O szczerej radości i jej miejscu w życiu chrześcijanina
Zwykły balon do dmuchania. A zabawa, że aż hej! Piszczy, skrzeczy, lata, pluje, Śmiechu tyle, o-je-jej! Ale balon to za mało. Trzeba jeszcze czystych serc. Ciepła trzeba i przyjaźni. Aż tu nagle balon — pęc! Z gumy strzępy pozostały, Ale w sercach radość trwa. Bóg dał radość i śmiech złoty, Więc się śmiejmy u-ha-ha!
Historia tego wiersza jest następująca: pojechałem kiedyś z trójką dzieci na kilkudniową wyprawę. Wracaliśmy szczęśliwi z kilku powodów. Ja załatwiłem pomyślnie sprawy parafialne. Dzieci zobaczyły Tatry przy wspaniałej, zimowej pogodzie, byliśmy razem kilka dni jak najcudowniejsza rodzina. Trwał karnawał. Dzieci kupiły dwa baloniki. Wystarczy nadmuchać, puścić... Efekt wspaniały i zabawny. Bałem się, że mój stary maluch się rozleci. Polecam na chwile chandry. Bo chwile smutku przychodzą. Ale w naturze człowieka zapisana jest radość. Czym ona jest? Co jest jej źródłem?
Lubię bywać w nowicjacie u sióstr józefitek w Kluczborku. Cudowna jest radość promieniująca z tych dziewcząt. Z jednej strony poważne, jeszcze nie całkiem oswojone z habitem — z drugiej strony nie potrafią, i dobrze, ukryć rozpierającej ich radości. Zabrałem tam raz ze sobą dwie dziewczyny, też zresztą pełne radości. Wracały zauroczone atmosferą klasztoru. Czyste serca i sumienia! To recepta na radość.
Legendą diecezji opolskiej jest śp. ks. Kubot, choć zmarł ponad 70 lat temu. Wesołek i żartowniś. Gdy umierał w otoczeniu franciszkanów w Nysie, gwardian usiłował ukazać mu powagę chwili. Na nic! Księdza Kubota do ostatniej chwili trzymały się żarty. Czyżby lekceważył śmierć i sąd Boży? Bynajmniej! Czyste sumienie jest źródłem niekłamanej, promieniującej na otoczenie radości. Dlaczego? Odpowiedź chyba oczywista. Człowiek o czystym sumieniu jest blisko Boga. A radość jest właśnie z Boga.
Byłem kiedyś świadkiem takiej sceny: czterolatek został obdarowany torbą łakoci. „Podzielisz się chyba z Kingą?” — zapytała mama. Malec wsadził rączkę do torby, wyjął kilka cukierków, podszedł do siostrzyczki. Wyciągnął ku niej cukierki, zawahał się, cofnął rączkę. Chwilę patrzył na siostrę, na torbę, na cukierki i nagle gestem nieomal rozpaczliwym wyciągnął ku niej całą torebkę, sobie zostawiając niewiele. Podbiegł do mamy, wtulił się w jej ramiona. Po chwili stanął naprzeciw Kingi. Trzeba było widzieć buzię malca! Promieniowała z niej czysta radość. Dobro owocuje radością. Każde dobro. Im więcej wymagało wysiłku, im było trudniejsze — tym mocniejsza staje się radość. Im większe dobro — tym głębsza radość.
Pamiętacie twarz Matki Teresy? Pooraną zmarszczkami, zmęczoną, a promieniującą radością? To było promieniowanie dobra. Pamiętasz słowa Jezusa: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” (Mk 10,18). I choćby ktoś nie znał Jego imienia, z Bożego Dobra rodzi się w człowieku dobro, ono zaś owocuje radością.
Elzenberg napisał, że „miłość jest radością z cudzego istnienia”. Popatrz na zakochanych nastolatków. Czy nie są samą radością? Nieraz tak radosną, że już nic innego „nie mieści się” w ich sercach i myślach. I czy to nie jest piękne? Popatrz na jubilatów, srebrnych czy złotych. Inna to już miłość i radość nie ta sama. Ale obie wciąż idą w parze. Popatrz na matkę pochyloną nad swoim maleństwem, na ojca trzymającego swoją pociechę — reguła się sprawdza: miłość rodzi radość. I nie może być inaczej, bo przecież „Bóg jest miłością” (1J 4,8). Bywa, powiesz, miłość grzeszna, zła. Tak, bywa. Jest ona jednak tylko maską, a probierzem miłości jest właśnie radość. Zła miłość rychło rodzi przeraźliwy smutek. Bo pozbawiając radości, już wcześniej przestała być miłością albo nią nie była.
Czy można powiedzieć: Bóg się cieszy? Można, czytamy przecież u proroka: „Twój Bóg rozraduje się tobą!” (Iz 62,5). Znamienne, że Izajasz Bożą radość porównuje do radości nowo poślubionych sobie ludzi! Czy można piękniej i więcej powiedzieć o radości Boga? Nie jest to radość „wiecznego Samotnika”. On cieszy się nami, ludźmi... Niepojęte, prawda? Dlatego pełen wewnętrznej radości Bóg zszedł pomiędzy nas. By po ludzku się cieszyć. By uczyć radości.
Apostoł Jan opowiedział o pierwszym znaku, jakiego dokonał Boży Syn, gdy stał się człowiekiem (J 2,1—11). A znakiem w Kanie Galilejskiej było nie tylko przemienienie wody w wino. Znakiem była radość Boga przeżywana wśród ludzi i po ludzku. Nie wyobrażam sobie Jezusa na weselu poważnego i dostojnego jak na obrazku. Widzę Jego radość, widzę, jak ze wszystkimi się cieszy, jak radością promieniuje i urzeka weselnych gości. A woda zamieniona w wino? No właśnie! Wino to symbol radości. Że człowiek potrafi nadużyć wina? Ale najpierw człowiek nadużył wolności. I od tej pory jest zdolny nadużyć wszystkiego. Nadużywając — staje się smutny.
Boża radość jest bezgraniczna, bo Bóg jest bezgranicznie wolny. Człowiek, nie radząc sobie z darem wolności, zabija radość w sobie i innych.
Zabija się radość, wybierając grzech, godząc się na zło, zniekształcając miłość, rezygnując z wolności... Fizyczne zło, czyli ból, wyciska łzy. Moralne zło, czyli grzech, gasi radość. Rodzi się smutek. Biblijny Autor sprzed tysięcy lat tak kreśli diagnozę smutku: „Pan zapytał Kaina: Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować” (Rdz 4,6—7). Kain zabrnął w zbrodnię.
Najczęściej kończy się na szukaniu radości sztucznej, kupionej, niechby to była nawet namiastka i podróba. Popatrz, jak dobrze prosperują dziś sklepy z radością! Ich klienci zawsze są gotowi dyskretnie nie zauważać, że towar nie jest oryginalny, że nie całkiem świeży i złej jakości. Jedni kupują wczasy w Hiszpanii, inni butelkę napoleona czy zwykłej żytniówki, jeszcze inni zabawiają się „z panienkami”, a jeszcze inni gapią się w szklany ekran, spoza którego rechocze chór etatowych widzów, byś wiedział, kiedy trzeba się śmiać. Bo niejeden naprawdę już nie wie kiedy się śmiać, i co to prawdziwa radość.
Z niepokojem patrzę na młode pokolenie, które bez tych przeróżnych sklepów z radością żyć nie potrafi. Nie mówcie, że to z powodu trudnej sytuacji tego pokolenia. Sytuacja jest niewesoła, to prawda. Ale radość umiera z innych zgoła powodów.
Czego kupić się nie da, można pewnie dostać w darze? Tak, można. Najcenniejsze wartości zawsze są darem. Radość również. Św. Paweł, wyliczając owoce Ducha, zaraz po miłości wymienia radość (Ga 5,22). Popatrzcie na niemowlęta. Pierwszym odruchem dziecka jest przecież uśmiech — wyraz radości. Pierwszym akceptowanym przez dziecko sygnałem od innych jest też uśmiech. Zdolność do reakcji na uśmiech została nam darowana wraz z życiem. Radość, jak życie, jest przecież z Boga. Dlatego właśnie dzieci potrafią być naprawdę wesołe. Jak żywiołowo tę radość wyrażają! Dorosłym czasem to przeszkadza — dlatego, że z wiekiem trwonimy część wielkiego daru radości. Czy nie to miał na myśli Jezus, gdy do nazbyt poważnych Apostołów powiedział: „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,3)? Warto pozbierać rozsypane przez lata dorosłego życia okruchy daru radości po to, by móc je rozdawać wokoło. I być gotowym na pełnię radości w niebie. Przecież niebo jest radością.
Ludzką miarą mierzyłem ludzi miarą radości najbardziej ludzkim okazał się mój wierny pies...
Nieco przekorny ten wiersz, prawda? Zacząłem od karnawałowego balonika. Dzień był wtedy szary i brzydki. Zabawa rozświetliła serca. Oczy dzieciom i mnie popuchły od śmiechu. Czy to zasługa latającego balonika? Nie. Czyste dziecięce dusze, przyjaźń, serdeczna atmosfera. Głęboko w sercach już była radość. Zabawa pomogła ją wyzwolić.
Karnawał trwa! Skoro Jezus bawił się na weselu, zostawiając ludziom znak radości, niechże i radość karnawałowej zabawy będzie naszym udziałem. Ale zawsze i wszędzie, tak by Jezus mógł być z tobą. I będzie. On i radość. A radość, podobnie jak miłość, jest przykazaniem! Przecież Apostoł pisze: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!”(Flp 4,4). Jeśli zaś pełen radości zaczniesz okazywać ją jak dziecko — to dobrze. „Kto nie potrafi być dzieckiem do końca życia, jest niebezpieczny dla otoczenia”. Życzę ci dobrej zabawy w karnawale i bez karnawału. Ale radość musisz zabrać ze sobą, w bufecie jej nie kupisz. Za żadne pieniądze.
opr. mg/mg