Symbolika ciemności i światła dobrze wyraża istotę tego, co przeżywamy podczas Wielkanocy: z samej nazwy jest to "Wielka noc", czyli ciemność, z której wychodzimy ku światłości
Ciemność to najprostsza forma symbolicznego opisu egzystencjalnej sytuacji człowieka podczas doświadczenia lęku i niepewności. Całe nasze życie jest utkane z przełomów, kiedy to z tęsknotą wyczekujemy na pojawienie się światła. Kondycja każdego z nas dotknięta jest słabością, która nieustannie ciąży w stronę cienia, choć w głębi serca pragniemy życia w świetle.
Święty Paweł w oparciu o swoje doświadczenie, pod natchnieniem Ducha Świętego pisze do wspólnoty chrześcijańskiej w Rzymie: „Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i bierze mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli...” (Rz 7,22-2). Po grzechu pierworodnym doświadczamy niewoli. Oszukani przez demona, który kłamie, że Bóg nie kocha, a tylko nas ogranicza, szukamy zachłannie życia tam, gdzie pojawia się choćby niewielka nadzieja na ulgę w napięciu, które jest w naszej naturze. Odcięliśmy „pępowinę”, przez którą życie wieczne było nieustannie pompowane do naszego duchowego krwiobiegu. Spotykamy śmierć, która nas przeraża nie tylko w swej biologicznej formie. Śmierć dotyka nas codziennie, kiedy nasz pomysł na życie się nie realizuje, bez względu na to, kim jesteśmy — czy to w małżeństwie, życiu zakonnym, kapłańskim — poprzez samotność z wyboru, czy też samotność, którą przeklinamy. Jesteś młody, stary, w pełni sił — to nieistotne — cierpisz, kiedy przekonujesz się o swojej bezsilności nie tylko w kontekście grzechu.
Kiedy pojawia się cierpienie, zwłaszcza niezawinione, po ludzku absurdalne, jesteśmy gotowi pretensjonalnie odnosić się do Boga z gorzkim wyrzutem, jeśli jeszcze wierzymy, że On w ogóle jest. To właśnie noc. Zadziwiające, że najważniejsze — przełomowe — wydarzenia historii zbawienia dokonują się właśnie w nocy, co już samo w sobie jest Dobrą Nowiną. Bóg nie chce zostawić człowieka w ciemności, w poważnej próbie życiowej, w niewoli otchłani egoizmu, w świecie zdominowanym przez cierpienie. Wielka noc nie jest przeszkodą dla działania Boga. On zamienia pustynię w ogród pełen życia. Wkraczając w wielką noc, zamienia ją w święto — Wielkanoc.
„Wtedy Bóg rzekł: Niechaj się stanie światłość! I stała się światłość” (Rdz 1,3). Bardzo porusza mnie ten obraz, bo w nim zawarta jest zadziwiająca katecheza o mocy słowa Bożego. Niejednokrotnie, gdy doświadczałem zagubienia, wewnętrznej walki, chaosu, który mnie otaczał, wdzierając się w moje serce, przekonywałem się, że wszystko jest w ręku Boga. Wystarczy jedno Jego słowo, aby rozpoczęło się coś nowego, aby ciemność rozproszona została perspektywą, w której oczywiste staje się, że On, wkraczając w historię, nadaje jej harmonizujący porządek. Gorzkie wspomnienie bezładu i pustki staje się koniecznym tłem dla bogactwa kształtów i kolorów życia.
Kiedy pisze się ikonę, ciemne kolory sankiru w karnacji są konieczne, aby rozjaśniające warstwy ochry, nakładane ze stopniującymi tonacje czerwieniami i oranżami, nadały ostateczny wygląd postaci, która nie tyle jest oświetlona, co zaczyna rozbłyskać światłem niestworzonym. To zadziwiająca emanacja obecności Boga w konkretnej historii.
Nieraz słyszałem komentarze dotyczące ikon Jerzego Nowosielskiego, w których krytycznie odnoszono się do ciemnych kolorów dominujących w wielu pracach artysty. Cieszę się, że w piątą rocznicę śmierci tego wybitnego malarza mam okazję odnieść się do jego ikonografii, wciąż jeszcze nieodkrytej i niedocenionej.
Świadomość poważnych konsekwencji grzechu pierworodnego, który zaciążył na naturze człowieka, nie niszcząc jej definitywnie, lecz poważnie kalecząc, jest bez wątpienia obecna w poszukiwaniach profesora. Biblijna antropologia, wciąż lekceważona przez wielu teologów, w „artystycznej manifestacji” Nowosielskiego jest wciąż żywa, a przez to właśnie bardzo inspirująca. Światło, które staje się naszym udziałem wskutek posyłanego do nas słowa, rozświetla nasze życie, pozostawia w sercu pokój i pamiątkę interwencji z wysoka. Stopniowo, subtelnie, bez gwałtu na naszej wolności. Ikony Nowosielskiego wciąż się stają. Wydają się niedokończone. Zapraszają, żeby zgłębić ich treść i tajemnicę ukrytą w kolorach i kształtach. Spadają z nieba w ciemność rzeczywistości świata, aby prowadzić dialog, katechizować, stawiać pytania.
Być może „światło Bizancjum” nie dotarło, jak twierdzą niektórzy, do twórczości Nowosielskiego, ale światło słowa bez wątpienia. Oczyszczone z patosu, pokorne i proste, staje się wyzwaniem i wyznaniem. Jest zapisem tęsknoty i bezradności, widocznej i nieskrywanej w życiu artysty. W jego pracach nie ma miejsca na hipokryzję i szukanie poklasku. Charyzmatyczny początek ikonografii zdaje się być na nowo obecny w zaskakujących i pełnych intuicji przedstawieniach. Dlatego właśnie jedna z moich prac inspirowanych twórczością profesora towarzyszy tej katechezie.
Fragment o Abrahamie odczytywany w czasie Wigilii Paschalnej przedstawia dramat naszego życia w chwilach poważnej próby, kiedy zakorzenieni w przemijających obszarach życia gubimy perspektywę życia wiecznego. Izaak, dziecko obietnicy, owoc słowa, staje się dla Patriarchy ośrodkiem życia: „Po tych wydarzeniach, Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: «Abrahamie!». A gdy on odpowiedział: «Oto jestem» — powiedział: «Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę»” (Rdz 22,1-2).
Pierwsza myśl, która rodzi się po usłyszeniu tego słowa, znów objawia naszą kondycję. Rodzi się oskarżenie i pretensja. Cóż za okrutnik z tego Boga. Posłuszeństwo Abrahama wydaje się fanatyzmem w kontekście dzisiejszej kultury i pochrześcijańskiej mentalności, która odrzuca Boga. Abraham jednak żyje w innej kulturze — gdzie religijność jest zwyczajną i nieodzowną częścią jego życia. Jest przyzwyczajony do tego, że znani mu bogowie oczekują ofiary z pierworodnego, zwłaszcza rytualnej. Bóg, którego Abraham wciąż poznaje, wydaje się niczym nie odróżniać od innych bogów. Owszem, jest mocniejszy, bo uczynił coś nadzwyczajnego, sprawiając, że obumarłe łono Sary mogło począć Izaaka. Jednak tak jak Moloch i pozostałe bóstwa żąda krwi.
Z ciężkim sercem ojciec wiary chce wypełnić otrzymane polecenie. To jego noc. Targum Neofiti, dając wzruszający komentarz do posłuszeństwa Izaaka, zadziwia i dodaje dramaturgii całemu zdarzeniu. Akkeda — związanie Izaaka — to przepiękna katecheza o relacjach ojca i syna, które w naszym życiu często są powodem wielkiego bałaganu i cierpienia. Bóg, powstrzymując Abrahama przed zabiciem syna, chce objawić swoją naturę. On nie jest jak inni bogowie, jak bożki tego świata żądające ofiar. On jest Bogiem życia. On to życie. Wieczne. Ocalenie Izaaka zapowiada Zmartwychwstanie Chrystusa. Abraham zobaczył mój dzień i rozradował się — mówi Jezus. To moment, w którym rodzi się u Patriarchy wiara w Boga Jedynego.
Każda życiowa próba, w której konieczne jest oparcie się o życie wieczne, czyli o samego Boga, może podarować nam prawdziwą wiarę rodzącą nadzieję i miłość.
Pamięć o niewoli egipskiej jest w mentalności Izraela figurą każdej niewoli. Ograniczenie wolności zawsze staje się źródłem cierpienia i goryczy. Wolność rozumiana w sensie biblijnym nie oznacza niczym nieokiełznanej swobody, lecz możliwość realizacji najgłębszych pragnień egzystencjalnych człowieka.
A czego pragnie każdy, niejako atawistycznie wspominając relację pierwotnej zażyłości z Bogiem? Kochać na wzór doświadczanej miłości. Co zaś towarzyszy wielu ludziom na co dzień? Otóż poczucie, że nie są kochani tak, jak tego pragną, i nie potrafią kochać tak, jak by tego chcieli. To źródło cierpienia, fundamentalna niewola rodząca ostatecznie egoizm, w którym ludzie sami dla siebie stają się źródłem i osią. Wszystko wokół składają sobie w ofierze. Życie dla samego siebie staje się egzystencjalnym piekłem. Faraon — figura demona — zmusza nas do „ciężkiej pracy”, aby zapewnić sobie jakiś ochłap życia. Noc wyjścia. Pascha. To zadziwiająca prognoza proklamująca prawdziwe wyzwolenie. Faraon, zatopiony definitywnie w wodach Morza Czerwonego, przestaje zmuszać lud wybrany do lęku o własne życie i przyszłość. Ten lud, wspominając sprzyjające mu interwencje Boga, będzie się uczył zaufania i miłości, otoczony troską, korygowany i prowadzony bezpiecznie do Ziemi Obiecanej.
Cały paschalny dramat Chrystusa, w którym wypełniają się proroctwa Starego Testamentu, jest obwieszczeniem światu i każdemu z nas osobiście „niezmordowanej” miłości Boga szukającego człowieka, aby go uratować od śmierci. Ikona Zstąpienie do otchłani w symboliczny sposób pokazuje, co Bóg robi dla ciebie. On chce bez wahania wejść do piekła twojego życia, aby cię wydobyć i zabrać do nieba, aby dać ci życie wieczne, nie po śmierci, ale dziś, właśnie w to święto. W ten jeden dzień, który ogarnia całą historię i się nie kończy. Starożytna homilia na Świętą Wielką Sobotę daje przepiękną katechezę do ikony, która nam towarzyszy:
„Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań. Idzie, aby odnaleźć pierwszego człowieka, jak zgubioną owieczkę. Pragnie nawiedzić tych, którzy siedzą zupełnie pogrążeni w cieniu śmierci; aby wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę, idzie On, który jest ich Bogiem i synem Ewy. Przyszedł więc do nich Pan, trzymając w ręku zwycięski oręż krzyża. Ujrzawszy Go praojciec Adam, pełen zdumienia, uderzył się w piersi i zawołał do wszystkich: «Pan mój z nami wszystkimi!». I odrzekł Chrystus Adamowi: «I z duchem twoim!». A pochwyciwszy go za rękę, podniósł go mówiąc: «Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus.
Oto Ja, twój Bóg, który dla ciebie stałem się twoim synem. Oto teraz mówię tobie i wszystkim, którzy będą twoimi synami, i moją władzą rozkazuję wszystkim, którzy są w okowach: Wyjdźcie! A tym, którzy są w ciemnościach, powiadam: Niech zajaśnieje wam światło! Tym zaś, którzy zasnęli, rozkazuję: Powstańcie! Tobie, Adamie, rozkazuję: Zbudź się, który śpisz! Nie po to bowiem cię stworzyłem, abyś pozostawał spętany w Otchłani. Powstań z martwych, albowiem jestem życiem umarłych. Powstań ty, który jesteś dziełem rąk moich. Powstań ty, który jesteś moim obrazem uczynionym na moje podobieństwo. Powstań, wyjdźmy stąd! Ty bowiem jesteś we Mnie, a Ja w tobie, jako jedna i niepodzielna osoba.
