Wielkopostne niepokoje [N]

Głodu duchowości nie da się zaspokoić namiastkami. Może Wielki Post pozwoli nam odkryć na nowo duchowość i wyrwać się ze zeświecczałego świata

Niepokój jest towarzyszem życia. Niepokoimy się o jutro, o przyszłość, o dzieci, o dom. Ale czy niepokoimy się o życie wiary, o Boga w naszym życiu? Wielki Post jest czasem niepokoju — męki Jezusa, Jego ukrzyżowania, śmierci, zmartwychwstania. Oby nas ten Wielki Post zaniepokoił. Wywołany niepokój może nam pomóc wyjść z egzystencjalnego więzienia ku nieskończoności

Siedzę w ławce kościoła św. Zbawiciela w Pradze czeskiej. Barokowy wystrój, cisza, a właściwie muzealna cisza. Nie słychać szeptu modlitw, nikt nie przyklęka. Oczy wodzą po pamiątkowych tablicach, a obfitość baroku przykuwa spojrzenia. Chodzimy jak po muzeum. 

Rozpoczyna się koncert. Vivaldi rozbrzmiewa pierwszy — „Cztery pory roku”. Nawet już zaaklimatyzowałem się w tym kościelnym muzeum i pewnie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Mozart ze swoim „Ave Verum”. To jednak kościół. Szukam pospiesznie wiecznej lampki. Nie ma. Smutek pogłębił Antoni Dworzak — „God is my shepherd” — Bóg jest moim pasterzem. Pomyślałem: Może za chwilę wyjdzie ksiądz i powie: „Pan z wami”. Niestety, nie. 

Kościoły bez modlitwy, muzea, sale koncertowe. Robimy w nich zdjęcia, sycimy się sztuką, upajamy muzyką, testujemy wrażliwość. Wychodzę nienasycony. Dusza potrzebuje chleba na życie wieczne. Nie chcę w kościele tylko pieśni o pasterzu, ale Pasterza. Obolała dusza, oszukany. Tęskniąc, włóczę się po kolorowych ulicach. Myślę, że gdzie zgubiła się duchowość, tworzy się muzea duchów. Zsekularyzowany świat czasem wychyla się poza i używa świętych rzeczy, aby zaspokoić głody. A one ukołysane muzyką jednak budzą się. Jest głód Boga w każdym z nas. On też budzi się z odrętwienia. Istnieje ciemność, wypalenie duszy, a wtedy zanika świadomość Jego obecności i godności człowieka. Niejednokrotnie ciemność przychodzi w rutynie modlitwy. Wypala się życie Boże bez świadomości Jego obecności. Następuje egzekucja mojego Boga. A wtedy po duszy przechadzają się silne żądze, głody ciała, szarość z ciemnością na przemian. Żyją bez życia. Czasem coś ekscytującego zorganizujemy dla duszy — I Komunia św. dziecka albo ślub znajomych. Wtedy coś uwiera w środku. Stąd refleksja, biegające myśli po muzeum wspomnień. „Świątynią Boga jesteście”. Kto grał dziś w tej świątyni koncert? Kto jest kustoszem twojej duszy? Czy żywy człowiek może mieć w sobie muzeum eksponatów zabitego Boga? Może — wspomnienia, obrazki, pamiątki, doświadczenia dzieciństwa. Co więcej, może koncertować, udając chrześcijanina. Bóg zraniony — umarł. Wyschnięte pragnienia ludzkich serc. Brak żywej relacji z Bogiem czyni nas świątyniami bez Niego.

 Z kościołów powstają sale koncertowe i restauracje — popłuczyny cywilizacji chrześcijańskiej. Jak piękny jest kościół wypełniony chwałą Boga. Jak wielki jest człowiek żyjący dla Boga. Niby nic — a wszystko na swoim miejscu, harmonia jak po stworzeniu. Oby zmartwychwstał i wprowadził porządek do duszy.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama