Historia zamachu na Jana Pawła II pokazuje zarówno świętość Papieża, jak i bezsilną wściekłość, jaką jego postać wzbudzała w Związku Radzieckim - imperium zła
Dokładnie 30 lat temu, 13 maja 1981 r., na oczach całego świata z sowieckiej inspiracji wynajęty morderca chciał zabić Jana Pawła II. I wtedy nastąpił cud — Ojciec Święty ocalał i przeżył, chociaż został bardzo ciężko ranny. Ten straszny zamach pokazał wszystkim, że zło nie cofnie się przed żadną zbrodnią, nawet najbardziej straszliwą. Pamiętam, jak wtedy głęboko modliłem się o życie i zdrowie Ojca Świętego.
Geneza i pośrednie przyczyny zamachu na Jana Pawła II sięgają aż XIX wieku, kiedy to Polacy w kolejnych powstaniach walczyli z rosyjskim zaborcą o wolność naszą i waszą. Na tych tradycjach wychowywał się młody Karol Wojtyła! Do tych tradycji odwoływał się wielokrotnie jako ksiądz, biskup i papież. Na prawie półtora wieku przed historycznym wyborem Polaka na papieża w poetyckiej wizji, jak prawdziwy wieszcz, Juliusz Słowacki prorokował w wierszu „Pośród niesnasek Pan Bóg uderza” nadejście Ojca Świętego — słowiańskiego Papieża:
On śmiało, jak Bóg, pójdzie na miecze;
Świat mu — to proch! (...)
On już się zbliża — rozdawca nowy
Globowych sił! (...)
On rozda miłość, jak dziś mocarze
Rozdają broń —
Sakramentalną moc on pokaże,
Świat wziąwszy w dłoń.
16 października 1978 r. nastąpił cud: Polak został papieżem! 16 października 1978 r. to bez wątpienia jedna z najważniejszych dat w całej historii Polski, ale również w dziejach Europy, świata, a także Kościoła. Od daty tej upłynęła cała epoka, a właściwie kilka epok. Urodziło się i wyrosło nowe pokolenie Polaków, które nazywane bywa Pokoleniem JP 2. Istnieją przesłanki, które pozwalają przypuszczać, że od samego początku, od 16 października 1978 r., Jan Paweł II zdawał sobie sprawę z możliwości zamachu na swoje życie. Śmierć Papieża Polaka miał zobaczyć cały świat, tak aby odczuć grozę i przestraszyć się imperium zła. Takiego zamachu nigdy wcześniej nie było na żadnego papieża w historii.
Geneza zamachu z 13 maja 1981 r. na Jana Pawła II tkwiła już w samym wyborze kard. Wojtyły przez historyczne konklawe 16 października 1978 r. Pisze o tym biograf Karola Wojtyły — George Weigel w monumentalnym „Świadku nadziei”: „Wojtyła, pomimo młodego wieku, był już wtedy jednym z najbardziej szanowanych hierarchów w Kościele. Znano go jako wybitnego intelektualistę. (...) Miał nie tylko liczne umiejętności intelektualne, lecz był również wojownikiem walczącym z powodzeniem z reżimem komunistycznym. (...) takie połączenie było bardzo atrakcyjne — człowiek o głębokim życiu wewnętrznym i przenikliwej inteligencji zarazem, o niezwykłej osobowości publicznej. Ale żeby papież? Niemożliwe! 58-letnich polskich biskupów nie wybiera się na papieża”.
13 maja 1981 r. wynajęty morderca, fanatyczny islamista Ali Agca dokonał zamachu na Jana Pawła II. Decyzja o zamordowaniu Papieża zapadła w Moskwie po jego pielgrzymce do Polski w czerwcu 1979 r., kiedy Breżniew, Andropow, Gromyko, Susłow, Ustinow i inni przywódcy imperium zła uznali, że Jan Paweł II musi zginąć, jest bowiem „(...) przebiegłym i niebezpiecznym wrogiem politycznym, walczącym antykomunistą, mającym złe zamiary (...). Jest to pokorny, a zarazem perfidny i zacofany lizus amerykańskich militarystów, walczący z socjalizmem w interesie swoich wspólników zza oceanu i ich nowego szefa Reagana w Białym Domu”. Tak wyglądała dyskusja na Kremlu członków Politbiura KC KPZR według stenogramu, który zachował się w Moskwie. Sowiecki minister spraw zagranicznych Gromyko dodawał od siebie: „Wywiera on na masy taki sam wpływ, jak ajatollah Chomeini w Iranie”.
Prawdopodobnie zaplanowanie zabójstwa Papieża akurat 13 maja 1981 r. nie było przypadkowe. Ludobójcze i zbrodnicze sowieckie KGB znakomicie wiedziało, że prymas Stefan Wyszyński umiera. Chodziło o to, aby w tym samym czasie, niemal jednocześnie, Polska i Polacy stracili obu swych najważniejszych przywódców. Nie ma na to dowodów i na pewno nie będzie. Papież cudownie ocalał, mimo że sam zamach się udał. O cudzie był przekonany nawet morderca. Natomiast władcy Rosji Sowieckiej — imperium zła, a później ich następcy działali przeciwko Ojcu Świętemu konsekwentnie, aż do jego odejścia. Moskwa pozostała zamknięta dla Jana Pawła II, mimo że Papież wielokrotnie chciał udać się tam z pielgrzymką, przesłaniem i pojednaniem.
Historyczne konklawe, które dokonało wyboru Karola Wojtyły 16 października 1978 r., spowodowało emocje i szok. Z jednej strony większość Polaków padała sobie w ramiona na ulicach, placach, w kościołach — jak Polska długa i szeroka. Z drugiej — zaprzedani Rosji sowieckiej komuniści zamartwiali się, co mają robić, do jakiego stopnia mogą udawać, że podzielają entuzjazm narodu. Znakomicie wyrażał to ówczesny kawał polityczny: Nazajutrz po konklawe dzwoni z Kremla zirytowany Breżniew i grubymi rosyjskimi przekleństwami zapytuje Gierka, jak mógł dopuścić do tego, że Polak został papieżem. Przerażony Gierek broni się: — Ależ towarzyszu Breżniew, to jest wasza wina, a nie nasza. W 1944 r., kiedy zajmowaliście Lwów i Wilno, należało jeszcze zająć Wadowice.
Wtedy myślałem, że był to jedynie kawał. Dzisiaj wiem znacznie więcej. Oto wkrótce po 16 października 1978 r. został wezwany do Moskwy generał Witalij Pawłow — oficjalny szef rezydentury KGB w Warszawie. Osławiony Jurij Andropow — przewodniczący KGB i komunistyczny zbrodniarz w jednej osobie zapytał wprost Pawłowa: „Jak mogliście dopuścić do wyboru na papieża obywatela kraju socjalistycznego?”. Rezydent zaś odpowiedział: „Towarzysz przewodniczący powinien zapytać o to bardziej w Rzymie niż w Warszawie”. Ten dialog dwóch generałów KGB przytacza, opierając się na wiarygodnych źródłach, autor monumentalnej biografii Jana Pawła II pt. „Świadek nadziei” George Weigel. Przypomina też obawy papieża Pawła VI o bezpieczeństwo przyszłego konklawe, bowiem „... założenia Andropowa, iż można było coś zrobić, aby zapobiec wyborowi Wojtyły, mogły mieć podstawy”. Sam generał Pawłow w swych cynicznie szczerych pamiętnikach charakteryzuje Papieża z Krakowa jako wojującego antykomunistę. Dodaje, że on sam znał dobrze postać kard. Wojtyły, bowiem znał wszystkie materiały operacyjne polskiego MSW i SB. Swoją drogą ciekawe, który z „polskich” polityków i generałów dostarczał sowieckiemu rezydentowi „polskie” materiały operacyjne na Karola Wojtyłę? Jaruzelski, Kania, Kiszczak? Na ile te materiały zostały wykorzystane do zbrodni zamachu na życie Jana Pawła II w maju 1981 r.? Sumienie demokracji rosyjskiej, wieloletni więzień KGB, uczony i badacz tajemnic Kremla — Władimir Bukowski nie ma wątpliwości: „To właśnie Andropow zorganizował zamach na Jana Pawła II, bo przecież okazało się, że miał rację!”.
Racja zaś polegała na tym, że polski Papież był zagrożeniem dla komunistycznego imperium. Papieskie: NIE LĘKAJCIE SIĘ! — każdy interpretował po swojemu. Ale ludzie przestali się bać, każdy po swojemu. Bowiem strach czyni człowieka więźniem, a nadzieja daje mu wolność. Wiem coś o tym z własnego, gorzkiego doświadczenia, kiedy w samotności odsiadywałem 10 lat więzienia na Rakowieckiej i w Barczewie. Przestali się bać Polacy, a w ślad za nimi Czesi, Niemcy, Słowacy, Węgrzy. Aż runęło imperium, a Ojciec Święty cudem przeżył zamach i cudem odmienił oblicze ziemi.
W jaki sposób o kimś, kto był naprawdę wielki, napisać maksimum treści przy minimum słów, jak ukazać samą istotę jego wielkości oraz absolutną wyjątkowość?
Z perspektywy czasu wydaje się oczywiste, że Jan Paweł II był „Wielki” nie dlatego, że był papieżem. On był „Wielki” i dlatego papieżem został. Z perspektywy beatyfikacji tego niezwykłego człowieka, największego Polaka, papieża przełomu tysiącleci oraz najwyższego autorytetu cywilizacji Zachodu jest oczywiste, że był święty za życia. Karol Wojtyła jako ksiądz, biskup, kardynał, wreszcie jako papież całą swą dziejową misję poświęcił obronie wiary, cywilizacji i wolności, przelał krew w obronie tych najwyższych wartości! Beatyfikacja Jana Pawła II odbyła się w Rzymie 1 maja 2011 r. dokładnie w tym samym miejscu, gdzie 13 maja 1981 r. nastąpił straszny zamach. Gdyby Jan Paweł II nie był Polakiem, tego zamachu by nie było, tak jak nie było wcześniej zamachów na innych papieży.
„Byliśmy i jesteśmy w Europie. Nie musimy do niej wchodzić, ponieważ ją tworzyliśmy. Tworzyliśmy Europę z większym trudem aniżeli ci, którym się to przypisuje, albo którzy sobie przypisują patent na europejskość, na wyłączność”. Tak mówił właśnie o Polsce i Polakach, także o sobie samym. Był dumny, że jest Polakiem, i zawsze to podkreślał, zaznaczając też, że Kościół jest powszechny i apostolski, a cywilizacja chrześcijańska i cywilizacja europejska to synonim. Karol Wojtyła jako Polak — polski ksiądz, polski intelektualista, profesor, biskup z Krakowa — znakomicie wiedział, jakim zagrożeniem dla Europy oraz dla cywilizacji chrześcijańskiej jest zbrodniczy komunizm. Wielokrotnie podkreślał, że Polska była przedmurzem Europy i chrześcijaństwa nie tylko w XV-XVII wieku, ale również w wieku XX: „My, Polacy, nie mogliśmy uczestniczyć bezpośrednio w tym procesie odbudowy Europy, który został podjęty na Zachodzie (po zakończeniu II wojny światowej). Zostaliśmy z gruzami własnej stolicy. Znaleźliśmy się jako alianci zwycięskiej koalicji, w sytuacji pokonanych, którym narzucono na czterdzieści kilka lat dominację ze Wschodu, w ramach bloku sowieckiego. Tak więc dla nas walka nie skończyła się w roku 1945! Trzeba ją było podejmować wciąż na nowo. (...) Trzeba więc dołączyć dzisiaj prawdę o wszystkich Polakach i Polkach, którzy w rzekomo własnym państwie stali się ofiarami totalitarnego systemu i którzy na własnej ziemi oddali życie za tę samą sprawę, za którą oddawali życie Polacy w roku 1939, a potem podczas całej okupacji i wreszcie pod Monte Cassino i w Powstaniu Warszawskim. Trzeba wspomnieć wszystkich zamordowanych rękami także polskich instytucji i służb bezpieczeństwa, pozostających na usługach systemu przeniesionego ze Wschodu. Trzeba ich przynajmniej przypomnieć przed Bogiem i przed historią, ażeby nie zamazywać prawdy! (...) Nie można dopuścić do tego, ażeby w Polsce, zwłaszcza w Polsce współczesnej, nie zostało odtworzone martyrologium Narodu polskiego!”.
To jedno z najważniejszych świadectw historycznych Jana Pawła II. Zadziwiające, jak nieczęsto jest ono przywoływane. A przecież Ojciec Święty wzywał, aby „nie zamazywać prawdy”. 2 czerwca 1979 r. sprzed Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie nie tylko Polacy, ale i cały świat usłyszał wołanie Proroka: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi!”. Konsekwencje tego papieskiego wołania miały zasięg zarówno polski, jak też globalny. Naprawdę stał się cud. Naprawdę słowo stało się ciałem! W ciągu niespełna 15 lat rozpadło się sowieckie imperium zła, runęły różne mury, upadł zbrodniczy komunizm, Polska oraz połowa Europy odzyskały wolność, a ludzie wiarę i nadzieję. W „Pamięci i tożsamości” — w swym przesłaniu, w swym nieformalnym testamencie, jaki zostawił dla nas Karol Wojtyła, można wyszukać jeden z najważniejszych cytatów całego pontyfikatu Jana Pawła II: „Dane mi było doświadczyć osobiście ideologii zła. To jest coś, czego nie da się zatrzeć w pamięci. (...) Wtedy, w pierwszych latach powojennych, komunizm jawił się bardzo mocny i groźny — o wiele bardziej niż w 1920 r. Już wtedy zdawało się, że komuniści podbiją Polskę i pójdą dalej do Europy Zachodniej, że zawojują świat. W rzeczywistości wówczas do tego nie doszło. «Cud nad Wisłą», zwycięstwo Marszałka Piłsudskiego w bitwie z Armią Czerwoną, zatrzymał te sowieckie zakusy. Po zwycięstwie w II wojnie światowej nad faszyzmem komuniści z całym impetem szli znowu na podbój świata, a w każdym razie Europy. Już jako papież usłyszałem to z ust jednego z wybitnych polityków europejskich. Powiedział on: «Jeżeli komunizm sowiecki pójdzie na Zachód, my nie będziemy w stanie się obronić. Nie ma siły, która by nas zmobilizowała do takiej obrony (...)»”.
W tym cytacie jest wyraźnie niedopowiedziane przez Ojca Świętego pół zdania: „A Polacy taką siłę mieli!”. Tę siłę miał przede wszystkim on sam — Karol Wojtyła. Był niegdyś bardzo silny siłą fizyczną. W czasie wojny jako chłopak rozbijał ciężkim młotem skały w kamieniołomach pod Krakowem. Potem, już jako młody ksiądz i biskup, wiosłował na spływach kajakowych, chodził z plecakiem po górach, jeździł na nartach. Jak wiele tych sił fizycznych, jak wiele lat życia odebrał mu zbrodniczy zamach 13 maja 1981 r.?! Ale jego największą siłą była siła duchowa. Czerpał tę siłę charakteru ze swej wiedzy, rozumu, wiary, wielkiego patriotyzmu. To wszystko kumulowało się w Janie Pawle II, w wartości, które zawiera jakże ważne przesłanie: Fides, Ratio et Patria. Siłę dawała mu jego odwaga. Odwoływał się często do cnoty męstwa. Jako ksiądz, biskup, kardynał i jako papież wzywał tyle razy miliony ludzi: „Nie lękajcie się!”. To jego: „Nie lękajcie się!” bywało czasami dla ludzi wsparciem, czasami pocieszeniem, a czasami wręcz przykazaniem — 11. przykazaniem! Ojciec Święty znał znakomicie pojęcia męstwa i odwagi. Wielokrotnie odwoływał się do nich.
Przed wiekami, w okresie swej świetności i potęgi, Rzeczpospolita nazywana była przedmurzem chrześcijaństwa albo przedmurzem chrześcijańskiej Europy. A w XX wieku, w najgorszym i najtragiczniejszym dla nas okresie, czy Polska nie przyjmowała na siebie ciosów i uderzeń, chroniąc w ten sposób Europę? Czy nie wiązaliśmy sił dwóch zbrodniczych, ludobójczych totalitaryzmów, a dla nas dwóch okupantów, po to, by inni mogli nabierać sił? Wreszcie, czy Papież Polak nie był najważniejszą opoką przedmurza XX wieku i czy jego: „Nie lękajcie się!” nie było właśnie 11. przykazaniem, zwłaszcza dla tych, którzy walczyli z przemocą w słusznej sprawie? A czy on sam nie lękał się, czy sam sobie tego nie wyszeptał? Czyż to nie on do siebie samego mówił: „Strach zastukał do drzwi naszego serca, ale otworzyła je odwaga”... Jan Paweł II miał w sobie siłę — siłę wiary, siłę odwagi, siłę determinacji do obrony wartości najwyższych nie tylko dla Polaków: Bóg — Honor — Ojczyzna. Tę siłę i odwagę Ojciec Święty przekazał nam wszystkim do walki ze złem. Nie wszyscy z nas mogli i nie wszyscy chcieli walkę ze złem prowadzić. Ale byli tacy, którzy tę walkę podjęli.
opr. mg/mg