Pasja

Tegoroczny Wielki Piątek będzie inny jeśli chodzi o formę. Tym bardziej jednak powinniśmy skupić się na tym, co jest istotą tego dnia

„Poprzez szczególne powołanie mistyczne ukazywała całemu światu ogromną wartość ofiary i współcierpienia z ukrzyżowanym Panem Jezusem” - mówił o bł. Annie Katarzynie Emmerich św. Jan Paweł II. „Pasja” powstała w oparciu o widzenia stygmatyczki inspiruje kolejne pokolenia wierzących do kontemplacji - z miłością i bólem serca! - stacji Drogi krzyżowej oraz tajemnic bolesnych Różańca.

Nie było nas przy Chrystusie, gdy dźwigał krzyż... Nie ocieraliśmy Jego krwawego potu i nie pomagaliśmy Mu w powstawaniu z upadków. A przecież „w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,5).

Tegoroczny Wielki Piątek będzie inny choćby z uwagi na brak możliwości adoracji krzyża w kościele. Nikt nie zwalnia jednak chrześcijan z przywileju przytulenia się do krzyża: wzięcia go z szacunkiem w dłonie, ucałowania i nabożnego rozważania bolesnej męki Jezusa, które - o czym On sam mówił św. s. Faustynie - ma większą zasługę aniżeli rok biczowania. Pomocą w tym nabożeństwie może być lektura „Pasji” według objawienia bł. Anny Katarzyny. Przytaczane przez mistyczkę opisy kaźni porażają okrucieństwem, ale też skłaniają do refleksji, jak bardzo „Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).

Modlitwa w Ogrójcu

W opisie drogi Jezusa i 11 apostołów z wieczernika ku Górze Oliwnej stygmatyczka przytacza słowa Pana: „Tutaj przyjdę kiedyś znowu, w owym ostatnim dniu, nie tak ubogi i opuszczony jak teraz, sądzić cały świat; wówczas to wielu wołać będzie w trwodze: góry przykryjcie nas!”.

Po przybyciu do Getsemani Chrystus odszedł od apostołów i udał się na modlitwę do groty. „Rozglądnąwszy się wkoło, ujrzał zbliżające się ze wszech stron strachy i pokusy. Serce Pana napełniało się coraz bardziej smutkiem i trwogą” - dyktuje A. Emmerich. „Widział przed sobą w niezliczonych obrazach grzechy całego świata w ich wewnętrznej ohydzie i przyjmował je wszystkie na siebie. W swych modłach ofiarował się zadośćuczynić przez cierpienia sprawiedliwości Ojca Niebieskiego za wszystkie te winy. Było ich niezliczone mnóstwo, a wśród tego morza ohydy uwijał się potworny szatan z piekielnym szyderstwem, przesuwając przed oczyma Jego duszy coraz straszniejsze obrazy grzechów i za każdym razem odzywając się do człowieczeństwa Jezusa: Jak to! I to chcesz wziąć na siebie? I za to chcesz ponieść karę? Jakże potrafisz za to wszystko zadośćuczynić?”.

Biczowanie Pana Jezusa

„Jezus drżał na całym ciele, stanąwszy przed słupem. Sam ściągał pospiesznie swe suknie rękami okrwawionymi i opuchniętymi od ostrych powrozów, a podczas tego modlił się czule i wstawiał do Boga za swymi katami, którzy i teraz nie dali Mu ani chwili spokoju” - czytamy w „Pasji”.

Mistyczka objaśnia, iż Chrystus dobrowolnie wzniósł ręce i objął nimi słup, zaś kaci, mocując je do żelaznego pierścienia u góry, tak naciągnęli Jego ciało, że nogi ledwie dotykały ziemi. Wtedy dwóch okrutników ze zwierzęcą żądzą zaczęło siec rózgami Jego święte plecy. „Po krótkim odpoczynku druga para katów z nową wściekłością rzuciła się na Jezusa. Ci mieli rózgi najeżone cierniami, utkane gęsto kolcami i kulkami. Pod ich silnymi uderzeniami pękały pręgi na ciele Pana i krew tryskała obficie wokoło. Pod srogimi razami jęczał i drżał boleśnie, ale nie ustawał w modlitwie za tych zaślepionych ludzi” - opisuje. Wreszcie przystąpiła do Jezusa trzecia para katów z nowymi biczami, a były to - jak czytamy - pęki łańcuszków lub rzemyków umocowanych w żelaznej rączce i zakończonych haczykami. „Ci już nie ranili, ale odrywali tymi haczykami całe kawałki ciała i skóry” - dyktuje stygmatyczka z uwagą, iż „pióro wzdryga się przed opisywaniem tej ohydnej barbarzyńskiej sceny”.

Cierniem ukoronowanie

Zdarli ze zranionego ciała Pana suknie i ubrali w płaszcz żołnierski podarty ze starości i niesięgający nawet kolan. Po tym jak siłą pchnęli Go na siedzenie posypane skorupami i kamykami, zabrali się do wtłaczania Mu na głowę korony cierniowej: wysokiej na kilka dłoni, plecionej gęsto z - „grubych na palec” - trzech gałęzi cierniowych. Kolce, z rozmysłem zwrócone do środka, wnikały głęboko w głowę Jezusa. Do ręki dali mu grubą trzcinę zakończoną kością, a wszystko to - jak objaśnia - robili z szyderczym namaszczeniem, jak gdyby uroczyście koronowali Go na króla. „Teraz dopiero zaczęli się znęcać nad Nim. Wydzierali Mu trzcinę z ręki i bili nią w koronę, by kolce głębiej wbijały się w głowę. Krew zaczęła spływać Jezusowi po twarzy i zalewać Mu oczy. Nie zdołam powtórzyć, na jakie nikczemności wysilali się ci łotrzy, by naigrywać się z umęczonego Zbawiciela”.

I tak odziany w purpurowy płaszcz, z berłem w związanych rękach został Jezus zaprowadzony z powrotem na terasę pałacu. „Szedł chwiejnym krokiem, a że płaszcz był za krótki, więc musiał się pochylać i kurczyć, by okryć nagość swego ciała”. „Patrzcie! Oto człowiek!” - powiedział do rozwścieczonego tłumu Piłat.

Droga Krzyżowa

„Ujrzawszy przed sobą na ziemi krzyż, upadł Jezus na kolana, objął go rękoma i ucałował po trzykroć, przy czym odmówił po cichu wzruszającą modlitwę do Ojca Niebieskiego, w której dziękował Mu, że już zaczyna się odkupienie ludzi” - wyjaśnia mistyczka. Wnet jednak - jak opisuje - szarpnęli Nim siepacze, by się wyprostował i musiał biedny, osłabiony, wziąć na siebie ciężką belkę. Dźwignął ją na prawe ramię, przytrzymując prawą ręką, siepacze niewiele Mu pomagali, znęcali się jeszcze nad Nim... Tak rozpoczął się ten - jak porównuje bł. Anna Katarzyna - „haniebny na ziemi, a w niebie triumfalny pochód Króla królów”.

„Pochylony i chwiejący się pod ciężarem krzyża, zmordowany, poraniony biczami... Od Ostatniej Wieczerzy nie jadł nic, nie pił ani nie spał, przez cały czas katowano Go bezlitośnie; siły Jego wyczerpały się utratą krwi. Ledwie mógł utrzymać się na drżących, poranionych nogach. Prawą ręką starał się z trudem przytrzymywać fałdzistą suknię hamującą Jego niepewny krok. Dwaj siepacze ciągnęli Go naprzód na długich powrozach, dwaj drudzy popędzali z tyłu...”.

W tę bolesną drogę wpisane były upadki i spotkania: z Matką Najświętszą, Weroniką, Szymonem z Cyreny... I ze mną!

Ukrzyżowanie Pana Jezusa

„Porwali Jego rękę, przymierzyli dłonią do dziury wywierconej w prawym ramieniu krzyża i przykrępowali rękę sznurami. Wtedy jeden ukląkł na świętej piersi Jezusa, przytrzymując kurczącą się rękę, drugi zaś przyłożył do dłoni długi, gruby gwóźdź, ostro spiłowany na końcu, i zaczął gwałtowanie bić z góry w główkę gwoździa żelaznym młotkiem. Słodki, urywany jęk wydarł się z piersi Pana” - bł. A. Emmerich odtwarza scenę ukrzyżowania.

„Ciało naciągnęło się tak straszliwie, że słychać było chrzęst kości w klatce piersiowej; zdawało się, że żebra pękają i rozsuwają się, tułów obwisł ku dołowi. Wzięli olbrzymi gwóźdź i z mocą wbili go poprzez ranę lewej nogi i przez prawą nogę w otwór wywiercony w klocku, a przezeń aż w pień krzyża. Gwóźdź rozdzierał po drodze ścięgna i żyły, łamał kości w nogach. Przybicie nóg było dla Jezusa największą męką właśnie z powodu strasznego naprężenia ciała. Naliczyłam 36 uderzeń młotem, przerywanych czystym a donośnym jękiem cierpiącego Odkupiciela” - dyktuje.

Wołaniem z krzyża: „Eloi, Eloi, lema sabachthani!” - jak zauważa stygmatyczka - Jezus daje nam, czyli uznającym Boga za Ojca, prawo, byśmy w ucisku z ufnością dziecięcą udawali się do Niego ze skargą.

***

Jezus - opuszczony umęczony i bezsilny - z nieskończonej miłości oddał za nas samego siebie. Spisał wobec Boga ostatnią wolę, oddając wszystkie swoje zasługi na rzecz Kościoła i grzeszników. Pamiętał o każdym: w swym opuszczeniu był i jest przy boku wszystkich ludzi aż do skończenia świata...

Na pustyni naszej ścieżki życiowej postawił swój krzyż. Czegóż więc mamy się lękać i wątpić?...

Mistyczka i stygmatyczka

Anna Katarzyna Emmerich - niemiecka mistyczka i zakonnica - urodziła się jako piąte z dziewięciorga dzieci ubogich rolników i całe życie spędziła w Westfalii. Obdarzona od młodości darem wizji i objawień przepowiadała przyszłość. Wizjonerkę cechowała też umiejętność przenikania ludzkich myśli, co pozwalało jej - za pomocą modlitwy i dobrowolnych cierpień - wypraszać ludziom Boże miłosierdzie. Naznaczona stygmatami męki Pańskiej (ich autentyczność potwierdziły oficjalne badania) od 1812 r. kontemplacyjnie i fizycznie przeżywała cierpienia Chrystusa: cierpliwie znosiła bóle głowy, z której - niczym z korony cierniowej - sączyła się świeża krew, oraz rany rąk, nóg i prawego boku. Złożona chorobą do śmierci nie opuszczała łóżka, żywiąc się wyłącznie Komunią św. i odrobiną wody. Niezwykła zdolność umacniania i pokrzepiania innych - pomimo własnych cierpień - sprawiała, że liczni odwiedzający stygmatyczkę pielgrzymi odnajdywali drogę do Boga.

Według przekazów A. Emmerich wyprosiła także łaskę nawrócenia Klemensowi Brentano, który spisał jej wizje, wypełniając 40 tomów szczegółowymi scenami dotyczącymi całego dzieła stworzenia i odkupienia. Niewykształcona zakonnica, która nigdy nie opuściła rodzinnego kraju, z niezwykłą dokładnością odtwarzała miasta Palestyny z czasów Jezusa, a opis budowli, panującej kultury i obyczajów, znajomość bohaterów biblijnych i faktów historycznych wprawiały w zdumienie wielu uczonych.

Wizje mistyczki po opublikowaniu stały się światowym bestsellerem. W sposób szczególny ubogacają objawienia związane z męką i śmiercią Jezusa zawarte w książce „Pasja”, które stanowiły podstawę scenariusza głośnego filmu Mela Gibsona.

Echo Katolickie 14/2020

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama