Małgorzata Porete - skazana na śmierć i spalona na stosie w 1310 r. była jedną ze średniowiecznych mistyczek niezrozumianych przez swych współczesnych, docenionych po śmierci
Elena Calegari, «Begijnhof» (2011 r.)
Nie wiemy, kiedy i gdzie urodziła się Małgorzata, nazywana Porete, wiadomo jedynie, że pochodziła z północnej Francji, może z Valenciennes; nie wiemy nic o jej rodzinie i wykształceniu, niektórzy przypuszczają, że wychowała się w tamtejszym beginażu. W zapisach kronikarskich występuje ona jako beginka, jedna z wielu w tamtych czasach kobiet, które nie były ani zakonnicami, ani mężatkami, lecz — często we wspólnocie — prowadziły życie przez jednych uważane za świątobliwe, przez innych za zbyt niezależne, poświęcone modlitwie, pracy, opiece nad chorymi. Są jednak powody, by przypuszczać, że Małgorzata nie była typową beginką.
Wiemy zatem o niej niewiele. Lecz owo niewiele to również bardzo dużo: znamy okoliczności jej tragicznej śmierci, a także napisaną przez nią książkę, arcydzieło literatury mistycznej w języku narodowym i jeden z pierwszych wielkich francuskich tekstów prozą (w kulturze francuskiej, o dziwo, mało doceniany).
Postać Małgorzaty pojawia się w dziejach pisanych z uwagi na jej proces, przeprowadzony przez paryskiego inkwizytora, który zakończył się jej śmiercią na stosie 1 czerwca 1310 r. Było to wydarzenie bardzo głośne, większe od niego emocje wywołał u ówczesnych ludzi tylko proces templariuszy, który toczył się w tym samym czasie. We Francji panował wówczas Filip Piękny, a inkwizytor, brat Wilhelm z Paryża, był jego spowiednikiem.
Małgorzata została skazana za to, że nie przestała popularyzować swojego dzieła, które zostało uznane za heretyckie parę lat wcześniej; ocenę tę potwierdziło również w 1310 r. dwudziestu jeden teologów, do których zwrócił się paryski inkwizytor. Dodatkową okolicznością, która pogorszyła jej sytuację, był fakt, że nie złożyła obowiązkowej przysięgi, a zatem nie mogła zostać przesłuchana. Zachowała milczenie, które trudno zinterpretować; niektórzy twierdzą, że uznała brata Wilhelma, człowieka zepsutego przez władzę, za niegodnego.
Ani akta procesu, ani kroniki mówiące o jej śmierci nie podają tytułu książki. Okoliczność ta ułatwiła faktycznie jej rozpowszechnianie, ponieważ nie była ona kojarzona z oskarżeniem o herezję. Dopiero współcześnie, dzięki badaczce niezwiązanej z żadnym ośrodkiem akademickim, Romanie Guarnieri, dowiedzieliśmy się, że beginka spalona na stosie w Paryżu w 1310 r. jest autorką książki, nigdy nie opublikowanej, lecz przepisywanej i tłumaczonej, która krążyła po Europie, fascynując dusze szukające Boga.
Jest ona zatytułowana Zwierciadło dusz prostych i stanowi jednocześnie przewodnik i opowieść o poszukiwaniu mistycznym indywidualnym, ale podzielanym i ukierunkowanym przez tajemnicze stowarzyszenie duchowe Dames nient cognues. Przypuszcza się, nie bez podstaw, że czytał ją Mistrz Eckhart i że znalazła ona odbicie w jego słynnych niemieckich Kazaniach. Rzeczywiście, jest między tymi dziełami sporo uderzających podobieństw.
Dziś arcydzieło Małgorzaty odniosło wielki sukces wydawniczy w Europie i w Stanach Zjednoczonych, pojawiło się wiele przekładów, komentarzy i opracowań. Pierwsze wydanie ukazało się w 1965 r. pod redakcją Romany Guarnieri w Edizioni di storia e letteratura. Książka znalazła się także w «Continuatio medievalis», należącym do Corpus Christianorum pod redakcją jezuity Paula Verdeyena.
Zwierciadło dziś jeszcze jawi się jako tekst, który może fascynować, lecz jest trudny do zrozumienia. Tak też oceniali go od początku niektórzy ludzie Kościoła, współcześni Małgorzaty, a wśród nich jeden magister Sorbony (a zatem kolega Eckharta): jest on natchniony przez Boga, przyznali, i sięga tam, gdzie nikt inny dotąd nie sięgnął, ale jest dostępny dla nielicznych, a innym może zaszkodzić. Te osądy, pełne niepokoju, lecz pozytywne, ona lub osoba jej bliska przytoczyła w aneksie Zwierciadła, z nadzieją, że będą go chroniły. Jasne jest zatem, że Zwierciadło dusz prostych jest dziełem «na ostrzu noża», blade runner, posługując się dzisiejszym językiem.
Chcąc ustalić, w czym jest ono ostre i ryzykowne, jak sądzili współcześni, trzeba zachować pewną ostrożność. Należy bowiem wiedzieć, że tekst oryginalny zaginął i że czytamy kopię Zwierciadła, która powstała dwa wieki później. Są powody, by uważać, że ta późna wersja jest złagodzona. Mówiąc krótko: książka nie gloryfikuje, jak mówiono w dobrej wierze, pragnienia i chęci miłości, lecz przeciwnie, uczy, że trzeba posunąć się dalej, by nawiązać z Bogiem więź, w której praktykowanie cnót, sakramenty i przykazania nie mają już znaczenia. Tytułowe «dusze proste» są spragnione, a więc nie mogą wejść do krainy wolności. Wchodzą do niej dusze unicestwione, których nikt nie zna, tak jak nikt nie może poznać Boga. Nie da się streścić tego, co to oznacza, i nie jest łatwo to zrozumieć, ale ponad wszelką wątpliwość dotyczy to, w zamyśle autorki, całego życia Kościoła.
W języku Małgorzaty nie występuje słowo «mistyka», którym określamy jej dzieło, co może stwarzać zagrożenie, że się na nim nie poznamy. W naszej kulturze mistyka to coś, co nie wymaga żadnego potwierdzenia w rzeczywistości ani zobowiązania w «tu i teraz». Tymczasem są one obecne w dziełach mistyków, o czym wiedzą ci, którzy je znają bezpośrednio, i są obecne również u Małgorzaty. Nie oznacza to tylko, że jej nauczanie, sformułowane przy tym w języku narodowym, mogło wywrzeć wpływ na współczesne jej społeczeństwo. Oznacza także, iż poszukiwania duchowe mogą prowadzić do odkryć, które nazwalibyśmy naukowymi, a zatem doświadczalnych i sprawdzalnych, dotyczących rzeczywistości ludzkiej (nieodłącznych zatem od prawd objawionych). W ten sposób zbliżam się do ostrej klingi książki Małgorzaty. Jej itinerarium nie stawia sobie za cel zjednoczenia z Bogiem, jak uczyła dawna mistyka chrześcijańska. Ona, a raczej tajemnicze Panie, których nikt nie zna, odkryły, że cel ten jest ze wszystkich stron obwarowany, ale wtedy właśnie otworzyła się przed nimi inna droga. Głównym obrazem jest tu upadek. By lepiej to zrozumieć, wystarczy pomyśleć o Raju Dantego, który był współczesnym Małgorzaty. Ruch unicestwionej duszy nie jest wstępowaniem, lecz spadaniem coraz niżej, w nicość, i w tej właśnie otchłani dociera do niej moc Boża.
Mówiąc naszymi słowami, które nie są dalekie od jej słów, Małgorzata odkryła, że istota ludzka zasadniczo nie jest ograniczona, istota ludzka zasadniczo i w sposób istotny cierpi na brak. Być może dzisiaj, mimo że duchowa kultura naszej epoki jest dość prostacka, jesteśmy w stanie zacząć rozumieć tę kwestię. Być może pomocne okaże się to, że doświadczenie, o którym opowiada Małgorzata, jest doświadczeniem kobiecym.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (1/2013) and Polish Bishops Conference