Wspominając Jana Pawła

Wspomnienie wicedyrektora L'Osservatore Romano o Janie Pawle II

Jako agencyjny dziennikarz watykanista śledziłem długi pontyfikat Jana Pawła II dzień po dniu. Mam wiele wspomnień. Niektóre z nich są osobiste. Bardzo liczne dzielę z innymi. Jeżeli chodzi o mój stosunek do polskiego Papieża, to patrzyłem na niego jako profesjonalista, który stara się dostarczyć czytelnikom narzędzia obiektywnego poznania, aby sami mogli wyrobić sobie opinię, darząc zaufaniem źródło informacji. Sądzę, że w przypadku tak wielkiego Papieża bezstronność była bardzo ważna, bowiem przed Janem Pawłem II żaden pontyfikat nie był tak bardzo związany z mediami.

Jan Paweł II dał się poznać jako wielki człowiek niezwykłej wiary. Przyczynił się tym samym w sposób zasadniczy do «odmłodzenia» urzędu Piotrowego i zwrócił uwagę katolików na sprawy zasadnicze. Wielka była jego zdolność komunikowania, o czym świadczy fakt, że docierał do wielu ludzi dalekich od Kościoła, ale jeszcze większa wydaje mi się jego zdolność obcowania z tajemnicą chrześcijańską. Pozostawił przecież po sobie niezatarte wspomnienie papieża, który się modli. Od pierwszych miesięcy pontyfikatu właśnie w modlitwie widziałem jego mocną stronę, pozwalającą z dużą dozą pewności przewidywać pomyślną przyszłość. To moje wewnętrzne przekonanie utwierdziło się, gdy przeprowadzałem wywiad — jeden z pierwszych, jakiego udzielił — z ks. Adamem Bonieckim, redaktorem polskiego wydania «L'Osservatore Romano». Potwierdził on, że nie można zrozumieć Papieża Wojtyły, nie uwzględniając prymatu modlitwy w jego życiu i programie duszpasterskim. Niezwykłym dowodem na to był dla mnie zamach, do którego doszło 13 maja 1981 r. i który spowodował, że Papież przedwcześnie stanął na progu śmierci. Ten silny mężczyzna, pełen życia, któremu publicyści próbowali przypisać rolę papieża typowego społeczeństwa zachodniego, w którym liczy się wygląd i zewnętrzne pozory, stał się cierpiącym chorym, przykutym do szpitalnego łóżka, a w pierwszych słowach powiedział, że przebaczył napastnikowi i że się za niego modli. Te słowa były mocniejsze od kuli, która omal go nie zabiła. W medialnym zgiełku mówił, żeby się modlić i przebaczyć, mówił o dwóch głównych filarach życia chrześcijańskiego. Równie wielkie wrażenie zrobił na mnie Jan Paweł II, gdy wyszedł z celi Ali Agcy w więzieniu Rebibbia. Zbliżyłem się do niego z magnetofonem, zaskakując oniemiałą w owej podniosłej chwili ochronę. Także wówczas w pierwszych słowach Jan Paweł II z wielką naturalnością i bez patosu mówił o modlitwie i przebaczeniu.

Chciałbym przypomnieć jeszcze jeden aspekt. Jest nim — moim zdaniem — jego dystans do tych, którzy próbowali wykorzystywać go w sposób instrumentalny we własnych rozgrywkach politycznych. Wydawało mi się zawsze, że starał się spotykać z osobami, a nie systemami, i odczytywać w pełnej zgodzie z nauczaniem społecznym Kościoła historię i wydarzenia polityczne, nie mając potrzeby bezpośredniego odwoływania się do innych teorii. Dziwiło mnie zawsze bardzo, że tak wielka cisza panowała w zachodnich gazetach, gdy poruszał zagadnienia związane ze sprawiedliwością społeczną i prymatem osoby nad pieniądzem i przedsiębiorstwem. Był to wybiórczy i wygodny sposób interpretacji jego nauczania.

Jan Paweł II był w historii Kościoła ważniejszy niż mity o nim, tworzone przez przeciwstawne obozy, bo przez swój humanizm i swoją duchowość przyczynił się do uwiarygodnienia i umożliwienia chrześcijańskiego życia w dzisiejszym świecie i wiary opartej na miłości i miłosierdziu, bez rygoryzmu.

Carlo Di Cicco

Wicedyrektor «L'Osservatore Romano»

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama