Reportaż o intelektualistkach w historii Kościoła - Hildegardzie z Bingen, Małgorzacie Marii Alacoque, Brygidzie Szwedzkiej
7 października 2012 została ogłoszona doktorem Kościoła Hildegarda z Bingen, która dołącza do Katarzyny ze Sieny, Teresy z Avili i Teresy z Lisieux, ogłoszonych doktorami przez Pawła VI i Jana Pawła II. Ważne i znaczące jest nie tylko to, że powiększyła się grupa kobiet doktorów Kościoła, ale też bardzo istotne są zalety i cechy charakterystyczne tej new entry: o ile bowiem przyczyny, dla których pierwsze trzy święte zostały uznane za godne tego tytułu, były natury mistycznej, w przypadku Hildegardy jest inaczej.
Łączy ona poznanie mistyczne z racjonalnym i naukowym — rozległość jej wiedzy jest porównywalna z wiedzą współczesnego jej Awicenny, obejmuje bowiem kosmologię, antropologię, etykę, medycynę, do tego dochodzą talenty muzyczny i poetycki — podobnie jak w przypadku prawie wszystkich doktorów Kościoła mężczyzn.
Ponadto, a dla kobiety jest to rzecz nadzwyczajna, podobnie jak Katarzyna, Hildegarda głosiła nauki w kościołach w dolinie Renu, zarówno po łacinie dla duchowieństwa, jak i w języku rodzimym, walcząc z szerzącą się wówczas herezją katarską.
Również Hildegarda przekroczyła zatem granice, które społeczeństwo jej epoki stawiało kobietom, ponieważ czuła silną potrzebę, by pomóc Kościołowi w trudnym momencie: tak samo postąpiły: Katarzyna, poprzez mowy i pełne żaru listy, którymi zabiegała o powrót papieża z Awinionu, Teresa z Avili, która dokonała reformy życia w zakonach żeńskich i przedstawiła nową drogę mistyczną w złożonym momencie odbudowy kultury katolickiej po Reformacji, Teresa z Lisieux, kiedy przedarła się przez ciemności agnostycyzmu, by lepiej pojąć tragedię sekularyzacji i znaleźć nową drogę jej zwalczania.
Wszystkie kobiety doktorzy Kościoła wniosły zatem swój wkład w ratowanie go w trudnych momentach, pomogły w jego odbudowie i wywarły głęboki wpływ na związaną z tym odnowę kulturalną. Nie było to łatwe: o ile świętym mężczyznom zawsze jest trudno zyskać posłuch i w pewnym sensie uznanie, o tyle dla świętych kobiet jest to niewątpliwie o wiele trudniejsze, ponieważ muszą pokonać również nieufność i podejrzliwość, z jakimi wielu na nie patrzy, bo są kobietami.
Lecz właśnie ich niższe położenie społeczne pozwala im uosabiać tajemnicze odwrócenie perspektywy, które jest sercem i głębią chrześcijańskiego przesłania, i przypominać wszystkim — którzy często o tym zapominają — że chrześcijaństwo to nie tylko asceza czy moralność, czy też rozwój intelektualny, ale zawsze relacja z żywym Bogiem, który przychodzi czynić niezrównane dzieła.
Dziś jeszcze wiele osób nie zna zasadniczego wkładu kobiet w budowanie tradycji chrześcijańskiej: począwszy od Heleny, matki Konstantyna, której tradycja przypisuje rozpoczęcie pielgrzymowania do miejsc świętych i kultu relikwii Jezusa.
Ślady tego wkładu kobiet, konkretnego i pełnego znaczeń emocjonalnych, rozsiane są po całej historii chrześcijaństwa: wystarczy pomyśleć o św. Brygidzie, której realistyczne wizje życia Jezusa przyczyniły się do powstania szopek i widowisk przedstawiających Kalwarię, w decydujący sposób wzbogacając chrześcijańską wyobraźnię i ikonografię. Niewiele rzeczy może nam dać bardziej realistyczny obraz wcielenia niż szczegółowy opis Maryi, która owija w pieluszki nowo narodzone niemowlę, pióra św. Brygidy: «Lecz potem Dzieciątko zaczęło płakać i drżeć z zimna na twardej ziemi i wyciągnęło rączki do Matki, a Ona wzięła Je na ręce (...) i usiadła na ziemi, oparła Je na swoich kolanach i zaczęła owijać — najpierw w pieluszki z lnu, potem wełniane, a na koniec okręciła wszystko wokół Jego maleńkiego ciała, rączki i nóżki otuliła tą samą pieluszką i owinęła Mu główkę dwiema wełnianymi chustkami, które miała z sobą».
O ile obraz cierpiącego i pałającego miłością do niewdzięcznej ludzkości jest obecny w Kościele od czasów apostolskich, a pragnienie, by dzielić Jego ból, dało początek ruchowi pokutniczemu, którego wyrazicielami byli wszyscy reformatorzy zakonów, o tyle kult liturgiczny Najświętszego Serca Jezusa rodzi się we Francji, w drugiej połowie XVII w., głównie pod wpływem wizji młodej mistyczki z zakonu wizytek Małgorzaty Marii Alacoque.
Kobieta zatem dała początek kultowi, który cieszy się największym bodaj powodzeniem w dziejach Kościoła. Szerzył się on przez cały XIX w. i pierwsze dziesięciolecia XX w., wspierany był także przez inicjatywy papieskie, takie jak rozszerzenie święta Najświętszego Serca Jezusa na cały Kościół w 1856 r., a potem, w 1864 r., beatyfikacja Małgorzaty Marii Alacoque, która w największym stopniu przyczyniła się do jego rozpowszechnienia (w 1920 r. odbyła się jej kanonizacja), oddanie w opiekę całego rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu przez papieża Leona XIII w 1899 r., powstanie nowych instytucji służących kultowi, a zwłaszcza zgromadzeń zakonnych.
I to właśnie Małgorzata Maria nadała kultowi charakter «ofiarniczy», który go wyróżnia we współczesnej epoce i który swoją prostotą — jest to bowiem podstawowy symbol odwołujący się do uczuć, łatwo dostępny również dla ludzi prostych — przyczynił się do powstania największego ruchu duchowego w dziejach Kościoła. Sposoby wynagrodzenia za rany Najświętszemu Sercu, o których mówi Jezus w objawieniach, sformułowane są za pomocą terminologii, która wskazuje na językową kulturę rodziny francuskiej mistyczki, córki notariusza: zostaje ona bowiem mianowana przez Jezusa spadkobierczynią Jego Serca, i w tej roli ma się poświęcić Jego kultowi.
Wraz z postępującą we współczesnej epoce sekularyzacją nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusa zostaje określone jako wewnętrzne uczucie par excellence. Kult krwi, ofiary, wynagrodzenia umożliwia również inne interpretacje nabożeństwa, postrzeganego jako wynagrodzenie za ból, który ludzkość zadała, a przede wszystkim zadaje Najświętszemu Sercu. Jednocześnie jest to jednak kult walczący ze społeczeństwem, które — zwłaszcza w swoich najbardziej prestiżowych środowiskach: nauce i polityce — zdawało się coraz bardziej oddalać od kultury chrześcijańskiej, a także sposób wynagradzania za wyrządzane przez nie szkody.
Tej «męskiej» interpretacji nabożeństwa do Najświętszego Serca — którą przyjęli przede wszystkim jezuici, a potem o. Gemelli, i zaakceptowali papieże (zwłaszcza Pius IX i Leon XIII) — można przeciwstawić inną interpretację, niemal wyłącznie «kobiecą», nie sformalizowaną w tekstach lub publicznych deklaracjach, ale wyrażaną w życiu codziennym.
W XIX w. mamy bowiem do czynienia również z inną interpretacją kultu Najświętszego Serca w wersji «kobiecej», związaną z wynagradzaniem za ból znoszony przez Jezusa, i jest to tym razem wynagrodzenie w sensie pozytywnym: siostry zakonne z rodzących się zgromadzeń życia czynnego prowadzą swoją działalność charytatywną, by dobrem zastępować zło. W miejsce odkupieńczej ofiary, składanej poprzez cierpienie, stawiają sobie za cel uwolnienie dobra od zła poprzez swoją pracę, widząc w tym zadanie człowieka w historii, na wzór Jezusa.
Widzimy zatem, że rolą świętych ogłoszonych doktorami Kościoła — a ogólnie prawie wszystkich świętych, podaliśmy tu zaledwie parę przykładów — nie jest dostarczenie wzoru sublimującego tradycyjne cechy kobiece, ale spełnienie funkcji historycznej i zasadniczo kulturowej.
Możemy wręcz powiedzieć, że wycisnęły one na swojej epoce istotne piętno, które można dostrzec w jej dojrzałej głębi ludzkiego i boskiego doświadczenia.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (11/2011) and Polish Bishops Conference