W poszukiwaniu utraconej duszy

Fragmenty książki "Joseph Ratzinger. Filozof, teolog, duszpasterz", przybliżającej nauczanie i sylwetkę Kard. J. Ratzingera

W poszukiwaniu utraconej duszy

Jerzy Szymik

JOSEPH RATZINGER. FILOZOF, TEOLOG, DUSZPASTERZ

ISBN: 978-83-7580-028-9
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2008

Wybrane fragmenty
Słowo wstepne
Miara zła. O Fauście
Papież i futbol
Teologia jako passio
O Kościele, perle i małym psie
Profesor i przewodnik

Miara zła. O Fauście

 

 

Niezwykła to historia...

Oto dwóch papieży (zgoda, jeden z nich w danym momencie nie jest jeszcze papieżem) interpretuje pewien szczególny fragment Fausta Johanna Wolfganga Goethego. Ale jednak interpretacje są różne, kąty widzenia inne. To wszystko mówi coś o arcyludzkim prawie do różnych spojrzeń, o trudzie docierania do prawdy, o pokorze wobec własnych opinii...

A rzecz dotyczy słynnej autodeklaracji Mefistofelesa z pierwszej części Fausta, diabła Mefistofelesa, który tak przedstawia się Faustowi:

Ein Teil von jener Kraft,
Die stets das Boese will, und stets das Gute schaft.

Co Emil Zegadłowicz przełożył jako:

Ja jestem częścią owej siły, której władza
pragnie zło zawsze czynić, a dobro sprowadza.

I oto fragment ów doczekał się interpretacji w Pamięci i tożsamości (2005 rok) Jana Pawła II. Papież mówi tu o panowaniu komunistów w wielkiej części Europy po jałtańskiej konferencji w 1945 roku i komentuje rzecz Faustem:

Można było myśleć, że i to zło było w jakimś sensie potrzebne światu i człowiekowi. Zdarza się bowiem, że w konkretnym realistycznym układzie ludzkiego bytowania zło w jakimś sensie jawi się jako potrzebne — jest potrzebne o tyle, o ile daje okazję do dobra. Czy Johann Wolfgang von Goethe nie powiedział o diable: ein Teil von jener Kraft, die stets das Boese will und stets das Gute schaft — „jestem częścią tej siły, która pragnie zła, a czyni dobro”8.

Św. Paweł na swój sposób wzywa: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12, 21). Ostatecznie, zastanawiając się nad złem, dochodzimy do uznania większego dobra.

Jest to interpretacja optymistyczna: zło nie zdoła wyjść poza ustalony przez Boga porządek, ani też nie zdoła ono „uwolnić się” od dobra całkowicie.

A teraz interpretacja Josepha Ratzingera z roku 2003 (z książki pt. Wiara — prawda — tolerancja). Odwołując się do Romana Guardiniego, pisze kardynał, w dwa lata później już papież:

Zło nie jest — jak uważał Hegel oraz jak chciał to ukazać Goethe w Fauście — jedną stroną całości, której potrzebujemy, lecz zniszczeniem bytu. Zła nie można przedstawiać słowami, jakimi Mefistofeles przemawiał do Fausta: „Jestem częścią owej mocy, która ciągle pragnie złego, a ciągle czyni dobro”. W takim razie dobro potrzebuje zła, a zło nie byłoby naprawdę złem, lecz właśnie niezbędną częścią dialektyki świata. Tego rodzaju filozofia usprawiedliwiła hekatomby ofiar komunizmu, oparte na dialektyce Hegla, którą z kolei Marks przekształcił w praktykę polityczną. Nie, zło nie jest częścią „dialektyki” bytu, lecz atakuje go u samych jego korzeni. Bóg, który jest jednością w trzech osobach i właśnie w swej różności stanowi najwyższą jedność, jest samym Światłem i samą Dobrocią (por. Jk 1,17).

Jest to interpretacja krytyczna: ze złem nie wolno w żaden sposób igrać, i w żaden sposób nie wolno akceptować jego niszczącej mocy. Jako czysta negacja bytu — zło zasługuje jedynie i zawsze na negację.

Kto wie, może ma rację Miłosz, kiedy pisze, że nasi najwybitniejsi, Norwid i Wojtyła, są ostatecznie „złotopszczeli”, to znaczy jakoś specyficznie, po słowiańsku, uodpornieni na „rozpaczliwość” konfliktu dobra ze złem i na rykoszety tych zmagań? Dodam: widzący bardzo, bardzo daleko, znacznie dalej niż sięga ból i zło? Może rzeczywiście bawarskość — szerzej zachodnioeuropejskość — Ratzingera nadaje szczególnej ostrości jego widzeniu świata i owych fundamentalnych zmagań dobra ze złem? Może rację mają obaj (Jan Paweł II i Ratzinger), bo Faust, jak na arcydzieło przystało, wymyka się jednoznacznej interpretacji? W każdym razie przenikliwość i siła refleksji każdego z nich idą w różne strony... Spotykają się, zapewne, owe wizje, w swej ostatecznej głębi: w odrzuceniu zła, w wyborze dobra. Ale drogi do celu są jednak inne. Co jest, przyznajmy, niezwykle interesujące i pokazuje, z jak różnych ludzi buduje Bóg swój Kościół — na wszystkich piętrach, także na piętrze najwyższym.

Ale też widać — na tym przykładzie — jak płodna może być literatura w swej niejednoznaczności, jak wielki może z niej wynikać pożytek dla religii i teologii, jak potężną może być ona (poezja) pożywką dla myślenia o kwestiach najważniejszych...

Czym Faust dla Papieży, tym wiersze dla nas. Prawda?

dalej >>

8 J.W. Goethe, Faust, tłum. B. Antochewicz, Wrocław 1978, s. 44.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama