Fragmenty dzieła Objawienia Bożej Miłości (Revelations of Divine Love)
Julianna z Norwich (1342 — ok. 1416) jest jedną ze znanych przedstawicielek mistycyzmu chrześcijańskiego. Thomas Merton nazwał ją największym angielskim mistykiem i teologiem. Żyła jako rekluza, czyli zamurowana w swojej celi pustelnica. W czasie ciężkiej choroby, będąc już niemal na progu śmierci, miała serię widzeń mistycznych. Spisała je, dodając do nich komentarz. Całość dzieła nosi tytuł Objawienia Bożej Miłości (Revelations of Divine Love). Poniżej prezentujemy sześć rozdziałów komentarza Julianny, w których porównuje ona Bożą miłość do miłości matczynej, a Jezusa nazywa czułą i łaskawą Matką.
Bóg, błogosławiona Trójca, Byt wieczny, jak sam od bez-początku jest nieskończony, tak nieskończony był też Jego zamiar, aby stworzyć człowieka. I tę piękną naturę przygotował od początku dla swego Syna, dla Drugiej Osoby. I kiedy zechciał, na mocy zgody całej Trójcy, stworzył nas wszystkich; a w tym akcie stwórczym połączył nas i zjednoczył ze sobą, a to zjednoczenie utrzymuje nas tak czystymi i szlachetnymi, jakimi nas stworzył. Mocą tego samego bezcennego zjednoczenia miłujemy naszego Stwórcę i szukamy Go, wielbimy Go i dziękujemy Mu, i bez końca radujemy się Nim. I to jest dzieło, które się dokonuje bezustannie w każdej duszy, która będzie zbawiona; taka jest wola Boża, jak już zostało powiedziane. I tak w dziele stworzenia Bóg wszechmogący jest Ojcem naszej natury; i Bóg wszechwiedzący jest Matką naszej natury; w miłości i dobroci Ducha Świętego: wszystko to jeden Bóg, jeden Pan. A w tym połączeniu i zjednoczeniu jest naprawdę naszym Małżonkiem, a my Jego umiłowaną żoną, Jego piękną panienką; i na tę żonę On nigdy się nie gniewa. Bo mówi: „Ja kocham ciebie, a ty kochasz mnie, i nasza miłość nigdy się nie przepołowi”.
Zobaczyłam działanie całej Trójcy Świętej; i w tym widzeniu zobaczyłam i pojęłam te trzy właściwości: właściwość ojcostwa, właściwość macierzyństwa i właściwość panowania. Od naszego Ojca wszechmogącego mamy istnienie i szczęście pod względem naszej naturalnej substancji, która należy do nas na mocy aktu stworzenia, bez początku. A od Drugiej Osoby, w mądrości i umiejętności, mamy utrzymanie nas w istnieniu pod względem naszej duszy rozumnej; uzdrowienie i zbawienie; bo On jest dla nas Matką, Bratem i Zbawicielem. A od dobrego naszego Pana, Ducha Świętego, mamy nagrodę i zapłatę za nasze życie i za nasze trudy, i nieskończenie więcej, niż pragniemy, przez Jego zdumiewającą uprzejmość, dzięki Jego przeobfitej łasce.
Bo całe nasze życie jest w Trzech: w Pierwszym mamy byt, w Drugim mamy wzrost, w Trzecim mamy wypełnienie; po pierwsze naturę, po drugie miłosierdzie, po trzecie łaskę. Co do pierwszego, zrozumiałam, że wielka Moc Trójcy jest naszym Ojcem, a głęboka Mądrość Trójcy jest naszą Matką, a ogromna Miłość Trójcy jest naszym Panem; a wszystko to mamy z natury na mocy stworzenia naszej substancji. A nadto zobaczyłam, że Druga Osoba, która jest naszą Matką co do naszej substancji, staje się naszą Matką również co do naszej duszy rozumnej. Bóg bowiem uczynił nas podwójnymi, dając nam substancję i naturę rozumną. Substancja to nasza część wyższa, i otrzymujemy ją od naszego Ojca, Boga Wszechmogącego; Druga Osoba Trójcy jest naszą Matką co do natury, przez stworzenie naszej substancji; w Nim jesteśmy ugruntowani i zakorzenieni. I On też jest naszą Matką co do miłosierdzia, przez przyjęcie na siebie naszej części zmysłowej. I tak nasza Matka działa dla nas na różne sposoby, a w Niej nasze części trwają zjednoczone. Bo w naszej Matce Chrystusie wzrastamy i rozwijamy się, a On w miłosierdziu odnawia nas i odradza, a mocą swojej Męki i śmierci, i Zmartwychwstania scala nas z naszą substancją. Tak działa nasza Matka przez miłosierdzie dla wszystkich swoich dzieci, które są uległe i posłuszne.
A łaska współdziała z miłosierdziem, a zwłaszcza na dwa sposoby, jak zostało ukazane: i to działanie należy do Trzeciej Osoby, do Ducha Świętego. Działa On, nagradzając i obdarzając. Nagradzanie to obfite udzielanie prawdy, i tak Pan postępuje z tym, kto się trudził; a obdarzanie to uprzejme dawanie ponad zasługę, z łaski, przekraczające i przewyższające wszystko, na co stworzenia mogły zapracować.
Tak więc w naszym Ojcu, Bogu wszechmogącym, mamy istnienie; i w naszej Matce z miłosierdzia mamy odrodzenie i odnowienie; w Nim bowiem nasze części scalają się i powstaje człowiek doskonały; a nagroda i dar łaski Ducha Świętego prowadzi nas do pełni.
A substancja nasza jest w naszym Ojcu, Bogu wszechmogącym; i substancja nasza jest w naszej Matce, Bogu wszechwiedzącym; i substancja nasza jest w naszym Panu, Duchu Świętym, Bogu wszechdobrym. Bo nasza substancja jest cała w każdej Osobie Trójcy Świętej, która jest jednym Bogiem. Nasza zaś dusza rozumna jest tylko w Drugiej Osobie, Jezusie Chrystusie; w Nim jest Ojciec i Duch Święty; i w Nim, i przez Niego zostaliśmy potężnie uwolnieni z otchłani i z nędzy ziemskiej wprowadzeni w chwale do Nieba, i szczęśliwie zjednoczeni z naszą substancją; wzbogaceni i uszlachetnieni przez wszelkie cnoty Chrystusa oraz przez łaskę i działanie Ducha Świętego.
A całą tę radość mamy przez miłosierdzie i łaskę; i tego szczęścia moglibyśmy nigdy nie dostąpić ani nie poznać, gdyby nie to, że tej właściwości Boga, jaką jest dobroć, postawiono sprzeciw; i stąd posiadamy to szczęście. Bo złość otrzymała pozwolenie, by przeciwstawić się Dobroci; i Dobroć miłosierdzia i łaski zwróciła się przeciw złości i wszystko przemieniła w dobro i w chwałę, dla tych wszystkich, którzy będą zbawieni. Bo to jest właściwość Dobroci, że czyni dobrze wbrew złości. Tak Jezus Chrystus, czyniąc dobro przeciw złu, jest dla nas prawdziwie Matką: z Niego mamy istnienie — co jest podstawą macierzyństwa — i troskliwą opiekę miłości, która trwa nieskończenie. Równie prawdziwie, jak Bóg jest naszym Ojcem, równie prawdziwie jest i naszą Matką; a to ukazał On we wszystkim, ale zwłaszcza w tych słodkich słowach, kiedy mówi: To Ja jestem. A to znaczy: „To ja jestem, moc i dobroć ojcostwa; to ja jestem, mądrość macierzyństwa; to ja jestem, światło i łaska, która jest cała błogosławioną miłością; to ja jestem. Trójca, to ja jestem. Jedność: ja jestem Dobro najwyższe ze wszystkiego. To ja skłaniam cię do miłości; to ja skłaniam cię do tęsknoty; to ja jestem niekończącym się spełnieniem wszystkich szczerych pragnień”.
Bo tutaj dusza jest najwyższa, najszlachetniejsza i najchwalebniejsza, gdzie jest najniższa, najłagodniejsza i najpokorniejsza; i z tej substancjalnej podstawy rosną wszystkie nasze cnoty w naszej części zmysłowej, jako dar natury, dzięki pomocy i wsparciu Miłosierdzia i Łaski; bez których nie odnieślibyśmy korzyści.
Nasz wzniosły Ojciec, Bóg Wszechmogący, który jest Bytem, znał nas i kochał od przed-czasu; i dzięki tej wiedzy w swoim przedziwnym miłosierdziu oraz dzięki przewidującej radzie całej Świętej Trójcy postanowił, że Druga Osoba będzie naszą Matką. Ojciec postanawia, Matka działa, a Pan nasz, Duch Święty, umacnia; i dlatego powinniśmy kochać Boga, w którym mamy nasze istnienie; z czcią dziękować Mu i chwalić Go za nasze stworzenie, żarliwie błagać naszą Matkę o miłosierdzie i litość, a Pana naszego, Ducha Świętego, o pomoc i łaskę.
Bo w tych Trzech jest całe nasze życie; natura, Miłosierdzie, Łaska; od Nich mamy pokorę i łagodność; cierpliwość i litość; nienawiść do grzechu i zła — bo jest właściwe cnocie nienawidzić grzechu i zła. I tak Jezus jest prawdziwie naszą Matką według natury, na mocy pierwszego aktu stworzenia; i jest naszą prawdziwą Matką według łaski, przez to, że przyjął naszą stworzoną naturę. Całe piękne działanie, cała słodka naturalna funkcja chwalebnego macierzyństwa właściwa jest Drugiej Osobie; bo w Chrystusie otrzymujemy spełnienie się tej Bożej woli całkowite i pełne, bez końca, tak wedle natury, jak i wedle Łaski, z Jego własnej, właściwej Mu dobroci. Zrozumiałam trzy sposoby pojmowania macierzyństwa w Bogu: pierwszy polega na stworzeniu nas, drugi to przyjęcie naszej natury — i tu zaczyna się macierzyństwo Łaski — a trzeci to macierzyństwo działania; i to jest rozpościeranie się tej samej Łaski wszerz i wzdłuż, wzwyż i w głąb, bez końca. A wszystko to jedna miłość.
Ale teraz trzeba powiedzieć nieco więcej o tym rozpościeraniu, na ile to rozumiem według zamysłu naszego Pana: jak macierzyństwo Miłosierdzia i Łaski przywraca nas na miejsce właściwe naszej naturze, na którym nas poprzednio postawiło macierzyństwo natury-Miłości; a ta dobrotliwa Miłość nigdy nas nie opuszcza.
Nasza dobra Matka, nasza łaskawa Matka — bo Bóg chce być nam Matką we wszystkim — zakłada fundament swych dzieł pokornie i łagodnie w łonie Dziewicy. (A to pokazał w pierwszym widzeniu, kiedy przedstawił oczom mojego umysłu tę pokorną Dziewicę w takiej prostej postaci, jak kiedy poczęła). To znaczy: nasz wielki Bóg jest najwyższą Mądrością; i w tym niskim miejscu przygotował Go i oblekł w nasze biedne ciało, aby sam we wszystkim spełnił posługę i urząd macierzyństwa.
Posługa matki jest najbliższa, najpilniejsza i najprawdziwsza; najbliższa jest z natury; najpilniejsza, bo jest z miłości; najpewniejsza, bo jest z prawdy. Tej posługi nikt nie może ani nigdy nie powinien spełniać, tylko On jeden. Wiemy, że wszystkie nasze matki rodzą nas na ból i śmierć; a oto nasza najprawdziwsza Matka, Jezus, On, będący Wszechmiłością — rodzi nas na radość i nieskończone życie: niech będzie błogosławiony! Tak to żywi nas w sobie w miłości; i działał aż do pełni czasów, w której zechciał znieść najcięższe męki i najgorszy ból, jaki kiedykolwiek istniał; i wreszcie umarł. A kiedy dzieło zakończył i zrodził nas do szczęścia, jeszcze się tym nie zadowoliła Jego przedziwna miłość; a to okazał w tych niezrównanych słowach miłości: „Gdybym mógł cierpieć więcej, tobym cierpiał więcej”.
Nie mógł już powtórnie umrzeć, ale nie chciał zaprzestać działania: teraz więc przystało Mu nas karmić; bo drogocenna macierzyńska miłość uczyniła Go naszym dłużnikiem. Matka może dziecku dawać ssać swoje mleko, ale nasza chwalebna Matka, Jezus, karmi nas samym sobą i czyni to z wielkim szacunkiem i wielką czułością w Najświętszym Sakramencie, który jest świętym pokarmem mojego życia; i przez wszystkie święte Sakramenty żywi On nas z wielkim miłosierdziem i łaską. I to właśnie znaczyły te cudowne słowa, kiedy powiedział: „To ja jestem tym, którego głosi ci Kościół święty i o którym cię uczy”. To znaczy: „Całe zdrowie i życie płynące z Sakramentów, cała moc i łaska mojego słowa, cała dobroć złożona dla ciebie w Kościele świętym, to ja”. Matka może tulić dziecko czule do piersi, ale nasza czuła Matka, Jezus, może nas wprowadzać prosto w swoją pierś, poprzez swój święty bok otwarty, i tam ukazywać nam częściowo swoje Bóstwo i radości nieba, dając duchową pewność nieskończonego szczęścia. A to ukazał w dziesiątym widzeniu, dając takie zrozumienie tych swoich słodkich słów: „Oto jak cię umiłowałem” — i patrząc na swój bok z radością.
To piękne słowo „matka” tak jest słodkie i tak bliskie naturze, że nikogo tak prawdziwie nie określa jak Jego; i Tę, która jest Jego i naszą prawdziwą Matką. Właściwościami macierzyństwa są przyrodzona miłość, mądrość i umiejętność, i jest ono dobre; bo chociaż nasze cielesne rodzenie się jest czymś małym, niskim i prostym w porównaniu z rodzeniem się duchowym, jednak to On dokonuje tego w stworzeniach, przez które się to dzieje. Naturalna, kochająca matka, która zna i rozumie potrzeby swojego dziecka, pielęgnuje je czule, jak tego wymaga natura i funkcja macierzyństwa. A kiedy ono wzrasta w lata, matka zmienia sposób działania, ale nie zmienia miłości. A kiedy jeszcze bardziej podrosło, ona znosi, aby było bite dla unicestwienia wad i aby dziecko otrzymało cnoty i łaski. Tego dzieła ze wszystkim, co w nim jest piękne i dobre, dokonuje nasz Pan w tych, w których tak działa; i tak jest On naszą matką wedle natury poprzez działanie łaski w niższej części dla miłości do wyższej części. I chce On, żebyśmy o tym wiedzieli; bo chce, żebyśmy całą miłość zogniskowali na Nim. I wtedy zrozumiałam, że cała nasza cześć, jaką w rozkazu Bożego winni jesteśmy ojcostwu i macierzyństwu z powodu ojcostwa i macierzyństwa Bożego, wypełnia się w szczerej miłości Boga; a tę świętą miłość sprawia w nas Chrystus. A to zostało ukazane we wszystkich objawieniach, ale szczególnie w tych pełnych treści słowach: „To ja jestem tym, którego miłujesz”.
A w tym naszym duchowym wychowaniu Pan postępuje z nami z niezrównaną dobrocią, ponieważ tak cenna jest nasza dusza w Jego oczach. Rozpala nasze zrozumienie, prostuje nasze drogi, daje wytchnienie naszemu sumieniu, pociesza naszą duszę, oświeca nasze serce i daje nam — w jakimś stopniu — znajomość Jego błogosławionego Bóstwa i wiarę weń, razem z wiedzą o Jego słodkim Człowieczeństwie i Jego błogosławionej Męce; i z pełnym czci zadziwieniem nad Jego wielką, wszystko przewyższającą dobrocią. I sprawia, że kochamy wszystko, co On kocha, i cieszymy się z Niego i ze wszystkich Jego dzieł. A kiedy upadamy, szybko podnosi nas swoim cudnym wołaniem i łaskawym dotknięciem. A skoro już tak zostaliśmy wzmocnieni przez Jego słodkie działanie, wtedy dzięki Jego łasce wybieramy Go całą siłą woli, aby Mu służyć i miłować Go trwale, bez końca.
A potem pozwala On niektórym z nas upaść niżej i boleśniej niż kiedykolwiek przedtem, jak nam się wydaje. I wtedy sądzimy (jako niezbyt mądrzy), że wszystko, co dobrze zaczęliśmy, przepadło. A nie jest tak. Bo potrzeba nam upaść i potrzeba nam to widzieć. Bo gdybyśmy nigdy nie upadli, nie wiedzielibyśmy, jak słabi i nędzni jesteśmy sami z siebie, ani nie poznalibyśmy w pełni cudownej miłości naszego Stwórcy. Bo w niebie będziemy prawdziwie widzieli bez końca, że ciężko zgrzeszyliśmy w tym życiu, a mimo to będziemy widzieli, że nigdy nie straciliśmy Jego miłości, nigdy nie byliśmy w Jego oczach mniej cenni. I z racji tego upadku będziemy mieli wzniosłą, cudowną znajomość miłości Boga, bez końca. Bo silna i przedziwna jest ta miłość, która nie potrafi ustać z powodu przewinienia, i nie ustanie. A to zrozumienie to jedna korzyść. Drugą jest pokora i łagodność, której nabywamy, widząc swoje upadki; a przez to będziemy w niebie wzniesieni wysoko; a na te wyżyny moglibyśmy nigdy nie dotrzeć bez tej łagodności. Dlatego potrzeba nam to widzieć; a jeśli nie widzimy, to choćbyśmy upadli, nic nam to nie da. A jest na ogół tak, że najpierw upadamy, potem widzimy; a jedno i drugie jest z miłosierdzia Bożego.
Matka może znosić, żeby dziecko upadało czasem i doznawało różnych rodzajów bólu, dla jego własnego pożytku; ale nigdy nie znosi, żeby do dziecka zbliżało się jakieś niebezpieczeństwo, gdyż kocha. A chociaż nasza ziemska matka czasem nie może nas uratować od zguby, to nasza Matka niebieska, Jezus, nie może znieść, żebyśmy my, Jego dzieci, zginęli: bo On jest Wszechmocą, Wszechmądrością, Wszechmiłością — nikt jak On jeden — niech będzie błogosławiony!
Ale często, kiedy oglądamy nasze upadki i naszą nędzę, jesteśmy tak przerażeni i tak się wstydzimy, że miejsca sobie nie możemy znaleźć. Ale nasza uprzejma Matka nie chce, żebyśmy wtedy uciekali, bo nic Go bardziej nie brzydzi. Ale chce, żebyśmy postąpili, jak przystoi dziecku: ono, kiedy się zrani albo się czegoś boi, biegnie szybko do matki po pomoc, biegnie z całych sił. Tak właśnie chce On, abyśmy i my zrobili, jak pokorne dziecko, mówiące: „Moja dobra Matko, moja łaskawa Matko, moja ukochana Matko, zmiłuj się nade mną; oto się ubrudziłem i nie jestem już podobny do ciebie, a nie mogę tego w żaden sposób naprawić bez twojej pomocy i łaski”. A jeśli nawet nie czujemy natychmiast ulgi, musimy być pewni, że On postępuje jak mądra matka. Bo jeśli widzi, że pożyteczniej będzie dla nas żałować i płakać, znosi tę konieczność, z litością i zmiłowaniem, z miłości. I chce, żebyśmy wtedy postępowali jak dzieci, które z natury coraz bardziej ufają miłości matki, czy to w szczęściu, czy w utrapieniu.
