Święta Helena - cesarzowa imperium rzymskiego

Święci władcy. Leksykon (fragmenty)

Jerzy Świdziński

Święci władcy
Leksykon

Święta Helena - cesarzowa imperium rzymskiego

ISBN: 978-83-7580-131-6
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2010

Wybrane fragmenty
Wstęp
Święta Helena - cesarzowa imperium rzymskiego
Święta Teodora - cesarzowa imperium bizantyjskiego
Święty Ludwik IX - król Francji
Święta Małgorzata - królowa Szkocji
Święty Kanut Lavard - książę Jutlandii
Święta Jadwiga - księżna Śląska
Święta Kinga - księżna krakowsko-sandomierska
Błogosławiona Jolanta - księżna Wielkopolski
Święta Jadwiga - królowa Polski
Święty Kazimierz - królewicz Polski i Litwy

Święta Helena
cesarzowa imperium rzymskiego

(ok. 250-ok. 330)

Pierwsza święta, której przyjrzymy się nieco bliżej, nigdy wprawdzie samodzielnie nie rządziła, jednakże nie ulega wątpliwości, iż w pewnym okresie jej wpływ na to, co działo się w cesarstwie rzymskim początku IV wieku, był całkiem spory, czego zresztą dowodzi tytuł — z pewnością nie tylko honorowy — cesarzowej imperium.

Helena (jej pełne łacińskie imię to Flavia Iulia Helena) przyszła na świat najprawdopodobniej w miejscowości Drepanum w Bitynii (później przemianowane przez jej syna na Helenopolis; miasteczko w dzisiejszej Turcji) ok. 250 roku. Prawie nic nie wiadomo o jej rodzinie, poza tym jedynie, że należała ona raczej do niższych warstw społeczeństwa rzymskiego. Wprawdzie niektórzy średniowieczni kronikarze anglosascy chcieli w Helenie widzieć córkę jednego z książąt brytyjskich (Coela Godhebog — Wspaniałego), jednak te rewelacje nie mają pokrycia w źródłach i przez historyków są zdecydowanie odrzucane.

Rodzice Heleny byli właścicielami zajazdu dla podróżnych. Był to rodzinny interes, dlatego też córka pomagała w prowadzeniu gospody. Helena miała być niezwykle urodziwą dziewczyną, nadto bardzo wesołą, zawsze uśmiechniętą i uprzejmą dla wszystkich — „była radością oczu dla obcych, a pociechą życia dla rodziców”. Tak piękna młoda kobieta miała oczywiście wielu adoratorów, rodzice Heleny nie spieszyli się jednak z wydaniem córki za mąż. Ta przezorność — jak się później okazało — opłaciła się. Pewnego dnia do oberży w Drepanum zawitał młody oficer imieniem Konstancjusz (Gaius Flavius Constantius), wysłany przez cesarza Aureliana w poselstwie do Hormisdasa, króla Persji. Helena przypadła żołnierzowi niezmiernie do gustu i Konstancjusz stał się częstym gościem zajazdu. Wreszcie pewnego dnia poprosił rodziców o rękę ich córki, na co oni z chęcią przystali, czemu zresztą trudno się dziwić z uwagi na wysokie i szlachetne pochodzenie oficera.

Ze względu na społeczne różnice obojga narzeczonych, nie mogli oni w świetle prawa rzymskiego zawrzeć pełnego małżeństwa, pozostał im więc związek zwany konkubinatem (concubinatus), współcześnie przez Kościół niedozwolony, wówczas jednak — w pogańskim przecież jeszcze Imperium — będący legalnym rozwiązaniem.

Helena opuściła więc rodzinne miasteczko i wraz z nowym towarzyszem życia zamieszkała w warownym grodzie o nazwie Naissus (dzisiejszy Nisz w Serbii), rodzinnej miejscowości Konstancjusza. Młoda para nie mogła jednak nacieszyć się sobą do woli, bowiem oficera wzywały co chwilę obowiązki zawodowe, dlatego większość czasu spędzał on poza domem, walcząc w wielu toczonych wówczas wojnach. Podczas jednej z takich nieobecności przyszedł w Naissus na świat syn Heleny i Konstancjusza, któremu nadano imię Konstantyn (a dokładnie Gaius Flavius Valerius Aurelius Claudius Constantinus). W tym samym czasie wydarzenia polityczne w Imperium Romanum zmieniały się błyskawicznie. Po cesarzu Aurelianie władzę objął Tacyt, po nim Florian, a następnie Probus, który szybko jednak został zamordowany przez spiskowców wojskowych i władzę przejął Karus. Ten dał wreszcie odsapnąć Konstancjuszowi od ciągłej wojaczki, mianując go około 281 roku namiestnikiem Dalmacji. Awans spowodował, że cała rodzina mogła teraz osiąść w mieście Salona, które było stolicą Dalmacji i siedzibą jej nowego namiestnika, a lata spędzone w gronie rodzinnym były z pewnością jednymi z najszczęśliwszych w życiu Heleny.

W tym miejscu wypada powiedzieć, że zarówno Konstancjusz, jak i Helena nie byli jeszcze wówczas chrześcijanami, oboje jednak byli ludźmi o niezwykle miłym usposobieniu i dobrym sercu, co tylko mogło sprzyjać otwartości na naukę Chrystusa. Ona, „wychowana uczciwie przez prostych, ale życiowo wyrobionych rodziców”, on natomiast był szanowany przez wszystkich „nie tylko z racji zajmowanego stanowiska, ale przede wszystkim z racji jego prawego i szlachetnego charakteru”. W takim też duchu oboje rodzice wychowywali swojego jedynego syna, Konstantyna.

Szczęście rodzinne zostało niestety przerwane, a wszystko zaczęło się od chwili przejęcia władzy przez Dioklecjana w roku 284. Ustanowił on zupełnie nowy system rządów, doszedł bowiem do wniosku, że jedna osoba nie jest w stanie zapanować nad tak ogromnym cesarstwem, dlatego już w 285 roku mianował Waleriusza Maksymianusa (Maksymiana) cezarem, nadając mu ponadto tytuł Herculius, a sam mianował się augustem, przybierając tytuł od potężniejszego boga — Jovius. Wkrótce jednak również i Maksymian otrzymał tytuł augusta i odtąd władzę w Imperium dzieliło dwóch współcesarzy.

Jak się okazało, podział obowiązków dał pewne rezultaty, jednakże wciąż nie był satysfakcjonujący. Dioklecjan poszedł więc o jeszcze jeden krok dalej, powołując do współwładzy dwóch młodych dowódców, Galeriusza oraz namiestnika Dalmacji — Konstancjusza. Propozycja cesarza, wypływająca z uznania dla osiągnięć Konstancjusza, stała się przyczyną dramatycznych wyborów, które musiały zaciążyć na szczęściu rodzinnym, ale też na przyszłości zarówno Heleny, jak i ich dorastającego syna. Otóż cesarz zażądał, aby Konstancjusz oddalił swoją konkubinę i poślubił pasierbicę współcesarza Maksymiana, Teodorę. Decyzja z pewnością nie była łatwa, ale racja stanu i dobro państwa wymagały, aby Konstancjusz rozstał się z Heleną. Dla niej była to wielka tragedia.

Tak więc Konstancjusz i Galeriusz zostali niejako adoptowani przez cesarzy i obwołani cezarami w 293 roku, podczas gdy Dioklecjan i Maksymian nosili tytuły augustów. Ustanowienie tak zwanej tetrarchii, a więc podział władzy między Dioklecjana (zdecydowanie najważniejszego wśród tej czwórki) a trzech pozostałych tetrarchów, było spowodowane względami militarnymi i miało charakter terytorialny. Dioklecjan rządził na Wschodzie, Maksymian natomiast na Zachodzie (Italia, Afryka, Hiszpania). Zastępcą Dioklecjana został Galeriusz (zawiadujący krajami bałkańskimi), natomiast pomocnikiem i w zasadzie sukcesorem Maksymiana został Konstancjusz, któremu przypadły pod opiekę Galia i Brytania.

Pisarze chrześcijańscy, tacy jak Laktancjusz czy Euzebiusz z Cezarei mieli jak najgorsze zdanie o trzech współwładcach, to jest o Dioklecjanie, Maksymianie i Galeriuszu. Jedynym, który zyskał uznanie w ich oczach, był Konstancjusz. Kto wie, być może jeśli zostałby z Heleną, również i on przyjąłby w końcu chrzest, tymczasem pozostał do końca życia czcicielem bóstwa, które zwano Sol Invictus, czyli Słońce Niezwyciężone. Niemniej jednak był on władcą niezwykle prawym.

W otoczeniu Konstancjusza zawsze znajdowało się wielu chrześcijan, ponieważ cezar bardzo ich cenił za sumienność i obowiązkowość. To, że na dworze było tak dużo wyznawców Chrystusa, nie powinno dziwić, bowiem od około roku 260 przez dłuższy czas nauka Kościoła dość swobodnie się rozpowszechniała, nikt chrześcijan nie prześladował, a nawet powierzano im odpowiedzialne urzędy w państwie, ceniąc ich wysoko nie tyle za wyższe od innych kompetencje, ale głównie za uczciwość.

Historyk Eutropiusz, żyjący w połowie IV wieku, miał bardzo dobre zdanie o Konstancjuszu: „Był to człowiek wybitny, pełen świetnych cnót obywatelskich. Pragnął, by bogacili się mieszkańcy prowincji i w ogóle ludzie prywatni, natomiast niezbyt zabiegał o korzyści dla skarbu państwa. Mawiał bowiem: lepiej, jeśli zasoby publiczne znajdują się w posiadaniu indywidualnym, niż w zamknięciu jednego skarbca. Prowadził dwór tak skromny, że w dniach świątecznych, gdy wydawał ucztę dla większej liczby przyjaciół, stoły zastawiano srebrem, które pożyczano chodząc od domu do domu. Mieszkańcy Galii nie tylko go kochali, lecz wręcz czcili, głównie dlatego, że dzięki jego rządom uniknęli i podejrzanej roztropności Dioklecjana i cholerycznej lekkomyślności Maksymiana”.

Laktancjusz natomiast wypowiedział się o nim bardzo krótko w swoim dziele, zatytułowanym O śmierciach prześladowców: „Konstancjusza pomijam, różnił się bowiem od pozostałych: tylko on był godny, by samodzielnie władać światem”.

Konstancjusz jeszcze raz miał okazję wykazać się prawością swojego charakteru, kiedy w roku 303 zaczęły się ostatnie, ale i najsroższe prześladowania, z jakimi musieli się zmierzyć chrześcijanie. Oto Dioklecjan, za poduszczeniem Galeriusza, w latach 303-304 wydał cztery edykty, w których nakazywał między innymi burzenie kościołów, konfiskatę i niszczenie ksiąg liturgicznych oraz innych przedmiotów związanych z kultem, zabraniał zbierania się na nabożeństwa, wreszcie nakazywał uwięzić całe duchowieństwo. Trzeci z kolei edykt zapewnił wolność tym chrześcijanom, którzy wyrzekną się swojej wiary, a czwarty — który był już prawdopodobnie samodzielnym dziełem Galeriusza — rozkazywał wszystkim mieszkańcom Cesarstwa złożyć ofiarę bogom pogańskim. Niepoddanie się temu obowiązkowi skutkowało karą śmierci, względnie ciężkimi robotami w kopalni.

Oczywiście realizacja wydanych przez Dioklecjana edyktów prześladowczych obowiązywała również zarządcę i władcę Galii i Brytanii, Konstancjusz jednak sprytnie obchodził te prawa, dopuszczając jedynie do wykonania — i to w ograniczonym stopniu — pierwszego z cesarskich zarządzeń, a mianowicie pozwolił zburzyć kilka budynków kościelnych. Nie miał najmniejszego zamiaru realizować pozostałych edyktów, za co chrześcijanie byli mu ogromnie wdzięczni.

Na Zachodzie Imperium prześladowań w zasadzie udało się więc uniknąć, natomiast chrześcijanie Wschodu musieli jeszcze cierpieć co najmniej kilka lat. Tymczasem po dwudziestu latach rządów Dioklecjana przyszedł czas na zmiany. Po wcześniejszych ustaleniach, 1 maja 305 roku abdykowało dwóch cesarzy — augustów, Dioklecjan w Nikomedii, a Maksymian w Mediolanie. Władzę po nich objęli dotychczasowi cezarowie, a więc Galeriusz i Konstancjusz. Pojawiły się jednakże problemy z wyznaczeniem dwóch następnych cezarów, którymi zgodnie z dynastyczną zasadą sukcesji powinni zostać Maksencjusz, syn Maksymiana, oraz Konstantyn, nieślubny, jednakże legalny, syn Konstancjusza. Dioklecjan uważał Maksencjusza za niegodnego tytułu cesarza, uznał więc, że trzeba pominąć obie kandydatury i wyznaczył w końcu cezarami: na Zachodzie Sewera II, na Wschodzie natomiast Maksymina Daję. Na takim podziale najlepiej wyszedł Galeriusz, którego Sewer był bliskim przyjacielem, a Maksymin Daja siostrzeńcem.

Sytuacja w państwie wkrótce przybrała zupełnie nowy obrót. Cesarz Konstancjusz wiedział, iż jego życie zbliża się ku końcowi, dlatego też zażądał, aby Galeriusz zgodził się na opuszczenie dworu przez Konstantyna i jego przyjazd do Brytanii. Galeriusz dobrze zdawał sobie sprawę, jak niebezpieczne dla niego może się okazać spełnienie tej prośby, jednak chcąc uniknąć wojny domowej, przystał wreszcie na wyjazd młodzieńca do ojca. Po wielu latach rozłąki Konstancjusz z Konstantynem spotkali się wreszcie w Boulogne na początku 306 roku i razem wybrali się jeszcze na ostatnią kampanię wojenną, podczas której Rzymianie dotarli aż do północnej Szkocji. Wkrótce Konstancjusz zmarł w Yorku, a armia okrzyknęła augustem syna zmarłego, Konstantyna.

Dla Heleny rozpoczął się nowy okres życia, ponieważ cesarz, choć na razie jedynie z tytułem cezara (augustem Zachodu oficjalnie został Sewer), postanowił wynagrodzić swojej ukochanej matce te wszystkie lata rozłąki, zawezwał ją do siebie i obsypał wszelkimi honorami, ogłaszając cesarzową. Można przyjąć, że od tego czasu Helena miała niemały wpływ na rządzenie państwem, ponieważ wiadomo, że Konstantyn bardzo się liczył z jej zdaniem. Do różnych konkretnych decyzji prawnych i społecznej działalności tej niepospolitej pary cesarskiej jeszcze wrócimy, najpierw jednak prześledźmy wydarzenia, które doprowadziły do zjednoczenia władzy w Cesarstwie w jednym ręku.

Konstantyn, świetnie wyszkolony do sprawowania rządów na dworze Dioklecjana, a ponadto znakomity wódz, miał wielkie ambicje i dążył wytrwale do zdobycia jak najsilniejszej pozycji wśród współrządców, prawdopodobnie mając na celu przyjęcie jedynowładztwa. Sytuacja polityczna z roku na rok zmieniała się jak w kalejdoskopie, pretendenci do najwyższych tytułów prowadzili ze sobą nieustanne walki, pokonani skazywani byli na karę śmierci, niektórzy popełniali samobójstwo, inni wreszcie umierali z przyczyn naturalnych. Kończyły się również prześladowania chrześcijan na Wschodzie, głównie za sprawą edyktu, który już na łożu śmierci ogłosił dotychczasowy nieprzejednany wróg chrześcijaństwa — Galeriusz. Uznając, że straszne katusze, jakie przeżywał w związku z chorobą, są zemstą chrześcijańskiego Boga, a ponadto zdając sobie sprawę, iż poprzednie zarządzenia nie dały żadnych wymiernych rezultatów, w kwietniu 311 roku ogłosił dokument tolerancyjny, uznający chrześcijaństwo za religię legalną i przywracający stan prawny sprzed prześladowań z lat 303-304. Galeriusz zmarł w parę dni po ogłoszeniu edyktu, jednak z polityki przemocy nie miał na razie zamiaru rezygnować Maksymin Daja. Wkrótce jednak osobą, która miała mieć najwięcej do powiedzenia, okazał się przychylny chrześcijaństwu Konstantyn, a Maksymin pokonany przez Licyniusza otruł się w lecie 313 roku.

Tymczasem o władzy śnił nadal Maksencjusz, niegdyś pominięty przez Dioklecjana. Najpierw jednak musiał pokonać Konstantyna. Do najważniejszej w tym okresie bitwy, która zaważyć miała na losach Imperium, doszło 28 października 312 roku w pobliżu Mostu Mulwijskiego, łączącego brzegi Tybru w pobliżu Rzymu. Według Laktancjusza w nocy przed bitwą Konstantyn podczas snu miał wizję, w trakcie której otrzymał polecenie umieszczenia na tarczach swych żołnierzy „niebiańskiego znaku Bożego”. Chodzi o monogram Chrystusa, składający się z dwóch pierwszych greckich liter imienia Christos, czyli chi (X) i rho (przypominającego literę P), nachodzących na siebie. Niektórzy historycy odmawiają jednak tej wizji prawdziwości, uważając, iż Konstantyn kazał wymalować na tarczach swoich żołnierzy nie monogram chrześcijański, a znak sześcioramiennej gwiazdy (X przekreślone pionową kreską), jako symbol słoneczny. Był bowiem wyznawcą Słońca Niezwyciężonego, jak jego ojciec.

Wydaje się, że rozwiązania tej zagadki można szukać w roztropności samego Konstantyna, którego decyzje musiały w jakimś stopniu zadowalać obie strony. W Rzymie wciąż przeważali poganie, natomiast nie ulega wątpliwości, że cesarz skłaniał się coraz bardziej ku chrześcijaństwu. Mniej więcej w tym czasie chrzest święty przyjęła jego matka, Helena, która mogła wpłynąć na syna, aby poszedł na wojnę, wypraszając wsparcie u Boga chrześcijańskiego. Znak wymalowany na tarczach był dość bezpieczny, z jednej strony dla chrześcijan oznaczał Chrystusa, z drugiej natomiast poganie mogli go interpretować po swojemu.

Na tym jednak nie koniec cudownych Boskich interwencji. Prawdopodobnie jeszcze w Galii, kiedy Konstantyn wyruszał przeciw Maksencjuszowi, na niebie ukazać się miał wszystkim świetlisty krzyż na tle słońca, a na niebie wypisane słowa: In hoc signo vinces, czyli „Pod tym znakiem zwyciężysz”. Następnej nocy Konstantynowi ukazał się Chrystus, który polecił cesarzowi wykonanie sztandaru wojennego na wzór znaku, jaki poprzedniego dnia widziano na niebie. W taki oto sposób powstał bojowy znak legionowy z wyobrażeniem krzyża, zwany później labarum. Była to chorągiew, zawieszona na długim, pokrytym złotem drzewcu z zamocowanym na szczycie wieńcem, wewnątrz którego widniały inicjały chi-rho.

Podobnie i w tym wypadku pojawiają się wątpliwości, czy można wierzyć pisarzom chrześcijańskim, między innymi autorowi Żywota Konstantyna, którzy mogli dopowiadać różne historie w celu wyjaśnienia, jak to cudownie Konstantyn doszedł do przyjęcia wiary chrześcijańskiej. Wydaje się jednak, że nie ma powodów, aby te relacje uznawać za zupełnie niewiarygodne, i to nie tylko z tego powodu, iż wierzymy w nadnaturalne interwencje Boże, ale również z tej racji, że w tym przypadku wizja ta mogła mieć po prostu związek z rzadko spotykanym zjawiskiem halo, które powstaje wskutek załamania i rozszczepienia promieni słońca w kryształkach lodu, podobnie jak to się dzieje w przypadku zjawiska tęczy.

Bóg przemawia do człowieka często również poprzez zupełnie naturalne zjawiska, za cud można by natomiast uznać konkretny moment, w którym one się dzieją. Przy boku Konstantyna stała jego matka, być może już ochrzczona, a przynajmniej bliska pełnej przynależności do Kościoła. Ktoś do chrztu musiał ją przygotowywać, stąd oczywiste jest, iż na dworze cesarskim byli chrześcijanie (między innymi sam Laktancjusz), którzy nie tylko mieli duży wpływ na rodzinę cesarską, ale również pomogli zinterpretować wizję, jaka ukazała się całemu maszerującemu wojsku. Prawdopodobnie Konstantyn dał się przekonać swoim chrześcijańskim doradcom, stąd później na tarczach przed bitwą kazał wymalować być może zupełnie świadomie monogram Chrystusa.

Tak więc 28 października 312 roku armii Maksencjusza zagrodziły drogę oddziały Konstantyna z literami chi-rho na tarczach. W pobliżu Czerwonych Skał (Saxa Rubra) wojska Maksencjusza znalazły się w pułapce, zakleszczone między pasmem górskim a Tybrem. W nurtach rzeki zginęło wówczas tysiące żołnierzy, a wraz z nimi sam Maksencjusz. Następnego dnia Konstantyn wkroczył do Rzymu, a głowę jego głównego rywala niesiono wśród tłumu zatkniętą na włóczni. Według Euzebiusza po tym zwycięstwie Konstantyn ogłosił się poddanym Krzyża, wznosząc między innymi swój pomnik z krzyżem w ręce i inskrypcją: „Pod tym znakiem zbawienia, prawdziwym świadectwem męstwa, ocaliłem Twoje miasto i uwolniłem je od tyrana”.

Dzięki zwycięstwu przy Moście Mulwijskim Konstantyn został panem zachodniej części imperium rzymskiego, ponieważ senat rzymski nadał mu godność najwyższego augusta. W lutym 313 roku spotkał się w Mediolanie z Licyniuszem, z którym doszedł do porozumienia w sprawie podziału Cesarstwa, wydając za niego swoją córkę, Konstancję. Odtąd częścią wschodnią zawiadywał Licyniusz.

W Mediolanie obaj współwładcy postanowili również potwierdzić tolerancję religijną, wprowadzoną już de facto przez edykt Galeriusza, oraz zwrócić Kościołowi majątek skonfiskowany w czasie ostatnich prześladowań. Jakiś czas potem Licyniusz ogłosił pismo skierowane w swoim oraz Konstantyna imieniu do zarządcy Bitynii, mówiące o postanowieniach mediolańskich, stąd mówimy o tak zwanym edykcie mediolańskim, kończącym falę prześladowań chrześcijan w imperium rzymskim.

Stosunki między obu cesarzami nie układały się jednak zbyt dobrze. Już w trzy lata później doszło do pierwszej wojny między nimi. Wkrótce zawarto wprawdzie pokój, ale okazał się on tak kruchy, że w 321 roku nastąpiło zerwanie więzi, a w 324 wybuchła kolejna wielka wojna. Konstantyn, z pomocą swojego syna Kryspusa, odniósł decydujące zwycięstwo, a Licyniusza najpierw zesłano do Tesaloniki, a później stracono, oskarżając go o knowania z ludami barbarzyńskimi. W taki oto sposób Konstantyn stał się jedynym władcą Cesarstwa, rozpoczynając rządy dynastii Flawiuszów.

Jak już wcześniej o tym była mowa, cesarz miał jednak ciągle przy swoim boku ważnego doradcę, a w zasadzie można by nawet powiedzieć, że współrządcę, w osobie własnej matki. Tę jej niebagatelną polityczną rolę Konstantyn postanowił jeszcze bardziej uwypuklić, ogłaszając w roku 325, iż od tej pory cesarzowa Helena będzie nosiła najwyższy możliwy w cesarstwie rzymskim tytuł augusty.

Helena już jednak od roku 306, czyli od czasu, kiedy jej syn został cezarem i zaprosił ją na swój dwór, ogłaszając cesarzową, miała okazję działać aktywnie na polu przede wszystkim społecznym. Tak więc już wówczas poświęcała się głównie dziełom charytatywnym, do czego przystąpiła z jeszcze większym zapałem zachęcona nową wiarą, którą przyjęła między 311 a 315 rokiem. Konstantyn oddał do jej dyspozycji skarbiec cesarski, dzięki czemu nie ustawała w czynieniu dobrych uczynków — rozdawała jałmużnę ubogim, uwalniała więźniów, pomagała banitom w powrocie do ojczyzny. To jej podejście do ludzi i jej wszystkie czyny upamiętniono między innymi na ówczesnych monetach, na których Helena przedstawiona jest jako uosobienie miłosierdzia, przygarniając do siebie sieroty. W dokumentach mówi się o niej: piissima (najpobożniejsza), venerabilis (czcigodna) czy też clementissima (najłaskawsza).

Dziś trudno byłoby oczywiście dowieść tego, jak wielki wpływ na poszczególne zarządzenia państwowe wychodzące z kancelarii cesarskiej miała Helena, niemniej jednak można śmiało zaryzykować twierdzenie, że był on niemały. Konstantyn coraz bardziej zbliżał się do chrześcijaństwa, odwlekając jednak przyjęcie chrztu świętego (przyjął go dopiero na łożu śmierci w 337 roku), wydawał natomiast nowe prawa, które w dużej mierze opierały się na religii chrześcijańskiej. Do najbardziej znaczących zmian legislacyjnych zaliczyć trzeba z pewnością zakaz wykonywania kary śmierci przez ukrzyżowanie, ustanowienie niedzieli jako dnia świątecznego, wolnego od pracy dla chrześcijan, zwolnienie kapłanów chrześcijańskich z podatków i służby wojskowej, zatwierdzenie nowego prawa małżeńskiego, które ograniczało możliwość rozwodu, wprowadzało karę śmierci dla cudzołożników, zakazywało trzymania konkubin, jak też otaczało opieką sieroty i wdowy. Nadto inne rozporządzenia zabraniały znęcania się nad niewolnikami czy organizowania walk gladiatorów, natomiast sądownictwo chrześcijan, nawet jeśli chodziło o sprawy czysto świeckie, oddano w ręce biskupów.

W poczynaniach cesarza syna i cesarzowej matki widać wyraźnie dążenie do doskonałości, i to doskonałości chrześcijańskiej. Na tej niezwykłej drodze dwojga władców Imperium Romanum w kierunku poznania Chrystusa, przyjęcia Go i wreszcie rządzenia zgodnie z Jego nakazami, pojawiła się jednak poważna rysa. W rodzinie doszło do tragedii.

W 326 roku zginęli najpierw Kryspus, pierworodny syn Konstantyna (ze związku z Minerwiną), a potem Fausta, druga małżonka cesarza. Nie wiemy dokładnie, jakie były przyczyny owego dramatu i jaki rzeczywisty w nim udział mieli Konstantyn i Helena. Aureliusz Wiktor, historyk żyjący w IV wieku, uważał, że Fausta rzuciła oskarżenie na Kryspusa, jakoby ten miał próbować ją uwieść (oskarżenie — jak można przypuszczać — musiało być nawet ostrzejsze i dotyczyć wręcz grzesznego zbliżenia pasierba z macochą). Konstantyn, czy to ze złości, czy z poczucia sprawiedliwości i równości wszystkich wobec prawa (niedawno w dodatku jeszcze bardziej zaostrzonego), skazał syna na śmierć. Egzekucję wykonano w Poli.

Pojawiły się jednak przypuszczenia, że Fausta fałszywie oskarżyła Kryspusa o rzekomą zbrodnię. Konstantyn musiał się o tym w jakiś sposób przekonać, bowiem skazał na śmierć tym razem i tę, która rzucając bezpodstawne oskarżenia, przyczyniła się do stracenia jego syna. Wyrok wykonano przez zamknięcie Fausty w łaźni, gdzie miała się udusić.

Cała ta historia jest bardzo dziwna. Nie wiadomo, czy chodziło tu o jakieś rozgrywki polityczne. Fausta mogła chcieć się pozbyć pierworodnego syna Konstantyna, aby zrobić miejsce dla swoich dzieci, które stałyby się momentalnie poważnymi kandydatami do sukcesji po cesarzu. A może były to sprawy czysto osobiste. Zastanawia również fakt, że Konstantyn był zdolny do wydania dwóch wyroków śmierci, i to na przestrzeni kilku zaledwie miesięcy, wobec najbliższych sobie osób, syna i żony. Jeśli rzeczywiście Fausta zginęła w oparach łaźni, to czy nie nasuwa się wątpliwość, że nie mogła to być raczej egzekucja zgodna z prawem, a po prostu morderstwo. A jeśli tak, to czy dokonał tego rzeczywiście Konstantyn, a przynajmniej ktoś na jego polecenie, czy może zupełnie kto inny. Jaki wreszcie udział w tym wszystkim miała Helena, i czy w ogóle jakiś miała?

Na te pytania nie znajdziemy być może już nigdy odpowiedzi. Faktem jest natomiast, iż Kościół katolicki, w odróżnieniu od Cerkwi prawosławnej, uznał wątpliwości co do udziału Konstantyna w tych zbrodniach za na tyle poważne, że stanowią one wystarczającą przeszkodę, aby uznać go za świętego.

Trochę światła na całą tę tragedię rzuca decyzja cesarzowej Heleny o odbyciu pielgrzymki do Ziemi Świętej, i to zaraz po tym, jak doszło do śmierci dwóch osób z cesarskiej rodziny. Przyjmuje się zazwyczaj, iż w podróż tę Helena wybrała się „z modlitwą błagalną za nieszczęśliwego syna”. Czy wybłagała u Boga przebaczenie dla Konstantyna, to już trzeba zostawić Opatrzności, na pewno natomiast pielgrzymka ta zaowocowała wielkimi dziełami, jakie poczyniła wówczas już około siedemdziesięciosześcioletnia świątobliwa cesarzowa.

Podobno jednym z wielkich marzeń Heleny było odnalezienie Krzyża Świętego, który mógł znajdować się gdzieś pod murami posągów (ołtarzy) Jowisza i Wenery, jakie postawiono w II wieku na Golgocie z polecenia cesarza Hadriana celem zatarcia śladów Męki Chrystusa. Z pomocą biskupa Jerozolimy Makarego udało się doprowadzić do usunięcia pogańskich monumentów, przeprowadzenia wykopalisk i odnalezienia trzech krzyży. Tradycja głosi, iż nie można było zidentyfikować, który z nich był tym, na którym poniósł śmierć sam Zbawiciel, dlatego też biskup Makary zaproponował przeprowadzenie pewnego eksperymentu. Otóż zaniesiono wszystkie trzy krzyże do pewnej ciężko chorej kobiety, po czym dotykano jej ciała kolejno jednym po drugim; pierwsze dwa nie wyróżniały się niczym specjalnym, kiedy jednak do ciała chorej niewiasty przyłożono trzeci z krzyży, została ona nagle cudownie uzdrowiona. Zebrani nie mieli wątpliwości, iż właśnie to drzewo jest tak gorąco poszukiwanym Krzyżem Pańskim.

Wprawdzie nie mamy stuprocentowej pewności, że to właśnie za sprawą Heleny odnaleziono ten wielki chrześcijański skarb, jednak tradycja przekazuje, że uradowana i wdzięczna Bogu cesarzowa postanowiła wystawić w tym miejscu wspaniałą świątynię (Martyrium, czyli Męczenników, później nazwaną bazyliką Świętego Krzyża), w której pozostawiła część Drzewa Świętego umieszczoną w srebrnej oprawie. Fragment bezcennej relikwii przesłała też synowi, który znów podzielił ją na dwie części, z których jedną umieścił w cesarskim skarbcu w Konstantynopolu, a drugą posłał do Rzymu, gdzie z jego rozkazu wzniesiono kościół pod wezwaniem Krzyża Jerozolimskiego (Santa Croce in Jerusalemme). Wkrótce święte relikwie podzielono na wiele małych części, tak aby jak najwięcej kościołów na świecie miało choćby jego niewielką cząstkę. Dziś największą część drzewa Krzyża Męki Chrystusowej posiada kościół świętej Guduli w Brukseli.

Helena nie poprzestała na wzniesieniu tylko jednej świątyni. Czerpała ze skarbca obficie i dzięki jej staraniu wybudowano jeszcze jeden kościół na Golgocie (Anastasis, czyli Zmartwychwstania Pańskiego) i kolejny w Ziemi Świętej, tym razem przy Grocie Betlejemskiej (bazylika Narodzenia Pańskiego). Augusta ufundowała też kościół wzniesiony na Górze Oliwnej (Wniebowstąpienia Pańskiego), później co najmniej kilka jeszcze, a jak twierdzą niektórzy, nawet około trzydziestu świątyń w różnych miejscowościach Imperium. W tym też czasie wzmogła jeszcze bardziej działalność filantropijną, odwiedzając ciągle ubogich i chorych, osobiście im usługując, „a wszystko uważała za zbyt małe, za zbyt drobne wobec łask doznanych, a szczególnie łaski odnalezienia Krzyża św., z czem imię jej po wsze wieki do końca świata zostało złączone”.

Helena prawdopodobnie wróciła jeszcze przed śmiercią w rodzinne strony i przy boku syna zmarła w Nikomedii między 327 a 330 rokiem w wieku około osiemdziesięciu lat. Pogrzeb odbył się z należnymi cesarzowej honorami, natomiast szczątki Heleny, przewiezione do Rzymu, zostały umieszczone w pięknym sarkofagu i złożone w mauzoleum przy via Lavicana.

Kult Heleny rozwijał się od chwili jej śmierci. Euzebiusz z Cezarei, kanclerz na dworze cesarskim, nazwał ją „godną wiecznej pamięci”, natomiast w martyrologium rzymskim napisano, że Kościół obchodzi uroczystość „świętej Heleny, matki bogobojnego Konstantyna Wielkiego, który pierwszy dał wszystkim władcom wspaniały przykład, jak należy bronić Kościoła i jak go rozszerzać”.

Relikwie cesarzowej spoczywały w sarkofagu w Rzymie do 840 roku, kiedy to ich część (podobno wykradł je mnich o imieniu Teutgisus) przeniesiono do kościoła Santa Maria in Ara Coeli w Rzymie, a resztę wywieziono do Szampanii, do opactwa de Hautvillers. To miejsce stało się też wówczas najważniejszym ośrodkiem kultu świętej. Podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej jeden z duchownych dla uchronienia relikwii przed profanacją ukrył je na jakiś czas, później zaś umieszczono je w kościele Saint-Leu w Paryżu.

Świętą Helenę czczono lub czci się nadal również w innych miejscowościach Europy, między innymi w Pesaro, Ascoli, Piceno (Italia), w Trewirze, Bonn oraz Xanten (Nadrenia), jak również na Węgrzech. Biskupie miasto Illiberis w południowej Francji przemianowano niegdyś na jej cześć na Castrum Helenae. Wreszcie dość silny kult świętej rozwinął się w Anglii, czego źródłem była tradycja mówiąca o tym, że Helena była córką jednego z brytyjskich książąt (mówiliśmy o tym już wcześniej). Na wyspach brytyjskich stała się patronką ponad dwudziestu kościołów.

W dość szczególny sposób ze świętą Heleną związana jest również Polska, bowiem od XV wieku aż do 1991 roku w Lublinie znajdowała się duża część Krzyża Świętego, ta sama, którą cesarz Konstantyn złożył w skarbcu cesarskim w Konstantynopolu. Jak to się stało, że ten właśnie fragment świętej relikwii znalazł się akurat w Polsce? Otóż księżniczka Anna, siostra cesarzy bizantyjskich: Bazylego II i Konstantyna IX, wychodząc za mąż za księcia ruskiego Włodzimierza (notabene — świętego; zob. s. 362), przywiozła fragment Krzyża Świętego do Kijowa, gdzie pozostawał on aż do początku XV wieku. Wtedy to w roku 1420 biskup obrządku łacińskiego Andrzej z Krakowa, obawiając się, iż ówczesny metropolita moskiewski Focjusz gotów jest przenieść relikwie do Moskwy, powiadomił o tym swoich przełożonych w Krakowie, a ci polecili mu, aby nie dopuścił do wywiezienia tak drogocennego skarbu. Wobec tej sytuacji biskup Andrzej uciekł z Kijowa wraz z cząstką Krzyża Świętego, którą schował w trumnie księcia Iwana Holszańskiego, przewożonego akurat na miejsce spoczynku w kościele dominikańskim w Lublinie. Zgodnie z instrukcjami, Andrzej ukrył relikwie w klasztorze lubelskim, gdzie znajdowały się aż do 1991 roku, kiedy to nieznani sprawcy je skradli. Do dziś nie wiadomo, kim byli złodzieje i gdzie aktualnie znajduje się Drzewo Krzyża Świętego należące do bazyliki dominikańskiej przez prawie sześćset lat.

Najsłynniejszym jednak miejscem w Polsce związanym z relikwią Męki Pańskiej, a zatem pośrednio i z Heleną, jest klasztor i kościół Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (dawniej należący do benedyktynów) na Łysej Górze. Kościół popularnie zwany od wieków Świętym Krzyżem, leżący w górach nazwanych z tej przyczyny Górami Świętokrzyskimi, ufundowany został w XI lub XIII wieku, gdzie powstało opactwo benedyktynów. Według „Rocznika Świętokrzyskiego” fragment Krzyża Świętego znalazł się w tym miejscu za sprawą świętego Emeryka, syna króla Węgier — świętego Stefana, który miał go tu zostawić, podążając na dwór króla polskiego Mieszka II.

W Polsce ze świętą Heleną związana jest też pustelnia i kaplica w Kalwarii Zebrzydowskiej. Kaplica świętej Heleny miała przywilej odpustowy w dniu 18 sierpnia, którego udzielił w 1760 roku papież Klemens XIII.

Można by w tym miejscu wspomnieć również o tym, że święta cesarzowa darzona jest czcią nie tylko przez Kościół katolicki, ale również przez Cerkiew prawosławną, wraz z jej synem Konstantynem, a także przez anglikanów. W Nowym Jorku ma swą siedzibę anglikańskie żeńskie zgromadzenie zakonne Order of Saint Helene, którego siostry oprócz codziennej modlitwy oddają się działalności charytatywnej, prowadząc szkołę dla dziewcząt w Kentucky oraz placówkę misyjną w Liberii.

W ikonografii święta Helena przedstawiana jest najczęściej w bogatym płaszczu cesarskim i koronie. Ponadto na niektórych obrazach umieszczano koronę cierniową oraz gwoździe, jako narzędzie Męki Pańskiej, dlatego jest ona patronką wytwórców gwoździ i igieł. Nieraz występuje również wraz z synem Konstantynem w postawie stojącej u stóp Krzyża Świętego. Cenne obrazy, freski czy też rzeźby przedstawiające Świętą znajdują się współcześnie między innymi w katedrze w Reims, w kościele Santa Croce we Florencji, w Arezzo, w Luwrze, w Calenciennes, w Sienie czy wreszcie w Saint-Juste de Valacabrère.

Wspomnienie liturgiczne świętej Heleny — 18 sierpnia.

Panie Jezu Chryste, który dzięki świętej Helenie chciałeś ubogacić Twój Kościół bezcennym skarbem i objawiłeś jej miejsce, w którym spoczywał Twój Krzyż, spraw za jej wstawiennictwem, aby Twoja Męka i śmierć odkupiła dla nas nagrodę życia wiecznego. Amen.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama