Pozostawił nam swoje ojcowskie serce

Homilia kard. Stanisława Dziwisza w sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach 2.04.2006

W niedzielę 2 kwietnia w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk przewodniczył Mszy św. w pierwszą rocznicę śmierci Jana Pawła II. Uczestniczyli w niej prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, premier Kazimierz Marcinkiewicz oraz wiele tysięcy wiernych. Homilię — którą zamieszczamy poniżej — wygłosił metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz.

V Niedziela Wielkiego Postu wprowadza w czas rozważania męki i śmierci naszego Zbawiciela oraz tajemnicy Jego chwalebnego zmartwychwstania. On sam wprowadza nas w bogactwo swej Paschy słowami zanotowanymi w Ewangelii św. Jana: «Jeśli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity». Tak Jezus odsłonił sens swej śmierci. Umarł i zmartwychwstał, i nie został sam. Grono dwunastu apostołów i kilkudziesięciu uczniów stopniowo się rozrastało, i dziś tych, którzy przez chrzest zostali naznaczeni imieniem Jezusa, jest na naszym globie ponad miliard. To wielka tajemnica ewangelicznie rozumianej ofiary, to klucz do odkrycia sensu życia w świecie Dobrej Nowiny. Ofiara to świadome i dobrowolne obumieranie.

Jakże wymownie te słowa Jezusa o ziarnie wrzuconym w ziemię brzmią w zestawieniu ze śmiercią Jana Pawła II, której pierwszą rocznicę dziś obchodzimy. Wspominamy tamte dni i godziny, gdy Sługa Boży obumierał na oczach świata.

Otwórzmy jego Testament.

Już w 1979 r. zanotował w nim słowa: «Nie pozostawiam po sobie własności, którą należałoby zadysponować. Rzeczy codziennego użytku, którymi się posługiwałem, proszę rozdać wedle uznania. Notatki osobiste spalić».

«Nie pozostawiam po sobie własności...» To stwierdzenie było w pełni aktualne również 2 kwietnia w r. 2005.

Ale pozostawił swe ojcowskie serce. Ono nadal jest dla nas otwarte i nadal darzy nas miłością zatroskaną o nasze prawdziwe szczęście. To jest skarb, który materialne ubóstwo Papieża jedynie wyeksponowało. Nic z tego, co posiadał, nie przysłoniło tej jego wielkiej miłości, jaką darzył każdego człowieka. Za to serce dziś dziękujemy Bogu i jemu, Słudze Bożemu Janowi Pawłowi II.

Zostawił nam też wzór do naśladowania. Udowodnił w sposób niezbity, że Ewangelia jest wciąż aktualna i że można nią żyć w pełnym wymiarze w naszym skomplikowanym świecie. Wskazał też, że sercem Ewangelii jest ofiara, owo obumieranie. Na drogę tej ofiary w szczególny sposób wprowadził go Bóg na placu św. Piotra, gdy wymierzono w niego celne strzały. To był początek krzyżowej drogi Papieża. Cierpiał i podejmował wielkie zadania, jakie Bóg mu zlecał w skali Kościoła i świata. Całe jego życie było ukierunkowane w stronę Golgoty, Chrystusa i jego Golgoty.

W 1980 r. dopisał do Testamentu znamienne słowa: «Również w ciągu tych rekolekcji rozważałem prawdę o Chrystusowym kapłaństwie w perspektywie owego Przejścia, jakim dla każdego z nas jest chwila jego śmierci. Rozstania się z tym światem — aby narodzić się dla innego, dla świata przyszłego, którego znakiem wymownym (decydującym) jest dla nas Zmartwychwstanie Chrystusa».

Te słowa zostały napisane w marcu, a zamach miał miejsce w maju tego roku. One świadczą o wewnętrznej gotowości Jana Pawła II do owego Przejścia śladami Jezusa. Myślał bardzo realnie o swojej śmierci... o swoim Przejściu. Tak też realizował swoje życie na ziemi, zapatrzony w Paschę — Przejście Pana. To sprawia, że jego życie jest głęboko zakorzenione w Ewangelii, a korzenie sięgają tajemnicy cierpienia, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

Świadczą o tym kolejne zdania z Testamentu: «(...) z możliwością śmierci każdy zawsze musi się liczyć. I zawsze musi być przygotowany do tego, że stanie przed Panem i Sędzią — a zarazem Odkupicielem i Ojcem. Więc i ja liczę się z tym nieustannie».

Nie było to jednak myślenie jedynie o swoim odejściu. Papież doskonale wiedział, że uczestniczenie w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa otwiera przed człowiekiem wierzącym perspektywę nadania sensu cierpieniu i umieraniu. Tego sensu, który jest obecny w obumieraniu ziarna wrzuconego w ziemię i wydającego owoc obfity.

Pisze o tym w Testamencie: «(...) ufam, że Chrystus da mi łaskę owego ostatniego Przejścia, czyli Paschy. Ufam też, że uczyni ją [śmierć] pożyteczną dla tej największej sprawy, której staram się służyć: dla zbawienia ludzi, (...) dla sprawy Kościoła, dla chwały Boga Samego».

Czy można lepiej przygotować się do zbliżających się świąt wielkanocnych jak przez spojrzenie na ich tajemnicę oczami naszego umiłowanego Ojca Świętego? Czy po spotkaniu z nim można pozwolić sobie na to, by myśleć o cierpieniu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, nie myśląc o swoim cierpieniu, swojej śmierci i swoim zmartwychwstaniu? Opatrzność na stałe wpisała śmierć Jana Pawła II w czas świąt paschalnych, jakby chciała nam przez to pomóc w przeżywaniu Paschy Chrystusa w naszym własnym sercu i w naszym osobistym życiu. Tak jak to czynił Jan Paweł II.

Skoro mam w ręku Testament, pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jeden jego wymiar, na pojednanie z ludźmi, o którym mowa w ostatnim jego fragmencie. Zostało ono ujęte w formę dziękczynienia wszystkim, z którymi Jan Paweł II się spotkał, i wszystkim, z którymi współpracował. Jakże ciepłe słowa pisze on o środowisku rodzinnej parafii, o wspólnocie prezbiterów archidiecezji krakowskiej, o pracownikach Kurii Rzymskiej i wielu innych.

Warunkiem właściwego przeżywania Paschy Jezusa jest pojednanie z braćmi. Podobnie warunkiem radosnego przejścia przez bramę własnej śmierci jest pojednanie z braćmi. Trzeba, abyśmy i to dostrzegali w Testamencie Sługi Bożego i zrealizowali w naszym życiu. Zbliżające się święta wielkanocne wzywają nas do pojednania... Nagłaśniane przez media wiadomości nie jednoczą, lecz dzielą. Wielkanocne Misterium wzywa do umycia nóg, do przebaczenia, do pojednania.

Jakże bliskie sercu naszego Ojca Świętego było to dzieło. Przypomnę w tym kontekście jego wypowiedź w kościele św. Stanisława w Rzymie w dniu 28 czerwca 1992 r., gdy komentował słowa Pawła Apostoła z Listu do Galatów: «Miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie!» Mówił wówczas: «Jak bardzo ta lekcja wolności potrzebna jest dzisiaj (...) Polakom. (...) Jawi się bowiem na horyzoncie może widmo 'złotej wolności' w zmienionych czasach, w każdym razie wolności, która nie buduje, lecz niszczy. Słowa św. Pawła: 'A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli' (Ga 5, 15). Smutne skojarzenia budzą w nas słowa Apostoła w dzisiejszych czasach. Nie tak buduje się prawdziwą wolność! Jest tylko jedna droga: 'Miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie!'»

Te słowa zostały powiedziane prawie czternaście lat temu i nic nie straciły ze swej aktualności. Przypominam je przed Wielkim Czwartkiem w kontekście Testamentu Jana Pawła II z wielką prośbą o pojednanie i przebaczenie, powtarzając za św. Pawłem: «Miłością ożywieni służmy sobie wzajemnie!» Amen.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama