Tajemnica zatwardziałości ludzkiego serca
Zazdrość
Z pomocą łaski Bożej, wobec Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie, pod przewodnictwem św. Mateusza, próbujemy odkryć, co w sercu człowieka najbardziej przeszkadza Bogu, co czyni nasze serce odpornym na działanie Jego miłości. W poprzednim rozważaniu św. Mateusz, wskazując na Judasza, ukazał niszczycielskie działanie chciwości. Dziś druga straszna choroba ludzkiego serca - zazdrość. Zanim podejdziemy ze św. Mateuszem do Kajfasza, by zobaczyć z bliska człowieka niszczonego przez tę chorobę, podam krótką charakterystykę zazdrości.
Groźna choroba
Zazdrość jest formą nienawiści drugiego człowieka, a przejawia się jako smutek z powodu cudzego szczęścia i radość i powodu jego nieszczęścia. Podkreślam -jest to forma nienawiści drugiego człowieka. Wszystkie pozostałe wady są pewnym wypaczeniem Bożych darów. Na przykład chciwość, to długie ręce, coraz dłuższe, one rosną kosztem pozostałych części ciała. Karłowacieje serce, ale ręce są coraz dłuższe, aby mogły coraz więcej zagarnąć. Człowiek staje się dziwolągiem. Nieumiarkowanie to coraz większy brzuch, do którego człowiek nieumiarkowany ciągle dorzuca coś nowego. Jego brzuch rośnie kosztem innych członków. Gniew to coraz większa pięść, która rośnie tak, że przysłoni całego człowieka. Egoizm to zadarty nos i wysoka szyja, która rośnie jak u żyrafy, na tej szyi jest maleńka głowa, a na niej jeszcze mniejsza korona. Łatwo poznajemy chciwca, po długich rękach. Łatwo człowieka pysznego, bo zawsze jest o głowę wyższy od wszystkich innych ludzi. Przy tych schorzeniach łatwo postawić diagnozę i stosunkowo nie trudno wskazać sposoby leczenia.
Natomiast zazdrość nie bazuje na żadnym darze. Jest to nowotwór ludzkiego serca. Wszystko jest harmonijnie zbudowane: ręce, pięść, brzuch, głowa na swoim miejscu, ale wszystkie te dary są zjadane przez zazdrość. Ona niszczy wszystko od środka. Bardzo często zazdrość żeruje w sercach ludzi wyjątkowo utalentowanych, zdolnych, inteligentnych, bo wówczas ma do dyspozycji ogromną ilość darów. Jej działanie jest szalenie niebezpieczne. Jest to choroba straszna, bo nieuleczalna. Kościół w swej apteczce nie posiada w pełni skutecznego lekarstwa na zazdrość, tak jak współczesna medycyna nie posiada lekarstwa na nowotwory. Można się jej pozbyć tylko wtedy, kiedy sam właściciel decyduje się na operację, którą musi przeprowadzić na żywo, bez narkozy. I nawet wtedy, kiedy zazdrość zoperuje, musi się liczyć z tym, że mogą być przerzuty i za trzy, cztery lata stanie przed perspektywą następnej operacji.
Zazdrość to straszna choroba niszcząca człowieka i jego otoczenie. Straszna, bo cokolwiek dostanie, wszystko zniszczy. Jakikolwiek dar otrzyma, wszystko zniszczy. Działa jak nowotwór. Cokolwiek dostarczymy dla ratowania organizmu zżeranego przez tkankę nowotworową to stanie się pokarmem nie organizmu, ale raka. Podobnie zazdrośnik niszczy każdy dar, łącznie z człowiekiem, który chce mu pomóc. Zazdrość jest szalenie trudna w odkryciu. W pierwszym stadium właściwie niedostrzegalna. Jak maleńki guz zwiastujący już groźną nowotworową chorobę, tak pierwszy dostrzegalny znak zazdrości zwiastuje jej groźną obecność w sercu człowieka. Wreszcie jest to choroba zakaźna. Jeśli zazdrość pojawi się w środowisku, a środowisko nie ma odpowiedniej szczepionki, aby się uodpornić, to w krótkim czasie potrafi zniszczyć olbrzymią ilość ludzi. To jest widmo jednej z najgroźniejszych chorób szatańskich. Zazdrość jest samą esencją zła, jest odwrotnością miłości, jest nienawiścią drugiego człowieka. Na zewnątrz człowiek zazdrosny często jest podobny do pięknej pisanki, tylko w środku jest zepsuty. Dotąd jest dobrze, dopóki się go nie trąci. Jak się jajko rozbije, to bucha zeń taki odór, że wszyscy uciekają i nikt nie pamięta o pisance, tylko o tym, co było w środku skorupy.
Jak powstaje zazdrość? Mechanizm jest szalenie prosty. W sercu człowieka jedno włókno przestaje kochać. Pojawia się ktoś, kogo nie kocham. Odtąd każdy skurcz serca powoduje ból. Jeśli to włókno nie zostanie uleczone i człowiek nie zdecyduje się na akt miłości, na tym włóknie pojawia się nowotwór ducha, zazdrość, która bardzo szybko obejmuje całość serca. Dlaczego kogoś nie kochamy? Najczęściej dlatego, że nie chce być naszą wyłączną własnością, albo kocha kogoś, kogo my kochamy. Zazdrośnikowi wydaje się, że jeśli ktoś kocha tego, kogo on kocha, to kradnie mu kochaną osobę. Zatem nienawidzi złodzieja swego szczęścia. Gdyby zazdrośnik zazdrościł tego, że ktoś opala się w słońcu, a mógł to uczynić, to przykryłby całe słońce i przez dziurkę od klucza puściłby jego promienie tylko na siebie, aby na nikogo nie padały, by słońce było tylko jego. Podejście zazdrośnika do drugiego człowieka jest właśnie takie - nienawidzi każdego, kto opala się w promieniach jego słońca. Nienawidzi go, ponieważ jest szczęśliwy. Nienawidzi jego szczęścia. Ponieważ jego serce nie boli, a mnie boli i nie mogę sprawić, aby mnie nie bolało, to muszę go tak ugryźć, aby jego też bolało. Jak on zacznie płakać, to mnie będzie lżej. Oto mechanizm zazdrości.
Spotęgowana zazdrość
Św. Mateusz trafnie zauważył, że główną chorobą w czasach przyjścia Chrystusa była zazdrość obejmująca społeczeństwo od samego szczytu, aż do dołu. Tylko on w swojej Ewangelii zanotował, że już na samym początku Herod z zazdrosnej nienawiści próbował zlikwidować Chrystusa w Betlejem, a ponieważ chciał być pewny, że Go dosięgnął, wymordował dziesiątki chłopców w Betlejem i okolicy. A kiedy Mateusz wprowadza nas w wydarzenia Wielkiego Tygodnia ukazuje ostatni etap rozgrywki Chrystusa z zazdrością, która opanowała serce Kajfasza, sanhedrynu, faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Ta zazdrość była w nich od początku, odkąd Chrystus nauczał. Jezus, wiedząc o niej, trzymał się z daleka od przywódców narodu, omijał ich, chciał być jak najdalej od tego kosza zepsutych zazdrością jajek.
Oto w Niedzielę Palmową postanowił ukazać obrzydliwość ich wnętrza i ujawnił ich zazdrość. Tryumfalnie wchodzi do Jerozolimy, a tryumf ten boleśnie rani zazdrośników. Oni Go nienawidzą. Zazdrosny nienawidzi zwycięstwa i sławy drugiego człowieka. Przychodzą do Niego i pytają, dlaczego nie każe milczeć tym, którzy wołają: „Hosanna Synowi Dawidowemu"? Chrystus odpowiada: Nie słyszeliście, że „z ust niemowląt i ssących zgotowałeś sobie chwałę" (Mt 21,16b). Odwołuje się do Pisma Świętego. Chcąc zaś uzasadnić swoją władzę, Chrystus wchodzi do świątyni, robi w niej porządek i tu przebiera się miara. Władza pyta: „Jakim prawem to czynisz?" (Mt 21,23).
W pierwszych dniach Wielkiego Tygodnia Chrystus toczy otwarty spór, wskazując na ukrytą w sercach faryzeuszy i arcykapłanów zazdrość. Demaskuje zawartość ich serc. Opowiada im przypowieść o przewrotnych dzierżawcach, którzy złem odpłacili za okazane im dobro (Mt 21,33-44). Z zazdrości zamordowali syna właściciela winnicy, aby ją posiąść na własność. Jezus odpowiadał na liczne podchwytliwe pytania przedstawicieli władzy. Ci, chcąc Go koniecznie skompromitować, pytali o Jego uprawnienia, o podatek, o zmartwychwstanie, o największe przykazanie. Odpowiedzi Chrystusa są jednak tak inteligentne, że to oni zostają publicznie skompromitowani. Zazdrość, która nie znosi kompromitacji, jeszcze usilniej dąży do Jego likwidacji, zwłaszcza, że ta kompromitacja dotyczy ludzi sprawujących władzę. W Wielki Wtorek lub Środę św. Mateusz umieszcza straszne siedmiokrotne „biada" Chrystusa rzucone pod adresem uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Jest to krytyka ich obłudy i niewłaściwej interpretacji Prawa. Jezus ukazuje wreszcie wizję sądu ostatecznego, w której chodzi o egzamin z miłości (Mt 25,31-46). Zazdrosne serce nie umie kochać i nie może dostąpić zbawienia.
Fałszywe oskarżenie
To w takiej sytuacji zapadła decyzja Kajfasza, aby Go zabić. Wchodzimy zatem bezpośrednio w opis męki Chrystusa podany przez Mateusza. Przyprowadzono Chrystusa przed Kajfasza, „tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęli dwaj i zeznali: «On powiedział: Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować^ Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?». Lecz On milczał" (Mt 26,59-63a). Pierwszy znak zazdrosnego człowieka to szukanie fałszywych świadków, szukanie dowodów. Człowiek, który zazdrości, bez przerwy śledzi tych, którym zazdrości. Zawsze szuka dowodów. Zbiera je pieczołowicie, układa i wszystko mu się idealnie zgadza. Zawsze diabeł przyprowadzi go wtedy, kiedy trzeba będzie zdobyć jeszcze jeden dowód. Czy te dowody są prawdziwe? Nie, ponieważ on widzi wszystko w krzywym zwierciadle. Jeśli nie kocha, nie może znać prawdy o człowieku.
Jaka jest odpowiedź Chrystusa na te zarzuty? Jest nią milczenie. Przez całe lata unikał tego spotkania, a teraz od ludzi zazdrosnych oddzielił się barierą milczenia. Jezus wie, że każde słowo, jakie powie, będzie przez zazdrosnych o władzę potraktowane jako dowód przeciwko Niemu. Kajfasz dostrzegł tę bezpieczną postawę Chrystusa i postanawia Go zmusić do wypowiedzenia słowa, obojętnie jakie by ono było. Cokolwiek powie, to i tak będzie przeciwko Niemu. Zazdrośnik wszystko potrafi sprytnie wykorzystać dla niszczenia tego, kogo nie lubi.
„A najwyższy kapłan rzekł do Niego: «Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?» Jezus mu odpowiedział: «Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich» Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje?» Oni odpowiedzieli: «Winien jest śmierci»" (Mt 26,63b-66).
Urzędowe pytanie: „poprzysięgam Cię", zatem Chrystus musi dać odpowiedź. Oni jednak nie słyszą tego, co On mówi. Zazdrosny zawsze słyszy to, co chce usłyszeć. Nie jest otwarty na prawdę. Oni słyszą bluźnierstwo. Nawet słowo Boże przez zazdrośnika jest interpretowane w inny sposób. Tu jeszcze raz widać, jak przed zazdrosnym człowiekiem nie można powiedzieć ani jednego słowa. On może stawiać setki pytań, ale nie wolno na nie odpowiedzieć, bo każde wypowiedziane słowo zostanie wykorzystane przeciwko nam. Chrystus odpowiedział słowem Boga i to wystarczyło, by Go uznano za bluźniercę. Zazdrośnik z wszystkiego potrafi zrobić zarzut, nawet z rzeczy najświętszych: z udziału we Mszy św., z Komunii św. Wszystko potrafi wykorzystać do zła. Na tym polega jego działanie.
Zwracam uwagę na teatralny gest rozdarcia szat. Zazdrośnicy bardzo lubią takie teatralne gesty. Książka rzucona na ziemię, trzaśniecie drzwiami, rozdarcie kartek, zniszczenie trzymanego w ręce przedmiotu. Oto postawa nienawiści, brak szacunku dla siebie i innych. Rozdarte szaty to teatralny gest zazdrosnego Kajfasza.
Nienawiść Rady
Następnie obserwujemy wybuch zazdrości na sali posiedzenia. „Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili: «Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?»" (Mt 26,67-68). Jesteśmy przed czcigodną, najwyższą radą powołaną z ustanowienia Bożego, która jest wspólnotą chorą na zazdrość. U najwyższego kapłana obserwujemy jeden z największych wybuchów zazdrosnej nienawiści, jaki da się zauważyć na ziemi.
Zazdrość jednak idzie dalej. Nie zadowolili się tym, że Chrystus wisi na krzyżu ani tym, że leży w grobie. Jeszcze mógłby im po śmierci psuć opinię. Ich zazdrość sięga poza grób. Nazajutrz, to znaczy po dniu Przygotowania, przychodzą do Piłata i mówią: „Panie, przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: «Po trzech dniach powstanę*. Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby przypadkiem nie przyszli Jego uczniowie, nie wykradli Go i nie powiedzieli ludowi: «Powstał z martwych*. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsze" (Mt 27,62-64). Oto przebiegłe działanie ludzi zazdrosnych. Wydawałoby się, że to już wszystko, że na tym się skończy, tymczasem dzieje się inaczej. Za trzy dni Chrystus wyszedł z grobu i pierwsza wiadomość o Jego zmartwychwstaniu doszła do Kajfasza. Przybyli do niego ludzie najbardziej wiarygodni, właśnie ci, którzy pilnowali grobu i powiadomili go o wszystkim, co zaszło. Wtedy arcykapłani zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: „Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali" (Mt 28,11-13). Czy po zmartwychwstaniu się nawrócili? Nie, bo zazdrośni ludzie nie otworzą się na prawdę. Uczynią wszystko, aby zniszczyć świadków zmartwychwstania. Zazdrość działa dalej.
Wobec Zazdrości
Jak należy zachować się wobec ludzi zazdrosnych? W oparciu o pouczenie Chrystusa musi być zachowany dystans, ostrożność, bo mamy do czynienia z chorobą zakaźną. Nie należy wchodzić z nimi w dyskusje, bo nasze słowa wykorzystają przeciw nam. Jezus wobec stawianych zarzutów milczał. Nie należy pomagać zazdrośnikowi, bo ile razy podamy mu rękę, on ją ugryzie. Pomocna ręka to dar, a zazdrość żywi się darem. Jest możliwa tylko jedna jedyna pomoc - trzeba kochać zazdrośnika. Chrystus kochał Kajfasza. Jeśli zdecydujemy się na dotknięcie i wylanie czyjejś zazdrości, to musimy przyjąć konsekwencje, tak jak przyjął je Chrystus. Trzeba wiedzieć, że po ludzku rzecz biorąc, to się nam nie opłaci, bo staniemy się celem wzmożonych ataków zazdrośnika.
Co należy czynić, aby zazdrość nie gościła w naszym sercu? Należy kochać każdego człowieka. Nie może być ani jednego człowieka, którego byśmy nie kochali. Serce nasze musi żyć miłością i jak długo żyje miłością, tak długo jest odporne na zazdrość. Jeśli się pojawi jeden człowiek, do którego czujemy niechęć, to odporność na tę chorobę niknie. Zaatakuje nas natychmiast. Nigdy nikogo nie śledzić, za nikim nie węszyć, nigdy nikogo nie obserwować, nigdy nie kręcić się koło drugiego człowieka, kręcić się wokół Boga. Gdyby zazdrośnik przeznaczył ten czas i siły, które poświęca na śledzenie drugiego, na modlitwę, to jest na kręcenie się wokół Boga, to byłby święty.
Zazdrośnik jest niewolnikiem tego, komu zazdrości, jest jak koza uwiązana u palika. Nie potrafi się od tego człowieka urwać, odciąć. Bez przerwy do niego wraca. Jeśli chce się leczyć, winien przeciąć ten powróz i odejść możliwie jak najdalej, dopóki nie nauczy się kochać. Gdy się nauczy, będzie mógł wrócić. Wreszcie winien się nastawić na to, by uczestniczyć w szczęściu drugiego człowieka, by mu pomóc. Człowiek jest szczęśliwy, kiedy innych do szczęścia doprowadza. Jeśli mam źródło to podprowadzam do niego dziesięciu, stu, milion ludzi. Natomiast zazdrośnik nie dopuści ani jednego. Dopóki nie nauczy się tego doprowadzania innych do źródła swego szczęścia, to nigdy się nie wyleczy.
Powtarzam jeszcze raz. Zazdrość to szatański grzech, sama esencja zła. Zazdrość zamyka człowieka na działanie łaski i stawia go zupełnie na przeciwległym biegunie miłości. Módlmy się, abyśmy nigdy na zazdrość nie zachorowali, a groźba tej choroby jest aktualna do końca życia. Prośmy również, abyśmy nie musieli żyć w pobliżu człowieka zazdrosnego, bo takie sąsiedztwo jest szalenie trudne. Spotkanie z Kajfaszem, który dokonał tak wielkiego zniszczenia, niech będzie dla nas przestrogą.
Fragment książki ks. Edwarda Stańka „Kazania Pasyjne”
opr. MK/PO