Czym są „duchowe pociechy”, które w życiu duchowym przeplatają się nieraz z okresami duchowej posuchy i strapienia? Dlaczego nie należy się ich bać ani unikać?
Pociech duchowych się nie obawiaj. Cóż bowiem dziwnego, że tak dobry Bóg nas pociesza? Zostawmy wolność Dobroci Bożej, niech igra z nami jak chce, pociesza jak chce, doświadcza jak chce, a jeśli nas zalewa łaskami, to cieszmy się, że życie nasze nie wyjdzie na chwałę naszej własnej mocy i doskonałości, ale in laudem gloriae gratiae eius.
Istnieje pewna niebezpieczna „bezinteresowność” względem Boga, która chciałaby tylko dawać, a zapomina o rzeczywistości, że tylko On jeden jest źródłem wszelkiego dobra, nieskończonym, przeobfitym, że tylko On naprawdę daje, a wszystkie Jego stworzenia chwalą Go przez to, że piją z tego źródła, a nie przez to, że je ubogacają. Utrata tej metafizycznej perspektywy prowadzi do zapomnienia, że się jest stworzeniem, którego istotą jest potrzebować. Ta pomyłka doprowadziła Fénelona do fałszywej koncepcji „czystej miłości”, tak bezinteresownej, że usuwającej nawet nadzieję. Nietrudno zrozumieć, jak bardzo niebezpieczną rzeczą dla człowieka jest, gdy mu się zdaje, że Ewangelia nie jest całkiem doskonała, że ideał życiowy, który on sobie sam wykombinował, jest wyższy i doskonalszy od ewangelicznego.
Ewangelia pełna jest szczęścia, bo Bóg jest nieskończenie dobry. Nie tylko porywa nas nadzieją dóbr przyszłych, ale i na tej ziemi obiecuje nam i spodziewać się każe takiego nadmiaru łaski, by jarzmo Chrystusowe stało się nam słodkie i brzemię Jego lekkie. Św. Augustyn ślicznie o tym mówi: Cui forte gravia sunt, intelligat se nondum accepisse donum, quo gravia non sint, et oret gemitu voluntatis, ut accipiat donum facilitatis (cytat z pamięci). A więc Bóg nam chce dać (i w tym jest chwała Jego Dobroci) nie tylko łaskę wystarczającą, byśmy ją mogli spełnić, ale łaskę nadmierną, byśmy ją mogli spełnić z łatwością i weselem. Tu jest istota Nowego Testamentu: superabundavit gratia.
Nie możemy sobie łask Bożych przywłaszczać ani się do Jego pociech przywiązywać, musimy być wolni, by spocząć w Nim samym, ale pragnienie tego przedsmaku dóbr niebieskich już tu, na ziemi, jest pragnieniem dobrym i zdrowym, i dusze, które się mocno modliły w szkole liturgii Kościoła, nie mogą mieć pod tym względem żadnej wątpliwości. Kościół podchodzi do tych rzeczy z wielką prostotą i szczerością, bez przesubtelniania. Dlaczego moglibyśmy się modlić w liturgii: Laetitia animam servi tui, a nie moglibyśmy się tak samo modlić w naszym osobistym życiu wewnętrznym?
Wolno Ci, Dziecko, pragnąć Krzyża, zwłaszcza jeżeli masz ku temu mocne a spokojne natchnienie, ale nie tak, by Ci się zdawało, że pociechy nie potrzebujesz. Bo pocieszenie Boże potrzebne jest każdemu człowiekowi i święci obficie pocieszani bywali. Dla pouczenia nas o tym poprowadził Jezus uczniów na górę Tabor, dla pouczenia sam w Ogrójcu pociechę przyjął, aby uchronić nas od pychy, której się wydaje, że niczego nie potrzebuje, abyśmy znaleźli drogę maleńkości i pokory, w której jest prawdziwa adoracja i prawdziwa miłość, i prawdziwa chwała miłosierdziu Boga.
Bardzo zdrową, zrównoważoną i pełną pokory naukę daje nam w tej materii dziełko uniwersalnie uznane „O naśladowaniu Chrystusa”, którego cała III księga zatytułowana jest: „O pociesze wewnętrznej”. (...)
Fragment książki „Listy do karmelitanki”
Piotr Rostworowski OSB / EC — benedyktyn, pierwszy polski przeor odnowionego w 1939 roku klasztoru w Tyńcu. Więzień za czasów PRL-u. Kameduła — przeor eremów w Polsce, Włoszech i Kolumbii. W ostatnim okresie życia rekluz oddany całkowitej samotności przed Bogiem. Zmarł w 1999 roku i został pochowany w eremie kamedulskim we Frascati koło Rzymu. „Był zawsze bliski mojemu sercu” — napisał po Jego śmierci Ojciec Święty Jan Paweł II. Autor licznych publikacji z dziedziny duchowości i życia wewnętrznego.
opr. mg/mg