Pragnie też, abyśmy z wielką mocą przylgnęli do wiary Kościoła świętego i w nim znaleźli swoją najdroższą Matkę, wspomagającą prawdziwe zrozumienie, i całą błogosławioną wspólnotę. Bo pojedyncza osoba może się nieraz załamać, postępując wedle własnych pojęć, ale całe ciało Kościoła świętego nigdy się nie załamało ani nie załamie, bez końca. Dlatego bezpieczna to rzecz, dobra i korzystna, pokornie i niewzruszenie pragnąć złączenia i zjednoczenia z naszą Matką, świętym Kościołem, a to znaczy: z Chrystusem Jezusem. Bo pokarm miłosierdzia, którym jest Jego Krew drogocenna, i święta woda wystarczają do obmycia nas; błogosławione rany Zbawiciela są otwarte i z radością nas leczą; słodkie i łaskawe ręce naszej Matki są gotowe i pilne do pracy nad nami. Bo w całym tym działaniu spełnia On rolę czułej piastunki, która niczym innym się nie zajmuje, jak tylko zbawieniem dziecka.
Jego zadaniem jest zbawić nas; Jego chwałą jest wspomóc nas; a Jego wolą jest, żebyśmy o tym wiedzieli: bo chce, abyśmy Go serdecznie kochali i ufali Mu pokornie i niewzruszenie. A to ukazał przez te łaskawe słowa: „Trzymam cię mocno”.
Bo w tym czasie ukazał On naszą słabość i nasze upadki, nasze utrapienia i nasze zniewagi, nasze poniżenia i nasze wygnanie, i całą naszą niedolę, która — jak myślę — może nam się przytrafić w tym życiu. A jednocześnie ukazał swoją błogosławioną Moc, swoją błogosławioną Mądrość, swoją błogosławioną Miłość; i że zachowuje nas wśród tego wszystkiego tak czule i słodko dla swojej chwały, i tak niewzruszenie dla naszego zbawienia, jak kiedy najwięcej doznajemy pomocy i pociechy. A nadto podnosi nas duchowo wzwyż w niebie i kieruje wszystko do swojej chwały, a naszej radości, bez końca. Bo Jego miłość nigdy nam nie pozwala zmarnować czasu.
A wszystko to pochodzi z Natury-Dobroci Boga, przez działanie Łaski. Bóg posiada istnienie z natury; to znaczy, że Dobro, które jest naturą, to Bóg. On jest podstawą, substancją, kwintesencją natury. Jest Ojcem i Matką wszelkiej natury; wszystkie natury, które stworzył, aby wypłynęły z Niego i pełniły Jego wolę, powrócą do Niego znowu przez zbawienie człowieka dzięki działaniu Łaski.
Bo spośród wszystkich natur, które Bóg dał różnym stworzeniom, jedynie w człowieku jest całość: całość pełni i mocy, piękności i dobra, królewskości i szlachetności, wszelkiego majestatu, chwały i czci. Tu możemy zrozumieć, że wszyscy należymy do Boga przez naturę, i wszyscy należymy do Boga przez Łaskę. Tu możemy zrozumieć, że nie potrzeba nam szukać daleko, żeby poznać różne natury, ale wystarczy zwrócić się do świętego Kościoła, do piersi naszej Matki; to znaczy, do naszej własnej duszy, w której Pan nasz mieszka; a tam znajdziemy wszystko, obecnie w wierze i zrozumieniu, w przyszłości zaś prawdziwie w Nim samym, jasno, w radości.
Ale niech nikt nie bierze tego pojedynczo do siebie; bo jest inaczej, to ma sens ogólny; bo mowa tu o ukochanym Panu naszym Chrystusie, i dla Niego została ta piękna natura przygotowana, dla chwały i szlachetności stworzenia człowieka i dla radości, i szczęścia zbawienia człowieka; tak jak to Bóg widział, znał i wiedział od bez-początku.
Tu możemy zobaczyć, że prawdziwie z natury naszej płynie nienawiść do grzechu i prawdziwie też z Łaski płynie nienawiść do grzechu. Bo natura jest cała dobra i piękna sama w sobie, Łaska zaś została zesłana, aby zbawić naturę i zniszczyć grzech, i doprowadzić z powrotem piękną naturę do punktu, z którego wyszła, to jest do Boga; tylko jeszcze szlachetniejszą i chwalebniejszą za potężnym działaniem Łaski. Bo zobaczą to przed Bogiem wszyscy Jego święci w radości bez końca, że natura została wypróbowana w ogniu utrapienia i nie znaleziono w niej żadnej skazy, żadnego braku. Tak zgadzają się ze sobą Łaska i natura; bo Łaska to Bóg, jak i natura to Bóg: On działa na dwa sposoby w jednej miłości; a żadna nie działa sama, bez drugiej; są nierozłączne.
A kiedy my, za Miłosierdziem Boga i z Jego pomocą, dostosujemy się do natury i do Łaski, zobaczymy prawdziwie, że grzech jest zaiste wstrętniejszy i boleśniejszy od piekła, bez porównania; bo przeciwny jest naszej pięknej naturze. Bo grzech, równie prawdziwie, jak jest nieczysty, jest przeciwny naturze i dlatego jest okropnym widokiem dla miłującej duszy, która chciałaby być cała piękna i lśniąca w oczach Boga, jak o tym uczą natura i Łaska.
A jednak nie przeraża nas to, najwyżej tyle, ile przerażenie może nam pomóc; ale pokornie wzdychamy do naszej najdroższej Matki, a On pokropi nas swoją cenną krwią i uczyni naszą duszę miękką bardzo i łagodną, i uzdrowi nas całkowicie przez upływ czasu, tak właśnie, jak to może przynieść Jemu najwięcej chwały, a nam najwięcej radości bez końca. A tej pięknej i słodkiej pracy nigdy On nie zaprzestanie ani nie przerwie, aż wszystkie Jego ukochane dzieci narodzą się i wychowają. (A to okazał, kiedy mi dał zrozumienie swojego duchowego pragnienia, to jest swojej tęsknoty miłości, która trwać będzie aż do Dnia Sądu).
Tak to życie nasze pochodzi od naszej prawdziwej Matki, Jezusa, dzięki Jego przewidującej mądrości od bez-początku, we współpracy z potęgą Ojca i z najwyższą dobrocią Ducha Świętego. Przyjmując naszą naturę, ożywił nas; przez swoją błogosławioną śmierć na krzyżu zrodził nas do życia nieskończonego; a od tego czasu, i teraz, i zawsze aż do Dnia Sądu, karmi nas i prowadzi, tak właśnie, jak tego wymaga najwyższe dobro Macierzyństwa, i jak o to prosi wrodzona potrzeba dzieciństwa.
Piękna i słodka jest nasza niebiańska Matka oczom naszych dusz; cenne i cudne są w oczach naszej niebiańskiej Matki jej pełne wdzięku dzieci, z łagodnością i pokorą, i wszelkimi pięknymi cnotami, które z natury należą do dzieci. Bo z natury dziecko nie wątpi w miłość matki, z natury dziecko nie ośmiela się nic robić samo, z natury dziecko kocha matkę i wszystkie inne dzieci. To są te piękne cnoty, wraz z innymi podobnymi, którymi służymy naszej niebiańskiej Matce i które się Jej podobają.
I zrozumiałam, że nie ma w tym życiu wyższego stanu nad dzieciństwo, z jego słabością i brakiem mocy i rozumu, aż do czasu, kiedy nasza łaskawa Matka wprowadzi nas do radości Ojca. A wtedy zaiste będzie nam znany sens tych słodkich słów, kiedy mówi: „Wszystko będzie dobrze, a ty sama zobaczysz, że wszystko skończy się dobrze”. A wtedy radość naszej Matki, Chrystusa, odnowi się w radości Boga; i ten nowy początek trwać będzie bez końca, nowy początek.
I tak zrozumiałam, że wszystkie Jego błogosławione dzieci, które pochodzą od Niego wedle natury, zostaną przyprowadzone znowu do Niego przez łaskę.
Tłumaczyła Małgorzata Borkowska OSB
opr. aw/aw