Fragmenty książki "Życie zakonne. Turystyka czy pielgrzymowanie"
ISBN: 978-83-7505-610-5
wyd.: WAM 2010
Co robić, aby ideały życia zakonnego (pośrednio także nasze ideały osobiste) nie tylko nie osłabły, nie zostały wypaczone czy skażone, ale aby dodatkowo potrafiły rozświetlać drogę innym? Jak się zachować, abyśmy nie tylko „z zewnątrz” byli rozpoznawalni jako osoby zakonne, ale byli nimi również w naszym wnętrzu, w intymności naszych pragnień, w codzienności naszych wyborów, marzeń...? Jak żyć, aby świadectwo naszego życia, wybrana przez nas droga były czytelne dla innych, by wręcz zachęcały innych do jej podjęcia? Sposobów szukania odpowiedzi na te pytania jest bardzo wiele, a jednym z nich są niewątpliwie rekolekcje. Wzmocnieni i wzbogaceni doświadczeniami minionego czasu, podczas rekolekcji zyskujemy dogodną sposobność odkrycia na nowo, z nową siłą i miłością istoty naszego życia i powołania. Dają nam one możliwość odczytania głębszego sensu zarówno trudności, jak i radości, doświadczenia krzyża i zmartwychwstania. Ale nie tylko. Czas rekolekcji jest także szczególną okazją do ponownego zadziwienia się dokonanym wcześniej wyborem drogi życia. W istocie jest przechodzeniem od zadziwienia do uwielbiania Boga za dar powołania, za wybranie nas na swoich świadków. To duchowy, ale jednocześnie pełen dynamizmu czas przechodzenia od chęci do spełnienia, od bojaźni do działania, od pragnień do czynów.
Czas, jaki poświęcam refleksji, jest czasem myślenia nad moim życiem, nad tym, co z nim robię, jak go przeżywam, jak współpracuję z łaską, jak rozwija się we mnie Boże ziarno zasiane w chwili powołania. To czas poznawania działania Boga w świecie i we mnie, czas zachwycania się Jego przemożnym działaniem w historii i czas odkrywania w sobie na nowo zapału do życia duchowego. Z pewnością zapału innego niż w momencie rozpoczynania życia zakonnego czy przyjmowania habitu zakonnego, innego w sensie znajomości życia zakonnego, ale nie innego w sensie intensywności pragnień, nie innego gdy chodzi o cel drogi. Ten bowiem jest zawsze ten sam, a mianowicie — radość chodzenia ścieżkami Pana i zjednoczenie się z Nim.
Poznanie Boga, siebie i swojej życiowej drogi wydaje się niezwykle istotne. Należy jednak podejmować ciągłe starania, aby poznanie to dokonywało się „w środku” życia, a nie w oddaleniu od tego, co go stanowi, co wpływa na jego jakość i sposób przeżywania.
Poznawanie siebie z jednej strony i środowiska naszego życia z drugiej — winny iść ze sobą w parze, nawzajem się wspomagając, wyjaśniając, korygując. Taki sposób postępowania jest ważny, wręcz konieczny dla kogoś, kto pragnie naprawdę poznać swoje wnętrze. Poznanie siebie, swojego powołania i woli Pana względem siebie musi przekładać się na konkretne propozycje, na możliwie jasne rozwiązania życiowe. Takie ujęcie zrywa z jednym z nurtów obecnych w filozofii zachodniej, który koncentrował się bardziej na samym procesie poznawania niż na życiu. Czytając teksty nawiązujące do wspomnianej filozofii, można było odnieść wrażenie, że im zagadnienie miało mniejszy związek, kontakt z życiem, tym lepiej nadawało się do badania czy rozważania; im było bardziej abstrakcyjne, tym łatwiej można było je poznać.
W naszym przypadku poznanie ma odmienny charakter. Jest ono mocno zaangażowane w życie, wcielone w nie, dlatego mówimy, że Jezus Chrystus jest Drogą, jest Prawdą, która się wcieliła. Taka jest logika chrześcijaństwa. Silne związanie wiary chrześcijańskiej z życiem to przyczyna wielu cierpień, których źródłem jest grzech dotykający wierzących, wezwanych przecież do bycia świadkami Tego, który jest bezgrzeszny, dobry, święty. Lecz jednocześnie prawda chrześcijaństwa wzmacnia, uskrzydla, ucząc, że Pan, jeśli się Go prosi, pozwala uwolnić się od brudu grzechu i wznieść się ponad złość i nienawiść, wzlecieć w przestrzenie świętości. Właśnie dlatego nasze poznanie winno iść w parze z konkretnym życiem, odpowiadać na pytania, które niesie codzienność, rozwiązując trudności gaszące blask naszego powołania. Będziemy szukać okazji do częstego zatrzymywania się nad życiem współczesnego świata (także człowieka) w nadziei lepszego poznania mechanizmów, które nim rządzą. To zaś winno być pomocą w znalezieniu środków do czynienia go lepszym, bardziej Bożym i bardziej ludzkim, co bez solidnego oparcia w Bogu jest niewykonalne.
Jeśli nasze życie, którego integralny aspekt stanowi duchowość Zgromadzenia, nie ma sprowadzać się jedynie do sentymentalnego uczucia, pobożnego westchnienia; jeśli ma ono mieć właściwy kierunek i tworzyć kulturę w obszarze naszego oddziaływania, to nie może abstrahować od spraw życia codziennego, od jego radości i problemów. Jeśli faktycznie chcemy zmieniać siebie i świat, jeśli chcemy mieć wpływ na Kościół czy nawet tylko na naszą wspólnotę lokalną, to nasze pragnienie świętości i zaangażowanie w życie nie może uciekać od konkretów. Duchowa wielkość osoby zakonnej kryje się w szczegółach. Doskonałość, podobnie jak kultura, winna wzrastać od wewnątrz, obejmując następnie pozostałe aspekty naszej egzystencji, nasze wybory, zachowania, oceny. Apostoł Jan przypomina, że zło nie wchodzi do nas z zewnątrz, ale rodzi się w naszym wnętrzu (por. Mk 7, 15-23).
Jeżeli zatem nasze wnętrze jest uregulowane, ukształtowane, jeżeli pełno w nim Bożego światła, to zaczyna ono również promieniować na zewnątrz, emanować pokojem, radością, miłością. Odtąd spoglądam na innych, w pierwszym zaś rzędzie na moje współsiostry/współbraci, w sposób pogodny, bez wypaczeń i uprzedzeń, gdyż moje spojrzenie jest pełne optymizmu i ufności, których źródłem jest Pan. Zrywam więc z narzekaniem i z użalaniem się nad sobą, na swój los, na warunki pracy, na sposób, w jaki traktują mnie inni itd. I nawet jeżeli miałbym wiele słusznych powodów, aby usprawiedliwić takie zachowanie, bliskość Boga każe mi zapomnieć o sobie, przesunąć się w cień, abym mógł dostrzec Jego oblicze, Jego miłość do mnie. Narzekanie bardzo temu przeszkadza, ponieważ wyraźnie oddala działanie miłości Bożej, koniecznej do dobrego życia i naprawy świata. Egoistyczna koncentracja na sobie, zbyt częste utyskiwanie na to, co przynosi życie lub czym żyje świat, zasłaniają przemieniającą bliskość Boga, który ciągle działa w świecie i go doskonali. Jezus uczy: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam” (J 5, 17). Nie oddalił się od nas, nie porzucił świata, ale jest w nim obecny i działa. Współdziałając z Nim, przemieniam siebie i świat, to znaczy doskonalę środowisko, w którym jestem, wspólnotę, w której żyję. Mam pozytywny wpływ na moich współbraci, moje siostry, na osoby, z którymi współpracuję. Działam bowiem z Chrystusem i w Jego mocy. Tak więc wizerunek świata zależy w dużym stopniu ode mnie, od mojego osobistego wkładu w jego dobro.
opr. aw/aw