Serce zranione przez grzech

Fragmenty książki "Dlaczego Bóg dopuszcza cierpienie?" o poszukiwaniu ostatecznego horyzontu, który dałby odpowiedź na pytanie o sens życia

Serce zranione przez grzech

Patrizia Cattaneo

DLACZEGO BÓG DOPUSZCZA CIERPIENIE?

ISBN: 978-83-7505-122-3

wyd.: WAM 2008


Serce zranione przez grzech

Biedne serce zatrwożone niewiedzą Ungaretti w jednym ze swoich wierszy wprowadza nas w sekret serca ludzkiego, które jest „zdolne do Boga” — capax Dei, a jednak wstrząśnięte własną niewiedzą, tym, że nie jest w stanie objąć pełni tajemnicy, która jednocześnie je zamieszkuje i przerasta. Słowo „serce” w języku biblijnym wyraża centrum i tożsamość osoby, punkt, w którym zbiega się rozum, wola, temperament i wrażliwość; człowiek znajduje w nim swoją jedność i wewnętrzną orientację. Jest to miejsce spotkania z Bogiem, gdzie rozgrywa się podstawowy wybór: z Nim czy przeciwko Niemu. Nieskończona Miłość postanowiła zamieszkać w sercu każdego człowieka, który zechce Ją przyjąć; Całość ukrywa się w cząstce. Człowiek został stworzony do miłości i tylko w niej może się zrealizować, ale kiedy jest ona zmącona, serce gubi się, niepokoi, krwawi.

„Adam upadł i roztrzaskał się, wypełniając ziemię odłamkami”, komentuje Augustyn. Gdy wewnętrzna równowaga zostaje zaburzona, człowiek przeżywa dramat rozdarcia siebie samego, oddalenia od innych ludzi, od Boga, od stworzenia. Traci spokój i radość, czuje się rozbity i rzucony na pastwę nonsensu. Ostateczny horyzont jest mglisty, busola wiruje, a serce chwyta się rzeczy przemijających, roztrzaskując się o ulotne satysfakcje. Pożądanie staje się miarą wszystkiego.

Poruszenie tematu zranionego serca oznacza więc zapuszczenie się w gąszcz wielkich pytań o sens, aby w ten sposób nakierować życie ku celom ostatecznym. Oznacza to, że trzeba stanąć na progu tajemnicy, aby wysłuchać Boga, który mówi do nas i pragnie nas w pełni uleczyć.

Człowiek od zawsze poszukiwał ostatecznej odpowiedzi na pytanie o swoją egzystencję. Jedynie Bóg może mu jej udzielić, ale jest ona jednocześnie czymś zdobywanym w pocie czoła. To cognitio vespertina, dostrzeżenie w półmroku, nigdy zaś w pełnym świetle. Jest to poszukiwanie roztrzaskujące się o milczenie Boga, zmagające się z paradoksami. Gdyby wszystko było jasne, człowiek nie byłby wolny; nie istniałaby ani dro9 ga, ani zasługa, nie byłoby potrzeby wybierania w każdej kolejnej chwili, do kogo chcemy należeć. Tymczasem to właśnie wolność jest zasadniczym wymiarem miłości, przypieczętowaniem dobrowolnej wzajemności. W ten oto sposób milczenie Boga nie jest nieobecnością, ale wyższym stopniem komunikacji, uszanowaniem wolności człowieka.

Bez muzycznej pauzy, przerwy, znaku przestankowego nie można przekazać pełni sensu. Kiedy słowa nie wystarczają, aby wypowiedzieć całą miłość do ukochanego czy przepełniającą nas boleść, milczenie może powiedzieć więcej niż mowa.

Również Bóg posługuje się tym językiem, objawiając się prorokowi Eliaszowi w „subtelnym głosie ciszy”, zaś całej ludzkości w pełnym treści, wielkim milczeniu godziny dziewiątej na Golgocie. Jest to ogłuszająca cisza, północ i południe wybijające jednocześnie. Pełne światło i najgłębsza ciemność. To jest paradoks Boga, który mówi milcząc i milczy przemawiając. Nie jest to sprzecznością, lecz przekroczeniem wszelkiej opozycji. Święci zawsze umieli przeniknąć tajemnicę Boga i zatrzymać się na jej progu. Tomasz z Akwinu przerywa Summę teologiczną po wizji boskości. Pozostawia swoje arcydzieło nieukończone. Temu, kto pytał go o powody, odpowiedział, że w porównaniu z tym, co zobaczył, wszystko, co napisał, było „tota palea” — „tylko słomą”. Ale co właściwie zobaczył Tomasz? Nie umiał na to pytanie odpowiedzieć, słowo nie umiało wypowiedzieć nieskończoności. Bóg jest Tym, który paradoksalnie wypowiedział się w pełni w Chrystusie, Słowie streszczonym w ciele, ale też Tym, który mimo to pozostaje Tajemnicą, Absolutem, Niewyrażalnym. Poszukiwanie sensu życia, będące w istocie poszukiwaniem Boga, zawsze jest drogą przemierzaną w towarzystwie. To Bóg podejmuje inicjatywę, a człowiekowi pozostaje wybór i trud udzielenia odpowiedzi.

Jest to historia miłości i wierności, która, podobnie jak wszystkie opowieści o miłości, zawiera rozdzierające cierpienie i chwile głębokiej radości, momenty ciemności i błyski światła, wymagając od nas nieustannego płacenia ceny własnego życia.

Bóg przemawia w każdej osobistej historii, ale nigdy nie mówi wszystkiego. To człowiek musi poszukiwać drugiej połowy Nieba, wsłuchując się, podejmując ryzyko i trud wiary, ze swoim biednym, zranionym sercem rozdartym przez niewiedzę, ale zdolnym do Boga, który czeka, by je uzdrowić i przyprowadzić do domu.

Wejdź w głąb siebie samego, otwórz swoje serce „Pan rzekł do Abrama: «Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem »” (Rdz 12, 1-2).

Bóg zwraca się do Abrama i nakazuje mu: „Lékh lékha”. Po hebrajsku lékh to „idź sobie”, ale powtórzenie znaczy dosłownie „idź do siebie”, a więc „otwórz swoje serce na wsłuchanie się”.

Zanim wskaże Abramowi, skąd ma wyjść i dokąd się udać, Bóg wzywa go do otwarcia się na wsłuchanie i dodaje osobisty wymiar do jego geograficznego exodusu. Wszelka misja, która jest dana od Boga, wzbogaca tego, kto ją realizuje. Bóg wzywa cię do poznania siebie dla twojej radości i dla twojego dobra. Wyjaśnia Abramowi, dlaczego nakazuje mu porzucenie wszystkiego: „Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem”.

Adam w raju ukrył się, słysząc głos Boga, ale Abram, wprost przeciwnie, odpowiada Mu: „Hineini!”, „Tu jestem!”. Adam jest człowiekiem, który sprzeciwił się Bogu nawet będąc w raju, co oznacza, że wybór Boga i przeciwko Bogu jest zawsze otwarty. Pan pyta go: „Gdzie jesteś?”, nie dlatego, że Adam się zgubił, ale dlatego, że Bóg go zgubił. Bóg już go nie znajduje, ponieważ Adam odwrócił się do Niego plecami, złamał jedność, wspólnotę z Nim. W ten sposób Wszechmocny szuka człowieka, a człowiek oślepiony przez grzech pierworodny szuka Boga, błądząc po omacku, w ciemnościach. Nie rozpoznaje już swojego Ojca i pyta niczym echo: „A Ty gdzie jesteś?”.

Również i my, podobnie jak Adam, możemy usłyszeć głos Boga, który pyta tu i teraz: „Gdzie jesteś?”. Jest to pytanie odnoszące się do sfery duchowej. On wie, gdzie jesteśmy, nie możemy ukryć się przed Bogiem, a jedynie przed nami samymi. Jednakże nie możemy posunąć się naprzód na własnej drodze ani spowodować historycznego postępu, nie biorąc pod uwagę naszych egzystencjalnych współrzędnych. Dlatego też, nim ruszymy w drogę do jakiegokolwiek celu, musimy koniecznie otworzyć się na słuchanie Boga. To wezwanie „Shema Israel” — „Słuchaj, Izraelu”, tak drogie tradycji żydowskiej, jest nie tylko zaproszeniem do usłuchania głosu Najwyższego, ale raczej do wsłuchania się weń i do głębokiego zrozumienia go w naszych sercach, w miejscu naszego umówionego spotkania z Bogiem.

opr. aw/aw



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama