Papieska troska o małżeństwo i rodzinę

Papież Franciszek zwraca uwagę na potrzebę pomocy rodzinie - aby mogła być w pełni rodziną, nie tylko jakimś nieokreślonym związkiem uczuciowym. Co Kościół w Polsce może zrobić, aby pomóc rodzinie wejść "na właściwe tory"?

Księże Arcybiskupie,

Odnosząc się do przesłania papieża Franciszka skierowanego do pasterzy Kościoła w Polsce, chciałbym prosić o kilka słów refleksji na temat ważnego problemu poruszonego przez Ojca Świętego, jakim jest troska o małżeństwo i rodzinę. Oto słowa Franciszka dotyczące tej kwestii: „...w sferze zwyczajnego duszpasterstwa chciałbym skoncentrować waszą uwagę na rodzinie, «podstawowej komórce społeczeństwa», «miejscu, gdzie człowiek uczy się współżycia w różnorodności i przynależności do innych oraz gdzie rodzice przekazują dzieciom wiarę» (adhort. apost. «Evangelii gaudium», 66). Dziś małżeństwo często jest uważane za jakąś formę uczuciowej gratyfikacji, którą można ustanowić w jakikolwiek sposób oraz zmienić zależnie od wrażliwości każdego (por. tamże). Niestety, wizja ta ma również wpływ na mentalność chrześcijan, powodując łatwość uciekania się do rozwodu lub faktycznej separacji. Duszpasterze wezwani są do postawienia sobie pytania, w jaki sposób pomóc tym, którzy żyją w tej sytuacji, aby nie czuli się wykluczeni z Bożego miłosierdzia, z braterskiej miłości innych chrześcijan i z troski Kościoła o ich zbawienie; nad tym, w jaki sposób pomóc im, żeby nie porzucili wiary i wychowywali swoje dzieci w pełni doświadczenia chrześcijańskiego.

Z drugiej strony trzeba postawić sobie pytanie, jak udoskonalić przygotowanie młodych do małżeństwa, tak aby mogli coraz bardziej odkrywać piękno tej więzi, która — mocno oparta na miłości i odpowiedzialności — może pokonać próby, trudności, egoizmy przez wzajemne przebaczenie, naprawiając to, co grozi rozbiciem, i nie popadając w pułapkę mentalności odrzucenia. Trzeba postawić sobie pytanie, w jaki sposób pomóc rodzinom żyć i docenić zarówno chwile radości, jak i chwile bólu i słabości”.

Ks. Zbigniew Suchy

 

Abp Józef Michalik

Chciałbym najpierw zwrócić uwagę na fragment przytoczonego przesłania, dotyczący przygotowania do małżeństwa. Jest to wielka troska naszego Kościoła oraz papieża Franciszka, który w swoim nauczaniu wielokrotnie podkreślał, że należy przeciwstawić się kulturze tymczasowości.

Dlaczego mało świadomie

Właśnie w tej „tymczasowości” upatrywałbym przyczyny braku dojrzałości dzisiejszych młodych ludzi i ciągle rosnącej liczby rozwodów oraz związanej z tym wzrastającej liczby próśb do trybunałów kościelnych o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Ojciec Święty w swoich bardzo obrazowych przemówieniach rysuje obraz świata, który kroczy etapami. Jest czas dorabiania się, okres stabilizacji, a potem nagle przychodzi schyłkowa pora życia i człowiek dostrzega, że żył jakby „w kawałkach”. Drugim powodem budowania się mentalności tymczasowości jest niepewność pracy. Ludzie zatrudnieni w różnorakich firmach nie mają poczucia stabilności. Dawniej, kiedy mówiło się, że ktoś jest urzędnikiem, miało się świadomość, że będzie nim aż do emerytury. Dzisiaj gros miejsc pracy charakteryzuje tymczasowość. Ludzie z niepewnością wstają rano i idą do pracy, nie wiedząc, czy nie będzie to ich ostatni dzień w tym miejscu. Sytuacja taka uniemożliwia wkorzenienie się w środowisko i realizowanie się człowieka przez pracę. Wobec takiej sytuacji dominuje pazerność chwili — zgarnąć jak najwięcej. Pomija się poczucie odpowiedzialności za miejsce pracy i za jej jakość.

Ta mentalność, powoli, acz systematycznie, przenosi się na inne dziedziny życia i często narzeczeni nie mają głębokiego przekonania o tym, że zbliżają się do decyzji na całe życie. Sam proces przygotowania do małżeństwa jest także traktowany jako czas przejściowy — trzeba to zrobić, bo takie są wymogi Kościoła. Nierzadko słyszy się utyskiwania, że trwa to zbyt długo (sześć miesięcy), że przy dzisiejszej intensywnej i nienormowanej pracy młodzi nie mają na to czasu. Już w tym przeświadczeniu dostrzec można brak poczucia ważności tej chwili, brak intelektualnego i aksjologicznego przyjrzenia się czasowi, który przed nimi. Kościół na różne sposoby, także w programach poszczególnych diecezji, stara się uprzystępnić teologię małżeństwa, dostosować formy przygotowania do tego sakramentu do współczesnej mentalności. Tej sprawy nie można zlekceważyć i trzeba się ciągle doskonalić w formach i treściach przekazywanych w ramach przygotowania do sakramentalnego związku, który ma trwać aż do śmierci.

Na podobne przeszkody natrafia młody człowiek związany już węzłem małżeńskim. Brak poczucia stabilizacji i lęk przed zaangażowaniem na całe życie sprawiają, że budowanie wspólnoty rodzinnej odsuwane jest na dalszy plan. Dom staje się hotelem (w przypadku pracy za granicą prawie w znaczeniu dosłownym), młodzi małżonkowie mijają się w drzwiach, wychodząc i wracając z pracy, nie mają czasu na uczenie się bycia razem i rezygnowanie z pewnych, szkodliwych teraz, przyzwyczajeń z okresu przedmałżeńskiego.

Media — fałszywa pomoc

Kolejnym niebezpiecznym „utrwalaczem” kultury tymczasowości są medialne przekazy, pokazujące rodzinę jako luźny związek dwojga ludzi, którzy w każdej chwili mogą zaspokajać egoistyczne pragnienia, aż do porzucenia wspólnoty małżeńskiej włącznie. Na brak tej troski o rodzinę, z podkreśleniem troski o kobietę, zwracał już uwagę bł. Jan Paweł II w liście skierowanym 26 maja 1995 r. do uczestników konferencji w Pekinie: „Jak podkreślają zwykle same kobiety, równa godność nie oznacza «tożsamości» z mężczyznami. Taka tożsamość zubożyłaby jedynie kobiety i całe społeczeństwo, zniekształcając lub niszcząc niepowtarzalne bogactwo i wewnętrzną wartość kobiecości. (...) Ponadto w dzisiejszym świecie, w którym wiele dzieci znajduje się w bardzo trudnych sytuacjach zagrażających nie tylko ich długofalowemu rozwojowi, ale nawet ich życiu, należy koniecznie przywrócić i umocnić rolę rodziny jako środowiska, w którym odpowiedzialni rodzice — matka i ojciec — są w stanie zapewnić dzieciom bezpieczeństwo. Dzieci potrzebują zdrowego środowiska, stabilnego życia rodzinnego, które zapewni im osiągnięcie dojrzałości — dziewczynkom w takim samym stopniu jak chłopcom. W całych swoich dziejach Kościół ukazywał czynem i słowem, jak ważne jest zapewnienie dziewczynkom oświaty i opieki zdrowotnej, zwłaszcza w tych regionach, gdzie inaczej nie miałyby one dostępu do tych dobrodziejstw. Aby nadal realizować tę misję Kościoła i okazać poparcie dla celów konferencji na temat kobiet, będziemy zachęcać katolickie instytucje i organizacje na całym świecie, by nadal otaczały dziewczynki szczególną opieką i troską”.

Absurd genderyzmu

Dylematów, przed którymi stoi współczesna rodzina, jest wiele. Trudno w jednym tekście zawrzeć wszystkie, ale warto zwrócić uwagę na pojawiającą się i coraz intensywniej dającą o sobie znać ideologię gender. Obserwując sposób jej wdrażania i tę intensywność, każdy rozumny człowiek musi odczuć, że kryje się za tym coś niebezpiecznego. Pojawiające się książki już w swoich tytułach muszą budzić, delikatnie mówiąc, zażenowanie. Niektórzy wierni Kościoła w Polsce uważają, że ten temat jest nadmiernie eksponowany. Środowiska antyklerykalne i antykościelne przewrotnie zarzucają wprost Kościołowi, że uwrażliwianie na zagrożenia tej ideologii są próbą ukrywania przez ludzi Kościoła problemu pedofilii. Dziwne i niezrozumiałe jest to, że także wśród duchownych pojawiają się osoby, które w mediach wrogich religii wypowiadają słowa nieodpowiedzialne, mogące zgorszyć i osłabić wrażliwość rodziców na zachodzące niebezpieczne procesy. Papież Benedykt XVI, człowiek głębokiego intelektu i ducha, podczas spotkania z uczestnikami sesji plenarnej Papieskiej Rady „Cor Unum” w 2013 r. zaznaczył: „[to, że] Kościół powtarza swoje wielkie «tak» dla godności i piękna małżeństwa jako wiernego i płodnego wyrazu sojuszu między mężczyzną a kobietą, zaś «nie» dla takich filozofii jak gender, wynika z faktu, że wzajemność między kobiecością a męskością jest wyrazem piękna natury, jakiej pragnął Stwórca”.

Podstawowe założenie tejże ideologii, twierdzącej, że fakt bycia mężczyzną lub kobietą nie jest uwarunkowany biologicznie, ale zależy od ludzi, od procesów kulturowych, już samo w sobie jest absurdalne. Rozumiem, że kultura może, w sposób czasem krzywdzący, pomniejszać rolę jednej z płci w społeczeństwie. Z takimi formami Kościół od zawsze podejmował dyskusję i stawał w obronie odrzuconych, jak to podkreśla Ojciec Święty. Ale tylko chora wyobraźnia i jakiś demoniczny zapęd w kierunku niszczenia rodziny każą preferować poglądy, że mężczyzną czy kobietą stajemy się nie z urodzenia, ale w wyniku poddania naciskom kulturowym. W efekcie kolejnym absurdem jest zabranianie, co dzieje się już w niektórych krajach Europy, zwracania się do rodziców „mamo” i „tato” czy wprowadzanie m.in. do ankiet tzw. trzeciej płci.

Praktycyzm — nie za wszelką cenę

Pozostaje wreszcie problem przekazania młodzieży poprawnego wzorca małżeństwa i rodziny. Jeden z katechetów, zapytany, czy w jego szkole wielu uczniów nie uczęszcza na katechezy (których program obejmuje także przygotowanie do małżeństwa), odpowiedział, że jest ich kilkoro, ale nie wynika to z ich agnostycyzmu, lecz z tego, że w czasie katechezy korzystają z korepetycji lub prywatnie pogłębiają swoją wiedzę w innych dziedzinach. Taką postawę można by pozostawić bez komentarza, apeluję jednak do rodziców, aby pomagali dzieciom w zagospodarowaniu ich przestrzeni duchowej poprzez rozmowy na tematy rodzinne oraz aby promowali styl życia religijnego w swojej rodzinie, a także poszerzali go o wymiar intelektualno-formacyjny, jakim jest katecheza.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama