O jednym z grzechów głównych
Człowiek, który uwierzy w to, że jest jak Bóg,
zacznie zachowywać się jak zwierzę.
Okres Wielkiego Postu to szansa dla każdego z nas na uważne i odważne przyglądanie się własnej tajemnicy i na dojrzalsze kierowanie własnym życiem. Żyjemy w cywilizacji, którą największy prorok naszych czasów — Jan Paweł II — nazwał cywilizacją śmierci. W niskiej kulturze ponowoczesności, która obecnie jest agresywnie promowana, za „nowoczesnego” i „postępowego” uważany jest taki człowiek, który coraz lepiej rozumie świat wokół siebie i który coraz mniej rozumie samego siebie: skąd się wziął, dokąd zmierza, w oparciu o jakie więzi i wartości może zrealizować własne aspiracje i pragnienia. Niepisanym ideałem niskiej kultury okazuje się to, co zaburzone, niemoralne, cyniczne. Nic więc dziwnego, że tego typu niska kultura domaga się tolerancji i akceptacji dla każdego niemal zła czy dla każdej niemal patologii i że sztandarowi przedstawiciele tej (anty)kultury szydzą sobie z tego, co Boże i święte. Wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy na co dzień bombardowani toksycznymi sloganami i ideologicznymi fikcjami tego typu chorej cywilizacji i właśnie dlatego na początku trzeciego tysiąclecia czas Wielkiego Postu jest nam szczególnie potrzebny.
Najbliższe sześć tygodni to zaproszenie do wypływania na ewangeliczną głębię mądrości i wolności. To nie tylko zaproszenie do postu w sposobie odżywiania. To przede wszystkim zaproszenie do postu od hałasu, od słabości i naiwności, od grzechu i od tego wszystkiego, co oddala nas od Bożej prawdy o człowieku oraz od Bożej miłości do każdego z nas. Wielki Post to zaproszenie do szczególnej troski o serdeczną przyjaźń z Bogiem, z samym sobą i z drugim człowiekiem. To także szansa na uwolnienie się od każdego przejawu zła, które nas niepokoi i które oddala nas od tej radości, jaką przynosi nam Chrystus. Bóg obdarzył człowieka życiem i wolnością. On nigdy tych darów nie wycofa. Właśnie dlatego każdy z nas osobiście decyduje o tym, czy przyjmuje Boga do swego życia doczesnego i wiecznego. Wielki Post jest nam potrzebny po to, byśmy wybierali błogosławieństwo i życie, a nie przekleństwo i śmierć. Przekleństwem dla człowieka nie jest śmierć doczesna lecz umieranie w nas tego, co Boże i święte. Od początku historii Stwórca uczy nas realizmu i wyjaśnia: „Ja dziś kładę przed wami błogosławieństwo i przekleństwo” (Pwt 11,26). Jeśli nie słuchamy poleceń Boga, wtedy wybieramy drogę przekleństwa i cierpienia (por. Pwt 11, 28).
Szczególnie groźnym złem, które prowadzi na drogę przekleństwa, czyli umierania w nas tego, co Boże, jest owe siedem grzechów, które nazywamy grzechami głównymi. Pierwszym z nich jest pycha. Warto postawić sobie pytanie o to, jakie wyjątkowe zło sprowadza na nas grzech pychy, skoro pycha jest pierwszą i najbardziej radykalną pokusą, jakiej może ulec człowiek. Cała historia ludzkości potwierdza fakt, że pycha stanowi początek wszelkiego zła. To właśnie pycha była istotą grzechu pierworodnego! Pierwsi ludzie wmówili sobie to, że własną mocą odróżnią dobro od zła i że sami poradzą sobie z życiem. Własną mocą, to znaczy bez Boga, a nawet wbrew czy przeciw Bogu. A jeśli będą się kogoś radzić, to z pewnością nie Boga, lecz jakiegoś syczącego głosu tych, którzy — jak widać to z perspektywy czasu - walczą zarówno z Bogiem, jak i z człowiekiem. W swojej pysze Adam i Ewa uwierzyli w to, że Bóg jest zazdrosny o ich mądrość i niezależność. W konsekwencji uwierzyli w to, że sami staną się jak bogowie, jeśli tylko nie posłuchają Boga. W rzeczywistości okazało się, że sami potrafią jedynie mieszać dobro ze złem i czynić zło, zamiast odróżniać jedno od drugiego. W XXI wieku ludzie przewrotni i cyniczni doprowadzili tę pierworodną pychę do absurdu, wmawiając sobie i innym to, że w ogóle nie ma potrzeby odróżniania dobra od zła, gdyż według ludzi cynicznych żadne zło nie istnieje! W konsekwencji „postępowa” moralność polega na uwierzeniu w to, że żadna moralność nie jest nam potrzebna i że w miejsce miłości, odpowiedzialności i sumienia należy postawić tolerancję, akceptację i demokrację.
Istotą pychy jest ucieczka człowieka od prawdy o sobie, a także ucieczka od twardej rzeczywistości, którą tworzy człowiek buntujący się wobec Boga. Pyszałek żyje w toksycznym świecie fikcji, gdyż widzi w sobie tę wielkość, której nie posiada. Staje się samolubnym egoistą, czyli kimś niezdolnym do miłości i do bycia darem dla innych. Pyszałek odnosi się do innych ludzi z pogardą albo traktuje ich jak swoją własność, którą bez skrupułów posługuje się dla zaspokojenia własnych potrzeb. Pyszałek wpada w najbardziej groźną pułapkę, jaką człowiek może zastawić na samego siebie. Wierzy mianowicie w to, że istnieje łatwo osiągalne szczęście: bez zasad moralnych i poczucia grzechu, bez pracy nad sobą i czujności, bez wysiłku i dyscypliny, bez pokuty i nawrócenia, bez miłości i dorastania do świętości. Taki człowiek nie szuka tego, co wartościowe lecz jedynie tego, co przyjemne i co przyziemne. Pycha współczesnego człowieka stała się obecnie aż tak arogancka, że przejawia się ona nie tylko w postawach poszczególnych ludzi, ale stała się chorym ideałem całych środowisk i grup społecznych. Doszło nawet do tego, że nauki o człowieku nie opierają się już na empirycznych faktach, lecz na pełnych pychy i fikcji ideologiach, które zakładają, że człowiek jest wewnętrznie dobry, harmonijny i bezkonfliktowy, że jest zatem nieomylny, że może czynić to, co chce, że jest poza, a nawet ponad dobrem i złem.
Po grzechu pierworodnym pycha grozi każdemu z nas. W naszych czasach pokusa pychy jest szczególnie silnie odczuwana, a nawet promowana, gdyż w dominującej obecnie niskiej kulturze jednym z chorych „ideałów” stało się powtarzanie dramatu grzechu pierworodnego. Człowiek „ponowoczesny”— podobnie jak pierwsi ludzie - wmawia sobie to, że jest nieomylny i że może czynić wszystko to, co sam uzna za stosowne. Przedstawiciele niskiej kultury usiłują nam wmówić, że jesteśmy niezwykli i szlachetni jak bogowie, a jednocześnie twierdzą, że niczym nie różnimy się od zwierząt i że nawet miłość to nie wynik naszej świadomości i wolności, lecz jedynie kwestia popędów, hormonów i funkcjonującej w nas biochemii.
Codzienne doświadczenie potwierdza, że człowiek, który nie odróżnia siebie od Boga, przestaje odróżniać siebie od zwierzęcia, stając się niewolnikiem instynktów i popędów. Pycha potrafi tak bardzo zaślepiać człowieka, że zaczyna on nie tylko kpić sobie z bliźnich, ale nawet szyderczo wyśmiewać Boga, Jego miłość i Jego prawdę. Obecnie coraz częściej całe grupy społeczne stawiają siebie w miejsce Boga i przypisują sobie boską władzę. Przykładem są choćby ci politycy, którzy przypisują sobie prawo decydowania o tym, kogo będzie chroniło przyjęte przez nich ustawodawstwo, a którą grupę obywateli będzie można legalnie zabić.
Chrześcijańska dojrzałość polega na tym, by strzec się nie tylko grzechu pychy, ale też popadnięcia w drugą skrajność, jaką jest fałszywa „pokora”, czyli dostrzeganie wyłącznie własnych słabości. Tam, gdzie jest promowana jedna skrajność, tam na zasadzie reakcji pojawia się tendencja do ulegania drugiej skrajności, jaką jest naiwnie rozumiana pokora. Pycha prowadzi do arogancji i bezmyślności, a opacznie rozumiana pokora prowadzi do zniechęcenia i rozpaczy. Bywa też ukrytą formą pychy wtedy, gdy ktoś mówi o swoich słabościach (zwykle nie o tych największych!) po to tylko, by inni temu zaprzeczali i by wychwalali jego cnoty.
Grzeszną pychę i chorą pokorę należy odróżnić od zdrowej dumy. Taka duma to świadomość otrzymanej od Boga godności dziecka Bożego, którą możemy w sobie ochronić tylko wtedy, gdy będziemy pokorni, czyli gdy będziemy uznawać całą prawdę o sobie: zarówno o naszych cechach pozytywnych, jak też o naszych słabościach i grzechach. Człowiek pokorny wie o tym, że jest kimś kochanym przez Boga i powołanym do świętości, ale wie również o tym, że potrafi krzywdzić siebie i bliźnich oraz ulegać negatywnemu naciskowi ze strony innych ludzi. Taki człowiek nie jest ani zadufanym w sobie pyszałkiem, ani bezradnym nieudacznikiem. Jest natomiast mądrym realistą. Wie, że potrzebuje czujności, dyscypliny i pomocy Boga, gdyż tylko wtedy może wytrwać na drodze błogosławieństwa i radości. Człowiek pokorny jest człowiekiem nadziei, gdyż żyje w prawdzie i miłości, a nadzieja płynie właśnie z prawdy i miłości. Taki człowiek — w przeciwieństwie do pierwszych ludzi - odnosi się do Boga z całkowitym zaufaniem, gdyż wie, że to nie on, ale Bóg ma rację. Zawsze i w każdej sytuacji.
opr. mg/mg