Najmilszy bracie, twoja Klara

Duch prawdziwego ubóstwa, prawdziwej fraternitas, prawdziwej kontemplacji - tym żyła św. Klara. Co skłoniło ją, by napisać do św. Franciszka list proszący go o powrót z Ziemi Świętej?

Czy tak wyglądał list, który św. Klara wysłała do św. Franiszka z Asyżu, prosząc go o powrót z Ziemi Świętej?

«Najmilszy bracie w Chrystusie, niech Ojciec da ci pokój i zdrowie. Wolałabym pisać do ciebie, by przekazać ci same radosne wiadomości, lecz tak nie jest. My, twoje małe siostry, wszystkie razem zastanawiałyśmy się, a przede wszystkim wiele modliłyśmy się, by dotrzeć do ciebie w Duchu, ażeby słowa, które będziesz czytał, zbyt mocno cię nie zraniły, lecz osiągnęły cel, jakim jest oświecenie cię w sprawie pilnej konieczności opuszczenia ziemi Maurów i powrotu.

Fraternitas jest jak biedna łódź pośród wielkiej burzy i grozi jej zatonięcie. A oto przyczyna. Ten, kto nią kieruje podczas twojej nieobecności, daje Braciom i Siostrom polecenia przeciwne i sprzeczne z tym, co ty miałeś na myśli. Powoduje to nieustanne spory i kłótnie, które znasz, lecz z którymi cierpliwie i mądrze sobie radziłeś. Trzy miesiące po twoim wyjeździe do Ziemi Świętej coraz częściej odbywały się zgromadzenia braci, do udziału w których my, Siostry, nigdy nie byłyśmy zapraszane. Leon, Egidiusz i paru innych przychodzili do nas bardzo smutni, by opowiedzieć, co się dzieje. A ty możesz sobie wyobrazić, co się działo. Proponowana była Bractwu Reguła życia przeciwna do tej, którą ty wskazałeś z tak wielką jasnością i cierpliwością. Ten, kto się sprzeciwiał, był uciszany i wypędzany. Dlatego wielu Braci jest zdezorientowanych, inni są smutni i rozproszeni. Jeszcze inni chętnie dostosowują się do nowych wskazań.

Pierwszym tego następstwem jest przepędzenie z niesmakiem, a nawet pogardą naszej ukochanej Pani Biedy, wiernej towarzyszki naszego życia. Bracia, którzy dalej ją kochają, są oskarżani o herezję i wypędzani, lecz prawdziwą przyczyną jest fakt, że uchodzą za zbyt wiernych twoim wskazaniom. Sedno całej sprawy znasz dobrze. Mówią, że ty im odmawiałeś prawa do nauki i zgłębiania drogą studiów słowa Jezusa Chrystusa. Dobrze wiedzą, że ty mówiłeś coś zupełnie innego. Mówiłeś, że nauka jest ważna, kiedy pomaga ludziom uzyskać wolność, i mówiłeś też, że nauka jest wręcz święta, kiedy służy Prawdzie i Życiu. A dla Ciebie właśnie Chrystus jest Prawdą i Życiem. Dla wielu z nich natomiast nauka jest środkiem służącym podporządkowaniu sobie ludzi niewykształconych i nieznających odpowiednich słów, by domagać się sprawiedliwości. I właśnie słowo fraternitas zdaje się irytować tych uczonych, jakby nie rozumieli jego porywającego znaczenia, tego, które porwało ciebie, a za twoim pośrednictwem tak wielu ludzi i mnie samą. Napełnia nas to wielkim smutkiem i możemy jedynie modlić się za tych uczonych braci, aby Jezus Chrystus ich oświecił, lecz na razie — gorzko o tym ci mówić — są górą i cieszą się poważaniem w Rzymie.

I z powodu tego wszystkiego burza nawiedziła również nas, twoje Małe Siostry. Dwa miesiące temu przyszedł z Rzymu nakaz, by zamienić dom św. Damiana, który dla nas był zawsze po prostu domem, na prawdziwy klasztor, taki jak wszystkie inne klasztory. Jeśli dobrze pamiętasz, wisiało już w powietrzu to zagrożenie jeszcze przed twoim wyjazdem, lecz dzięki twojej obecności władze nie czyniły żadnych ruchów, niczym zwierzę trzymane na łańcuchu. Polecenie z Rzymu nakazuje nam, Siostrom, byśmy już nigdy nie wychodziły z domu i byśmy nie spotykały Braci, żadnego z nich. A przecież nigdy nie było żadnego skandalu, a jedynie wzajemna pomoc i wymiana rad, pomagali nam też przy chorych w hospicjum, w cięższych przypadkach, jak kiedy trzeba było przenosić sparaliżowanych. Stanowiliśmy faktycznie fraternitas. Prócz drzwi i bram oddzielają nas od wszystkich również kraty w oknach. Nie mogłyśmy chodzić więcej do pracy, czy to do posługi w zamożnych domach, czy to w warsztatach, by zarobić na utrzymanie dla nas i naszych braci ubogich i chorych.

Zapytasz, z czego żyjemy. To jest największa niespodzianka. Żywność pochodzi z dostaw «naszych chłopów», którzy przynoszą nam, czego dusza zapragnie. Zostałyśmy bowiem ich «paniami». Krótko mówiąc, Kościół przyznał nam dochód i tym samym żyjemy z dochodu. Wygląda to na żart, jeśli pomyśleć, że ja i inne siostry porzuciłyśmy wygodne pałace i bogato zastawione stoły, by pójść za Panią Biedą ze wstydu wobec braci potrzebujących. Znów jesteśmy uprzywilejowane i chronione, i czujemy się jak laleczki, którymi bawią się dziewczynki, kładąc je to tu, to tam. Posłaniec papieski, który przywiózł nam dokument dotyczący korzystania z ziem, które nam przyznano, śmiał się, kiedy mu powiedziałyśmy, że nie chcemy przywileju, jakim jest dochód, lecz wolimy przywilej ubóstwa. Zwrócił nam uwagę, że bardzo wielu braci było szczęśliwych z otrzymania wygodnych pomieszczeń do nauki i modlitwy. W żaden sposób nie mógł zrozumieć, że byłyśmy szczęśliwe, mogąc zarabiać na własne utrzymanie, jak czyni większość «braci». Nie był w stanie pojąć, że nie miałam na myśli braci w sensie rodzeństwa, lecz braci w Bogu, co stanowi więź o wiele ważniejszą. Był to dialog niemożliwy. Na początku z zażenowania niemal nie mogłyśmy niczego przełknąć. Wstydziłyśmy się i wszystko rozdawałyśmy. Potem razem z Leonem i Piotrem poszłam do Biskupa na rozmowę i w porozumieniu z nim, jedynie z nim, gdy tylko zapada zmrok, razem z paroma siostrami niesiemy żywność i pomoc naszym potrzebującym braciom. Lecz głównym bodźcem do oporu jest pewność, że kiedy wrócisz, to całe nieporozumienie się wyjaśni. Tak błędna interpretacja słów Ewangelii może być jedynie nieporozumieniem. To na skutek tego nieporozumienia wielu braci zaakceptowało domy, a nawet pałace, by żyć w dostatku. Mówią, że oddają się studiom, więc muszą odpoczywać w wygodach, spożywać delikatne potrawy i odziewać się w miękkie szaty. Nie myślą tak pierwsi członkowie fraternitas: Leon, Rufin, Piotr, Egidiusz i inni. Pozostali wierni Ewangelii w sensie dosłownym i dlatego żyją tak jak przedtem, lecz mają nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni, i o to się modlą. Jak bardzo jest konieczne, byś istniał, nie możesz sobie nawet wyobrazić.

Dotarła tu wiadomość, dzięki kupcowi, który ją rozpowszechnił, że spotkałeś się z Sułtanem i że rozmawialiście o możliwości Pokoju. Biskup przyszedł, żeby sam nam o tym opowiedzieć. Nie posiadał się z radości, ale wydaje się, że w Rzymie są innego zdania. To oczywiste, że w Ziemi Świętej jesteś potrzebny, a mnie i Siostrom grozi, że będziemy natrętne. Lecz słuszną rzeczą jest, byś wiedział o wszystkim i mógł zadecydować, i dlatego wiele się modlimy...»

List urywa się w tym miejscu. Z pewnością sprawił Franciszkowi przykrość. Wiedział, że Klara nigdy by go nie napisała, gdyby fakty nie przedstawiały się nawet gorzej. Eliasz z Cortony, który przebywał z nim w Ziemi Świętej, pamięta, że czytając go, przyjaciel miał łzy w oczach, ale z nikim nie rozmawiał o jego treści. Zdecydował jednakże wrócić do Italii pierwszym nadarzającym się statkiem. Tego listu nie przeczytał nigdy żaden biograf. W Źródłach Franciszkańskich jest jednak wzmianka o liście, który Klara wysłała do Franciszka, by namówić go do powrotu. Był to bowiem okres, w którym we fraternitas panowały wielkie spory. Pisałam, wyobrażając go sobie. Teraz wydaje mi się on tak prawdziwy, że nie mogę go zniszczyć.

Liliana Cavani urodziła się w Carpi w 1933 r., jest scenarzystką i reżyserką operową i filmową. Nakręciła m.in. filmy długometrażowe «Nocny portier» (1974 r.), «Franciszek z Asyżu» (1966 r.) i «Franciszek» (1989 r.), a także «Nigdy z miłości. Nadmiar miłości» (2012 r., film telewizyjny o przemocy wobec kobiet), «Klaryski» (2012 r., film dokumentalny). W 2012 r. została laureatką Premio Federico Fellini 81 oraz Nagrody Specjalnej David di Donatello za całokształt twórczości.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama