Konferencja prasowa w samolocie - podróż apostolska do Kamerunu i Angoli 17-23.03.2009
Ojcze Święty, witamy w grupie dziennikarzy: jest nas ok. 70 i będziemy odbywać tę podróż razem z Waszą Świątobliwością. Życzymy Ojcu Świętemu wszystkiego najlepszego i mamy nadzieję, że będziemy mogli wspomagać Waszą Świątobliwość naszą pracą, tak aby wiele innych osób mogło uczestniczyć w tym wydarzeniu. Jesteśmy bardzo wdzięczni Ojcu Świętemu za to, że zgodził się z nami teraz porozmawiać; w tych dniach przygotowywaliśmy się do tego spotkania, gromadząc pytania kolegów — nadeszło ich ok. 30 — a następnie wybraliśmy kilka z nich, które mogą pomóc w zarysowaniu dość pełnego obrazu tej podróży i zainteresować wszystkich; będziemy bardzo wdzięczni Waszej Świątobliwości za odpowiedzi. Pierwsze pytanie zada nasz kolega Brunelli z telewizji włoskiej, który jest tu po mojej prawej stronie.
Ojcze Święty, od pewnego czasu — a zwłaszcza po ostatnim liście Waszej Świątobliwości do biskupów całego świata — wiele gazet pisze o «osamotnieniu Papieża». Co Wasza Świątobliwość myśli na ten temat? Czy naprawdę czuje się samotny? I z jakimi uczuciami leci teraz z nami do Afryki po tych ostatnich wydarzeniach?
Muszę powiedzieć, że tak naprawdę trochę mnie śmieszy ten mit o moim osamotnieniu: bynajmniej nie czuję się sam. Codziennie odbywam rutynowe spotkania z moimi najbliższymi współpracownikami, poczynając od Sekretarza Stanu aż po Kongregację Nauki Wiary itd.; regularnie widuję wszystkich szefów dykasterii, codziennie przyjmuję biskupów przybywających z wizytami ad limina — ostatnio przyjmowałem wszystkich, jednego po drugim, biskupów z Nigerii, a potem z Argentyny... Mieliśmy w tych dniach dwa zgromadzenia plenarne, pierwsze — Kongregacji ds. Kultu Bożego, a drugie — Kongregacji ds. Duchowieństwa, do tego dochodzą rozmowy przyjacielskie, cała sieć przyjaźni; przyjechali również ostatnio z Niemiec na jeden dzień koledzy, którzy razem ze mną przyjęli święcenia, aby porozmawiać... Tak więc samotność nie jest problemem, jestem naprawdę otoczony przyjaciółmi, wspaniale układa się współpraca z biskupami, współpracownikami, ze świeckimi, i za to wszystko jestem wdzięczny. Do Afryki jadę z wielką radością: kocham Afrykę, mam wielu afrykańskich przyjaciół, od czasu kiedy byłem profesorem po dziś dzień; kocham wiarę pełną radości, ową radosną wiarę, którą można znaleźć w Afryce. Wiecie, że Pan powierzył następcy Piotra zadanie «utwierdzania braci w wierze» — staram się to robić. Jestem jednak pewien, że to ja wrócę umocniony w wierze przez braci, zarażony — jeśli można tak powiedzieć — ich radosną wiarą.
Drugie pytanie zadaje John Thavis, szef rzymskiego oddziału katolickiej agencji informacyjnej ze Stanów Zjednoczonych:
Wasza Świątobliwość udaje się do Afryki w momencie, kiedy światowa gospodarka przeżywa kryzys, który odbija się także na krajach ubogich. Skądinąd Afryka w tej chwili musi uporać się z kryzysem żywnościowym. Chciałbym zapytać o trzy rzeczy: Czy będzie mowa o tej sytuacji podczas podróży Ojca Świętego? A także, czy Ojciec Święty zwróci się do wspólnoty międzynarodowej o zajęcie się problemami Afryki? I trzecia rzecz — czy będzie mowa o tych problemach również w encyklice, nad którą Ojciec Święty teraz pracuje?
