Św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Święta od róż... i dziecięcego zaufania do Boga

Teresa od Dzieciątka Jezus to święta bliska wielu wiernym. Pociąga ich jej prostota i dziecięce zaufanie do Boga. Uważna lektura „Dziejów duszy” pokazuje jednak, że prostota może łączyć się z niezwykłą duchową głębią.

W 2023 r. przypada 150 rocznica urodzin św. Teresy od Dzieciątka Jezus oraz 100 rocznica jej beatyfikacji. Dla Zgromadzenia Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus rok jubileuszowy, jaki obchodzą w związku z tym, stanowi czas dziękczynienia Bogu za jej życie.

Każdy - bez względu na wiek i rodzaj powołania - może kształtować swoje życie, krocząc ku doskonałości „małą drogą” świętej z Lisieux, której liturgiczne wspomnienie przeżywamy 1 października. Jest o tym przekonana s. Adriana Zawierta. Jej losy w przedziwny sposób splotły się z życiem św. Teresy.

 

Będzie zdrowa

Od dziewiątego roku życia mała Adriana razem z bratem prawie codziennie chodziła na wieczorną Mszę św. do swojego kościoła parafialnego w Ełku. Po Eucharystii rodzeństwo odprowadzało do domu zaprzyjaźnioną siostrę zakrystiankę, gdy tylko zamknęła ona kościół. Czekając na nią, Adriana zawsze zatrzymywała się przed dużym obrazem przedstawiającym - w jej przekonaniu - Maryję z pękiem róż.

W wieku 14 lat zachorowała. Diagnoza brzmiała groźnie: gruźlica. - Na leczenie skierowano mnie do sanatorium dla dzieci w Gdańsku. Pojechałam tam z mamą wcześnie rano. Pierwsze kroki skierowałyśmy do kościoła, który był po drodze. Moja mama, bardzo przeżywająca i chorobę, i to, że musi mnie zostawić, zatopiona była w modlitwie. Gdy opuściłyśmy kościół, podeszła do nas kobieta, położyła rękę na mojej głowie, uśmiechnęła się i powiedziała do mamy: „Proszę się nie martwić, ona będzie zdrowa!”. „Skąd ona wie, po co przyjechałyśmy i że jesteś chora?!” - szepnęła do mnie mama. Odwróciłyśmy się, ale kobiety już nie było - opowiada s. Adriana. W sanatorium długo ją badano, dwa razy robiono prześwietlenia. Po chorobie nie było śladu… - Wróciłyśmy szczęśliwe do domu. Lekarz, który mnie diagnozował, nie wierzył, że jestem zupełnie zdrowa. Mogliśmy znowu zacząć normalnie żyć, przygotowywałam się do sakramentu bierzmowania i kończyłam szkołę podstawową - wspomina.

 

Wszystko jest łaską

Wkrótce potem postanowiła, że zostanie siostrą zakonną. Od znajomego księdza dostała ulotkę z informacją o Zgromadzeniu Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Skorzystała z tej wskazówki. Dopiero po latach uświadomiła sobie, że znając siostry katarzynki posługujące w Ełku, mogła wybrać Zgromadzenie św. Katarzyny, a jednak w chwili wyboru nie przyszło jej to nawet na myśl. - Gdy przyjechałam do domu zakonnego, siostra pokazała mi obraz, ale zanim cokolwiek powiedziała, wykrzyknęłam, że taka sama Matka Boża z różami jest w moim rodzinnym kościele. Usłyszałam wtedy: „To wizerunek patronki zgromadzenia - św. Teresy od Dzieciątka Jezus”. Zawstydziłam się, ale też zrozumiałam, że to właśnie „święta z różami”, przed którą stawałam każdego wieczoru, przyprowadziła mnie tutaj - tłumaczy. I chociaż świadomie, realnie i osobowo zaczęła poznawać Małą Teresę dopiero wtedy, to zawsze podkreśla, że przyjaźni się z nią od dziewiątego roku życia.

– Ktoś mógłby powiedzieć, że takie rzeczy tylko w bajkach. Nie. One zdarzają się też w świecie naszej świętej katolickiej wiary - śmieje się s. Adriana. Z perspektywy czasu dobrze widzi, jak wiele wspólnego ma ze swoją patronką. - Jak mówiła św. Teresa, „wszystko jest łaską”… Obie urodziłyśmy się w głęboko wierzącej rodzinie. Byłam uparta jak Teresa, tyle że ona prędzej się z tym uporała i szybciej dojrzała do nieba. Podobnie jak ona od dziecka lubiłam składać Bogu małe ofiary, np. w Adwencie i Wielkim Poście. Pociągała mnie modlitwa i często w dni powszednie uczestniczyłam w Mszy św. Jak ona doświadczyłam w dzieciństwie choroby i cudu uzdrowienia. Pragnienie wstąpienie do zakonu zrodziło się we mnie również w wieku 15 lat. Ona wybrała Karmel, a mnie przyprowadziła do Zgromadzenia Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus i zaprosiła na „małą drogę dziecięctwa duchowego” - stwierdza.

 

Puste ręce

Pierwszą książką, która pomogła s. Adrianie lepiej poznać Teresę, były „Dzieje duszy”. - Spodobało mi się, że idąc jej drogą, każdy może zjednoczyć się z Bogiem. Że nie trzeba dokonywać wielkich rzeczy, a małość - czyli to, co dla ludzi nie przedstawia wartości - przeniknięte miłością zdaje się zmieniać ten świat. Myślę, że osobiste doświadczenie słabości Tereskę nauczyło, a mnie ciągle uczy wdzięczności wobec Boga za Jego cenne dary. Zapragnęłam poznać jej serce, które tak ukochało Jezusa. Każdy mój dzień był i jest wypełniony modlitwą oraz pracą i w tym staram się naśladować moją patronkę. Okazuje się, że „mała droga” jest prosta. By nią kroczyć, nie potrzeba studiów - choć ja je ukończyłam. Wystarczy wytrwała modlitwa, ciągłe wsłuchiwanie się w Jego głos pozwalający usłyszeć „szmer łagodnego powiewu” Ducha Świętego i czynienie wszystkiego z miłości do Boga. Teresa uczy, że mam mieć ciągle puste ręce, gdyż wszystko trzeba oddać Bogu za zbawienia świata - mówi s. Adriana. I dodaje, że dziś może powtórzyć za św. Teresą: „zapragnęłam życia zakonnego od razu, gdy je poznałam, ponieważ uznałam, że w tym zakonie spełnią się wszystkie pragnienia mojej duszy”.

- Od mojej ukochanej przyjaciółki uczę się koncentracji na Jezusie tak, aby ten terezjański skrawek ziemi, na który Pan mnie powołał, był dla mnie miejscem kochania Boga i ludzi - tłumaczy s. Adriana. Od 30 lat pracuje jako katechetka i wychowawczyni, obecnie w szkole katolickiej św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Podkowie Leśnej. - Staram się kroczyć drogą duchowego dziecięctwa Teresy i pamiętać, że dla Pana Boga największe jest to, co małe i ukryte. Dokładam wielkich starań, aby z Bożą pomocą zachęcać do tego innych, zwłaszcza moich podopiecznych - wyjaśnia s. Adriana.

 

Doskonałość w cierpieniu

Św. Tereskę postrzegamy trochę przez pryzmat tego, jak wygląda na zdjęciach czy obrazkach: młodziutką dziewczynę, marzycielkę, trochę naiwną i idealistyczną, kiedy zapowiada, że po śmierci ześle moc łask niczym deszcz róż. - Na początku myślałam podobnie: słodka święta, która urodą, beztroskim dzieciństwem i kolorowym życiem wszystkich zachwyca. Taka królewna - jak mówił o niej mój tata. Ale kiedy zaczęłam czytać „Dzieje duszy”, zobaczyłam dojrzałą duchowo i życiowo kobietę, która w krótkim życiu wiele wycierpiała i szybko osiągnęła doskonałość, otrzymując od Boga szczególny charyzmat ewangelicznej mądrości. Teresa zachwyca pięknem duszy. Ale to piękno wyrosło na cierpieniu i osiągnęło szczyt, a jednocześnie najwyższy stopień apostolskiej płodności, w męczeństwie ducha, w udręce ciemności wiary - akcentuje moja rozmówczyni, podkreślając, że św. Teresa ofiarowała je Bogu, aby pozyskać światło wiary dla innych. Przypomina też, że Teresa od Dzieciątka Jezus była jedną z ulubionych świętych Jana Pawła II, który często ją cytował i cenił sobie jej doktrynę. Podczas Światowego Dnia Misyjnego 19 października 1997 r. nadał jej tytuł doktora Kościoła jako jedynej świętej podczas swojego pontyfikatu. - Ojca Świętego zachwycał fakt, że swą wiedzę teologiczną zdobywała nie w uniwersyteckiej auli, ale przed Najświętszym Sakramentem. Być może pociągnięty jej przykładem często pisał swoje teologiczne rozważania przed tabernakulum, najpierw w kaplicy arcybiskupów krakowskich, a później w kaplicy papieskiej w Watykanie. A kilka tygodni przed swoją śmiercią udzielił błogosławieństwa wszystkim, którzy mieli uczestniczyć w peregrynacji relikwii św. Teresy po naszej ojczyźnie - zauważa s. Adriana.

 

Iść za Tereską

Odpowiadając na pytanie, jak kształtować swoje życie duchowe, by naśladować Małą Tereskę w dążeniu do doskonałości, s. Adriana odsyła do jej pism. To tutaj dzieli się ona swoim odkryciem Jezusa jako pełni objawienia Miłosiernej Miłości Ojca. A dla ludzi chorych jest przykładem, jak nie tracić łaski cierpienia - wielkiego daru, którym możemy zbawiać dusze innych. - Pewnej niedzieli, patrząc na obraz Jezusa na krzyżu, zdała sobie sprawę, że Jego krew spływa na ziemię, a nikt nie zadaje sobie trudu, aby ją zebrać. Pisała: „Postanowiłam pozostawać w duchu u stóp krzyża, aby otrzymywać boską rosę, która z niego spływała i którą winnam potem rozlewać na dusze”. Taka powinna być postawa nas wszystkich: modlitwa u stóp Krzyża za zbawienie świata - wyjaśnia. I dopowiada, że droga Teresy jest dla każdego. W jej opiekę oddają się dzieci przygotowujące się do I Komunii św. Modlą się do niej więźniowie, którzy słyszeli, jak mała Teresa uprosiła pewnemu zbrodniarzowi łaskę skruchy przed śmiercią. - Myślę, że duchowość św. Teresy jest dzisiaj bardzo na czasie. Trzeba nam ducha dziecięctwa - bo nosimy w sobie pragnienie bycia szczęśliwymi - który pozwoli porzucić drogę uwikłania w różne „wielkości”, a nawrócić na drogę wykonywania małych rzeczy. Ta genialna intuicja, którą miała św. Teresa 150 lat temu, może współcześnie przemienić nas i nasze społeczeństwo. A ona - zgodnie ze swą obietnicą - będzie czuwać nad nami i zsyłać obiecany deszcz róż - łask Bożych dla wszystkich ludzi prostego serca - mówi s. Adriana.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama