Odszedł człowiek, charyzmat pozostał

O postaci zmarłego w 1996 r. bpa Czesława Domina

15 marca przypada 5. rocznica śmierci bp. Czesława Domina. W roku 1992 został on 46. ordynariuszem młodej — liczącej wówczas niespełna 20 lat — diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Po ciężkiej chorobie, dając świadectwo chrześcijańskiego męstwa i nadziei, zmarł w 1996 roku.

To chyba nie przypadek, że przychodzący w okresie transformacji politycznej i gospodarczej kraju do diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej Biskup miał szczególne nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. Miłość do ubogich i samotnych postawił w centrum swojego posługiwania. Liczne spotkania z wiernymi, długie rozmowy, odwiedziny chorych i rodzin wielodzietnych, szczególnie w tak zwanych popegeerowskich wioskach, sprawiły, że został zapamiętany jako biskup, który nie bał się trudnych pytań, zwłaszcza stawianych przez ludzi skrzywdzonych. „Pomoc świadczona potrzebującym nie może ich zwalniać z odpowiedzialności i pracy — powtarzał. — Nie może upokarzać i uzależniać, ale raczej dopingować i podtrzymywać wiarę w siebie, we własne możliwości”.

Z tego przekonania powstały fundacja „Chlebidach”, gospodarstwo rolne „CAROL”, dom w Podczelu i Dom Aniołów Stróżów w Kołobrzegu — służące także dziś biedniejszym dzieciom z różnych regionów Polski — oraz wiele innych inicjatyw.

Po śmierci biskupa Domina

właśnie w Podczelu zrodził się pomysł podtrzymania, a w miarę możliwości rozwinięcia tych tradycji. W drugą rocznicę śmierci Księdza Biskupa, 15 marca 1998 r., powstała Fundacja Charytatywna im. Biskupa Czesława Domina. Wśród jej inicjatorów znaleźli się ks. proboszcz Wacław Grądalski, siostra biskupa Cz. Domina Irena Majewska, biskup senior Ignacy Jeż i doktor Czesława Anna Smolińska-Żyto ze Sławna.

„Sam pomysł — zdaniem ks. Wacława Grądalskiego — spotkał się z dużym poparciem i życzliwością zarówno w środowisku śląskim, jak i w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Dom charytatywny w Podczelu, przeznaczony dla dzieci, nie był przystosowany do przyjęcia i pomocy ludziom bezdomnym, których pojawiało się tu coraz więcej. Trzeba więc było rozszerzyć działalność, zatroszczyć się również o ludzi starszych, bezdomnych i samotnych”.

Ośrodek w Podczelu otworzył filię w Giezkowie,

gdzie po przejęciu od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa całkowicie zdewastowanego byłego dworku i wyremontowaniu go utworzono przytulisko, zarządzane przez Fundację im. Biskupa Czesława Domina. W lutym br. dom został zajęty przez wspólnotę Cenacolo, mającą siedzibę we włoskim Saluzzo. Będzie to pierwszy tego typu ośrodek, w którym członkowie wspólnoty prowadzą zakonny tryb życia, poprzez modlitwę i pracę wychodząc naprzeciw zagubionym młodym ludziom. Jak mówi ks. Grądalski, do Giezkowa będą mogli przyjechać młodzi mężczyźni (domy prowadzone przez Cenacolo nie są koedukacyjne) i zatrzymać się przez jakiś czas, aby zastanowić się nad swoim dotychczasowym życiem i spróbować je uporządkować.

Fundacja przejęła również starą plebanię w Polanowie, gdzie ks. Grądalski przewiduje zorganizowanie podobnego domu dla dziewcząt. W planach jest także przejęcie opustoszałego dworku z sadem i dużym parkiem w Kędrzynie, gdzie ks. Wacław chciałby zorganizować duchowe zaplecze, aby pomagać ludziom potrzebującym wyciszenia i odejścia na jakiś czas od codziennych obowiązków.

Dwa lata temu,

przy okazji odpustu parafialnego w Podczelu, ówczesny wojewoda koszaliński pani Anna Sztark zaproponowała przejęcie Domu Pomocy Społecznej w Zwinisławiu k. Białogardu. Po pokonaniu licznych trudności Fundacja Charytatywna im. Biskupa Czesława Domina otacza w nim opieką ludzi chorych i niedołężnych. Przy domu prowadzone jest gospodarstwo rolne, co pozwala obniżyć koszty utrzymania placówki. Obecnie w ośrodku trwa remont i przystosowywanie go do obowiązujących, europejskich standardów.

Większość tego rodzaju placówek w okolicy co jakiś czas była poddawana niezbędnym remontom — mówi ks. Grądalski. — Ten został mocno zaniedbany, mimo że kierowano do niego ludzi najbardziej chorych i niedołężnych — połowa pensjonariuszy nie wstaje samodzielnie z łóżek.

1 stycznia 2001 roku Fundacja przejęła w Białogardzie budynek po byłym ośrodku zdrowia. Obecnie są tam przygotowywane miejsca dla 70 osób, które zostaną przeniesione ze Zwinisławia na czas prowadzonych prac remontowych.

Przez długie lata do Zwinisławia

kierowano ludzi obłożnie i przewlekle chorych. Zwykle przebywali oni tam aż do śmierci, ponieważ większość z nich nie miała dokąd pójść i nikt się nimi nie interesował. „Nie znaczy to — mówi ks. Wacław — że ludzie ci nie mają rodzin i bliskich, którzy ich odwiedzają. Niestety, najczęściej tylko raz w miesiącu, gdy otrzymują rentę. To bolesne, ale prawdziwe. Zdarza się również, że krewni odnajdują się dopiero po śmierci i wówczas pojawiają się roszczenia majątkowe”.

W domu pracują siostry albertynki, które mają wykształcenie pielęgniarskie i pełnią funkcję przełożonych na poszczególnych oddziałach. „Atmosfera — mówi ks. Grądalski — na tych oddziałach, na których pracują siostry, jest inna. Od razu widać, że posługa sióstr to coś więcej niż trudny, piękny, ale tylko zawód. One pomagają nam zmieniać nastawienie całego personelu do pracy, dostrzegać w cierpiącym również obdarowującego człowieka, nie tylko jego cierpienie i chorobę.”

Jakby tego wszystkiego było mało,

ks. Wacław wspomina o Błotnicy, miejscowości leżącej niedaleko Kołobrzegu. Pod koniec 1999 roku gmina przekazała Fundacji w dzierżawę nieużywaną szkołę. Po adaptacji budynku i koniecznych pracach remontowych funkcjonuje w nim prowadzony przez Fundację dom dla bezdomnych matek i ich dzieci. Obecnie przebywają tam 32 panie. „W tym czasie pomagamy im — mówi ks. Grądalski — znaleźć mieszkanie i pracę. Czasem próbują sobie poradzić same i po krótkim okresie pobytu u nas szybko się usamodzielniają. Niektóre z nich mają nawet czworo dzieci. Trafiają tu niejednokrotnie po bardzo bolesnych doświadczeniach, skrzywdzone przez mężów, wyrzucone z domu”.

W domu jest tylko jedna osoba, która koordynuje jego działalność. W zasadzie prowadzą go same matki, wykonując wszystkie konieczne prace. Większość z nich, przynajmniej przez jakiś czas, nie jest w stanie opłacić pobytu i wówczas czyni to Fundacja. Trochę pomagają też właściciele hurtowni i okoliczni przedsiębiorcy. Te, które mają jakieś środki, uiszczają opłatę wynoszącą 4 zł za dobę.

Przez cztery lata urzędowania w diecezji, do której przyszedł z innego regionu Polski, biskup Domin na trwałe wpisał się w ludzkie losy zupełnie o to nie zabiegając. Fundacja Charytatywna im. Biskupa Czesława Domina powstała po jego śmierci, a samo imię zmarłego Ordynariusza diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej otwiera jej, w całej Polsce, wiele drzwi i zjednuje wielu zwolenników.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama