Przyjaciel Jezusa i osób z niepełnosprawnością intelektualną

Jean Vanier był żywym przykładem, jak dosłownie można rozumieć słowa Jezusa o tym, "co uczyniliśmy Jego najmniejszym braciom"

Podobno na to, czy ktoś zostaje autorytetem, największy wpływ ma fakt, że jego życie jest spójne, jego czyny pokrywają się ze słowami. W taki sposób żył Jean Vanier. W czwartek, 16 maja w Troley - miasteczku, w którym Jean spędził ostatnie 50 lat życia, odbył się wśród bliskich jego pogrzeb.

Osoby, którym dane było poznać tego niezwykłego mężczyznę, mają co wspominać. Były to momenty, w czasie których doświadczyli spotkania ze zwyczajnym, a jednak świętym człowiekiem.

Grzegorz, były asystent stworzonej przez Vaniera Arki mówi, że w historii Jeana  można się przejrzeć. Jego droga do stworzenia Arki jest długa. Widać, jak przez lata odkrywa swoje powołanie. Rodzi się jako syn gubernatora Kanady. Rozpoczyna karierę wojskową. Na skutek wojny zadaje sobie pytanie o pokój. Dochodzi do wniosku, że pokój na świecie ma swoje źródło w sercu. Jeżeli masz pokój w sercu, twoje relacje są przyjazne. Wkrótce zamienia drogę wojskową na ścieżkę naukową. Wykłada filozofię, zdobywa tytuł doktora. W tym czasie spotyka wspólnotę Żywa Woda, kierowaną przez swojego przyszłego kierownika duchowego i duszpasterza Arki.

Z Kanady wyjeżdża do Europy, gdzie doświadcza czegoś, co zmienia jego życie. Po latach w liście do Julii Kristevy, agnostyczki, bułgarskiej filozofki i matki mężczyzny z zespołem Downa, pisze: „Święci to ci, których serce z kamienia zostało przemienione w serce z ciała, otrzymali Ducha, który osłabia lęki zamykające nas w nas samych”. Porusza go los osób z niepełnosprawnością intelektualną, przebywających z osobami chorymi psychicznie. Nie rozróżniano wtedy tych dwóch spraw.  „Usłyszał ich krzyk, nawet, jeśli to był niemy krzyk” - dodaje Grzegorz. Jean ryzykuje: w Troley na północy Francji zamieszkuje z trzema osobami z niepełnosprawnością intelektualną. Ma w sercu przekonanie, że teraz już nie ma odwrotu. Następnego dnia spotyka go pierwsze niepowodzenie. Musi pożegnać się z jednym z mieszkańców. Okazało się, że nie jest on w stanie funkcjonować we wspólnocie. To pierwszy kontakt ze słabością. Vanier tworzy dom dla swoich przyjaciół z niepełnosprawnością. Mają prawo współdecydować. Wspólne, codzienne życie ujawnia wiele słabości. Odkrywa, że kiedy zaakceptuje się słabość, zaczyna się rozwój. Widać, że stali mieszkańcy i asystenci są razem szczęśliwi. Ta radość i naturalność przyciąga. W trakcie 55 lat na świecie powstaje 147 wspólnot Arki w 35 państwach. Nie są to domy opieki tylko domy, w których tworzą się relacje przyjacielskie, rodzinne.

Uśmiech olbrzyma

- Kiedy go odwiedziliśmy w Troley pięć lat temu, pamiętam, kiedy nacisnęliśmy dzwonek domofonu i on wyszedł — wspomina Maciej.
- Zobaczyłem go pierwszy raz i pomyślałem: „Ty istniejesz. To było nieprawdopodobne uczucie, kiedy zobaczyłem go na żywo. Musiałem zadrzeć głowę do góry, bo był bardzo wysoki. Zaprosił nas do swojego domu. Pomyślałem sobie: Jean to raczej jest święta osoba. A z racji tego, że jestem czasami bezczelny wziąłem jego czapkę i zabrałem dwa jego włosy. Jak go w przyszłości ogłoszą świętym, to będziemy mieli w Arce jego relikwie”.

Na rekolekcjach z Jeanem w Tucholi Adam i Maciej spędzili z nim dwie godziny. - Kiedy wszedł do nas, wszyscy zaczęli bić brawa i rzuciliśmy się na niego, ale on witał się osobiście z każdym uczestnikiem, z każdym zamienił słowo i o każdej wspólnocie coś wiedział. Złożył też Adamowi życzenia, bo usłyszał, że ma urodziny. „I zrobiłem Jeanowi turbopocieszenie” - chwali się Adam. Przywitanie trwało 30 min. To pokazało mi, że dla niego każdy jest ważny. Ja o tym często zapominam. Gdybym miał brać przykład z Jeana, to z tej postawy.

Podczas spotkania miał konferencję o miłości. Mówił, że tak naprawdę odrzucamy siebie nawzajem. Spojrzał na mnie wskazał palcem i zapytał: czy ty potrafisz kochać? Poczułem się jak uczeń wyrwany do odpowiedzi, który absolutnie nie zna tej odpowiedzi. Ja nie, ale Adam potrafi i chciałem się za Adamem schować. A on mówi: „Nie. Czy ty potrafisz kochać?”. Szczerze powiedziawszy nawet nie wiem, co to znaczy kochać. Uczę się w Arce kochać i rezygnować z siebie dla drugiego człowieka, ale nie wiem, czy jest jakaś jednoznaczna odpowiedź, bo patrzę na to perfekcjonistycznie. Ale czy umiem okazywać miłość przez słowa i uczynki? Tak, z tym jest łatwiej.

Zwykły człowiek

Jean Vanier we wspomnieniach pozostaje troskliwym i szanującym innych człowiekiem, ale z opowieści tych, którzy mieli z nim do czynienia, dowiadujemy się też o jego poczuciu humoru i niecodziennych zwyczajach.

„Był bardzo znany z tego, że miał taką ścianę w kuchni nad kuchenką, na której był przyklejony makaron i oczywiście spytaliśmy, dlaczego tak jest. Powiedział, że sprawdza, czy makaron jest zdatny do jedzenia. Jeśli rzuci makaronem o ścianę i ten się przyklei, to znaczy, że jest zdatny do jedzenia. I miał całą ścianę w tych makaronach. Dodał, że jest zły, że kobieta, która sprzątała w jego domu poprzednią ścianę umyła”.

Świecki z misją

Jean potraktował bycie w Arce jako wezwanie. Był czas kiedy chciał zostać księdzem, później wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazały mu Arkę jako miejsce, gdzie żyje Ewangelia. Swoją postawą dokonał kopernikańskiego przewrotu. Postawił osoby niepełnosprawne w centrum. Zostali oni nauczycielami człowieczeństwa. Naturalnie szczerzy i ufni pozwalają otworzyć się asystentowi, sąsiadom, ludziom w autobusach. Otworzyć się na osoby z niepełnosprawnością, ale także na własną rodzinę, kolegów. Taka jest wizja Kościoła - Kościół słaby, gromadzący się wokół prostaczków. „Panie, błogosław nam rękoma Twoich biednych, Panie uśmiechnij się w spojrzeniu Twoich biednych” - modlitwa śpiewana w domach Arki przez wszystkich członków wspólnoty, również osoby z niepełnosprawnością. Każdy ma w życiu czas, kiedy jest biednym.

Swoim życiem i stosunkiem do osób z niepełnosprawnością Jean Vanier odcisnął swój ślad w jeszcze jednej kwestii. - Myślę, że zrobił on bardzo dużo w kwestii przeciwdziałania aborcji. Więcej niż ustawy. Stworzył przestrzeń spotkania. Pokazał, że silni  potrzebują słabych, żeby się rozwijać. Ludzie przestają się bać osób z niepełnosprawnością intelektualną, kiedy wchodzą z nimi w relacje.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama