Co oznacza, że Bóg jest naszym Ojcem?
Dzięki Kościołowi otrzymaliśmy łaskę wiary, dlatego możemy zwracać się do Boga jako „dzieci Boże” Ojcze nasz, który jesteś w niebie. Chrześcijanin nigdy nie jest sam. Nasza najważniejsza modlitwa jest zawsze powszechna. Własne potrzeby wynikają z natury ludzkiej, natomiast wyrażenie pragnienia wspólnoty bliźnich zawarte w Modlitwie Pańskiej wypływa z Łaski Bożej. Słodsza zaś jest przed Bogiem nie taka modlitwa, którą wymusza jakaś potrzeba, lecz ta, do której skłania miłość braterska (Św. Cyprian).Ojcze — już pierwsze słowo Modlitwy Pańskiej, w myśli Ojców Kościoła, zasługuje na uwagę. Cyryl Aleksandryjski, by ukazać jej głęboką treść, woła: O jaka wielka hojność! O jakaż to nieporównywalna łaskawość (...). Obdarowuje nas swoją chwałą, niewolnika podnosi do godności wolnego, daje nam Ojcem nazywać Boga, jak gdybyśmy należeli do grona synów. Trudno wyobrazić sobie sytuację niewolnika, który nie ma prawa decydować o swoim życiu, jeszcze trudniej szczęście osoby wyzwolonej, która otrzymała takie same prawa, jakie ma syn właściciela. Nie posiadając nic, zyskała wszystko. W naszej rzeczywistości takiej zmiany pozycji społecznej nic nie jest w stanie oddać. Nie przekonuje nawet obraz człowieka, który w firmie jest na najniższym stanowisku, a pewnego dnia zostaje mu dana możliwość udziału w każdej działalności i podejmowaniu decyzji. Na dodatek, właściciele firmy liczą się z jego zdaniem i zależy im, by chciał decydować. Przejście z pozycji niewolnika do sytuacji syna jest zawsze czymś więcej, choć i ten obraz zupełnie nie wyczerpuje pełnego bogactwa rzeczywistości nazywanej „synostwem Bożym”.
Teodor z Mopsuestii, chcąc przybliżyć tę niewyobrażalną rzeczywistość, zwraca się do swoich słuchaczy słowami: Bóg nie na próżno uczynił was synami. W swym miłosierdziu dał wam Ducha, abyście wzrastali, czynili postępy bez końca, naprawił was i uczynił takimi, iż można o was powiedzieć, że należycie do Boga. Duch Święty kształtuje w człowieku „synostwo Boże” na wzór i podobieństwo wcielonego Syna Bożego, który, powtarzając za Tytusem z Bostry: zstąpił w nasze sprawy, aby, przeszedłszy przez nasze narodzenie, życie i śmierć, obdarzyć nas podobieństwem do siebie i w ten sposób zapoczątkować zmartwychwstanie, którego trzeba pragnąć i już teraz podjąć się uczestnictwa w nim, abyśmy mogli, jako odrodzeni z martwych, nazywać Ojcem Boga, który nas odrodził. Gdy zwracamy się do Boga „Ojcze”, powinniśmy pamiętać, że On pragnie tak bardzo naszego życia z Nim, że Syn Boży stał się człowiekiem, byśmy mogli mieć swoje życie w pełni i nazwać je szczęśliwym.
Każdy człowiek w Jezusie stał się synem Bożym, dlatego po słowie „Ojcze” następuje od razu słowo „nasz”. Popatrzmy, jak w głębię tych dwóch słów (Ojcze nasz...) wprowadza swoich czytelników żyjący w II wieku Tertulian: Równocześnie w Ojcu wyznawany jest Syn, bo powiedział: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Nie pomija się tu nawet Matki--Kościoła, jako że w Synu i Ojcu wyznaje się i matkę; z tego też wnosi się o imionach Ojca i Syna. Tak więc równocześnie jednym słowem oddajemy cześć Bogu z Tymi, którzy do niego należą, pamiętamy o przykazaniach i wspominamy tych, co zapomnieli o Ojcu. W jednym zwrocie obejmujemy całą Trójcę Świętą, ponieważ do Boga należą Syn i Duch, jak również dzieło Boga dokonujące się w Kościele. Chrześcijanin nigdy nie jest sam. Nasza najważniejsza modlitwa jest zawsze wspólnotowa. Św. Cyprian, który kontynuuje myśl Tertuliana, jest przekonany: Przede wszystkim nauczyciel pokoju i Mistrz jedności nie chciał, aby modlono się pojedynczo. Nie mówimy bowiem: Ojcze mój, któryś jest w niebie (...). Nasza modlitwa jest powszechna i wspólna, i gdy się modlimy, prosimy nie za jednego, lecz za cały lud (...). Bóg pokoju i nauczyciel zgody, który uczył jedności, zechciał, ażeby jeden modlił się za wszystkich, jak On sam w sobie wszystkich nosił.
Przez Kościół każdy z nas otrzymał łaskę wiary. Dzięki miłości i świadectwu drugich każdy może zwrócić się do Boga jak syn. Jednak tylko wtedy, gdy nie zapomni o całym szeregu tych, którzy doprowadzili go do wiary. Jest w tej prośbie również pomoc dla tych, którzy od wiary innych oddalają. Autor, którego mylnie brano za Jana Chryzostoma, widzi w tym wspólnym wołaniu wielką łaskę Boga: „Nasz” powiedział, nie „mój”. Bóg chętnie słucha, gdy chrześcijan modli się nie tylko za siebie, ale i za bliźniego. Albowiem modlenie się za siebie wynika z natury, modlitwa zaś za bliźniego wynika z łaski. Potrzeba zmusza nas do modlenia za siebie, zaś (do modlitwy) za bliźniego zachęca braterska miłość. Słodsza zaś jest przed Bogiem nie taka modlitwa, którą wymusza jakaś potrzeba, lecz ta, do której skłania miłość braterska. Zwracając się do Boga, nie możemy zapomnieć o tych, których spotykamy na swej drodze. Dopiero wtedy modlitwa płynie do Tego, który jest w niebie i staje się modlitwą „dzieci Bożych”.
Trzeba również się zastanowić, czym jest niebo? Orygenes, żyjący w III wieku, daje nam odpowiedź: Gdy mówimy, iż „Ojciec” świętych jest w niebie, nie należy sobie wyobrażać Boga jako określonego cielesną formą i mieszkającego w niebie. Gdyby bowiem Bóg był ograniczony niebem, byłby mniejszy od nieba. Tymczasem należy wierzyć, że niewypowiedziana potęga Jego Bóstwa wszystko ogarnia i utrzymuje. Można pomyśleć, że słowa te przypominają o wielkiej przepaści, jaka dzieli Stwórcę od swego stworzenia. W dalszych słowach Orygenes zauważa, że ten fragment modlitwy nakazuje: odróżnić istotę Boga od wszystkich stworzeń, na które, mimo że nie uczestniczą w Bóstwie, spływa jakaś chwała Boża i strumień Boskości. Właśnie ten „strumień Boskości” pozwala nam przeżyć i odczuć bliskość Boga. Dlatego św. Grzegorz z Nyssy, jakby rozwijając słowa swojego poprzednika, przekonuje: Bo niewielka przestrzeń dzieli Boga od ludzi, niepotrzebny też jest żaden środek do przeniesienia naszego ociężałego ciała do duchowego mieszkania. W jaki więc sposób możemy być w niebie razem z Bogiem? Tylko wtedy, gdy, zerwiemy z grzechem i pójdziemy drogą cnoty, znajdziemy się tam, gdzie pragniemy się znaleźć. (...) Bo skoro (...) Bóg mieszka w niebie, a sprawiedliwy jest z Nim ściśle złączony, to i ty złączony z Bogiem znajdziesz się tym samym tam, gdzie jest Bóg, czyli w niebie. Według słów Ojca Kościoła, każdy tu i teraz może być ze swoim Ojcem w niebie, czyli z Nim zjednoczony. To nie jest rzeczywistość dostępna dopiero po śmierci. To jest Królestwo Boże, o którym Orygenes za św. Mateuszem Ewangelistą tak mówi: Królestwo Boże bowiem jest założone we wszystkich, którzy noszą obraz człowieka niebieskiego i dlatego stali się „niebieskimi”, czyli należącymi do Boga i mogącymi nazywać się „dziećmi Bożymi”.
opr. mg/mg