Kontemplacja nie jest czymś zastrzeżonym dla mistyków, ale wejściem w przestrzeń spotkania z Bogiem, która przekracza ramy naszego umysłu
W Leksykonie duchowości katolickiej czytamy:
Po łacinie contemplatio, od cum — z, jednocześnie, razem, wspólnie; templum — określone miejsce, skąd rozciągał się obszar widzenia, pole obserwacji; świątynia; contemplari — czynność uważnego rozpatrywania czegoś za pomocą zmysłów lub ducha. Odpowiada ono greckiemu theorein — widzieć, patrzeć, przyglądać się, dokonywać przeglądu. W sensie szerszym oznaczało ono: podejmować refleksję, medytować, filozofować, w sensie ścisłym: iść na spektakl, ceremonię religijną (theoria). Pierwotnie w łac. i gr. słowo „kontemplacja” nie było zastrzeżone do zakresu sakralnego, ale wyrażało wysiłek intelektualny człowieka podejmowany w celu zgłębienia jakichś aspektów rzeczywistości i zdobycia szerszego poznania oraz doświadczenia piękna.
Natomiast w Encyklopedii Katolickiej KUL czytamy:
Kontemplacja (łac. contemplari przyglądać się, oglądać), forma poznania i trwania wobec poznawanego przedmiotu; w filozofii i psychologii (k. naturalna) poznawanie prawdy naturalnej na drodze dyskursywnego rozumowania ujmującego syntetycznie przedmiot; w teologii duchowości (ascetyczno-mistycznej) prosty ogląd prawdy objawionej w świetle wiary i przy pomocy łaski Bożej, prowadzący przez miłość do głęboko osobowego doświadczenia Boga; często określana jako modlitwa kontemplacyjna, obejmująca: modlitwę liturgiczną Kościoła odkrywającego misterium Chrystusa w ciągu roku liturgicznego i liturgii godzin, modlitwę medytacyjną, i modlitwę mistyczną; w klasycznym podziale wyróżnia się k. nabytą, oraz k. wlaną.
Zwracam uwagę na to, że słowo kontemplacja odnosiło się wpierw do widzenia, patrzenia i stąd do poznania czegoś, czego wcześniej nie widzieliśmy i nie poznaliśmy. Pojawia się ona w nas jak swoisty błysk światła poznania, w którym widzimy coś lub pojawia się zrozumienie czegoś nowego. Stąd metaforą kontemplacji jest światło pozwalające widzieć i poznać. Dopiero w drugim znaczeniu oznacza „rozpatrywanie czegoś za pomocą zmysłów lub ducha” i w tym znaczeniu mówi się o „modlitwie kontemplacyjnej”, która oznacza wówczas wysiłek umysłowy i duchowy, by uzyskać głębsze poznanie.
Osobiście nazwałbym ten rodzaj modlitwy modlitwą refleksyjną lub po prostu rozmyślaniem, a nie modlitwą kontemplacyjną. Słowo kontemplacja powinno być zastrzeżone do wglądu w prawdy Boże, które nas całkowicie przerastają i nie są do osiągnięcia dzięki naszemu wysiłkowi i co potem nazywa się „kontemplacją naturalną”. Z naszej strony musimy jedynie zapewnić określone warunki, aby Bóg zechciał nam te prawdy objawić przez swoją łaskę i wówczas można mówić o „prostym oglądzie prawdy objawionej w świetle wiary i przy pomocy łaski Bożej, prowadzącym przez miłość do głęboko osobowego doświadczenia Boga”. Kontemplacja nie jest rodzajem wiedzy „o czymś”, lecz swoistym doświadczeniem, jest wejściem w przestrzeń spotkania.
Sam nasz wysiłek tego nie jest w stanie nam dać. W kontemplacji zasadniczą rolę odgrywa łaska i to nie jako wsparcie naszych naturalnych zdolności, ale jako czysty dar, w którym „widzimy” prawdy, a nawet raczej spotykamy się z Bogiem, który się nam objawia, przez co doświadczamy czegoś, co przerasta nasze naturalne zdolności poznawcze i wyobrażenia. W innym przypadku trudno mówić o prawdziwej kontemplacji i odróżnić ją od fałszywej. Zbyt silna rola czynnika naturalnego, ludzkiego może powodować uzurpację — mniemanie, że jest to kontemplacja, choć jest to jedynie nasza wizja wzmocniona przeżyciami.
Warto w tym momencie przypomnieć określenia, jakie odnośnie do modlitwy padają w Katechizmie. Na samym początku czwartej części Katechizmu omawiającej modlitwę pada pierwsze ważne określenie, wskazując, że jest ona: „w żywym i osobistym związku z Bogiem żywym i prawdziwym” (KKK 2585). W tym określeniu istotne jest to, że jest ona żywym i osobistym związkiem, czyli jest relacją osobową! Zaraz potem Katechizm przypomina określenie modlitwy podane przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus:
Modlitwa jest dla mnie wzniesieniem serca, prostym spojrzeniem ku Niebu, okrzykiem wdzięczności i miłości zarówno w cierpieniu, jak i radości (KKK 2558).
I zaraz potem określenie św. Jana Damasceńskiego: „Modlitwa jest wzniesieniem duszy do Boga lub prośbą skierowaną do Niego o stosowne dobra” (KKK 2559), co także podkreśla osobową więź człowieka z Bogiem. Dalsze refleksje o modlitwie tylko tę więź jeszcze mocniej podkreślają, szczególnie gdy Katechizm zaczyna mówić o modlitwie chrześcijańskiej:
Modlitwa chrześcijańska jest związkiem przymierza między Bogiem i człowiekiem w Chrystusie. Jest działaniem Boga i człowieka; wypływa z Ducha Świętego i z nas, jest skierowana całkowicie ku Ojcu, w zjednoczeniu z ludzką wolą Syna Bożego, który stał się człowiekiem (KKK 2564).
Przymierze jest więzią osobową tak, jak to jest w małżeństwie. W tym momencie widzimy dynamikę modlitwy, której źródłem jest Bóg, a człowiek współdziała z Nim. Przy czym działa w niej cała Trójca Święta. Co zaraz dalej wypowiada wprost następne zdanie:
W Nowym Przymierzu modlitwa jest żywym związkiem dzieci Bożych z ich nieskończenie dobrym Ojcem, z Jego Synem Jezusem Chrystusem i z Duchem Świętym... Modlitwa jest o tyle chrześcijańska, o ile jest komunią z Chrystusem i rozszerza się w Kościele, który jest Jego Ciałem. Ma ona wymiary miłości Chrystusa (KKK 2565).
Zatem modlitwa jest komunią osobową i to w Kościele, czyli we wspólnocie miłości z innymi. I w tym kontekście należy rozważać modlitwę i kontemplację. Nie w oderwaniu od jedności z braćmi, ale w komunii z nimi, co najpełniej realizuje się podczas liturgii.
Istotne jest to, że Nie umiemy się modlić tak, jak trzeba (Rz 8,26: KKK 2559), że trzeba się nam jej uczyć od Boga. Stąd kontemplacja jako jej wspaniały przejaw nie może być naszym dziełem czy efektem wysiłku, ale darem od Boga, darem darmo danym, a nie wymuszonym. „Podstawą modlitwy jest pokora. Pokora jest dyspozycją do darmowego przyjęcia daru modlitwy: Człowiek jest żebrakiem wobec Boga” (KKK 2559).
Modlitwa jest darem darmo danym — jest czymś, co jest właściwe w relacji w Trójcy Świętej. My natomiast jesteśmy do niej zaproszeni. Nie potrafimy jej „zrobić”. Moralne podejście do modlitwy jako do obowiązku sugeruje, że umiemy się modlić, co nie jest prawdą. Możemy się nauczyć np. odmawiać psalmy, sprawować liturgię. W tej dziedzinie istnieje możliwość zobowiązania, bo możemy od siebie wymagać tego, żebyśmy przyszli na liturgię, byśmy równo i godnie recytowali lub śpiewali teksty liturgiczne, wykonując określone gesty. Tego możemy od siebie wymagać. Jednak tego, byśmy byli w żywej więzi z Bogiem żywym, nie możemy od siebie wymagać. Możemy jedynie wymagać od siebie, byśmy Bogu dali szansę na to, by On się otworzył dla nas na taką więź. I tutaj najistotniejsze są warunki, jakie musimy spełnić, by taka zażyła więź mogła się zawiązać. To w sposób szczególny odnosi się do kontemplacji, której nie jesteśmy w stanie „zrobić”, ale jedynie możemy ją otrzymać jako dar darmo dany od Boga i tylko w pokorze serca, czyli w świadomości, że jest to dar darmo dany.
Fragment książki „Chrześcijaństwo otwarte na kontemplację”
Włodzimierz Zatorski OSB (ur. 1953) benedyktyn, fizyk, teolog, filozof. Ukończył studia z fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim (1980 r.) Od 1980 w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu, (śluby wieczyste złożył w 1984 r.). Założyciel i wieloletni dyrektor Wydawnictwa Benedyktynów „Tyniec”. Od 2005 do 2009 przeor w Tyńcu, 2010-2013 mistrz nowicjatu. Od 2015 szafarz (ekonom) klasztoru. Od 2002 roku prefekt (opiekun) oblatów świeckich przy Opactwie w Tyńcu. Autor ponad 40 tytułów książkowych.
opr. mg/mg