Od zbawienia do myśli

Fragmenty książki "Spacer po teologii"

Od zbawienia do myśli

Ghislain Lafont

SPACER PO TEOLOGII

ISBN: 978-83-7505-020-2

wyd.: WAM 2008



Część pierwsza

WĘDRÓWKA

Od zbawienia do myśli

Zaniepokojony zagmatwaną sytuacją naszej cywilizacji, filozof Martin Heidegger wypowiedział pod koniec swego życia powtarzane odtąd często zdanie: "Tylko jakiś bóg będzie nas mógł zbawić". Można dopatrzeć się analogii pomiędzy tą formułą a napisem na ołtarzu, wzniesionym na ateńskiej agorze, jaki przeczytał niegdyś św. Paweł: "Nieznanemu Bogu". Ateńczycy także przeżywali czas głębokiej niepewności, źle maskowanej pozornym rzymskim pokojem rosnącego w siłę imperium.

Być zbawionym. Co to oznacza? Z pewnością - zostać wprowadzonym na drogę, która pozwoli uciec przed otaczającym złem. Nie poprzez przeniesienie już teraz do innego świata, lecz przez przyjęcie ożywiających sił, które są jednocześnie postępującym i pewnym uzdrowieniem z otrzymanych ran, oczyszczeniem ze współudziału w przewinieniach, pojednaniem z samym sobą, z innymi i ewentualnie z "bogiem1". Ujmując rzecz bardziej pozytywnie, być zbawionym oznaczałoby otrzymać objawienie "sensu", wyższego od poczucia "zagubienia" w gąszczu absurdalnych cierpień. Można byłoby wówczas, pomimo nieuniknionych doświadczeń, prowadzić to, co wcześniejsze pokolenia nazywały "życiem szczęśliwym", czy, po prostu, zaznawać "szczęścia". Albo inaczej: wiedzieć, że jest się na drodze prowadzącej do spełnienia, wpisanego w najistotniejsze pragnienie człowieka i ludzkości, wyrażające się w kulturowych i religijnych symbolikach. W tym kontekście, "sensem" ostatecznym byłoby wypełnienie i doskonałość historii. Jednakże i w teraźniejszości zdaje się istnieć jakiś sens, gdyż każda sytuacja może być przeżywana lub przemieniana jako miłość "boga" i ludzi oraz postępujące poznawanie prawdy.

Być zbawionym. Słowo "zbawienie" oznacza także, że uzdrowienie i życie szczęśliwe nie leżą w naszej mocy, gdyż rozdźwięk pomiędzy tym, co ludzie przeżywają, a tym, do czego dążą, okazuje się zbyt wielki. Dlatego właśnie Heidegger i Ateńczycy wyrażają ciche przekonanie: "Tylko jakiś bóg…". Ale jaki? Bogowie znani z greckiego panteonu nie mogą zbawiać; dowodem na to jest otaczające ich zewsząd nieszczęście. Nawet gdyby filozofia nazywała "bogami" immanentne siły, przemierzające w tajemniczy sposób historię, to także i one - jak pokazuje wciąż jeszcze doświadczenie - nie byłyby w stanie zbawiać. Pozostaje więc "bóg nieznany".

Pobożnym Ateńczykom św. Paweł chciał objawić tożsamość tego Nieznanego. Tak, tylko jakiś bóg może nas zbawić, a oto jego imię: Bóg, który wskrzesił z martwych Jezusa Chrystusa. Od tamtych czasów chrześcijaństwo nie zmieniło swego poglądu na temat tej tożsamości. Dziś, podobnie jak kiedyś, oczekuje zbawienia przez wiarę w Boga, ale Boga, który objawiony został w Jezusie z Nazaretu, człowieku żyjącym na Bliskim Wschodzie na początku naszej ery. Był Izraelitą, który wpisał swe życie i nauczanie w szczególny kontekst religijny swojego narodu, proponując jednocześnie jego odnowioną i otwartą interpretację. Jak wielu proroków, został odrzucony i wydany na śmierć. Niektórzy z Jego uczniów szybko zaświadczyli, że po śmierci widzieli Go żywego i słyszeli; wyrazili to, ogłaszając, że "Bóg wskrzesił Jezusa spośród martwych". Zmartwychwstanie, w jakie uwierzyły wspólnoty chrześcijańskie, wskazywało im ostateczny sens istnienia zarówno ludzkości, jak i kosmosu: podążanie ku stanowi doskonałej wspólnoty z Bogiem, w którym Jezus jest przewodnikiem i kresem. Przynosiło dyskretne potwierdzenie życia, przykładu i doktryny Jezusa i oświetlało ziemską drogę, relatywizując śmierć. Podobnie, rozważanie słów i działań Jezusa za Jego życia, samych w sobie i w świetle Pism żydowskich, przekonywało uczniów, że Jezus jest nie tylko ostatnim wysłannikiem Boga do ludzi, Mesjaszem, Chrystusem (stąd chrześcijaństwo), lecz także, że cieszy się szczególną zażyłością z Bogiem, którą można wyrazić, określając Go "Synem Boga".

Chrześcijaństwo było więc i wciąż pozostaje tym, co nazywamy dzisiaj "ruchem". Gromadzi wszystkich "tych, co z wiarą spoglądają na Jezusa, sprawcę zbawienia i źródło pokoju"2, i którzy czynią z Jego Ewangelii podstawową regułę swego życia. Nie tylko wierzą tym samym w Jezusa, ale i są przekonani, że Duch Święty, zesłany przez Chrystusa i niewidzialnie obecny w świecie, jest natchnieniem dla ich osobistego i wspólnotowego działania. Wierzą również, że fundamentalne obrzędy ich religii pochodzą od Chrystusa, łączą ich i prowadzą do Boga. Wspólnie oczekują końca czasu - chwili, która oznaczać będzie wejście całej ludzkości do trwałej i ostatecznej wspólnoty z Bogiem. "Ruch" ten ma na imię "Kościół", to znaczy lud tych, którzy przyjęli wezwanie Chrystusa.

W kontekście tych uwarunkowań, chrześcijanom zawsze leżało na sercu dawanie świadectwa innym, aby i oni mogli "wstępować do tego ruchu", żyć życiem szczęśliwym i ostatecznie być "zbawionymi". Można byłoby jednak postawić pytanie: jeżeli chrześcijaństwo ma świadczyć o zbawieniu danym przez Boga w Chrystusie, gdzie jest miejsce na "teologię", na "myśl chrześcijańską"? Otóż po tym, jak Chrystus odszedł do Ojca, trzeba było odwołać się do słów, aby o Nim mówić. Trzeba było również zdać sprawę ze świadectwa, to jest pokazać, czy i jak owa tajemnicza postać Jezusa Chrystusa może spełniać oczekiwania nieskończenie różnych ludzi w czasie, gdyż wieki stopniowo oddaliły ludzi od ziemskiego życia Jezusa, i w przestrzeni, gdyż rasy, narody, kultury, historie nadały każdemu z tych ludzkich ugrupowań szczególne oblicze. Co więcej, misyjne głoszenie Chrystusa nie pozostało bez echa: wszędzie, gdzie docierało, przyczyniało się, jak zobaczymy, do modyfikowania kultur i systemów myślenia, przez które ludzie starali się nadać sens swemu życiu i historii. Ze swej strony, chrześcijańskie rozumienie Ewangelii ubogaciło się w wyniku owego spotkania z kulturami, gdyż odwoływanie się do pewnych słów, schematów myśli czy różnorodnych praktyk pozwoliło mu coraz adekwatniej postrzegać Boga, świat, człowieka i samego Chrystusa. Ten proces wzajemnego przenikania się nie ma końca: pojawiają się nowe doświadczenia, nowe mentalności, nowe pojęcia, które - odnoszone raz jeszcze, lecz w od miennym kontekście, do chrześcijańskiej tajemnicy - tworzą nowe słowa. W ten sposób, mimo że Jezus sam w sobie doszedł już, poprzez zmartwychwstanie, do spełnienia i żyje w doskonałej wspólnocie z Bogiem i Duchem, słowa, które mówią o tym na ziemi, okazują się w rzeczywistości "nieskończone". W tym właśnie znaczeniu chrześcijaństwo, będące wiarą i zbawieniem, staje się myślą. Trzeba jednak, by ta ostatnia umiała pozostać w obrębie właściwej jej, choć przerastającej ją ze wszech stron przestrzeni, przestrzeni zbawienia. W przeciwnym razie stałaby się tylko jeszcze jedną mądrością lub filozofią.

Tak naprawdę, chrześcijaństwo staje się "myślami", w liczbie mnogiej. Kultury bowiem rozwijają się w czasie, a więc i myśli ulegają modyfikacji, pozostając jednak zarazem różnymi w przestrzeni. Nawet w tym samym miejscu określenia użyte w celu wyjaśnienia przyczyny wiary mogą wychodzić od różnych rodzajów wrażliwości i poznania. Na "myśl chrześcijańską" składa się zarówno element mnogości, który jest czymś dobrym, jak i element rozbieżności, bardziej lub mniej nieredukowalnych (który prawdopodobnie jest czymś złym, a przynajmniej trudnym). Wypada tu uprzedzić czytelnika, że znajdzie w tej książce prezentację zainspirowaną katolicyzmem łacińskim, która nie wyczerpuje bynajmniej wszystkich możliwych perspektyw. Musi też być od początku jasne, że myśl albo raczej myśli chrześcijańskie nabierają ostatecznego sensu jedynie wtedy, kiedy łączą się z wiarą w Jezusa Chrystusa i praktyką, jakiej domaga się ta wiara celem otrzymania spodziewanego zbawienia. Warto przy okazji zauważyć, że myśl chrześcijańska działa według logiki każdej autentycznej myśli; prawdziwe filozofie to umiłowanie mądrości, gdyż to ona jest źródłem zbawienia. Uruchamiają rozum, ale w celu znalezienia odpowiedzi dotyczącej każdego człowieka.

1 Mała litera użyta do zapisania słowa bóg oznacza, że nie chodzi o Boga osobowego, zdecydowanie różnego od człowieka i świata, a jednocześnie pozostającego z nimi w ożywiającej relacji, jak ma to miejsce w judeochrześcijańskim Objawieniu.

2 Sobór Watykański II, Konstytucja Lumen gentium, nr 9._080416

opr. aw/aw



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama