Feminizm - antyfeminzm. Kobieta w Kościele (fragmenty)
Joanna Petry Mroczkowska FEMINIZM - ANTYFEMINIZM. |
|
Strachu przed kobietą — pisał Jean Delumeau, wybitny francuski historyk Kościoła — nie wymyślili asceci chrześcijańscy. Ale prawdą jest, że chrześcijaństwo przyswoiło go sobie bardzo wcześnie, i że następnie trwało w nim aż do początków XX wieku1. Cielesność zaczęła budzić odrazę. Chrześcijaństwo rozwijało się więc w atmosferze lęku przed nieczystością. Wielu przedstawicieli Kościoła tym antycielesnym obsesjom nadało szczególnie konsekwentną postać. Szatan atakował wprawdzie także mężczyzn, ale kobiety rzekomo były wobec niego słabsze. Nieufność wobec dziedziny płciowości ujawniła się też w postrzeganiu małżeństwa. W wiecznym zagrożeniu pożądliwością akt płciowy w małżeństwie pełnił po prokreacji drugorzędną ochronną rolę legalnego uśmierzania skłonności do rozpusty. Już takie postawienie sprawy nie pozostawiało wątpliwości co do jego wartości.
Jeszcze do niedawna w Kościele katolickim równość płci dotyczyła poziomu łaski i zbawienia, ale nie rzeczywistości doczesnych. Jak to należy rozumieć? Kobieta miała duszę i mogła osiągnąć życie wieczne. W życiu doczesnym była jednak podporządkowana mężczyźnie. Dlaczego?
Na pierwszy plan wysunęła się z czasem egzegeza, że pośledni status kobiety wynika już z faktu, iż stworzona została później niż mężczyzna i to stworzona „niesamoistnie”, ale z jego ciała.
Szkoda, że mniej znane były interpretacje oddające kobiecie sprawiedliwość. A takowe istniały. Wybitny teolog Piotr Lombard (ok. 1100—1160), w ślad za tradycją rabiniczną, rozumował, że Bóg nie stworzył kobiety z głowy Adama, bo nie miała być jego zwierzchniczką, ani ze stopy, bo nie miała być jego niewolnicą, ale z boku, bo miała być jego towarzyszką i przyjaciółką2.
źródło: photogenica.pl
Pracę Historia raju Jean Delumeau poświęca przeglądowi opinii na temat stworzenia człowieka. O ile u dawnych teologów panowało przekonanie, że Ewa była fizycznie równie piękna jak Adam, o tyle istniały wątpliwości, czy w ziemskim raju kobieta była równa mężczyźnie. Agostino Inveges, w dziele Historia sacra (Petri de Isola 1649), wyraża pogląd, że świętość i zdolności Ewy prawie dorównywały przymiotom Adama. „On jednak z racji swojej publicznej odpowiedzialności przyszłego wodza ludzkości korzystał z asysty jednego z archaniołów i anioła do spraw życia »prywatnego«. Ewie asystował tylko anioł prywatny”3.
Dziś natomiast bywa, że piszący — chcąc odwrócić o 180 stopni trudny biblijny werset o kobiecie — pomocy dla mężczyzny — stara się dowieść, iż stwarzając kobietę (a jakże, „niezwykłą” wobec „zwykłego mężczyzny”), Bóg kierował się zamierzonym protekcjonalizmem. To kobieta została wywyższona! Czytamy: nie jest po stronie feminizmu (czyli w domyśle — ma rację) ktoś, kto „w precyzyjny sposób odczytuje zamysł Boga, który stworzył kobietę w szczególnie uprzywilejowanej pozycji: jako tę, która stanowi pomoc dla mężczyzny. Ten biblijny fakt ma podwójne znaczenie, gdyż świadczy o tym, że mężczyzna potrzebuje pomocy w swoim rozwoju i że kobieta jest na tyle niezwykła — i w niektórych aspektach dojrzalsza od mężczyzny — że takiej pomocy może mu udzielić”4.
W tekście innego znanego polskiego księdza-publicysty, który uważał, że mężczyzna został ulepiony, a kobieta zbudowana, czytam: „W fizyczny wygląd kobiety B?g włożył więcej pomysłowości i staranności niż w wygląd mężczyzny”5.
Jakżesz daleko odeszliśmy od „kobiety będącej nieudanym mężczyzną”. Teraz mamy mężczyznę „nie w pełni udanego” w chwili stworzenia. Ale czy musimy się uciekać do takich zabiegów, żeby uznać, że dowartościowujemy kobiety6?
Czy nie wystarczyłoby raz na zawsze odejść od rozpowszechnionego przekonania, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę osobno? W wersecie 1, 28 z Księgi Rodzaju, czytamy bowiem: stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, na podobieństwo Boga go stworzył, stworzył ich mężczyzną i kobietą, dosłownie: „stworzył ich męskim i żeńskim”. Ponieważ chyba żaden inny fragment Biblii nie stał się źródłem tylu żartów, dowcipów, karykatur, wybitna polska biblistka Anna Świderkówna stwierdza, że grzęźniemy w niezrozumiałej dla nas warstwie słownej tekstu, nie dostrzegając jego sensu. „Tymczasem trzeba wejść w myśl autora biblijnego, żeby zrozumieć opowiadanie o stworzeniu kobiety (Rdz 2, 21—23) i nie wyobrażać sobie, że Bóg występuje tutaj w roli chirurga, który najpierw daje pacjentowi narkozę, by następnie wyciąć mu żebro”7.
W kwestii owej płciowej dwoistości polska biblistka uściśla: „Mężczyzna jest stworzony dla kobiety, kobieta jest stworzona dla mężczyzny i żadne z nich osobno nie jest obrazem Boga”. Na tym polega komplementarność, ale „my na ogół tę komplementarność ograniczamy wyłącznie do łóżka, a tak nie jest. W Biblii Tysiąclecia czytamy: »Niedobrze jest, żeby mężczyzna był sam«. Tymczasem rzeczownik w oryginale to nie mężczyzna, a człowiek. I to jest ważne. Nie chodzi o to, żeby mężczyzna nie był sam. Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam. Człowiek nie jest stworzony do samotności, lecz do wspólnoty”8.
Bardzo wcześnie w teologii sformułowano też pytanie: czy podporządkowanie kobiety mężczyźnie istniało przed grzechem, czy też było jego następstwem? John Salkeld w A Treatise of Paradise (London 1617), wyrażając opinię wielu teologów swojej epoki, uważa, że są dwa rodzaje uległości żony wobec męża: jedna dobrowolna, druga niedobrowolna. Jedna pochodzi od natury, druga z grzechu. Jedna przykra, druga miła. „Na pewno, gdyby Ewa nie zgrzeszyła i nie złamała Bożego rozkazu, jedząc zakazany owoc, bo była naczyniem bardziej kruchym (niż mężczyzna), jej natura mimo wszystko domagałaby się uległości wobec męża: uległości, jak rozumiem, dobrowolnej, nie przymusowej, naturalnej, nie narzuconej, a zatem swobodnej, bez owych odruchów sprzeciwu, jakie nawet dzisiaj najzacniejsze córki Ewy przejawiają w stosunku do mężów”9.
źródło: photogenica.pl
Tradycja połączyła kobietę z grzechem, głównie na podstawie jednostronnej egzegezy pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju. Odczytano w nich także wyraźne rozdzielenie ról życiowych kobiety i mężczyzny. Do tego, a konkretnie do drugiego, pochodzącego z tradycji jahwistycznej, wyraźnie przedkładanego nad pierwszy, opisu stworzenia ludzi, nawiązały szczególnie odnoszące się do kobiety teksty biblijne, jak na przykład Pierwszy List św. Pawła do Tymoteusza (Adam został pierwszy ukształtowany, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo; 2, 13—14).
Grzech pierworodny stał się bardzo popularnym tematem wyobrażeń sztuki średniowiecznej. W ikonografii pojawią się wtedy obok siebie nadzy mężczyzna i kobieta. Adama i Ewę często ukazywano po przeciwnych stronach drzewa, przy czym Adam zajmował stronę dobrą, czyli prawą10. Na wielu obrazach (np. wybitnego holenderskiego malarza z II poł. XV w. Hugona van der Goesa) kuszący szatan ma żeńskie cechy anatomiczne, zgodnie z powszechnym przekonaniem, że kobieta jako istota zmysłowa jest kusicielką rozumnego mężczyzny. Podobnie jak Hugo van der Goes jego współczesny, Hieronim Bosch, na obrazie zatytułowanym „Raj” przyprawił wężowatemu stworowi kobiecą głowę. Ale dość jak na owe czasy nietypowo Adam prosi Ewę o podanie mu zakazanego owocu, biorąc tym samym odpowiedzialność za grzech. Na przeważającej większości dzieł malarskich z tego okresu przedstawiających grzech pierworodny Ewa kusi, Adam ma wątpliwości. Jest to oczywiście nadinterpretacja, gdyż nie ma o tym mowy w opisie biblijnym.
Wielce wini kobietę nie tylko średniowiecze. W XX stuleciu Gertruda von Le Fort, znana niemiecka pisarka, konwertytka, twierdzi, że słusznie Biblia przypisuje Ewie większą winę, nie dlatego, że Ewa pierwsza wzięła jabłko (Biblia jednakowoż mówi nie o jabłku, a rajskim owocu), lecz dlatego, że „sięgnęła po jabłko jako niewiasta”. Odrzuciła zatem swoją wynikającą z kobiecej natury „uniżoną gotowość”, sprzeniewierzyła się „swojej kosmicznej potędze zdolnej do oddania się”. Le Fort idealizuje kobietę, przyznaje jej większą metafizyczną rację bytu, jej wina jest większa, bo więcej jej zadano11.W zaraniu chrześcijaństwa inaczej i z gruntu oryginalnie jak na owe czasy dzieje Adama i Ewy odczytali św. Teofil i św. Ireneusz, dwaj biskupi piszący pod koniec II wieku. Według nich nasi pierwsi rodzice mentalnością przypominali dzieci w tak wczesnym rozwoju ludzkości. Mieli stopniowo wchodzić na wyższe stopnie zamierzonej dla nich dojrzałości, aoni tymczasem zbytnio się pospieszyli. Okazali się nieposłuszni i nie mogli owej wiedzy (dobrej) właściwie przyjąć. „Człowiek wybrał nieposłuszeństwo przez nieuwagę, a nie przez złośliwość”. I dalej Delumeau konkluduje: „Nauka i jedyna do przyjęcia dziś teologia chrześcijańska starają się śladem Teofila i Ireneusza nie obwiniać gaworzącej dopiero ludzkości”12.
1 Jean Delumeau, Grzech i strach: poczucie winy w kulturze Zachodu XIII-XVIII w., przekł. A. Szymanowski, Volumen i Pax, Warszawa 1994.
2 Za: Francis Martin, The Feminist Question, Eerdmans Publishing, Michigan 1994.
3 Jean Delumeau, Historia raju, przeł. E. Bąkowska, PIW, Warszawa 1996, s. 192.
4 Ks. Marek Dziewiecki, Feminizm a mężczyźni, www.fronda.pl.
5> Waldemar Chrostowski, Rzeczywistość i symbolika kobiety w Biblii, „Pastores” 2002, nr 14 (1), s. 13.
6 Zdziwiliby się chyba wyznawcy takich poglądów, gdyby się dowiedzieli, że profeministyczne nastroje lat 60. i wczesnych 70. wyrosły właśnie z zauroczenia kobiecością. Silny był wówczas wpływ antropolożki Margaret Mead, wedle której role płciowe nie wynikają z natury, ale nie warto ich zmieniać, bo kobietom dostała się lepsza cząstka.
7 Anna Świderkówna, Na początku Bóg stworzył, Wydawnictwo Benedyktynów, Tyniec 2003, s. 46.
8 Ibidem, s. 18.
9 Za: J. Delumeau, Grzech..., op. cit., s. 193.
10 Patrick de Rynck, Jak czytać opowieści biblijne i mitologiczne w sztuce, tłum. P. Nowakowski, Universitas, Kraków 2008, s. 25.
11 Cyt. za: Niewiasta Wieczna, tłum. C.W., „W drodze” 1979, nr 3.
12 J. Delumeau, Grzech..., op. cit., s. 216, 218.
opr. ab/ab