To nie pierwszy raz, gdy fanatycy hinduscy dokonują pogromu chrześcijan
Indyjski stan Orisa zapłonął w sierpniu tego roku nie po raz pierwszy. Zapłonął spalonymi kościołami, domami modlitwy, wioskami i osadami zamieszkanymi przez chrześcijan – zarówno tradycji protestanckiej, jak i katolickiej. W płomieniach oraz pogromach zginęło kilkadziesiąt osób, ponad tysiąc zostało rannych. Parę tysięcy wyznawców chrześcijaństwa uciekło do dżungli, by tam przeczekać niespokojny czas. Kolejne tysiące schroniły się w tymczasowych obozach zorganizowanych przez władze i strzeżonych przez policję oraz wojsko.
Ogień podkładali hinduscy fundamentaliści, którzy traktują chrześcijan jak wrogów, jak ludzi, którzy próbują zniszczyć indyjską tradycję, kulturę, cywilizację. Zapominają, że chrześcijanie w Indiach to zaledwie nieco ponad 2% indyjskiego społeczeństwa. W liczbach bezwzględnych jest ich w ponadmiliardowym społeczeństwie tego kraju około 27 milionów. Zapominają także, że dzieje chrześcijaństwa na subkontynencie indyjskim sięgają pierwszych wieków po Chrystusie, a wiadomość o nauce Chrystusowej przyniósł do południowych Indii św. Tomasz Apostoł.
W obronie krzywdzonych braci
Wspólnota chrześcijańska w Indiach wystąpiła bardzo szybko w obronie krzywdzonych współwyznawców. Pogromy zaczęły się 24 sierpnia, a już 29 sierpnia ulicami New Delhi przeszła kilkutysięczna manifestacja.
„Jesteśmy chrześcijanami, chcemy spokoju, chcemy sprawiedliwości” – skandowali w stolicy Indii uczestnicy wiecu solidarnościowego z ofiarami pogromów w Orisie. Wiec był okazją do ujawnienia opinii publicznej wydarzeń, które od kilku dni wstrząsały Orisą. Ks. Bapu Joseph, rzecznik Konferencji Episkopatu Biskupów Katolickich Indii, wyjaśniał dziennikarzom: „Od 24 sierpnia społeczność chrześcijańska w dystrykcie Kandhamal w stanie Orisa doznaje przemocy. Dotyka ona naszych wiernych już po raz drugi w ostatnich siedmiu miesiącach”. Ten pierwszy raz to były pogromy, których chrześcijanie doświadczyli w okresie Bożego Narodzenia 2007 roku.
Ks. Joseph nie ma jednak wątpliwości, iż w sierpniu i wrześniu skala przemocy była znacznie większa. „Przemoc rozszerzyła się na inne dystrykty, zniszczono wiele instytucji kościelnych, tysiące domów należących do chrześcijan zostało zrujnowanych, spalonych, zdemolowanych. Ogromna liczba naszych wiernych musiała uciekać ze swych domostw i szukać schronienia w dżungli. Ci ludzie są pozbawieni artykułów pierwszej potrzeby, nie mają pożywienia, wody. To tragiczna sytuacja, z którą mierzą się chrześcijanie w Orisie”.
Wśród manifestantów byli indyjscy biskupi z abp. Vincentem Concessao, metropolitą Delhi na czele. Hierarcha mówił między innymi, iż swoją manifestacją chrześcijanie chcą zwrócić uwagę rządu – zarówno centralnego, jak i stanowego – na problem, który ma miejsce w Orisie. Zachowanie hinduskich fundamentalistów świadczy bowiem o odrzuceniu przez nich konstytucji indyjskiej gwarantującej każdemu człowiekowi wolność sumienia i wyboru wyznania. „Ci ludzie nie mają szacunku dla praw człowieka, dla praw gwarantowanych przez konstytucję, dla wolności sumienia” – wołał do zgromadzonych arcybiskup. Zdaniem arcybiskupa wierni w Orisie, a także w kilku innych rejonach Indii czują się zagrożeni.
Uczestnicy delhijskiego wiecu przyjęli memorandum skierowane do władz centralnych Indii. Żądali między innymi dymisji rządu stanowego i wprowadzenia władzy gubernatora, oddania dystryktów najbardziej dotkniętych zamieszkami pod opiekę wojska, a także rządowej pomocy dla setek chrześcijan-uciekinierów z terenów dotkniętych pogromami. W kilka dni później odbyły się spotkania przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich z najwyższymi władzami Indii. Zamieszki i pogromy zaczęły przycichać, ale sytuacja w Orisie ciągle pozostawała i pozostaje napięta.
Korzenie hinduskiej wrogości
Sierpniowe i wrześniowe pogromy były częścią akcji przygotowanej przez hinduskich fundamentalistów, którzy nie godzą się, by miejscowa ludność przechodziła na chrześcijaństwo. Pretekstem do jej rozpoczęcia było zamordowanie w Orisie jednego z hinduistycznych kapłanów głoszących hasła antychrześcijańskie. Policja uznała, że został on zamordowany przez działające w centralnych Indiach ugrupowania maoistowskie. Hinduscy ekstremiści zaczęli jednak głosić, iż mordu dokonali chrześcijanie. Mimo protestów chrześcijan, tłumaczących że to potwarz, plotka rozprzestrzeniała się. W pewnej chwili hinduska wrogość przerodziła się w agresję. W pogromy oraz podpalenia.
Pretekst, którym było zabójstwo hinduistycznego kapłana, zabójstwo potępione natychmiast przez lokalne i ogólnoindyjskie organizacje chrześcijańskie, pozwolił hinduskim fundamentalistom na kontynuację akcji skierowanej przeciw przyjmowaniu chrześcijaństwa przez ludność plemienną. Fundamentaliści twierdzą, że plemieńcy byli ludnością hinduistyczną i dlatego nie wolno przyjmować ich w szeregi wiernych chrześcijańskich. Twierdzą, że jest to prozelityzm. Problem polega jednak na tym, że religie plemienne nie miały nic wspólnego z hinduizmem. Religią indyjskich plemion był animizm i szamanizm, a nie hinduizm.
Kard. Telesfor Toppo, indyjski hierarcha wywodzący się ze społeczności plemiennej, wyjaśnia, iż 60% chrześcijan w Indiach pochodzi ze społeczności plemiennych. Ci ludzie to adivasi. „Ale adivasi nie wchodzą w ramy systemu hinduistycznego – zauważa kard. Toppo. – Mają własną kulturę, własne języki, a także własne systemy społeczne. To są ludzie, którzy odpowiadają pozytywnie na wezwanie Kościoła. Hinduiści twierdzą, że plemieńcy należą do hinduizmu, a misjonarze chcą ich nawrócić z hinduizmu na chrześcijaństwo. Oni nie byli nigdy hindusami – byli plemieńcami, byli adivasi. Stworzyli absolutnie odmienny system społeczny. Ten system wyraźnie wskazywał, że nie byli i nie są hindusami. Obecnie fundamentaliści próbują wciągnąć ich w obręb hinduizmu. Twierdzą przy tym, że nikt nie ma prawa nawracać hindusów. Ale powtórzę – plemieńcy nie są Hindusami, nie byli nimi nigdy”.
Słowa indyjskiego hierarchy mają swoją wagę. Sam wywodzi się ze społeczności plemiennej i doskonale wie, jakie relacje łączyły i łączą współcześnie ludność plemienną z hinduizmem.
Obrona tradycji czy interesów
Siła polityczna hinduskich fundamentalistów jest tak duża we współczesnych Indiach, iż przeforsowali oni w siedmiu indyjskich stanach prawodawstwo zakazujące przechodzenia miejscowej ludności na inną aniżeli hinduizm religię. Prawo to stoi w sprzeczności z indyjską konstytucją, ale jest egzekwowane. Według komentatorów życia społecznego i religijnego w Indiach ma ono nie tyle chronić indyjską tradycję, ile konserwować kastowy system społeczny. System społeczny, który był i jest systemem hierarchicznym, w którym obowiązuje skomplikowany układ hierarchicznych zależności. Ten system – pozornie ograniczający się do kwestii społecznych – jest jednym z elementów utrzymujących w tradycyjnym porządku także zależności gospodarcze i ekonomiczne. Chrześcijaństwo ze swoją wizją równości wszystkich istot ludzkich jawi się w tym kontekście, jako system rewolucyjny, burzący stary porządek.
Rzecznik Konferencji Katolickich Biskupów Indii ks. Bapu Joseph nie ma co do tego wątpliwości: „Chrześcijaństwo przyszło do Indii i naucza, że podziałów hierarchicznych nie ma. Naucza, że w oczach Boga wszyscy jesteśmy równi jako istoty ludzkie. Część fundamentalistycznych ugrupowań hinduistycznych nie chce takiego społeczeństwa, w którym ludzie są równi. To prowadzi do ataków na chrześcijan. Najłatwiejszym celem ataku są obszary biedne, ubodzy plemieńcy, którzy przyjęli chrześcijaństwo”. Trzeba w tym miejscu dodać, że plemieńcy byli przez całe stulecia pozbawieni ludzkiej podmiotowości, byli najwyżej tanią siłą roboczą na plantacjach herbaty, kawy i egzotycznych przypraw zakładanych po wykarczowaniu tropikalnych lasów. Wraz z przyjęciem chrześcijaństwa zyskują wsparcie społeczności, która jest świadoma swych praw i daje im możliwość obrony ich ludzkiej godności.
Cytowany już ks. Bapu Joseph potwierdza taki punkt widzenia i dodaje: „Mimo ataków nie możemy się zgodzić z wizją społeczeństwa, do której zmierzają fundamentaliści. Cały świat podąża w stronę budowania społeczeństw, w których panuje równość, wolność oraz szacunek dla godności ludzkiej”. Jednocześnie ks. Joseph jest przekonany, że indyjskie społeczeństwo w swej większości nie opowiada się za hinduskim fundamentalizmem: „Ja szczerze wierzę, że fundamentaliści stanowią w Indiach mniejszość, ale problem polega na tym, że tej mniejszości nikt nie powstrzymuje przed głoszeniem swoich poglądów i działaniem. Nie powstrzymuje jej większość, nie powstrzymują władze. Oni robią, co chcą, mówią, co chcą i w efekcie budują podziały w społeczeństwie, które prowadzą do destrukcji”.
Równie pozytywnie wypowiada się o większej części indyjskiego społeczeństwa kard. Telesfor Toppo. Ten indyjski hierarcha, do niedawna przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich Indii jest przekonany, że w większości Hindusi są tolerancyjni, że otwartość na inaczej wierzących jest w Indiach ogromna. Problemem pozostaje agresywna mniejszość, st wykorzystywana przez siły, niemogące się pogodzić z odchodzeniem w przeszłość koncepcji społeczeństwa, w którym jedni mogą bezlitośnie wykorzystywać innych.
Czy rzeczywiście jedynie kwestie społeczno-ekonomiczne leżą u podstaw wrogości wobec chrześcijaństwa, która z taką mocą ujawniła się w trakcie sierpniowo-wrześniowych pogromów w Orisie? Przynajmniej jedna kwestia jest pewna – na poziomie podpalaczy i chuliganów atakujących chrześcijańskie kościoły i domy chrześcijan w dystrykcie Kandhamal nikt nie prowadził dysput teologicznych. Tam rządził instynkt tłumu, tłuszczy, którą można podburzyć stosunkowo łatwo.
Jednocześnie jednak wydarzenia w Orisie, a także prawodawstwo przyjęte w siedmiu stanach Indii zakazujące konwersji każe coraz głośniej pytać, czy przypadkiem nie jesteśmy świadkami zmierzchu świeckiego charakteru państwa indyjskiego. Świeckość Republiki Indii była wielką wartością, ponieważ nie oznaczała ona obojętności, a tym bardziej wrogości państwa wobec religii. Wręcz przeciwnie – nakazywała władzom państwowym wspierać różne tradycje religijne w sprawowaniu praktyk pobożnościowych. Traktować z jednakowym szacunkiem wszystkie wyznania oraz zapewniać im ochronę aparatu państwowego. W kraju o tak bogatej mozaice religijnej odejście od rozumianego w ten sposób modelu świeckiego państwa może mieć dramatyczne konsekwencje.
Premier Indii Manmohan Singh w trakcie sierpniowego spotkania z przedstawicielami ruchów chrześcijańskich zapewnił, iż władze dołożą wszelkich starań, by położyć kres przemocy. Dodał jednocześnie, że pogromy, których ofiarą byli chrześcijanie Orisy, to hańba dla Indii. Indyjscy chrześcijanie chcą wierzyć, że spełnią się zapewnienia premiera. Że przemoc się nie powtórzy, a państwo pomoże poszkodowanym. Nieoficjalnie mówią, iż liczą na baczne obserwowanie wydarzeń w Indiach przez chrześcijan z całego świata. Czujne oko światowej społeczności będzie bowiem najlepszą gwarancją bezpieczeństwa indyjskich wyznawców Chrystusa.
Krzysztof Renik
Autor jest korespondentem Polskiego Radia w Azji Południowej.
opr. aw/aw