Rozważanie na temat przyjaźni z Bogiem na podstawie tekstów św. Teresy z Avila
Rozpocznij lekturę poniższego tekstu medytacją początku czwartego rozdziału Ewangelii według św. Jana. Proś o otwartość serca i gotowość na spotkanie.
„Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła tam kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: Daj Mi pić!
Na to rzekła do Niego Samarytanka: Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić? Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem.
Jezus odpowiedział jej na to: O, gdybyś znała dar Boży i /wiedziała/, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej (...). Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu.
Rzekła do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać (...). Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko. Powiedział do niej Jezus: Jestem Nim Ja, który z tobą mówię.
Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom...” (J 4).
Posluchaj wyznania św. Teresy z Avila: „Jakże kocham ten fragment Ewangelii! Jeszcze będąc dzieckiem, choć nie rozumiałam wówczas, tak jak dziś rozumiem, głębokiego jej znaczenia, błagałam Pana po wiele razy, aby mi dał tej wody, i później też wszędzie, gdziekolwiek przebywałam, miałam przy sobie obraz przedstawiający tę tajemnicę, a pod nim wypisane te słowa Samarytanki do siedzącego przy studni Zbawiciela: „Panie, daj mi tej wody” (Księga Życia 30, 19).
Samarytanka: świadek, uczennica, misjonarka. Jezus mówi do niej językiem nowym, który porusza jej serce spragnione intensywnej i prawdziwej relacji. Pragnienie Jezusa spotyka się z pragnieniem kobiety. Dialog z Nim otwiera serce na prawdę i uzdrawia.
To spotkanie z Jezusem na różne sposoby powtarza sie i dziś, w każdej współczesnej Samarytance/ Samarytaninie. Jezus wychodzi naprzeciw. Prawdziwe spotkanie i przyjaźń z Nim wymagają, bo rodzą nowe pytania i wyzwania. Miłość — oto siła, która wyzwala od przeciętności, od karykatury przyjaźni, od samolubnego zaślepienia i wyzwala do podjęcia owocnego spotkania z drugim. Jest to wtedy autentyczna mistyka „otwartych oczu”: zatrzymać się, stanąć w obecności drugiego, zwrócić się ku niemu. Spotkanie z Jezusem przemienia: już czas, by pobiegnąć do miasta i spotkać się w relacji, w komunikacji, we wspólnocie.
Św. Teresa z Avila zbliża się do natchnionego Słowa —teologalnej przestrzeni przyjaźni i bezwarunkowej miłości- z szacunkiem, choć bez znajomości łaciny (Księga Życia 15, 8). Kontempluje życie Chrystusa ukazane na kartach Ewangelii jako miłosny sakrament Boga z ludzkością. Wystarczy pozwolić się ogarnąć przez tę Miłość,, „która nas tak wielkim kosztem swoim nauczyła miłować” (Wołania duszy do Boga 3, 1) oraz pragnąć odpowiedzieć na nią. W konsekwencji Teresa zapewnia swoje współsiostry: „będziecie przyspieszać kroku” (Droga doskonalosci 40, 1).
Mówić o miłości oznacza mówić o Osobie, kontemplować Ją w wierze. Teresa dzieli się tym doświadczeniem, posługując się szeregiem metafor i porównań. Jednym z nich jest przyjaźń z Bogiem i z drugim człowiekiem. Teresa łączy te dwa wymiary ludzkiego „być” w jeden dar i jeden projekt, który zaowocuje dojrzałością, harmonią i pokojem w autentycznych relacjach: „doskonała miłość bliźniego o tyle tylko być w nas może, o ile się zrodzi, jak drzewko z korzenia, z doskonałej miłości Boga” (V Twierdza Wewnętrzna 3, 9).
Przyjaźń wynika ze spotkania z Osobą Chrystusa: „jakże swobodny, bez potrzeby pośredników, każdemu otwarty dostęp do Ciebie! Wystarczy ujrzeć Twoją Osobę, a widzi się od razu, że Ty jeden godzien jesteś tej nazwy Pana” (Księga Życia 37, 6). Teresa ze szczerością powie, że „przedtem lubiłam bardzo i pragnęłam życzliwości u ludzi. Odtąd zrozumiałam tę prawdę tak jasną, nic już o to nie dbam, owszem, rzec mogę, przyjaźń ludzka poniekąd mi ciąży, z wyjątkiem tych, przed którymi otwieram duszę moją, albo tych, którym mam nadzieję być pomocną do postępu w cnocie. Tamtych życzliwości pragnę, aby mię znosili, tych drugich dlatego, aby mając dla mnie przychylność, łatwiej uwierzyli temu, co im mówię o marności wszystkich rzeczy ziemskich” (Sprawozdania duchowe 3, 2).
Teresa rozpoznaje Tego, który stopniowo się jej odsłania jako Bóg-Miłość, Przyjaciel, Obecny: „kto ma przy boku swoim takiego dobrego przyjaciela (...) ten wszystko zdoła wytrzymać. Ten prawdziwy przyjaciel wspiera, ducha dodaje i nigdy nie zawiedzie!” (Księga Życia 22, 6). Jest to centrum Ewangelii. Teresa od przysłowiowego „trzymania Chrystusa za rękę” przechodzi do „odkrycia” swojego świata wewnętrznego. Teraz to Bóg przejmuje inicjatywę. On jest w jej wnętrzu: „On sam tylko, przekonałam się, jest przyjacielem prawdziwym i na Nim polegając, czuję w sobie moc i pewność” (Sprawozdania duchowe 3, 1). Teresa od wysiłku przedstawiania Go sobie czyni krok naprzód. Otwiera sie na przyjazny dialog w wierze: „modlitwa, bowiem wewnętrzna jest to, zdaniem moim, poufne i przyjacielskie z Bogiem obcowanie i wylewna, po wiele razy powtarzana rozmowa z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje. Prawda, że ty może Go nie miłujesz. W istocie, bowiem do prawdziwej miłości i do trwałej przyjaźni potrzeba, aby z obu stron było takie samo usposobienie i warunki. Ze strony Pana wiemy, że tu nie brakuje niczego, ale my ze swej strony mamy naturę skażoną, zmysłową, niewdzięczną. Nie potrafisz, zatem zdobyć się na doskonałą miłość Boga przy tak nierównych warunkach. Z tym wszystkim jednak, pamiętając, jak wiele tobie zależy na przyjaźni Boga i jak bardzo On ciebie miłuje, przezwyciężaj samego siebie i znoś ten ciężar, jaki ci sprawia dłuższe obcowanie z Tym, który tak jest różny od ciebie” (Ksiega Zycia 8,5).
Bóg czyni możliwą prawdziwą przyjaźń i takiej przyjaźni szuka Teresa (Księga Życia 7, 20). Już jako dziewczynka, a potem dojrzała kobieta, odkrywa miłość. Jest kochana i sama kocha intensywnie. Nie ukrywa tego. Szeroki wachlarz osob, z którymi spotykała się i korespondowała może posłużyć za szkic afektywności i stopnia dojrzałości jej osobowości. Teresa posiada wrodzoną zdolność wejścia w relacje przyjaźni, z całą naturalnością i wolnością przyjmuje drugą osobę: „nigdy nie zaprę się wielkiej przyjaźni, jaka istnieje między ojcem Salazarem [sj] i mną oraz okazywanej mi życzliwości” (list 228). Z kolei o Hieronimie Gracian, młodym karmelicie, który zafascynował ją nie tylko dlatego, że był to „mąż głębokiej nauki, bystrego rozumu i rzadkiej przy tym skromności” (Księga Fundacji 23, 1), powie: „dziwną słodyczą całej swojej postawy i sposobem zachowania się wszystkich pociąga do siebie. Rzadko chyba ktoś się znajdzie, kto by go poznawszy, nie pokochał” (tamże 23,7); „choć wiele z nim rozmawiam, nie pojęłam do końca wartości tego człowieka. Jest wręcz doskonałym w moich oczach” (list 81).
Ta, która okazuje się gotowa i skłonna do pielęgnowania przyjaźni, jest też selektywna i wymagająca; nie traktuje wszystkich relacji jednakowo: są osoby, które ją męczą, wizyty — nudzą, listy — przymnażają trosk i zmartwień. Jasno wyraża dezaprobatę jeśli chodzi o pseudo-przyjaźnie obecne również w życiu zakonnym. O sobie samej powie w Księdze Życia: „spodobało się Panu dać mi zrozumieć, ostrzec mnie i użyczyć mi światła na oświecenie tak wielkiej mojej ślepoty, jak niestosowne są dla mnie takie przyjaźnie (7, 6); „bo do upadania wielu miałam przyjaciół i pomocników, ale do powstania tak byłam opuszczona i zostawiona samej sobie, że dzisiaj dziwię się, jakim sposobem nie pozostałam w upadku na zawsze i wysławiam miłosierdzie Boga, który sam jeden mnie nie opuścił i rękę mi podał” (tamże 7, 22). Wyzna: „od tego czasu nigdy już nie zdołałam zawrzeć przyjaźni ani znajdować przyjemności, ani szczególną łączyć się miłością, tylko z takimi, w których widziałam miłość Boga nad wszystko i ochotną gotowość do służenia Jemu (...). Z wyjątkiem dusz oddanych Bogu, przebywanie z kim innym jest dla mnie uciążliwym krzyżem. Tak mnie się przynajmniej zdaje, owszem, sądzę, że bez żadnej wątpliwości mogę twierdzić, że tak jest (tamże 24, 6).
Z lektury listów wynika, że Teresę „gubi” delikatność w obyciu, radość, szczerość, skromność, dyskrecja. Do Marii od św. Józefa, przeoryszy w Sewilli, napisze: „wydaje mi się, że byłybyśmy wielkimi przyjaciółkami, albowiem jest niewiele takich, z którymi sprawiałoby mi przyjemność rozmawiać o wielu sprawach, a wasza wielebność jest w moim guście” (list 173) i nie omieszka wyznać: „tak bardzo cię miłuję” (list 248).
Zachwyca terezjański realizm, otwartość na miłość, zdolność do rozeznawania i wzrastania w zdrowych i dojrzałych relacjach. Święta służy radą: „jeżeli chcecie kochać bliskich i przyjaciół waszych (...) niechaj prawda będzie w sercach waszych, bo przez rozmyślanie wejść do nich powinna, a w świetle jej jasno poznacie, jaką ma być miłość, którą winnyście bliźnim” (Droga doskonałości 20, 4).
Dynamika Spotkania z Bogiem — „prawdziwym Przyjacielem” (cfr. list 143) otwiera na otaczającą rzeczywistość. Oto „pragnąca Jego przyjaźni” Samarytanka zostawiła juz swój dzban i zbliża się do miasta. Procesowi interioryzacji towarzyszy dynamizm transformacji kobiety. Na nowo reintegrują się życiodajne siły jej „być”: afektywność, szczerość, wolność, różnorodne aktywności, które podejmuje; następuje wzrost w cnotach, a zwłaszcza w miłości.
Samarytanka „zaczyna niejako w nowy sposób kochać Boga żywą miłością” (Księga Życia 28, 9): „jest to, powtarzam, miłość zupełnie bezinteresowna, podobna do tej, jaką nas umiłował Chrystus. Dlatego też ci, którzy dojdą do tego stanu i tego stopnia miłości, tyle wkoło siebie czynią dobrego. Dla siebie tego tylko pragną, by mogli wziąć wszystkie bóle i ciężary drugich, aby ci cieszyli się słodkim owocem pociechy i zasługi, który z nich się rodzi. Stąd też wiele zyskują ci, którzy mają takich przyjaciół, bo prędzej czy później pociągną ich na swoją drogę” (Droga doskonałości 4, 7).
Głos Karmelu 23 (9-10/2008)
opr. mg/mg