O bp. Szelążku i nie tylko - rozmowa z s. Judytą Jankowską ze Zgromadzenia Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus
Rozmowa z s. Judytą Jankowską ze Zgromadzenia Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus, przełożoną generalną w latach 2007-2013.
Czy znaczenie hasła Zgromadzenia Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus - Szerzyć miłość dla Najwyższej Miłości - zmieniło się na przestrzeni 82 lat?
Zawarta jest w nim szczegółowa myśl św. Teresy od Dzieciątka Jezus, która pociągnęła założyciela, sługę Bożego bp. Adolfa Piotra Szelążka: „Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to Serce płonie Miłością. Zrozumiałam, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania”. Dlatego, biorąc pod uwagę, w jakim tempie zmienia się współcześnie sytuacja w kraju, jak kształtują się struktury społeczne i czego doświadczają polskie rodziny, nasze hasło pozostaje aktualne.
Od początku istnienia zgromadzenia siostry rozumiały kierunek nakreślony przez ojca założyciela: jesteśmy w Kościele i według potrzeb Kościoła. Żyjemy duchowością św. Teresy od Dzieciątka Jezus, tj. małą drogą, która zasadza się na miłości, ufności oraz całkowitym zdaniu się na Boga. Skutkiem zerwania więzi z Bogiem są trudności w komunikacji międzyludzkiej, osłabienie więzi rodzinnych, brak czasu dla najbliższych.
Bez pogłębiania własnej duchowości i wzrostu w miłości niemożliwym jest przeżyć choćby jeden dzień. Żyjąc miłością, mamy się nią napełniać, by dzielić się miłością z innymi. W Liście do Koryntian czytamy: „miłość nigdy nie ustaje”, czyli nie doznaje spoczynku, a bp. A.P. Szelążek dopowiada: „Miłość tam, gdzie jest, działa. Jeśli nie działa, nie ma jej”.
Obserwuję, że ludzie, którzy zwracają się do naszego zgromadzenia z prośbą o pomoc, potrzebują nie tyle wsparcia materialnego, co serdecznej rozmowy, dobrego słowa, wsłuchania się w ich trudne sprawy. Uśmiech czy prosty gest uścisku dłoni stają się - choćby na krótki czas - lekarstwem i nadzieją. Jeżeli wszystkim potrzebom nie jesteśmy w stanie sprostać, skutecznym środkiem staje się modlitwa. Potrzebujący wiedzą, że miłości, czułości i przyjaźni nie da się kupić. Dziękujemy Bogu, że posyła do nas ludzi, którzy nam ufają.
Co w przypadku Siostry zaważyło na wyborze życia zakonnego i kazało swoje powołanie realizować w Zgromadzeniu Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus?
Wybór polegał na zaufaniu Panu Bogu, oddaniu się Bożemu Sercu i przywiązaniu do Kościoła. Wiedziałam, że z Panem Bogiem się nie dyskutuje. Chociaż nie wszystko rozumiałam i nie miałam jasności drogi, moje serce było otwarte na Jego działanie. Po latach życia zakonnego mogę powtórzyć za psalmistą: „Pan moją mocą i tarczą, Jemu zaufało moje serce”.
Tak też było z wyborem zgromadzenia. Pomogła krótka, serdeczna rozmowa z siostrą, w której widziałam otwartość na drugiego człowieka i szczerość. Być może miejsce spotkania - plac kościelny - też miało znaczenie.
Jak w przypadku Siostry następowało zapoznawanie się i zaprzyjaźnianie z ojcem założycielem?
Przed wstąpieniem do zgromadzenia otrzymałam zdjęcie bp. A.P. Szelążka w sepii, niezbyt dobrej jakości. Postać ze zdjęcia przyciągała wzrok, biły od niej pokój i ciepło. Dobre, przenikliwe oczy „śledziły” później każdy mój krok w zakonnych pomieszczeniach z portretów ojca założyciela wiszących na ścianach. W okresie formacyjnym coraz pełniej poznawałam jego troskę tak o zgromadzenie, jak też powierzonych mu kapłanów i całą diecezję. Z kolei lektura korespondencji bp. Szelążka z Karmelem z Lisieux nie tylko przybliżyła mi duchowość św. Teresy, naszej patronki, ale też wewnętrzną więź założyciela ze św. Teresą i zmagania, jakie pokonywał, idąc drogą świętości. Imponował mi zarówno tą relacją, jak też nadzieją na pomoc w pracy duszpasterskiej, jaką pokładał w tej, którą obrał na patronkę diecezji. Mała droga miłości, ufności i zawierzenie się opatrzności Bożej nakreśliła kierunek także mojej pracy wewnętrznej i dalszego życia zakonnego. Wierzę, iż potrzebne są wzorce świętych, którzy jasno ukazują, jak kochać Boga, pokonywać trudności życia ziemskiego, uczą miłości bliźniego, byśmy sami mogli uświęcać innych.
Moją świadomość wielkości bp. Szelążka pogłębiały: udział w różnych uroczystościach, kolejne publikacje, zdobyte dokumenty, wypowiedzi znaczących osób będących pośrednio świadkami jego działalności, a najbardziej - zaangażowanie we wstępne przygotowanie procesu.
Posługę matki generalnej zakończyła Siostra w 2013 r., po wydaniu przez Stolicę Apostolską Nihil obstat w sprawie rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego ojca założyciela. Jak upłynął ten czas, gdy zadania kierowania zgromadzeniem trzeba było godzić z odpowiedzialnością za gromadzenie materiałów procesowych?
Były to lata bardzo dynamiczne i ważne. 2010 r. upłynął pod znakiem obchodów 60 rocznicy śmierci bp. Szelążka. 9 lutego 2010 r. podczas Eucharystii w kościele św. Jakuba w Toruniu bp Andrzej Suski powołał dekretem komisję historyczną i postulatora do prowadzenia procesu. Następnie w Zamku Bierzgłowskim odbyła się okolicznościowa sesja popularnonaukowa i odsłonięcie tablicy upamiętniającej bp. Szelążka. 25 czerwca 2011 r. podczas 355 zebrania plenarnego w Licheniu księża arcybiskupi i biskupi w oparciu o dostarczone dokumenty wyrazili zgodę na rozpoczęcie dochodzenia diecezjalnego. W tym samy roku przeżywałyśmy 75-lecie zgromadzenia i uroczystości z tym związane. W lutym 2012 r. w Stoczku Łukowskim miało miejsce odsłonięcie i poświęcenie tablicy dedykowanej słudze Bożemu. W styczniu 2013 r. otrzymałyśmy decydujący dokument - Nihil obstat Stolicy Apostolskiej. Ważną dla mnie chwilą było uroczyste otwarcie procesu beatyfikacyjnego - 6 października 2013 r. to dla zgromadzenia i Kościoła historyczny moment.
Godzenie wszystkich obowiązków byłoby niemożliwe, gdyby nie prowadzenie Ducha Świętego, który dopomagał w organizowaniu wszystkich równolegle prowadzonych spraw.
Czy wizyta w miejscach, w których sługa Boży żył bądź prowadził działalność duszpasterską, wnosi coś nowego do skarbca wiedzy o nim?
Odwiedzając te miejsca - Stoczek Łukowski, Węgrów, Płock, Toruń, Łuck - spotykałam się z osobami, które bezpośrednio lub pośrednio unaoczniają wielkość biskupa. Zainteresowani otrzymywali od nas pozycje książkowe, foldery, pocztówki z jego myślami czy obrazki z wizerunkiem i modlitwą beatyfikacyjną. Wielkie dobro wniosły sympozja popularnonaukowe, bo - rzeczywiście - jest to postać zachęcająca do pisania prac magisterskich i naukowych; takich pozycji mamy już kilkanaście.
Stoczek Łukowski - znaczące miejsce w historii pierwszych lat życia bp. A.P. Szelążka - odwiedziłam po raz pierwszy 10 stycznia 2010 r., w dniu obchodów złotego jubileuszu święceń kapłańskich ks. prałata Józefa Huszaluka. Za pośrednictwem księdza prałata poszerzała się znajomość sługi Bożego w Stoczku, w szerzenie kultu oraz wiedzy o jego życiu i działalności zaangażowało się wiele osób. Wdzięcznym gestem była odpowiedź władz samorządowych, ich udział we wszystkich uroczystościach związanych z osobą bp. Szelążka. Włączono w nie - co ważne - także uczniów miejscowych szkół. Mam nadzieję, że wzrastając w świadomości żywej obecności księdza biskupa - syna stoczkowskiej ziemi - będą świadczyć w życiu, że warto być dobrym Polakiem, wiernym chrześcijaninem, odpowiedzialnym za siebie i innych.
Nie jestem w stanie wyliczyć wszystkich spotkań i odczuć, lecz pragnę podziękować za otwartość serc mieszkańcom Stoczka Łukowskiego, władzom świeckim, kościelnym i pedagogom.
„Żyję przygotowaniem do procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego - te znamienne słowa wypowiedziała Siostra podczas uroczystości odsłonięcia tablicy dedykowanej bp. A.P. Szelążkowi w kościele stoczkowskim w 2012 r. Czy rozpoczęcie procesu było równoznaczne z zamknięciem jakiegoś rozdziału życia i posługi Siostry?
Wzrastaniu w życiu zakonnym nieustannie towarzyszy świadomość, że nasze poświęcenie to ofiara - nie dla własnej chwały, lecz budowania Królestwa Bożego. Każda przełożona generalna przejmuje dotychczasowe dziedzictwo, a ubogacona sześcioletnią pracą przekazuje następnej i jej zarządowi.
Podejmując decyzję dotyczącą procesu, nie byłam świadoma ogromu prac z nim związanych. Trzeba było konsekwentnie zmierzyć się z nimi, zawierzając Opatrzności Bożej każdy wyjazd, każde spotkanie związane z procesem. Bóg jak dobry ojciec lubi zaskakiwać swoim działaniem w dobrych sprawach - grono osób, które służyły swoim doświadczeniem lub angażowały się w prace - powiększało się. Jednak bez duchowych czynników jak Eucharystia, wierność słowu Bożemu, ewangelicznego naśladowania Chrystusa nie byłoby tych efektów.
Cieszę się niezmiernie, że proces trwa i wchodzi w kolejny etap rzymski. Moim obowiązkiem, jak i każdej siostry w zgromadzeniu, jest obecnie dalsza modlitwa i prośba o cud za przyczyną sługi Bożego A.P. Szelążka.
24 marca w Siedlcach rozpoczął się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego bp. Ignacego Świrskiego, ucznia bp. A.P. Szelążka w seminarium Mohylewskim w Petersburgu, o którym w jednym z listów ks. Świrski pisał: „kierunek i kształt mojemu życiu nadał Wasza Ekscelencja”. Czy na karb przypadku należy położyć fakt, że nastąpiło to pięć lat po inauguracji procesu beatyfikacyjnego bp. A.P. Szelążka w diecezji płockiej?
Od sakramentu chrztu św. wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Pierwszymi nauczycielami w poznawaniu Boga są rodzice i najbliższe otoczenie. Ponieważ młody człowiek pragnie naśladować i ściągać wzorce z dorosłych, błogosławieństwem jest spotkać takiego nauczyciela, który swoją postawą i wiedzą zdobędzie zaufanie ucznia. Poświadczają to przytoczone słowa bp. I. Świrskiego. Fakt rozpoczęcia obydwu procesów cieszy, niezależnie od różnego etapu ich zaawansowania. Potwierdzają one, że wybór Boga i powołanie w kapłaństwie jest piękne i owocne dla własnego uświęcenia oraz wypełnienia misji w Kościele.
Dziękuję za rozmowę.
ML
Echo
Katolickie 18/2018
opr. ab/ab