Patriarcha Konstantynopola nie zamierza poddać się bez walki...
„Droga ekumenizmu jest ulicą jednokierunkową. Powinniśmy być wdzięczni naszym poprzednikom, którzy rozpoczęli tę podróż" - wbrew pozorom autorem tych słów nie jest wcale żaden z zaangażowanych zachodnich ekumenistów, ale prawosławny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I.
Dwie największe prawosławne metropolie współczesnego świata - Konstantynopol i Moskwę, dzieli dzisiaj od siebie prawdziwa przepaść. Z jednej strony mamy bowiem Bartłomieja I - niezwykle zasłużonego w dziele pojednania z katolicyzmem i wyciągania prawosławia z okopów Świętej Trójcy, z drugiej zaś rosyjskich hierarchów w rodzaju Aleksego II czy metropolity moskiewskiego Cyryla, zazdrośnie strzegących religijnego monopolu na swoim „terytorium kanonicznym", skrajnie wrogich katolicyzmowi i niechętnych podejmowaniu jakichkolwiek działań ekumenicznych.
Konstantynopol symbolizuje więc dziś prawosławie otwarte, ponadnarodowe, dążące ku interkomunii z Rzymem, natomiast Cerkiew moskiewska jest ośrodkiem religijnym, w którym - jak to z przekąsem określił jeden z prawosławnych teologów- „nad uniwersalnym duchem Chrystusa dominuje duch gazociągów".
Bartłomiej I, patriarcha ekumeniczny Konstantynopola i 269. następca św. Andrzeja Apostoła, pełni funkcję duchowego i honorowego przywódcy ponad 300 min wyznawców prawosławia na całym świecie. Ale jego zwierzchnictwo nad prawosławiem ma tak naprawdę jedynie wymiar symboliczny. Poszczególne Cerkwie autokefaliczne same decydują bowiem
o swoich wewnętrznych sprawach. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę także Bartłomiej I. „Patriarcha Konstantynopola oskarżany bywa o to, że chce być drugim papieżem, papieżem Kościoła Wschodu. Ze swej natury Patriarchat Ekumeniczny nie jest papieżem Wschodu. Mimo to wszyscy uciekają się do niego, ponieważ jest on Kościołem-Matką prawosławia, punktem odniesienia i koordynacji" - stwierdził kiedyś w jednym z wywiadów.
Ale nawet ta duchowa „przewaga" Konstantynopola nie podoba się niektórym innym prawosławnym ośrodkom. Prymat patriarchy Bartłomieja I kwestionowany jest szczególnie mocno przez Cerkiew rosyjską. Nie może być jednak inaczej, skoro Moskwa od dawna rości sobie pretensje do bycia „trzecim Rzymem". A to musi rodzić potencjalne konflikty. Patriarchat Moskiewski nie uznaje np. kanoniczności utworzonej przez Konstantynopol w 1996 roku Estońskiej Autonomicznej Cerkwi Prawosławnej. Dla Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego cała Estonia stanowi bowiem jej kanoniczny obszar.
Oba patriarchaty rywalizują też o zwierzchnictwo nad prawosławiem na Ukrainie. Wściekłość Moskwy wywołał zwłaszcza fakt, że to właśnie Bartłomiejowi I powierzono przewodnictwo nad tegorocznymi obchodami 1020-lecia Chrztu Rusi Kijowskiej. Bo podobnie jak w przypadku Estonii, Moskwa rości sobie pretensje do posiadania Ukrainy „na wyłączność". Ostatnio jednak relacje obu prawosławnych metropolii trochę się ociepliły.
Widać to było chociażby podczas wspomnianych już milenijnych obchodów na Ukrainie, kiedy to Bartłomiej I i patriarcha Wszechrusi Aleksy II sprawowali wspólnie uroczystą liturgię. Wymiernym rezultatem tego spotkania stała się decyzja o powołaniu dwustronnej komisji, która ma pracować nad rozwiązaniem spornych kwestii między oboma Kościołami. „Spotkali się dwaj bracia, a nie dwie konkurencyjne firmy" - stwierdził nawet metropolita Cyryl, odpowiadający w Rosyjskim Kościele Prawosławnym za sprawy zagraniczne.
„Dialog z katolikami należy do naszych priorytetów" - te słowa Bartłomieja I sprzed dosłownie kilkunastu dni stanowią wyraźne potwierdzenie jego wieloletnich działań w kierunku zbliżenia obu siostrzanych Kościołów. Podobnie jak wypowiedzi na temat Jana Pawła II, którego patriarcha ekumeniczny Konstantynopola wspomina, używając zawsze przymiotnika „niezapomniany".
I tak jak nasz Papież, tak i Bartłomiej I wykonuje sporo pojednawczych gestów w kierunku przełamywania muru wielowiekowej wzajemnej niechęci. Historyczny charakter miała także jego obecność na niedawnym synodzie biskupów katolickich. W czasie obrad synodu patriarcha Konstantynopola, nawiązując do tez wypracowanych podczas niedawnego spotkania prawosławno-katolickiej komisji w Rawennie, przyznał, że zgodnie ze starożytną tradycją prymat w Kościele powszechnym przysługuje biskupowi Rzymu. Szkopuł w tym, że prawosławie rozumie ów prymat jedynie w kategoriach soborowych, a nie jako zwierzchnictwo jurysdykcyjne.
Przezwyciężanie różnic między katolicyzmem a prawosławiem jest zresztą procesem, którego nie można przeprowadzić ot tak, jednym dotknięciem czarodziejskiej ekumenicznej różdżki. To praca rozłożona na dziesiątki lat. Dlatego ma rację Bartłomiej I, kiedy mówi, że „pełnej kościelnej wspólnoty nie daje się osiągnąć przez jej ogłoszenie przez zwierzchników religijnych czy załatwić przez teologów".
Jaka jest zatem jego recepta na przezwyciężenie podziałów religijnych? „Nasze życie i wiara, u podstaw człowieczeństwa, muszą ponownie wspólnie wzrastać. Tutaj pozostaje wiele do zrobienia. Wśród ważnych tematów są: partnerstwo między prawosławnymi, wspólnoty ewangelickie i katolicka, wspólne projekty, lepsze poznanie i zrozumienie oraz dużo, dużo modlitwy" - uważa patriarcha Konstantynopola. Nadzieję na to stwarzają bardzo dobre relacje łączące Benedykta XVI z Bartłomiejem I. Obaj kościelni zwierzchnicy mieli zresztą okazje spotkać się już kilka razy w ciągu krótkiego pontyfikatu obecnego Papieża. 30 listopada 2006 r. Bartłomiej I i Benedykt XVI podpisali w Stambule wspólną deklarację, która głosi, że nie zostały jeszcze wykorzystane wszystkie możliwości na drodze ku pełnej jedności Kościoła. Deklaracja zachęca też katolików i prawosławnych, aby włączyli się w realizację tego celu poprzez codzienną modlitwę i znaczące gesty pojednania.
Bartłomiej I z racji swojego nadzwyczajnego zaangażowania ekologicznego nazywany bywa także „zielonym patriarchą". Kilka lat temu otrzymał nawet Nagrodę Zofii, będącą ekologicznym odpowiednikiem Nagrody Nobla. „Ludzkość musi uprawiać i strzec tego cudownego świata, w którym Bóg umieścił nas jako władców i dostawców, ale nie jako władców szalonych i niepohamowanych" - powtarzał wielokrotnie. Ale jego aktywność na forum ekologicznym nie ogranicza się tylko do słów.
Od wielu lat organizuje coroczne „pływające sympozja", których celem jest zwrócenie uwagi na problemy ekologiczne w regionie Morza Czarnego, Egejskiego, Adriatyku, Bałtyku, Amazonki i Dunaju. Patriarcha Konstantynopola zamierza także stworzyć Międzynarodowe Obserwatorium Ochrony Środowiska na wyspie Buyukada koło Stambułu.
Ekologia ma jednak dla Bartłomieja I wymiar znacznie szerszy niż tylko kwestie ochrony środowiska. Podczas tegorocznej wizyty w Parlamencie Europejskim ekumeniczny patriarcha Konstantynopola nawoływał do poszukiwania głębszego zrozumienia wzajemnej zależności między istotami ludzkimi, które dzielą między siebie wspólny wszechświat, czyli „ekosferę, która zawiera nas wszystkich".
Z tego powodu Bartłomiej I opowiada się za pełnym członkostwem Turcji w Unii Europejskiej, jednocześnie zaś bezlitośnie krytykuje władze tego kraju za nieprzestrzeganie praw człowieka, zwłaszcza w dziedzinie wolności wyznania. Ankara natomiast do dziś kwestionuje pozycję, jaką patriarcha Konstantynopola zajmuje w prawosławiu światowym i w Kościele powszechnym. Władze tureckie odmawiają Bartłomiejowi I prawa do używania przynależnego mu tytułu „patriarchy ekumenicznego", uznając go jedynie za zwierzchnika kilkutysięcznej miejscowej wspólnoty prawosławnej.
Patriarcha Konstantynopola nie zamierza jednak poddawać się bez walki. Niezależnie od podkładanych bomb, prób podpaleń i wszechobecnego terroru tureckich nacjonalistów spod znaku „Szarych Wilków", jak lew broni tej resztki Konstantynopola, która zachowała się jeszcze w dzisiejszym Stambule.
opr. mg/mg