Na krańcach świata

300 lat pracy duchaczy

Posyła się ich często tam, gdzie nikt inny nie chce już pracować. W XVIII i XIX wieku, kiedy zaczynali swoją misyjną działalność, mało który dożywał czterdziestki. Dzisiaj również świadczą o Chrystusie nawet tam, gdzie za udzielenie sakramentu chrztu prawo każe śmiercią. Na świecie jest ich blisko 3 tysiące, Polaków niespełna 70. Kiedy w jakimś regionie misja zaczyna w miarę sprawnie funkcjonować, często przekazują ją innym, a sami szukają sobie nowego problemu.

W przyszłym roku zgromadzenie Misjonarzy Ducha Świętego będzie obchodzić swoją 300. rocznicę. Zgromadzenie 27 maja 1703 roku założył młody 24-letni diakon Klaudiusz Franciszek Poullart des Places. Na początku było to seminarium poświęcone Duchowi Świętemu i Maryi Dziewicy. Bardzo szybko zaczęło wysyłać misjonarzy do Qebecu, Chin, Senegalu i Gujany. W 1948 roku ojciec Franciszek Libermann połączył je z założonym przez siebie zgromadzeniem Najświętszego Serca Maryi i poświęcił służbie na kontynencie afrykańskim.

Szmaciarze tego świata

— Zgromadzenie ma ten fenomen, że powstało dla ubogich i ciągle z ubogimi pracuje. Jakoś tak się stało, że pracujemy także w krajach muzułmańskich, takich jak Algieria, Nigeria, Pakistan i wiele innych — mówi ojciec Ryszard Sum, redaktor naczelny Posłańca Ducha Świętego

W wielu przypadkach nie jest to sprawa łatwa. Nie jest to także łatwa decyzja. Wojna, choroby i głód inaczej wyglądają w relacjach, a inaczej doświadczane na własnej skórze. Często jest to kwestia życia.

— Jeżeli nasi bracia dają takie świadectwo i potrafią wytrwać, to uważam, że nadal kontynuowana jest ta sama misja, która była zaczęta w roku 1703 — mówi ojciec Ryszard.

Pierwsi Duchacze wyjeżdżający na misje umierali bardzo młodo. Chcieli żyć tak jak tubylcy. Klimat, lokalne jedzenie i choroby często zabierały im życie zraz po trzydziestce. Pewnie wtedy przypominali sobie zdanie Franciszka Libermanna z listu do misjonarzy z Dakaru: Wy musicie być tak jak czarni z czarnymi.

Byli czarni tak daleko, że zaniedbali swoje zdrowie.

Założyciele Duchaczy pisali także, że mają być szmaciarzami tego świata. Szmaciarzami w sensie pozytywnym, którzy nawet odrzuceni przez jakieś społeczeństwo, pracują z potężna siłą i z Duchem Świętym dla zbawienia ludzi.

Czarny misjonarz w Europie

Obecnie na całym świecie kształci się 600 młodych duchaczy.

Zdumiewa prowincja Nigeryjska — w seminarium uczy się ich około 130. Po skończeniu seminarium trafiają na studia w Europie czy w Ameryce.

— Kiedy zapytałem czarnego misjonarza, który skończył studia w Szwajcarii, jak znajduje Europę, to usłyszałem, że w Europie wszyscy się spieszą i nikt nie chodzi do kościoła, co u nich jest po prostu niemożliwe. Dla nich jest to fundament, baza do życia — opowiada ojciec Ryszard.

Duchacze z Bydgoszczy

W tym roku z Polski wyjedzie na misję trzech duchaczy. Trafią na Mauritius, do Kamerunu i Senegalu.

— Ciągle przygotowujemy nowych misjonarzy i właściwie każdy, który ukończy seminarium w Bydgoszczy, ma wielkie szanse wyjechania na misję, nie tylko szansę, ale właściwie misyjny nakaz — mówi o. Sum.

Wielu z nich wróciło z misji i to misyjne doświadczenie bardzo im się przydaje również w Polsce. Widzą człowieka w potrzebie lepiej, niż przed wyjazdem. Wszyscy, którzy wrócili rozmawiają o misjach z wielką radością. Nie tylko rozmawiają, ale przeżywają każdy swój krok postawiony kiedyś na obcym kontynencie.

— Kiedy pyta się prawdziwego misjonarza, czy tęskni i czy chce wrócić, to żaden nie odpowie, że woli zostać w kraju — zapewnia o. Sum.

P.K.

Wyższe Seminarium Duchowne w Bydgoszczy
Tel. (052) 371 13 38

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama