Ewangeliczne ubóstwo to nie wymuszona bieda materialna, ale postawa wolności od przywiązania do dóbr materialnych
Ubóstwo to nie wymuszona bieda materialna, ale niewymuszona wolność od przywiązania do dóbr materialnych na rzecz relacji i wartości wyższych. Dusza uboga jest „u Boga”.
Na początku naszego rozważania warto dokonać istotnego rozróżnienia, ponieważ nawet w Wikipedii przeczytamy, że ubóstwo może być zwyczajną biedą w ujęciu ekonomicznym, może być małą różnorodnością (na przykład w sensie językowym) albo małą ilością czegoś i wreszcie może być też cnotą. Nas oczywiście najbardziej interesują ta ostatnia, ale zanim do niej przejdziemy zatrzymajmy się przez chwilę na zwykłej ludzkiej biedzie.
Na stronach ONZ znalazłem takie dane dotyczące ubóstwa na świecie: 783 milionów ludzi żyje poniżej międzynarodowej granicy ubóstwa, tj. za mniej niż 1,90 USD dziennie; w 2016 roku prawie 10% osób pracujących na świecie utrzymywało siebie i swoje rodziny za mniej niż 1,90 USD dziennie na osobę; w skali globalnej na 100 mężczyzn przypadają 122 kobiety w wieku 25-34 lat żyjące w skrajnym ubóstwie; Azja Południowa i Afryka Subsaharyjska są miejscami, w których żyje przytłaczająca większość ludzi w skrajnym ubóstwie; wysokie wskaźniki ubóstwa często dotyczą małych, niestabilnych i dotkniętych konfliktami zbrojnymi państw; co czwarte dziecko poniżej piątego roku życia ma wzrost nieadekwatny do swojego wieku; w 2016 roku tylko 45% ludności świata było faktycznie objętych co najmniej jednym świadczeniem pieniężnym z tytułu ochrony socjalnej; w 2017 roku straty gospodarcze spowodowane katastrofami, w tym trzema potężnymi huraganami w USA i na Karaibach, oszacowano na ponad 300 mld USD. No może wystarczy tych faktów, które wskazują, że bieda często idzie w parze z wojną albo żywiołami natury, że ma swoje uprzywilejowane strefy geograficzne i że ciągle jest jej strasznie dużo. Wszelkie programy tzw. zrównoważonego rozwoju, jako cel stawiają sobie właśnie „wyeliminowanie ubóstwa we wszystkich jego formach na całym świecie”. I jakkolwiek z przykrością trzeba stwierdzić, że te programy bardzo często powiązane są z tak zwaną kartą praw seksualnych i reprodukcyjnych, gdzie promuje się aborcję i antykoncepcję, to jednak należy zrobić wszystko, aby godnymi środkami walczyć z ludzką biedą, ponieważ przymusowa i często niezawiniona (jak można być winnym tego, że się urodziło w takim a nie innym obszarze świata?) nędza nie ma nic wspólnego z praktykowaniem cnoty ubóstwa. I czymś nagannym jest wmawianie ludziom, że powinni być szczęśliwi, że nic nie mają.
Idąc dalej trzeba też jasno powiedzieć, że bycie biednym, czy też ubogim, bynajmniej nie czyni z nas kandydatów do nieba. I tak na przykład św. Ambroży wyjaśniając Ewangelię wg św. Łukasza wyraźnie zaznaczył, że nie każda bieda jest święta i nie każde bogactwo to przestępstwo. „Nie wszyscy biedni są błogosławieni, gdyż bieda jest sama w sobie neutralna: mogą istnieć tak źli jak i dobrzy ubodzy ludzie”. Zostając jeszcze przez chwilę przy świętych i mądrych ludziach przypomnijmy słowa św. Tomasza z Akwinu: „Doskonałość istotnie nie polega na ubóstwie, ale na naśladowaniu Chrystusa. Hieronim tak pisze: Ponieważ nie wystarczy porzucić wszystko, dlatego Piotr dodał to, co jest doskonałe, mianowicie: poszliśmy za Tobą. Ubóstwo jest jakby narzędziem albo szkołą dochodzenia do doskonałości. W dziele ‚Rozmowy Ojców' opat Mojżesz tak tę myśl wyraża: Posty, niedosypianie po nocach, rozmyślanie nad Pismem św., brak odzieży i wyrzeczenie się wszelkiego mienia to jeszcze nie doskonałość, lecz narzędzie do jej osiągania. W tym zaś znaczeniu wyrzeczenie się wszystkich dóbr materialnych, czyli ubóstwo jest narzędziem osiągania doskonałości, że usuwa przeszkody stojące na drodze ku miłości”. Widzimy więc wyraźnie, że jakkolwiek bogatemu, co sam Pan Jezus nam objawił, trudniej jest wejść do Królestwa Niebieskiego niż wielbłądowi przejść przez ucho igielne (a to jest taka ciasna brama w Jerozolimie), to jednak wcale nie znaczy, że ubogi ma to zagwarantowane. I teraz możemy wreszcie trochę przyjrzeć się temu ubóstwu, które jest cnotą i do Boga zbliża.
Jak pisze o. Zdzisław Kijas OFMConv „ubóstwo biblijne nie utożsamia się wyłącznie z brakiem dostępu do środków płatniczych i pustym mieszkaniem. Przeciwnie, ubóstwo jest określonym stylem życia, sposobem nawiązywania relacji, życiem we wspólnocie, świadczeniem pomocy innym. Pismo Święte uczy, że człowiek ubogi jest człowiekiem pokornego ducha, gotowym udzielać pomocy potrzebującym, zdolnym do rezygnacji z przemijających pragnień, wytrwałym w dochodzeniu do szlachetnych celów. Tak oto prawdziwie ubogi to nie ten, kto nie ma pieniędzy, ale kto umie się nimi dzielić. Można co prawda nie posiadać rzeczy, ale być chorobliwie skupionym na ich zdobyciu. Nie liczy się wówczas nic i nikt, lecz wszystko staje się środkiem do zgromadzenia bogactwa. Wszystko zostaje zepchnięte niejako na drugi plan, rodzina, przyjaciel, ideały, przykazania, cnoty, itd. Liczy się bowiem tylko chęć posiadania czegoś materialnego. Kiedy więc Biblia mówi o ubóstwie, ma na myśli postawę duchową, pewną niezależność względem tego, co mnie otacza”. Myślę, że każdy z nas poznał w swoim życiu osoby, które nie miały prawie nic, ale były gotowe niemal zabić, jeśli ktoś się ośmielił to ich „prawie nic” dotknąć. Trudno w ich przypadku mówić o cnocie ubóstwa. Podobnie jak w przypadku tych biednych ludzi, którzy nieustannie Panu Bogu i wszystkim innym bluźnią i złorzeczą ze względu na swoje ubóstwo: jakkolwiek można znaleźć dla nich współczucie, to jednak trudno mówić tu o cnocie. W każdym razie piękna jest ta polska forma tego słowa, ponieważ bezpośrednio prowadzi nas do Boga: ubogi to ten, którego myśli, serce i dusza są „u Boga”, przylgnęli do Boga i w związku z tym nie są „przyklejeni” do swoich dóbr materialnych mniejszych czy większych. Nie da się „przylgnąć” równocześnie do Boga i do dóbr materialnych.
Dochodzimy w naszych rozważaniach do Świętego Józefa - Miłośnika Ubóstwa. Niestety, jak zawsze, staje nam na przeszkodzie brak choćby jednego słowa św. Józefa, z którego mogłoby wyniknąć coś na potwierdzenie tego kolejnego wezwania, ale mamy za to bardzo konkretne czyny, które nam ten tytuł uwiarygadniają. W pierwszym szeregu, choć może nie jest to takie oczywiste, należy doszukiwać się cnoty ubóstwa w fakcie wyrzeczenia się najpiękniejszego ze stworzeń Bożych, czyli Maryi, którą przecież kochał. To świadczy, że Józefowi obca była myśl zawłaszczenia czegokolwiek czy kogokolwiek na swoją absolutną własność. Nas to może dziwić, ale w tamtych czasach kobieta była najpierw własnością swojego ojca, a potem męża, stąd tak tragiczny los wdów czy kobiet porzuconych.
Potem mamy kolejne okoliczności życia św. Józefa, w których jego nieprzywiązanie do dóbr materialnych jest potwierdzone czynami. Podczas ofiarowania Dzieciątka w świątyni Józef i Maryja składają najuboższą z możliwych ofiar, czyli parę gołębi i to świadczy, że zamożni na pewno nie byli. Następnie uciekając do Egiptu, Święty Józef porzucił wszystko, bo przecież niewiele mógł zabrać ze sobą i taka gotowość świadczy o nieprzywiązaniu do dóbr materialnych. Sytuacja analogiczna będzie mieć miejsce w Egipcie, kiedy znowu dostaną polecenie od Boga, tym razem powrotu do swego kraju i Józef ponownie to uczyni nie zastanawiając się zbytnio nad tym, co pewnie już zdążył w Egipcie osiągnąć. Doskonale więc widać dystans wobec spraw materialnych i używanie ich jako środka do celu, a nie celu samego w sobie. Dlatego Święty Józef jest wzorem ubóstwa poprzez to, że wszystkiego, co posiadał, używał dla jednego celu, dla Syna Bożego. Przedmiotem jego troski była cześć i służba Bogu, a także opieka nad Matką Bożą. Widzimy więc u Świętego Józefa umiłowanie ubóstwa przejawiające się w umiłowaniu w sposób szczególny tych, do których opieki został powołany. Człowiek żyjący cnotą ubóstwa za swoje bogactwo uważa relację z Panem Bogiem na pierwszym miejscu i relację z tymi, których Bóg stawia na jego drodze na drugim miejscu. Jakiekolwiek środki materialne mają służyć tym relacjom. Kiedy rozważam te sprawy zawsze przypomina mi się dawno przeczytana historyjka, nawet nie wiem czy nie zmyślona. Oto kobieta uczestniczy w wypadku jadąc samochodem swego męża, który był „oczkiem w jego głowie”. Po stłuczce roztrzęsiona kobieta szuka w portfelu dokumentu polisy ubezpieczeniowej, ale bardziej niż samochodem i wypadkiem przerażona jest spodziewaną reakcją męża. Kiedy wreszcie znajduje polisę i otwiera ją wypada mała karteczka papieru. Kobieta podnosi ją i czyta słowa napisane odręcznie charakterem pisma jej męża: „Kochanie, w razie jakiegoś wypadku: pamiętaj, że kocham Ciebie, a nie mój samochód”. Rzeczy można i trzeba mieć, ale nie przy nich powinno być serce człowieka. Bez trudu mogę sobie wyobrazić analogiczną rozmowę pomiędzy Józefem a Maryją owej nocy, kiedy Anioł nakazał mu wziąć Dziecię i Jego Matkę i uciekać do Egiptu. Kiedy obudził Maryję mogła ona powiedzieć: „Kochanie, a co z twoim warsztatem? Przecież nie dasz rady wszystkiego zabrać?” A Józef pewnie by odpowiedział: „Ale jak kocham Ciebie Maryjo i Maleństwo, a nie mój warsztat”.
opr. mg/mg