Dziękuję za pytanie. Oczywiście nie jadę do Afryki z programem polityczno-ekonomicznym, bo nie jestem kompetentny w tych kwestiach. Jadę z programem religijnym, dotyczącym wiary, moralności, a to właśnie stanowi również istotny wkład w zakresie kryzysu gospodarczego, który przeżywamy w tym momencie. Wszyscy wiemy, że podstawowym elementem tego kryzysu jest właśnie brak etyki w strukturach ekonomicznych; stało się jasne, że etyka nie jest czymś zewnętrznym w stosunku do gospodarki, ale wewnętrznym, i że gospodarka nie funkcjonuje, jeśli brak w niej czynnika etycznego. Dlatego mówiąc o Bogu i o wielkich wartościach duchowych, które stanowią o życiu chrześcijańskim, postaram się dać swój wkład aby można było przezwyciężyć ten kryzys, by można było odnowić system gospodarczy od wewnątrz, gdzie leży prawdziwa przyczyna kryzysu. Naturalnie będę apelował również o solidarność międzynarodową. Kościół jest katolicki, czyli powszechny, otwarty na wszystkie kultury, na wszystkie kontynenty; jest obecny we wszystkich systemach politycznych, zatem solidarność jest zasadą wewnętrzną, podstawową dla katolicyzmu. Chciałbym naturalnie zwrócić się z apelem o solidarność przede wszystkim do samych katolików, odwołując się jednak również do solidarności tych wszystkich, którzy są świadomi swojej odpowiedzialności we współczesnym społeczeństwie ludzkim. Oczywiście poruszę tę kwestię również w encyklice: to jest przyczyną opóźnienia. Byliśmy bliscy jej opublikowania, kiedy wybuchł ten kryzys, i wróciliśmy do pracy nad nią, żeby dać bardziej adekwatne odpowiedzi w ramach naszych kompetencji, w ramach społecznej nauki Kościoła, ale z odniesieniami do realnych czynników aktualnego kryzysu. Mam zatem nadzieję, że encyklika będzie również elementem, źródłem siły pomocnym w przezwyciężaniu obecnej trudnej sytuacji.
Ojcze Święty, trzecie pytanie zada nasza koleżanka Isabelle de Gaulmyn z «La Croix».
Dzień dobry, Ojcze Święty. Zadam pytanie po włosku, ale proszę, jeśli to możliwe, o odpowiedź po francusku... Specjalna Rada Synodu Biskupów poświęconego Afryce sformułowała postulat, by wielkiemu wzrostowi ilościowemu Kościoła w Afryce odpowiadał także wzrost jakościowy. Niekiedy osoby piastujące w Kościele odpowiedzialne stanowiska są uważane za uprzywilejowaną grupę bogaczy, a ich postępowanie nie jest zgodne z głoszoną Ewangelią. Czy Ojciec Święty wskaże Kościołowi w Afryce potrzebę rachunku sumienia i oczyszczenia swych struktur?
Postaram się, na ile to możliwe, mówić po francusku. Ja mam bardziej pozytywny obraz Kościoła w Afryce: ten Kościół jest bardzo blisko ubogich, jest z cierpiącymi, z osobami, które potrzebują pomocy, a zatem wydaje mi się, że w rzeczywistości Kościół jest instytucją, która jeszcze funkcjonuje, podczas gdy już nie funkcjonują inne struktury, i że ze swoim systemem szkolnictwa, lecznictwa, pomocy we wszystkich sytuacjach jest on obecny w świecie ubogich i cierpiących. Naturalnie grzech pierworodny jest też obecny w Kościele; społeczeństwo doskonałe nie istnieje, a zatem są też grzesznicy i braki w Kościele w Afryce, i w tym sensie rachunek sumienia, wewnętrzne oczyszczenie są zawsze potrzebne. W tym sensie również odwołałbym się do liturgii eucharystycznej: zaczyna się ona zawsze od oczyszczenia sumienia, jest nowym początkiem w obecności Pana. Powiedziałbym, że bardziej niż oczyszczenie struktur, które jest zawsze potrzebne, konieczne jest oczyszczenie serc, bo struktury są odzwierciedleniem serc, a my robimy co w naszej mocy, aby dać nową siłę duchowości, obecności Boga w naszym sercu, zarówno po to, by oczyścić struktury Kościoła, jak i po to, by pomóc w oczyszczaniu struktur społeczeństwa.
A teraz pytanie niemieckiej dziennikarki — oto Christa Kramer, która reprezentuje Sankt Ulrich Verlag.
Heiliger Vater, gute Reise! O. Lombardi powiedział mi, bym mówiła po włosku, więc pytanie będzie po włosku. Kiedy Ojciec Święty zwraca się do Europy, często mówi o horyzoncie, z którego zdaje się znikać Bóg. W Afryce tak nie jest, ale są tam obecne agresywne sekty, są tradycyjne religie afrykańskie. Na czym polega specyfika przesłania Kościoła katolickiego, które Wasza Świątobliwość zamierza w tej sytuacji przedstawić?
Najpierw musimy wszyscy przyznać, że w Afryce problem ateizmu niemal nie występuje, bo rzeczywistość Boga jest tak obecna, tak realna w sercach Afrykanów, że nie ma tam takich pokus, by nie wierzyć w Boga czy żyć bez Boga. Prawdą jest, że występuje tam problem sekt: my nie głosimy, tak jak niektórzy ich przedstawiciele, Ewangelii dobrobytu, ale realizm chrześcijański; nie zapowiadamy cudów, jak niektórzy, ale głosimy umiar życia chrześcijańskiego. Jesteśmy przekonani, że cały ten umiar, ten realizm, który głosi Boga, który stał się człowiekiem, a zatem Boga głęboko ludzkiego, Boga, który także cierpi razem z nami, nadaje sens naszemu cierpieniu i sprawia, że to przepowiadanie ma szerszy horyzont, ma większą przyszłość. Wiemy też, że tym sektom brak trwałego gruntu: w danym momencie głoszenie dobrobytu, cudownych uzdrowień itp. może być przydatne, ale po pewnym czasie widać, że życie jest trudne i że Bóg ludzki, Bóg, który cierpi z nami, jest bardziej przekonujący, prawdziwszy i jest większą pomocą w życiu. Ważną rzeczą są dla nas także struktury Kościoła katolickiego. Nie mówimy o małej grupie, która po pewnym czasie się izoluje i gdzieś ginie, ale wchodzimy w tę wielką i powszechną sieć katolicyzmu, nie tylko ponadczasową, ale przede wszystkim obecną jako wielka sieć przyjaźni, która nas łączy i pomaga nam przezwyciężać również indywidualizm, by dojść do tej jedności w różnorodności, która jest prawdziwą obietnicą.
A teraz znów oddajemy głos koledze z Francji — Philippe'owi Visseyriasowi z France 2.
Ojcze Święty, wśród problemów gnębiących Afrykę jest również, i w sposób szczególny, rozprzestrzenianie się aids. Stanowisko Kościoła katolickiego w kwestii walki z tą chorobą uważane jest często za nierealistyczne i nieskuteczne. Czy Wasza Świątobliwość poruszy ten temat w czasie podróży?
Powiedziałbym, że jest na odwrót: myślę, że rzeczywistością bardziej skuteczną i obecną na froncie walki z aids jest właśnie Kościół katolicki ze swoimi ruchami i rozmaitymi formami działania. Mam na myśli Wspólnotę św. Idziego, która robi bardzo wiele, w sposób mniej czy bardziej dostrzegalny, na rzecz walki z aids, o kamilianach, o wszystkich siostrach zakonnych zajmujących się chorymi... Powiedziałbym, że nie da się rozwiązać problemu aids jedynie za pomocą pieniędzy, choć są one konieczne. Jeśli brak ducha, jeśli Afrykanie sobie nie pomagają, podejmując osobistą odpowiedzialność, nie można zwalczyć plagi przez rozdawanie prezerwatyw: przeciwnie, zwiększają one problem. Rozwiązanie można znaleźć tylko poprzez zaangażowanie w dwóch wymiarach: pierwszym jest humanizacja seksualności, a więc duchowa i ludzka odnowa, która rodzi nowy sposób odnoszenia się do siebie wzajemnie, a drugim — prawdziwa przyjaźń również i przede wszystkim w stosunku do cierpiących, gotowość, także za cenę poświęceń i osobistych wyrzeczeń, do bycia z cierpiącymi. Te czynniki pomagają osiągać widoczne postępy. Dlatego rzekłbym, że to nasze dwuwymiarowe zaangażowanie, by wewnętrznie odnowić człowieka, dodać mu siły duchowej i ludzkiej, potrzebnej, by w odpowiedni sposób traktować własne ciało i ciało drugiego człowieka, a także owa umiejętność współcierpienia z chorymi i obecność w trudnych sytuacjach — wydaje mi się, że to jest właściwa odpowiedź. To właśnie robi Kościół i w ten sposób wnosi swój wielki i ważny wkład. Dziękujemy wszystkim, którzy to robią.
A teraz ostatnie pytanie, aż z Chile, bo jesteśmy bardzo międzynarodową grupą — jest wśród nas także korespondentka katolickiej telewizji chilijskiej. Oddajemy jej głos, by zadała ostatnie pytanie. Oto Maria Burgos.
Dziękuję, ojcze Lombardi. Wasza Świątobliwość, jakie znaki nadziei Kościół widzi na kontynencie afrykańskim? A także: Czy Ojciec Święty sądzi, że może skierować do Afryki przesłanie nadziei?
Nasza wiara jest z definicji nadzieją — tak mówi Pismo Święte. Stąd ten, kto niesie wiarę, jest przekonany, że niesie również nadzieję. Wydaje mi się, że mimo wszystkich problemów, które dobrze znamy, są wielkie znaki nadziei. Nowe rządy, nowa gotowość do współpracy, walka z korupcją — wielkim złem, z którym trzeba się uporać! — a także otwarcie ze strony religii tradycyjnych na wiarę chrześcijańską, bo w religiach tradycyjnych wszyscy znają Boga, jedynego Boga, ale wydaje się, że jest trochę daleko. Czekają, że się zbliży. I odnajdują się w przesłaniu o Bogu, który stał się Człowiekiem: Bóg rzeczywiście się zbliżył. Kościół katolicki ma z nimi wiele wspólnego, powiedzmy chociażby, że kultowi przodków odpowiada obcowanie świętych, czyściec. Świętymi są nie tylko osoby kanonizowane, są nimi wszyscy nasi zmarli. Tak więc w Ciele Chrystusa urzeczywistnia się właśnie i to, co przeczuwał kult przodków. I tak dalej. Jest to zatem głębokie spotkanie, które rzeczywiście budzi nadzieję. Rozwija się też dialog międzyreligijny — rozmawiałem teraz z ponad połową biskupów afrykańskich i stosunki z muzułmanami, mimo problemów, jakie mogą się pojawiać, są bardzo obiecujące, tak mi powiedzieli; dialog rozwija się we wzajemnym poszanowaniu, a współpraca — w duchu wspólnej odpowiedzialności etycznej. Zresztą rośnie też poczucie katolickości, które pomaga w przezwyciężaniu barier plemiennych — będących jednym z wielkich problemów — i rodzi się radość z bycia chrześcijanami. Jednym z problemów, występujących w religiach tradycyjnych, jest lęk przed duchami. Jeden z biskupów afrykańskich powiedział mi, że człowiek rzeczywiście nawraca się na chrześcijaństwo, staje się w pełni chrześcijaninem, kiedy wie, że Chrystus jest rzeczywiście silniejszy. I już się nie boi. Również to zjawisko jest coraz powszechniejsze. Powiedziałbym więc, że obok tych elementów i problemów, których nie brakuje, rosną siły duchowe, ekonomiczne i ludzkie, które napawają nas nadzieją, a chciałbym właśnie ukazać elementy nadziei.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (5/2009) and Polish Bishops Conference