Fragment specjalnego wydania LISTU - Europo, nie zapomnij o klasztorach
Copyright © LIST 2003
Gdzie należy szukać źródeł monastycyzmu?
Monastycyzm jako zjawisko jest pasjonujący. Historycy zastanawiają się nad tym fenomenem od wielu lat. Elementy filozofii oderwania od świata oraz poszukiwania moralnego życia istniały w różnych kulturach. W chrześcijaństwie przybrały one charakter bezpośredniego nawiązania do Ewangelii. W okresie III-IV w. wielu gorliwych chrześcijan, mężczyzn i kobiet, uważało, że erem lub klasztor stanowi najlepszą drogę życia ewangelicznego.
Początkowo życie mnisze toczyło się niejako na marginesie społeczeństwa, gdzieś na uboczu. Z czasem okazało się ono na tyle atrakcyjne, że zaczęło przyciągać rzesze ludzi poszukujących życia duchowego. Monastycyzm trafił między innymi do miast. Warto zauważyć, że interesowali się nim nie tylko ludzie biedni, fascynował on w wielkim stopniu elity.
Przejście od życia pustelniczego do wspólnotowego wymagało pewnej organizacji. Wtedy też powstawały pierwsze reguły życia mniszego (Pachomiusza, Bazylego, Benedykta).
Klasztory od samego początku stanowiły szkoły życia duchowego, ale czy tylko dla mnichów?
Szkoła duchowości, jaką było życie zakonne, najpierw skierowana była oczywiście do samych mnichów. Mnisi żyli wspólnie, w oparciu o przyjęte wartości. Nie była to jednak całkowita izolacja i właśnie dzięki temu dostęp do klasztorów mieli również ludzie z zewnątrz. Dzięki temu, ta znakomita reguła, jak też reguła św. Benedykta, szybko rozprzestrzeniła się po całej Europie, stając się niejako pierwszą konstytucją europejską uczącą Europejczyków zasad wspólnego życia. Nie przypadkowo więc św. Benedykt został patronem Europy.
Skąd się brała fascynacja życiem zakonnym?
Powszechny podziw dla monastycyzmu wynikał z uznania dla stylu życia mnichów, które było konsekwentną realizacją ideału. Zakonnicy, będąc początkowo zupełnie marginesowym ruchem, dopiero z czasem otrzymywali coraz lepsze warunki. Dano im np. służbę i wojsko do ochrony, aby umożliwić jak najlepsze warunki rozwoju, co świadczy o wielkim szacunku, jaki sobie zyskali. Znaleźli się w elicie społecznej, cenili ich władcy, biskupi, ale tak naprawdę — całe społeczeństwa.
Nadanie tak wysokiej rangi klasztorom wiązało się również z wielkimi oczekiwaniami, jakie im stawiano. Szkoły duchowe, jakimi były monastery, uzyskały tak ogromną rangę społeczną, że nie wyobrażano sobie bez nich funkcjonowania życia społecznego. Z jednej strony, klasztory były ośrodkami duchowymi i dzięki ich modlitwie świat mógł istnieć, z drugiej — stanowiły centra intelektualne. Przykładowo, Karol Wielki, zapewniając mnichom doskonałe warunki rozwoju, zamierzał oprzeć całe swoje państwo na wykształconych zakonnikach, którzy mieli wnieść swój wkład w rozwój kultury.
Karol Wielki umacniał monastery wyznaczając im zarazem kluczową wręcz rolę w służbie państwa splecionego nierozdzielnie z Kościołem. Tak powstawał renesans karoliński łacińskiej kultury starożytno-chrześcijańskiej, opierający się na mniszych elitach wytyczających drogę, do której w pełni potem nawiązywać miały przez stulecia następne pokolenia Europejczyków.
A co z wpływem klasztorów na kulturę?
To właśnie kultura monastyczna jest pierwszą kulturą elitarną powstającej Europy. Mnisi, jako ludzie wykształceni, w dobie powszechnego analfabetyzmu uratowali podstawy antycznej i chrześcijańskiej zarazem kultury, przekazując ją kolejnym pokoleniom. W klasztorach przepisywano teksty (również starożytne), rozwijano naukę i sztukę.
Nie sposób nie docenić wkładu, jaki wniosły zakony do dorobku kulturalnego Europy. Od XII-XIII w. ruch zakonny nabiera ogromnych rozmiarów, różnicuje się, podejmuje prace w bardzo różnych kierunkach, służąc między innymi palącym potrzebom społecznym.
W chrześcijaństwie wschodnim tradycji bizantyjskiej istnieje tylko ruch monastyczny. Dlaczego na Zachodzie powstało tak wiele duchowości?
Powstawanie nowych zakonów i duchowości było i nadal jest ruchem dynamicznym, niezwykle znaczącym dla zachodniego chrześcijaństwa do dziś. Pasjonujący jest fakt, iż każde pokolenie odczytywało i podejmowało to wezwanie na miarę swoich potrzeb. Dynamizm, związany z powstawaniem nowych duchowości, widoczny jest wyraźnie w Europie od XI w. Chrześcijaństwo bizantyjskie pozostało przy idei jednej wspólnoty, której patronem i założycielem był św. Bazyli Wielki. Nie tworzono tam zakonów w takim rozumieniu, jak w Kościele łacińskim. Trzymano się raczej starej, ale sprawdzonej tradycji. Różnorodność duchowości jest tworem zachodnim.
Wielość duchowości wynikała z potrzeb czasów. Na początku XIII w. zdano sobie sprawę z tego, że społeczeństwo jest zbyt słabo wykształcone religijnie. Zrodziło to potrzebę stworzenia nowych zakonów, które będą zupełnie inne od poprzednich, zerwą z posiadaniem majątków, a podejmą się nauczania słowem i przykładem, z czego też będą się utrzymywać. Nie można było już dłużej przemawiać do ludzi tym samym, tradycyjnym językiem, który stracił siłę przebicia. I tak św. Dominik widział potrzebę kształcenia intelektualnego, dlatego też wybrał uniwersytety (będące wtedy jeszcze instytucjami kościelnymi), jako miejsce formowania zakonników. Rozwój nauki w samych założeniach miał na celu praktyczne wykorzystanie zdobywanej wiedzy w duszpasterstwie, czyli w przepowiadaniu Słowa.
Tak rozpoczęła się w XIII w. pierwsza, wielka akcja edukacyjna, dostępna dla wszystkich. Realizowały ją na wielką skalę zakony żebrzące. Każdemu z klasztorów podlegał wyznaczony okręg, w którym nauczano słowem i przykładem. Zapraszano do parafii wykształconych zakonników, którzy katechizowali, poruszali serca i sumienia wiernych.
Przyglądając się początkom istnienia zakonów żebrzących, zauważamy ich dynamiczny rozwój oraz znaczenie, jakie zyskały w społeczeństwie. Czy nie prowadziło to do sporów ze starymi zakonami?
Prawdą jest, że stare zakony zostały niejako usunięte w cień nowych dynamicznych zakonów żebrzących. Nie można jednak w żaden sposób odebrać zasług, jakie dokonały się za pośrednictwem starych zakonów. Zostały one wyzwane do znalezienia swojej nowej roli. Rywalizacji między zakonami czy klerem świeckim osobiście nie postrzegałbym jako czegoś negatywnego, lecz raczej twórczego. Gdy np. w jakiejś miejscowości znajdowały się dwa różne klasztory, mogło dojść do sporu, któremu z zakonów przysługuje prawo kwestowania. Cała sztuka polegała na umiejętności rozwiązywania konfliktów, co było jednocześnie sprawdzianem miłości i braterstwa.
Jak wyglądało formowanie się życia zakonnego na terenie Polski?
Przez długi czas, począwszy od Xw., Polska znajdowała się na peryferiach zachodniego chrześcijaństwa. Na nasze ziemie jako pierwsi dotarli benedyktyni i odegrali istotną rolę w chrystianizacji. W początkach XIII w. (bardzo szybko, bo już kilka lat po swym powstaniu), zakony żebrzące były sprowadzone do Polski dzięki światłym biskupom, którzy widzieli potrzebę tego rodzaju duszpasterstwa. Rolę zakonów w budowaniu podstaw chrześcijaństwa i kultury polskiej zaczynamy coraz bardziej dostrzegać, jednak potrzeba jeszcze wiele pracy naukowej, by ukazać ją w całej pełni.
Współcześnie, zakony nie wywierają tak wielkiego wpływu, jak dawniej. Jaka jest więc ich rola dzisiaj?
Ogromną rolę odgrywają wspólnoty osób świeckich nawiązujące do starych tradycji, które organizują się z własnej inicjatywy, często przy klasztorach lub parafiach. Poszukiwanie nowych form duchowości tkwi w samej naturze człowieka. Dobrze pojęte chrześcijaństwo powinno być wyczulone na potrzeby czasu, dostosowane do potrzeb danego okresu i miejsca, umiejące odczytać znaki czasu. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że każda z reguł czy wspólnot zakonnych po latach może ulec skostnieniu. Stąd też stała potrzeba ruchów odnowy, reformujących i aktualizujących dawne założenia.
Zmieniający się świat wymusza potrzebę poszukiwania nowych form życia wspólnotowego. Podobnie wyglądało to na przestrzeni wieków, kiedy duchowość i wspólnota przechodziły przemiany, od samotnych pustelników przez różnorodne formy życia zakonnego. Dynamika rozwoju chrześcijaństwa wskazuje na jedno z najciekawszych zjawisk, jakim jest poszukiwanie formy wspólnoty właściwej dla potrzeb konkretnych czasów. W latach 40. studiując w Poznaniu, przeszedłem znakomitą szkołę duchowości w duszpasterstwie dominikanów. Istniała tam ścisła współpraca uniwersytetu z zakonem, co sprzyjało formacji, tak intelektualnej, jak i duchowej. Współistnienie uniwersytetu z zakonem było nawiązaniem do starej tradycji dominikańskiej, kluczowej dla pierwszych wieków jego istnienia, także w Polsce.
Świat potrzebuje dziś wspólnot budujących życie na wartościach chrześcijańskich. Dlatego też potrzebne są nieustanne próby i eksperymenty. Oczywiście, nieuniknione będą błędy, których nie należy się bać ani się nimi zniechęcać. Czy możliwy jest jakikolwiek sukces bez ofiar, tym bardziej, jeśli chodzi o rozwój życia duchowego?
Jak będzie wyglądać duchowość w przyszłości? W którym kierunku może pójść jej rozwój?
Być może dawniej łatwiej było rozwijać życie duchowe, ze względu na silniejsze przywiązanie do tradycji. W dzisiejszych czasach zauważa się bardzo silne narzucanie stylu życia, który często nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Wymaga to od człowieka odwagi i dojrzałości w podejmowaniu codziennych wyborów.
Współczesna kultura masowa łatwo zrywa z przeszłością, tradycją, głębszymi wartościami. Ucieka od odpowiedzialności i pomijapotrzeby duchowe.
Jestem przekonany, że szansą dla duchowości są wszelkiego typu wspólnoty, które jednoczą ludzi poszukujących prawdy, gdyż nie jest łatwo samotnemu człowiekowi przeciwstawić się presji świata. Duchowość, podobnie jak powietrze lub pokarm, jest dla człowieka czymś niezbędnym. Zarówno teraz, jak i w przyszłości, zawsze będzie istnieć potrzeba duchowości. Bez niej nie można wyobrazić sobie funkcjonowania jakiejkolwiek cywilizacji.
Jerzy Kłoczowski — ur. 1924 r., profesor KUL, historyk, dyrektor Instytutu Europy Środkowowschodniej w Lublinie, przewodniczący Rady Naukowej Instytutu Geografii Historycznej Kościoła w Polsce KUL, autor wielu publikacji i książek
opr. ab/ab