Dla ciebie Ja, twój Bóg, stałem się twoim synem. Dla ciebie Ja, Pan, przybrałem postać sługi. Dla ciebie Ja, który jestem ponad niebiosami, przyszedłem na ziemię i zstąpiłem w jej głębiny. Dla ciebie, człowieka, stałem się jako człowiek bezsilny, lecz wolny pośród umarłych. Dla ciebie, który porzuciłeś ogród rajski, Ja w ogrodzie oliwnym zostałem wydany Żydom i ukrzyżowany w ogrodzie. Przypatrz się mojej twarzy dla ciebie oplutej, bym mógł ci przywrócić ducha, którego niegdyś tchnąłem w ciebie. Zobacz na moim obliczu ślady uderzeń, które zniosłem, aby na twoim zeszpeconym obliczu przywrócić mój obraz. Spójrz na moje plecy przeorane razami, które wycierpiałem, aby z twoich ramion zdjąć ciężar grzechów przytłaczających ciebie. Obejrzyj moje ręce tak mocno przybite do drzewa za ciebie, który niegdyś przewrotnie wyciągnąłeś swą rękę do drzewa.
Snem śmierci zasnąłem na krzyżu i włócznia przebiła mój bok za ciebie, który usnąłeś w raju i z twojego boku wydałeś Ewę, a ta moja rana uzdrowiła twoje zranienie. Sen mej śmierci wywiedzie cię ze snu Otchłani. Cios zadany Mi włócznią złamał włócznię skierowaną przeciw tobie. Powstań, pójdźmy stąd! Niegdyś szatan wywiódł cię z rajskiej ziemi, Ja zaś wprowadzę ciebie już nie do raju, lecz na tron niebiański. Zakazano ci dostępu do drzewa będącego obrazem życia, ale Ja, który jestem życiem, oddaję się tobie. Przykazałem aniołom, aby cię strzegli tak, jak słudzy, teraz zaś sprawię, że będą ci oddawać cześć taką, jaka należy się Bogu».
Gotowy już jest niebiański tron, w pogotowiu czekają słudzy, już wzniesiono salę godową, jedzenie zastawione, przyozdobione wieczne mieszkanie, skarby dóbr wiekuistych są otwarte, a królestwo niebieskie, przygotowane od założenia świata, już otwarte”.
Oczekiwanie na Mesjasza wciąż napełniające tęsknotą lud Izraela zawsze towarzyszy tym, którzy dotknęli Zmartwychwstałego Pana. Tęsknota za eschatologicznym — ostatecznym — triumfem Bożej Miłości, wypatruje błogosławionego momentu Jego powtórnego przyjścia, gdy definitywnie zostanie rozjaśnione to, co w ciemnościach dziś jeszcze ukryte. Wciąż żywa jest tradycja mówiąca, że właśnie Noc Paschalna rozbłyśnie światłem nadchodzącego Pana. Może właśnie tego roku. Oby tego roku. Maranatha!
Marcin Świąder — kapucyn. Osiem lat mieszkał w Domu Modlitwy w Zagórzu, a następnie przez cztery lata posługiwał najuboższym w Katowicach-Załężu. Już w seminarium odkrył ikonę jako formę przepowiadania słowa ubogim. Autor ponad 350 ikon rozsianych po całym świecie. Projektuje przestrzeń sakralną, prowadzi warsztaty pisania ikon. Obecnie pracuje w parafii w Skomielnej Czarnej.
„Głos Ojca Pio” [98/2/2016]
opr. mg/mg