O trwającym do dziś dziele i kulcie św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy
W Trzebnicy nie ma już sióstr cysterek. Na miejscu ich klasztoru, zbudowanego na początku XIII stulecia, stoi nowy, pochodzący z przełomu XVII i XVIII wieku, w którym modlą się i pracują siostry boromeuszki. Jest jednak w Trzebnicy nieustannie obecna święta Jadwiga Śląska. I trwa jej dzieło jednania, zainicjowane 700 lat temu.
Pielgrzym stający przed trzebnicką bazyliką nie od razu uświadamia sobie jej wyjątkowość. Pokonuje najpierw jedne ciężkie drzwi i znajduje się w dość surowym przedsionku, w którym po prawej stronie dominują dwa wielkie portrety fundatorów — Jadwigi i Henryka. Drugie drzwi sprawiają wrażenie jeszcze skromniejszych. Można przypuszczać, że prowadzą do niewielkiej romańskiej świątyni. Tymczasem za nimi znajduje się przepiękny, bogato zdobiony kościół barokowy. Chociaż... jeśli ochłonąwszy po pierwszym wrażeniu, ktoś przyjrzy się uważniej, dostrzeże aż trzy style architektoniczne: romański, gotycki i barokowy.
Sarkofag świętej Jadwigi znajduje się po prawej stronie prezbiterium. Między kolumnami z czarnego marmuru widoczna jest alabastrowa postać Świętej, przedstawiona nie jako śpiąca, jak to jest najczęściej na grobowcach, lecz z głową lekko uniesioną ku ołtarzowi. W prawej ręce trzyma spory model bazyliki. Zanim jednak pielgrzym stanie przed miejscem spoczynku Jadwigi Śląskiej, musi przejść przez nawę główną, w której umieszczono szereg obrazów ilustrujących legendę o Świętej. W legendzie tej czytamy między innymi: „Dar pobożności i miłosierdzia tak ogromnie wypełniał serce służebnicy Chrystusowej, że zawsze była gotowa ku chwale Boga, świętych Pańskich i dla wspomożenia bliźnich świadczyć zarówno uczucia, jak i skuteczne działania”.
Bogaty, barokowy grobowiec świętej Jadwigi księżnej może wprowadzić w błąd. Nie tylko przez fakt, że przedstawia młodą dziewczynę, choć Jadwiga zmarła w wieku około siedemdziesięciu lat. Także przez to, że pochodzi z innej epoki niż ta, w której żyła Jadwiga. Dlatego, aby wejść w jej czasy, trzeba zejść do krypty świętego Bartłomieja, położonej pod prezbiterium. To fragment pierwotnej, późnoromańskiej, pochodzącej z XIII wieku, budowli. Dopiero jej surowość przypomina, że święta Jadwiga jest człowiekiem średniowiecza.
— Spoglądając na jej postać, nie można zapominać o uwarunkowaniach historycznych — podkreśla ks. Antoni Kiełbasa, salwatorianin od kilkudziesięciu lat zajmujący się w trzebnickim sanktuarium badaniem losów jego fundatorki i założycielki. — Ale nie ulegajmy błędnym poglądom, że średniowiecze to czas ciemnoty. Wiele wynalazków, z których dziś korzystamy, pochodzi właśnie z okresu średniowiecza.
Aby zilustrować powszechną nieznajomość dokonań średniowiecznych dodaje:
— Mało kto wie, że nawet nasz współczesny zwyczajny strój męski, składający się ze spodni i marynarki, wymyślono w średniowieczu. Wcześniej nikt w ten sposób się nie ubierał.
Ks. A. Kiełbasa jest zafascynowany świętą Jadwigą Śląską. Wie o niej naprawdę dużo. I każdemu stara się przybliżyć jej postać. Nawet dzieciom. Dlatego, gdy oprowadza po sanktuarium licznie przybywające grupy uczniów, opowiada nie tylko o tym, czego Święta dokonała w Trzebnicy, ale sięga daleko w jej dzieciństwo. Bo chociaż nie potrafimy powiedzieć dokładnie, kiedy się urodziła (wiadomo jedynie, że miało to miejsce w latach 1174—1178, najprawdopodobniej na zamku Andechs w Bawarii), to jednak wiemy, że znakomite wykształcenie i wychowanie otrzymała w klasztorze panien benedyktynek w Kitzingen koło Würzburga. Tam nauczyła się nie tylko czytania, pisania, komentowania Pisma Świętego, ale także wytrwałej pracy. A była kobietą niezwykle pracowitą.
Na Śląsk Jadwiga przybyła przypuszczalnie w roku 1186. Miała więc najwyżej dwanaście lat. Zdaniem ks. Antoniego Kiełbasy, ta najstarsza córka Agnieszki Wetyńskiej i Bertolda VI chętnie pozostałaby w klasztorze w Kitzingen, oddając się życiu zakonnemu. W jednym z jej życiorysów zapisano: „Zawierając małżeństwo spełniła bardziej wolę swoich rodziców aniżeli swoją wolę”. Początkowo planowano ją wydać za jednego z władców Serbii, ale ponieważ z tych projektów nic nie wyszło, zdecydowano, że zostanie żoną jednego ze śląskich Piastów, Henryka I, którego później nazwano Brodatym. Przejął on władzę po swym ojcu, Bolesławie Wysokim, w roku 1201.
Wiele wskazuje na to, że przybywając na Śląsk, Jadwiga od razu przywiozła plan założenia tu żeńskiego klasztoru. Jednak póki żył Bolesław Wysoki, pomysł ten nie został zrealizowany. O tym, że musiał istnieć długo przed śmiercią ojca Henryka Brodatego świadczy fakt, że fundacja klasztoru cysterek w odległej o 24 kilometry od Wrocławia Trzebnicy była jedną z pierwszych ważnych decyzji usamodzielnionego księcia śląskiego. Dokument mówiący o założeniu opactwa pochodzi z 1202 roku. Ciekawe, że Jadwiga wybrała dla nowego klasztoru miejscowość, w której już znajdował się kościół. W owych czasach miasta najczęściej wyrastały wokół silnych ośrodków religijnych.
Nie jest to jedyny przykład przekraczania przez Księżnę Śląską uwarunkowań i zwyczajów jej czasów. Trzebnicki klasztor w dużej części zbudowali więźniowie. Jadwiga doszła bowiem do wniosku, że praca przy budowie opactwa okaże się dla różnego rodzaju przestępców pożyteczniejsza niż bezczynne gnicie w lochu.
Choć była pokorną chrześcijanką, to jednak, jeśli była o czymś przekonana, potrafiła znaleźć sposób, żeby postawić na swoim. Pokazała to m.in. w sprawie butów. Aby nie odróżniać się od większości swego ludu oraz w imię pokory i skromności, Jadwiga chodziła boso. Irytowało to bardzo jej męża. Wymógł więc na spowiedniku, by ten nakazał jej noszenie obuwia. Sprytny duchowny podarował swej penitentce parę butów i poprosił, aby je zawsze nosiła. Księżna była posłuszna swemu spowiednikowi. Podarowane buty wszędzie nosiła ze sobą... przewieszone na sznurku.
W każdym życiorysie świętej Jadwigi Śląskiej można przeczytać, że zajmowała się chorymi i wspierała biednych. Jednak jej wysiłki zdecydowanie przekraczały to, co dziś nazywamy działalnością charytatywną. Była to raczej przemyślana polityka społeczna. Nie tylko przy trzebnickim klasztorze leczono chorych. Jak wynika z zachowanych zapisków, Jadwiga odegrała ogromną rolę przy zakładaniu szpitala Świętego Ducha we Wrocławiu. Był to pierwszy tego typu ośrodek w jej księstwie. Stałą opiekę nad chorymi powierzyła augustianom.
W sposób szczególny poświęciła się innej fundacji — szpitalowi trędowatych kobiet w Środzie. Powstały w roku 1230 szpital został powierzony siostrom szpitalnym.
Angażowała również do swej akcji miłosierdzia obecne na polskiej ziemi rycerskie zakony szpitalne. Między innymi wyprosiła u swego męża nadanie krzyżowcom wielkiej posiadłości w Oleśnicy Małej.
— Założyła nawet wędrowny szpital — dodaje ks. Antoni Kiełbasa. — Medycy docierali do najbardziej zagubionych w puszczy miejscowości, udzielając pomocy wszystkim potrzebującym.
Jej inicjatywą było również założenie we Wrocławiu hospicjum, przeznaczonego przede wszystkim dla podróżujących duchownych. Zakładała także kuchnie polowe dla biednych, utrzymywała na swoim dworze trzynaście kalekich osób (ta symboliczna liczba miała przypominać Jezusa i Dwunastu Apostołów), spotkanych podczas objazdu księstwa.
Bardzo zależało jej na bliskim kontakcie z ludźmi, wśród których przyszło jej żyć. Dlatego nauczyła się języka polskiego. Musiała go znać dobrze, skoro osobiście odwiedzała ubogich w ich chatach, pocieszała, wypytywała o potrzeby.
Zainicjowana przed wiekami działalność społeczna, kontynuowana jest i dziś w Trzebnicy. Siostry boromeuszki, których klasztor stoi na miejscu dawnego opactwa cysterek, prowadzą Zakład Opiekuńczo-Leczniczy im. św. Jadwigi. W kilku budynkach kompleksu klasztornego znajdują się oddziały szpitalne.
Wiele uwagi poświęcała też Księżna Śląska kwestii wychowywania młodego pokolenia. Choć jako matka doznała wielkich cierpień (przeżyła śmierć niemal wszystkich swoich dzieci), to jednak te, które nie umarły krótko po urodzeniu, wychowała na dobrych chrześcijan.
W trzebnickiej bazylice zdumiewa współistnienie trzech wielkich stylów architektonicznych. Fascynujące jest oglądanie sąsiadujących ze sobą nie tylko baroku i gotyku, ale także odkrytych dużych fragmentow romańskich. Patrząc na przepiękny romański portal dawidowy, oglądając barokowy sarkofag świętej Jadwigi, umieszczony w gotyckiej kaplicy, pielgrzym mimo woli przestaje myśleć tylko o teraźniejszości, lecz zaczyna rozumieć, że ziemia, na której stoi, ma wspaniałą, choć trudną i bolesną historię.
Ksiądz Antoni Kiełbasa bardzo mocno akcentuje polski charakter trzebnickiego opactwa. Pokazuje portrety opatek z różnych wieków, zwracając uwagę na ich polskie nazwiska. Pytany jednak, czy Jadwiga, jako Niemka, nie miała problemów wchodząc do słowiańskiego rodu Piastów, odpowiada:
— Nie można patrzeć na Jadwigę przez pryzmat naszych dzisiejszych pojęć o narodowościach. Średniowieczną Europę jednoczyła wiara. Ludzie dzielili się wówczas tylko na dwie grupy — chrześcijan i niewierzących. Dla księżnej Jadwigi nie istniał problem niemieckości czy polskości. Dlatego śmiało można ją nazwać patronką jedności Europy. A na pewno pojednania polsko-niemieckiego.
Podjeżdżając na plac przed bazyliką i klasztorem w Trzebnicy, można spotkać dwóch chłopców, którzy zapewne staliby się podopiecznymi świętej Jadwigi w jej czasach. Dzisiaj, widząc podjeżdżający samochód lub autobus, podchodzą i próbują coś wyżebrać. Jeden wita się po polsku. Drugi próbuje po niemiecku. Bo rzeczywiście trzebnickie sanktuarium odwiedza wielu Niemców. Częstym gościem jest w nim między innymi kard. Joachim Meisner z Kolonii. Ziemię wrocławską uważa on za swą ojczyznę. Jako dziecko wiele razy pielgrzymował do św. Jadwigi w Trzebnicy.
— Inni też przyjeżdżają, szukając tu swej ojczyzny. Zresztą, to Ślązacy, którzy stąd wyjechali, przypomnieli Niemcom o świętej Jadwidze — uważa ks. A. Kiełbasa. Przygotowuje właśnie wystawę wszystkich kościołów pod wezwaniem Śląskiej Księżnej na całym świecie. Przy okazji ze zdumieniem odkrył, że w Austrii nie ma ani jednej świątyni pod tym wezwaniem.
Na wystawie poświęconej dziejom kultu świętej Jadwigi Śląskiej można zobaczyć między innymi rekonstrukcję jej twarzy, dokonaną na podstawie zachowanej czaszki. Różni się ona zdecydowanie od wyobrażeń Świętej, jakie widzimy w postaci rzeźb i na obrazach. Za szybą gabloty umieszczono oblicze pełne godności, lecz noszące ślady wielu trudów i ciężkich życiowych doświadczeń. Widać, że to jest ktoś, osoba stanowcza, choć nie wyniosła, wymagająca od innych, ale przede wszystkim od siebie. Nawet w tej rekonstrukcji dostrzec można głębokie uduchowienie. Nic więc dziwnego, że jak głosi legenda, w trzebnickiej świątyni sam Chrystus oderwał rękę od krzyża, aby pobłogosławić modlącą się świętą Księżnę.
Święta Jadwiga Śląska urodziła się około roku 1174 w Bawarii, w miejscowości Andechs. Wcześnie wstąpiła w związek małżeński. Źródła podają, że już w wieku 10 lat (inne, że w wieku 17 lat) została żoną Henryka, księcia Śląska, Krakowa i Wielkopolski. Miała z nim siedmioro dzieci (inne źródła mówią o sześciorgu), z których przeżyło troje. Po dwudziestu latach małżonkowie postanowili - za obopólną zgodą - żyć dalej w separacji, ślubując uroczyście czystość. Jadwiga jeszcze przez kilka lat mieszkała na dworze męża oraz w książęcych grodach Leśnica i Wleń. Najczęściej jednak przebywała w ufundowanym przez siebie klasztorze sióstr cysterek w Trzebnicy. Przełożoną tego klasztoru była już wówczas jej córka Gertruda. Zmarła w klasztorze trzebnickim 15 października 1243 roku. Księżna Jadwiga przyjmowała z pokorą i poddaniem woli Bożej straty bliskich sobie osób i wszelkie życiowe przeciwności. Prowadziła wiele dzieł dobroczynnych w Trzebnicy, otaczając opieką wielu biedaków, fundowała szpitale i przytułki. W ascezie, żarliwej modlitwie i umartwieniach prześcigała wiele zakonnic. Zachowywała też gorliwie klasztorne przepisy, a w czasie gdy przebywała w klasztorze, wdziewała zakonny habit, aby móc uczestniczyć w modlitwach za klauzurą. W 1267 roku, a więc niespełna ćwierć wieku po śmierci księżnej Jadwigi, papież Klemens XIV ogłosił ją świętą. W 1680 roku, dzięki królowi Janowi III Sobieskiemu, jej kult rozciągnięto na cały Kościół. Jej wspomnienie jest obchodzone w Kościele 16 października.
opr. mg/mg