Tajemnica zatwardziałości ludzkiego serca
Wygodnictwo
Nasze rozważania pasyjne, które można potraktować jako rekolekcje, minęły półmetek. Mówimy o tym, co przeszkadza Bogu w twórczym przekształcaniu naszego serca. Zwróciliśmy uwagę na chciwość, zazdrość, a ostatnio na pychę. Warto jeszcze raz przypomnieć, że upokorzenie dobrowolnie przyjęte jest najprostszą drogą wiodącą do nieba. Chrystus powiedział, że „każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża będzie wywyższony". To jest mniej więcej tak, jak ze sprężyną. Człowiek jest ustawiony na takiej sprężynie. Jeśli sam się wywyższa, to naciąga tę sprężynę coraz wyżej i wyżej, aż w pewnym momencie sprężyna ściągnie go na ziemię. A zatem, kto się wywyższa będzie poniżony, spadnie. Taka jest tendencja pychy i taki jest jej kres. Natomiast, kto się uniża, kto dobrowolnie potrafi tę sprężynę przygnieść aż do ziemi, to ona, gdy zostanie zwolniona, wyrzuci człowieka w stronę nieba. Takie jest działanie dobrowolnie przyjętego upokorzenia. Cała Ewangelia jest jednym wielkim wezwaniem do pokornego naśladowania Chrystusa, który zstąpił aż do piekieł po to, aby stamtąd wejść w dom Ojca Niebieskiego.
Dziś krótka refleksja nad następną przeszkodą, która uniemożliwia Bogu twórcze działanie w naszym sercu. Chodzi o wygodnictwo, czyli o nieumiejętność składania ofiary. Św. Mateusz w rozdziale szesnastym opisuje scenę, w której Piotr pod wpływem łaski odkrył boską i mesjańską godność Jezusa, a Chrystus w nagrodę za to obiecuje mu prymat w Kościele. Bezpośrednio po tym Jezus mówi o pokornej drodze wiodącej przez cierpienie, odrzucenie i śmierć, aż do zmartwychwstania. Piotr podchodzi wówczas do Niego, mówiąc: „Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie". Na co Pan Jezus: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie" (Mt 16,22b-23). Następnie Jezus wypowiedział znamienne słowa: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie 7. mego powodu, znajdzie je" (Mt 16,24-25).
Formy wygodnictwa
Jakie wady decydują o wygodnictwie, o tym, że człowiek nie jest zdolny do złożenia ofiary? Pierwszą z nich jest lenistwo.
Łaska jest dostosowana do czasu. Bóg stworzył czas i Bóg decyduje o długości naszego życia. On określa je bardzo dokładnie, nie tylko co do dni, ale co do godzin i sekund. W każdej sekundzie jest przygotowana Jego łaska. Tylko ten potrafi tę łaskę odebrać, kto potrafi w określonej sekundzie życia być tam, gdzie Bóg chce, aby był. A to wymaga ciągłej mobilizacji. Leniwy nigdy nie zdąży odebrać łaski. On się spóźnia. Łaska już spada na ziemię, kiedy on przychodzi. Spada niejako przed jego rękami. Leniwy nie zna wartości czasu i nie zna wartości łaski.
Inne wady, które decydują o tym, że człowiek nie umie współpracować z łaską, to nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu oraz nieczystość. Są to dwie wady, które żerują na przyjemności. Człowiek nieumiarkowany w jedzeniu i piciu i człowiek nieczysty sięga po przyjemność, a nie po to, co jest dobre. Tymczasem nie każda przyjemność jest dobra. Ponieważ łaska jest ściśle związana z dobrem, a nie z przyjemnością, często umyka nastawionemu tylko na miłe doznania. Przyjemność znika, a jego ręce zostają puste. Gdyby przyjął łaskę, to w swoim sercu gromadziłby olbrzymi skarb. Ten, kto sięga po przyjemność, to tak, jakby sięgnął po lody. Są one przyjemne wtedy, kiedy się je liże, ale głodu nimi nie zaspokoisz.
I wreszcie jeszcze jedna wada stojąca na straży wygodnictwa. Jest nią tchórzostwo. Łaska zawsze wzywa człowieka do wzrostu, do podejmowania coraz trudniejszych zadań. Ten, kto się boi, nie podejmuje tych zadań, a właśnie w nich ukryta jest wartość.
Wszystkie te wady decydują o tym, że człowiek ucieka przed ofiarą i szuka wygodnego życia. Uciekając zaś przed ofiarą, ucieka przed łaską. Pan Jezus wyraźnie powiedział, że szeroka i przestronna jest droga wiodąca na zatracenie, czyli droga bez łaski. Natomiast ciasna, trudna i stroma jest droga wiodąca do domu Ojca. Na tej drodze jest łaska i tę drogę może przejść tylko ten, kto umie rezygnować z wielu rzeczy po to, aby zyskać większe.
Bogu ciągle chodzi o to, byśmy jutro byli lepsi, aniżeli dziś. Człowiek, który chce przyjąć łaskę, winien zgodzić się na to ustawiczne dorastanie do coraz większej dojrzałości. Wszelka przyjemność, letniość, brak pasji życia utrudnia Bogu działanie w naszym sercu, zamykając je na łaskę.
Lenistwo
Popatrzmy na ludzi Wielkiego Tygodnia, którzy zamknęli się na działanie łaski i na tych, którzy się na nią otwarli. W Ogrodzie Oliwnym na działanie łaski zamknięci są lenistwem Piotr, Jan i Jakub. Oni wybrali drzemkę, odpoczynek. Zrezygnowali z wysiłku i z ofiary, która była potrzebna, aby upaść na twarz obok swego Mistrza i błagać Boga o potrzebne dla Niego siły. Zabrakło im ofiary. Tu wyraźnie widać, że Piotr niewiele się nauczył, mimo iż Chrystus wyraźnie mu powiedział - myślisz w kategoriach ludzkich, o tym, co ludzkie, a nie o tym, co Boże. On został przy tym myśleniu, które było dalekie od ofiary. Ogród Oliwny to również dowód wielkiej niedojrzałości Jana i Jakuba. Żaden z nich nie stanął przy swoim Mistrzu. Rzecz jasna, że łaska nie może ubogacać śpiącego serca. Jak człowiek śpi, nie grzeszy, to pewne, ale i nie odbiera łaski. Czas Ogrodu Oliwnego był czasem wielkiej łaski przeznaczonej dla trzech Apostołów, może jeszcze większej niż na Taborze, ale oni ten czas przespali. Wygodnictwo uniemożliwiło im odebranie łaski.
Konsekwencje były proste. Mieli otrzymać łaskę, która by ich umocniła do zajęcia odpowiedniej postawy wobec najbliższych wydarzeń. Nie odebrali jej, więc pozostali sami. Kiedy wydarzenia się rozpoczęły, oni opuścili Mistrza i pouciekali.
Tchórzostwo
Druga scena - Piotr na dziedzińcu Kajfasza. Jeszcze kilka godzin temu był stuprocentowo przekonany, że jest zdolny do największej ofiary: „Życie moje oddam za Ciebie". Gotowość do ofiary była tylko mocno wyrażona w słowach, bo jak przyszła godzina ofiary, okazało się, że go nie stać na powiedzenie prawdy nawet służącej. Nikt nie groził mu śmiercią, prawdopodobnie nikt by go nie aresztował. Oto dysproporcja między słowem a czynem. Ludzie niezdolni do ofiary lubią wypowiadać wiele wielkich słów, ale pracują tylko językiem. Ludzie gotowi na ofiarę z reguły niewiele mówią, oni czynią. Z praktyki wiadomo, że im więcej ktoś mówi, tym mniej czyni. Człowiek czynu dokładnie waży słowa. On wie, że łatwo jest wypowiadać wielkie słowa, a trudniej je zrealizować. Obserwujemy u Piotra brak odwagi. Nawet wtedy, kiedy sobie uświadomił, że mu Mistrz przepowiedział zaparcie, to i tak się nie przyznał, tylko wyszedł i płakał nad swoją słabością.
Św. Mateusz nie prowadzi nas do Heroda, który jest klasycznym przykładem zamknięcia na łaskę przez wygodne życie. Prawdopodobnie milczy o nim dlatego, że Herod nie był Żydem czystej krwi, a Mateusza interesuje przede wszystkim postawa Żydów wobec Mesjasza.
Wielkie kobiety
Podaje nam natomiast przykłady ludzi zdolnych do wielkiej ofiary. Oto na początku Wielkiego Tygodnia Maria rozbija alabastrowy flakonik i wylewa na Chrystusa drogocenny olejek. Stacją na wielki gest, na wielką ofiarę. Apostołowie jeszcze do tego nie dorośli. Okazuje się, że siostra Łazarza dorosła. To kobiety wielkiego serca, wielkiej ofiary, otwarta na działanie łaski. To ona stanie pod krzyżem, to ona w poranek Wielkanocny będzie pierwsza przy grobie Jezusa Chrystusa. Dlaczego była gotowa na ofiarę? Dlatego że kochała. Jeśli ktoś prawdziwie kocha, jest gotowy do składania ofiary.
Druga osoba, o której wspomina św. Mateusz, to żona Piłata, która przesłała mu ostrzeżenie: „Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu" (Mt 27,19b). Pan Bóg widząc wrażliwość jej serca i gotowość na ofiarę, nawiedza ją we śnie. Mogła już wiedzieć o tym, że Chrystus jest aresztowany. Jako żona Piłata prawdopodobnie wiedziała, co się w mieście dzieje. Bóg do niej trafia przez cierpienie i ona staje w obronie Sprawiedliwego. Znów przykład kobiety o wielkim sercu, która znała wartość ofiary. Gotowa jest natychmiast interweniować u swego męża, dlatego przechodzi do czynu.
Zwróćmy uwagę - ofiara to czyn. Maria wylewa olejek, ona przyjdzie pod krzyż i do grobu. To są czyny. Ona nic nie mówi. Odezwie się dopiero do Chrystusa Zmartwychwstałego. Podobnie żona Piłata, interweniuje u swego męża, próbuje ratować Sprawiedliwego. Kobieta nastawiona na interwencję, gotowa bronić każdego, kto jest skrzywdzony.
Również św. Mateusz wspomina, że pod krzyżem znalazło się wiele kobiet, „które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu" (Mt 27,55). To są kobiety wielkiego serca, które przybyły aż na Golgotę. Nie pouciekały. Nie przeraziły się ofiary, którą składa Jezus Chrystus, ponieważ same znały jej wartość. Na Kalwarii pojawiają się ludzie, którzy odkryli wartość ofiary.
Odważny Józef
Wreszcie Ewangelista przedstawia nam Józefa z Arymatei. „Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który był uczniem Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale" (Mt 27,57-60a). Wielka odwaga i gotowość na przyjęcie wszystkich konsekwencji. Stanąć w obronie skazańca politycznego, który zginął na szubienicy razem z innymi zbrodniarzami, to nie była prosta rzecz.
Józef mógł narazić siebie i zostać aresztowany, ale on dla wiernego wypełnienia nakazów sumienia, potrafi z siebie złożyć ofiarę. Ryzykuje wiele. Wiadomo, że łamie przepisy Prawa, a więc naraża się na zarzuty ze strony Żydów. To jest czas Paschy, więc nie wolno dotknąć zmarłego, będzie nieczysty. Dla niego to wszystko jest mało ważne. Potrafi załatwić trudną sprawę, udając się wprost do Piłata. Przygotowuje pogrzeb i zmarłemu oddaje swój własny grób. To wspaniała postać człowieka, którego stać na ofiarę. Znów obserwujemy tylko czyn. Ewangelia nie zanotowała żadnego słowa Józefa z Arymatei. To człowiek milczący, a zarazem człowiek wielkiego czynu.
Ofiara Jezusa
Najpiękniejszym wzorem jest sam Jezus Chrystus, który do końca składa ofiarę z siebie. W Wieczerniku wypowiada słowa: „Krew moja za was wylana", zapowiadając swoją śmierć. „Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie". To modlitwa w Get-semani, po której oddaje się w ręce grzeszników. Swoje szaty oddaje w ręce żołnierza. Rezygnuje z odurzającego napoju, bo chce świadomie do końca kontrolować ostatnie godziny swojego życia. Chce w pełni dobrowolnie oddać ducha w ręce Ojca. Właśnie ta ofiara Chrystusa, będąc źródłem wszelkich łask, jest jako źródło dostępne dla tych, którzy znają sens ofiary.
Tu należałoby postawić bardzo konkretne pytania. Jaka jest nasza gotowość na ofiarę? Czy jesteśmy tylko mocni w słowach, jak Piotr, zapewniając: „życie oddam za Ciebie"? Czy też bez słów potrafimy działać tak skutecznie, jak Maria, żona Piłata, czy Józef z Arymatei? Czy nasza ofiara jest czynem? Jakie jest nasze podejście do obowiązków? Czy nie narzekamy? Czy nie czekamy, że ktoś je za nas wykona? Jeśli jesteśmy zaangażowani, to każdy obowiązek wymaga ofiary, niekiedy do wielkiego zmęczenia, do kresu sił. Ale wtedy Bóg jest z nami.
Całe dzieło łaski jest dziełem zbawienia człowieka, a zbawienie polega na uleczeniu ran rozdarcia, jakie spowodował grzech. Rozdarcia między Bogiem a człowiekiem i rozdarcia, jakie ma miejsce między ludźmi. Chrystus staje się klejem, który chce połączyć Boga z człowiekiem, a klej musi być zmiażdżony z dwóch stron, bo tylko wtedy te dwie części potrafi spoić razem. On nie jest ważny. On musi się zgodzić na to, aby być zmiażdżony, aby Jego nie było widać, aby te dwie części idealnie złączyły się razem, a bez ducha ofiary jest to niemożliwe.
Chcąc uczestniczyć w dziele zbawienia Chrystusa musimy być klejem, który łączy człowieka z Bogiem. Musimy pomagać innym, by połączyli się z Bogiem. Klej, który pomaga łączyć człowieka z człowiekiem również wymaga ducha ofiary, bez niego jest to niemożliwe. Im większy duch ofiary, tym więcej człowiek otrzymuje łaski, bo Bogu bardzo zależy na tym, byśmy współpracowali w dziele zbawienia. Znakiem postawy człowieka otwartej na działanie łaski, jest próba pośredniczenia między zwaśnionymi. Człowiek oddaje się do dyspozycji, chce być klejem, który jednoczy, a klej musi być zmiażdżony, bo tylko wtedy doprowadzi do sklejenia. Kto nie chce być tym klejem, nie jest otwarty na działanie łaski.
Fragment książki ks. Edwarda Stańka „Kazania Pasyjne”
opr. MK/PO