Krótka biografia
Aż nie chce się wierzyć, że to już 25 lat minęło od śmierci ks. Witolda Pietkuna, kapłana znanego nie tylko na terenie naszej Archidiecezji, ale i poza jej granicami. Był postacią nietuzinkową, barwną, wnoszącą w życie społeczne wiele ciekawych i odważnych pomysłów. Wiosną 1940 r. był internowany i więziony przez Litwinów, a po wojnie za odważne kazania był trzykrotnie sądzony przez polskie władze komunistyczne i dwukrotnie więziony.
Urodził się on 10 III 1911 r. w Ikaźni w powiecie brasławskim na Wileńszczyźnie. Jego rodzice, Jan i Józefa z Szymanów - jak sam to określił - pochodzili z drobnych rolników. Ojciec, który ponadto pracował na kolei, zmarł w pierwszym roku życia Witolda. Troska o sześcioosobową rodzinę spadła na matkę. O swojej edukacji tak napisał w życiorysie z 10 II 1939 r.: "Szkołę powszechną, 4-oddziałową, ukończyłem w Ikaźni, po czym zostałem przyjęty z braku przygotowania na czas tylko próby do klasy 3-ej gimnazjum starego typu w Drui. Próba wypadła pomyślnie, wskutek czego zostałem przyjęty na stałe i przebywałem w wymienionym gimnazjum do końca 1-go półrocza klasy VI-ej. W 1928 roku z przyczyn materialnych, jak również racji wewnętrznych, opuściłem gimnazjum w Drui i złożyłem egzamin do państwowego gimnazjum w Dziśnie, które ukończyłem w czerwcu 1931 roku. Po zgonie matki już w początkach nauki w gimnazjum, źródłem utrzymania, obok pomocy ze strony Sejmiku brasławskiego i Polskiej Macierzy Szkolnej, były udzielane przeze mnie korepetycje. Po maturze wstąpiłem do Seminarium Duchownego w Wilnie i z początku roku akademickiego 1931/1932 zapisałem się na Wydział Teologiczny Uniwersytetu Stefana Batorego. Studia wyższe mogłem ukończyć zawdzięczając zwrotnemu stypendium państwowemu, które za czas pobytu na uniwersytecie wyniosło sumę 2100 zł".
Z tego fragmentu zwięzłego życiorysu widać, że ks. Pietkun nie miał łatwego życia. Wcześnie osierocony przez rodziców musiał sam radzić sobie w życiu. Był bardzo zdolnym. Na seminarium naukowe zgłosił się do profesora dogmatyki ks. Leona Puciaty, do którego klerycy bali się iść. Napisał pracę magisterską pt. "Zasadnicze punkty nauki katolickiej o Tradycji", którą oceniono jako celującą. Warto zaznaczyć, że w całym okresie międzywojennym tylko trzech absolwentów Wydziału Teologicznego USB otrzymało taką ocenę na egzaminie magisterskim. Dnia 20 VI 1937 r. diakon Pietkun przyjął święcenia kapłańskie z rąk Arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego. Na pierwszą placówkę został skierowany do Krynek, gdzie jako wikariusz pracował tylko do marca 1938 r. Wtedy to został przeniesiony na wikariat do największej parafii wileńskiej - Wszystkich Świętych. Liczyła ona wówczas ponad 15 000 wiernych. Ksiądz Pietkun pracował w duszpasterstwie i jednocześnie przygotowywał pracę doktorską. Został zaangażowany do pracy na Uniwersytecie i od 1 II 1939 r. pełnił obowiązki starszego asystenta na Wydziale Teologicznym.
Wybuch II wojny światowej spowodował wielkie zmiany. Wilno zajęli najpierw Sowieci, a następnie przekazali je Litwie. Uniwersytet Stefana Batorego z dniem 15 XII 1939 r. został zamknięty przez Litwinów. Zanim uczelnia została zamknięta ks. Witold zdążył w dniu 1 grudnia obronić doktorat na postawie dysertacji "Racja wewnętrzna rozwoju i niezmienności przedmiotowej depozytu wiary". Mieszkał i pracował nadal przy kościele Wszystkich Świętych. Wiosną 1940 r. musiał czymś się narazić władzom litewskim, gdyż został wywieziony do klasztoru w Liszkowie. Klasztor ten był przeznaczony na więzienie, ale umieszczeni tu polscy księża mieli dużo swobody i mogli stąd uciec. Ksiądz Pietkun po ucieczce z Liszkowa znalazł się w obozie w Słowikach nad Szeszupą. Był tu krótko, gdyż Litwę zajęły wojska sowieckie. Okupację sowiecką i niemiecką przeżył w Wilnie przy Kościele Wszystkich Świętych. Nie brakowało tu momentów dramatycznych, ale przeżył pomyślnie ten okres i w kwietniu 1945 r. znalazł się w Białymstoku. Wyrzucone z Wilna Seminarium Duchowne zainaugurowało w dniu 8 V 1945 r. swoją pracę w Białymstoku i tu ks. Pietkun rozpoczął pracę jako profesor. Pracował jednak krótko, gdyż naraził się władzom Polski Ludowej i znalazł się więzieniu. Po zwolnieniu nie mógł już wykładać w Seminarium i na Wydziale.
W działalności duszpasterskiej, w swoich kazaniach podnosił na duchu wiernych, zwłaszcza repatriantów i demaskował posunięcia komunistycznych władz. W latach 1946-1952 wykładał w Seminarium Duchownym w Łodzi, a następnie wrócił do Białegostoku i znowu rozpoczął wykłady w miejscowym seminarium duchownym, gdzie wykładał teologię fundamentalną, teodyceę, ontologię. Dnia 19 VI 1951 r. odbył kolokwium habilitacyjne na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Rozprawa habilitacyjna nosiła tytuł "Kryteriopoznawcza analiza aktu wiary". W latach 1956-1958 był redaktorem kurialnego czasopisma urzędowego "Wiadomości Kościelne". Ponieważ w swoich kazaniach bronił praw Kościoła, narażał się tym komunistycznym władzom. Za kazania w obronie Krzyża oraz życia nienarodzonych dzieci oraz krytykę poczynań władz został aresztowany i na przełomie 1959 i 1960 r. przebywał w więzieniu. Nie mógł też wykładać w seminarium. Przyjął go wówczas biskup siedlecki Ignacy Świrski i w latach 1962-1969 ks. Pietkun prowadził wykłady w seminarium w Siedlcach. Biskup Świrski odznaczył go wówczas kanonią honorową siedlecką. W międzyczasie, zdaje się, że 1967 r. znowu miał rozprawę sądową, zdaje się że za kazanie wygłoszone w Niewodnicy.
W 1969 r. wrócił do swojej macierzystej Archidiecezji. Tu w 1970 r. bp Henryk Gulbinowicz zamianował go rektorem Diecezjalnego Ośrodka Kształcenia Soborowego, przemianowanego później przez bpa Edwarda Kisiela na Instytut Teologiczno-Pastoralny. Był bardzo czynny w diecezji, a także poza jej granicami uczestnicząc w konferencjach naukowych i głosząc kazania. Z dorobku naukowego na szczególne uwzględnienie zasługują jego pozycje książkowe: Dogmatyka katolicka (Warszawa 1954) i Maryja Matka Chrystusa. Rozwój dogmatu maryjnego" (Warszawa 1954).
Kiedy powstała Solidarność ks. Pietkun stał się wielkim orędownikiem sprawy Solidarności w naszym regionie. W dniu 29 III 1981 r. odprawił Mszę Świętą i wygłosił kazanie przed siedzibą Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego - Fabryką Przyrządów i Uchwytów dla wielu tysięcy zgromadzonych ludzi. Przedstawiciel Solidarności, Krzysztof Burek napisał potem: "Tamten mężny głos przedstawiciela Kościoła, potwierdzający sens i potrzebę naszej walki i godność ludzką i praworządność, był dla nas głosem umocnienia, w którym znaleźliśmy odbicie własnych myśli i własnych tęsknot". Przygotowywał się do kolejnego wystąpienia, w dniu uroczystości 3 maja. Tego kazania już nie wygłosił. Zmarł nagle po Mszy Świętej w zakrystii Kościoła św. Rocha. Uroczystości pogrzebowe miały miejsce w kościele św. Rocha w Białymstoku i w Chodorówce, gdzie został pochowany w podziemiach kościoła obok swego przyjaciela, ks. Witolda Ostrowskiego, budowniczego parafialnej świątyni.
Biskup Ozorowski w kazaniu pogrzebowym w Chodorówce powiedział: "Zmarły Ksiądz Profesor umiejętnie łączył teologię z praktyką. To co czynił poprzedzone było głęboką refleksją, to o czym pisał miało swój fundament w codziennym doświadczeniu. Stąd słowa jego posiadały niezwykłą siłę, a czyny stawały się wymowne (...)" Rzeczywiście jego słowa i czyny były bardzo wymowne i silnie oddziaływały. Stąd nic dziwnego, że spotykały się z brutalną reakcją władz komunistycznych z jednej strony, ale i z uznaniem i przyjęciem za własne myśli i pragnienia słuchaczy z drugiej.
opr. aw/aw