Rozważanie Ojca Świętego podczas I kongregacji generalnej - Synod Biskupów 8.10.2012
Rano odbyła się I kongregacja generalna Synodu Biskupów, w której uczestniczyło 256 ojców. Po wspólnej modlitwie brewiarzowej Papież wygłosił rozważanie w formie lectio divina. Głos zabrał również pierwszy z trzech przewodniczących delegowanych Synodu — kard. John Tong Hon, metropolita Hongkongu. Następnie zgromadzenie wysłuchało obszernej wypowiedzi sekretarza generalnego abpa Nikoli Eterovicia na temat prac Synodu i wygłoszonej po łacinie relatio ante disceptationem metropolity Waszyngtonu kard. Donalda Williama Wuerla, relatora generalnego Synodu, będącej wprowadzeniem do dyskusji.
Po południu, w obecności Papieża, odbyła się II kongregacja generalna, której pracami kierowali kard. Tong Hon i abp Nikola Eterović. Była ona głównie poświęcona relacjom przedstawicieli różnych kontynentów. O sytuacji w Europie mówił kard. Péter Erdő, przewodniczący Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE) i metropolita Ostrzyhomia-Budapesztu; w Afryce — kard. Polycarp Pengo, przewodniczący Sympozjum Konferencji Episkopatów Afryki i Madagaskaru (SECAM) i metropolita Dar-es-Salaam; w Ameryce — abp Carlos Aguiar Retes, przewodniczący Rady Episkopatów Ameryki Łacińskiej (CELAM) i Konferencji Episkopatu Meksyku oraz metropolita Tlalnepantli; w Azji — kard. Oswald Gracias, sekretarz generalny Federacji Konferencji Episkopatów Azji (FABC) i metropolita Bombaju; w Oceanii — abp John Atcherley Dew, przewodniczący Federacji Katolickich Konferencji Episkopatów Oceanii (FCBCO) i metropolita Wellingtonu. Następnie miały miejsce wystąpienia programowe; przemawiali: kard. Angelo Sodano, dziekan Kolegium Kardynalskiego; abp Salvador Pineiro García-Calderón, metropolita Ayacucho, przewodniczący Konferencji Episkopatu i ordynariatu polowego Peru; kard. Stanisław Ryłko, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Świeckich. Wśród licznych ojców, którzy zabierali głos w dyskusji, byli m.in. metropolita Kolonii kard. Joachim Meisner, który stwierdził, że ewangelizacja to oddanie się miłości bliźniego, czerpiąc z sakramentów. Z kolei metropolita Dublina abp Diarmuid Martin powiedział, że w Kościele irlandzkim, który przeszedł ciężkie próby skandali, konieczne są przede wszystkim dwa elementy: radość i ufność. Melchicki patriarcha Antiochii Grzegorz III Laham zabierał głos dwa razy, najpierw wezwał do nawiązywania ściślejszych kontaktów między Kościołami, później powiedział, że katolicy Bliskiego Wschodu muszą mieć odwagę wyznawać wiarę nawet w sytuacjach najbardziej niebezpiecznych, a w odniesieniu do sytuacji politycznej w tym regionie, że wartości ewangeliczne mogą być również ważnym wkładem — «pięknym programem» — do tzw. «arabskiej wiosny». Również syryjski patriarcha Antiochii Ignacy Józef III Younan mówił, że Kościoły na Bliskim Wschodzie są prześladowane i sytuacja polityczna uniemożliwia im prowadzenie ewangelizacji. Kard. Christoph Schönborn, metropolita Wiednia i przewodniczący Konferencji Episkopatu Austrii, powiedział m.in., że należy zwracać się do osób dalekich od wiary i że pierwszymi ewangelizatorami powinni być biskupi. Przemawiali także amerykański biskup Gerald Frederick Kicanas i metropolita Madrytu kard. Antonio María Rouco Varela. Gaboński biskup Mathieu Madega Lebouakehan mówił, że środki przekazu nie poświęcają uwagi katolikom, którzy mówią o swojej wierze, a nie o sprawach społecznych. Z kolei nigeryjski biskup Matthew Hassan Kukah mówił o trudnościach związanych z prowadzeniem ewangelizacji w Afryce, bowiem w wielu krajach jest ona uważana za prozelityzm. Łaciński patriarcha Jerozolimy Fouad Twal, przewodniczący Konferencji Biskupów Łacińskich w Regionach Arabskich (CCELRA), mówił o bolesnej kwestii tzw. jednostronnych nawróceń, co oznacza, że w wielu krajach chrześcijanin może zostać muzułmaninem, ale nie odwrotnie. Kard. Angelo Bagnasco, przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, powiedział m.in., że Synod powinien być postrzegany jako wsłuchanie się w głos świata z taką samą świadomością jak Sobór. Następnie stwierdził, że liberyzm gospodarczy i libertarianizm moralny są przejawami upadku wartości, któremu musi się przeciwstawić działalność kościelna, zwłaszcza w dziedzinie edukacji. O roli świeckich w dziele ewangelizacji mówił hiszpański kardynał Lluís Martínez Sistach; przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik — o szczególnym znaczeniu nowych ruchów świeckich w Kościele, nie umniejszając przy tym ważnej roli, jaką pełnią te, które działają od lat. Brazylijski kardynał Odilo Pedro Scherer zachęcał do dzielenia się doświadczeniami wiary i religii i odważnego ich okazywania. Na zakończenie obrad przemówił kard. Donald William Wuerl. Powiedział, że prasa i opinia publiczna z pewnością interesują się Synodem oraz że najczęściej pojawiające się pytania dotyczą ciągłości z soborową odnową.
Drodzy Bracia!
Moje rozważanie dotyczy słowa «evangelium» «euangelisasthai» (por. Łk 4, 18). Podczas tego Synodu chcemy lepiej poznać to, co Pan nam mówi i co my możemy lub powinniśmy uczynić. Rozważanie podzielone jest na dwie części: w pierwszej omówię znaczenie tych słów, a następnie spróbuję skomentować Hymn z modlitwy przedpołudniowej «Nunc, Sancte, nobis Spiritus», z 5 strony księgi Liturgii Godzin.
Słowo «evangelium» «euangelisasthai» ma długą historię. Pojawia się u Homera: jest ogłoszeniem zwycięstwa, a więc zapowiedzią czegoś dobrego, radosnego, szczęśliwego. Występuje też u Deutero--Izajasza (por. Iz 40, 9), jako głos, który zwiastuje radość u Boga, jako głos, który daje do zrozumienia, że Bóg nie zapomniał o swoim ludzie, że Bóg, który, jak się wydawało, niemal wycofał się z historii, jest — jest obecny. Bóg posiada władzę, Bóg daje radość, otwiera drzwi wygnania; po długiej nocy wygnania pojawia się Jego światło i daje ludowi możliwość powrotu, odnawia historię dobra, historię Jego miłości. Z ewangelizacją pozostają w związku przede wszystkim trzy słowa: dikaiosyne, eirene, soteria — sprawiedliwość, pokój, zbawienie. Sam Jezus posłużył się słowami Izajasza w Nazarecie, gdy mówił o tej «Ewangelii», którą teraz przynosi właśnie wykluczonym, więźniom, cierpiącym i ubogim.
Jednak dla poznania znaczenia słowa «evangelium» w Nowym Testamencie — oprócz Deutero- -Izajasza, który otwiera drzwi — ważne jest też używanie tego słowa w Imperium Rzymskim, począwszy od cesarza Augusta. W tym przypadku «evangelium» oznacza słowo, przesłanie pochodzące od imperatora. Zatem przesłanie imperatora jako takie przynosi dobro: jest odnowieniem świata, jest ocaleniem. Jest przesłaniem imperatora, a tym samym przesłaniem potęgi i władzy; jest przesłaniem zbawienia, odnowy i ocalenia. Nowy Testament przyjmuje taki sens słowa. Św. Łukasz wyraźnie porównuje cesarza Augusta z Dzieciątkiem narodzonym w Betlejem: «evangelium» — mówi — jest rzeczywiście słowem imperatora, prawdziwego Imperatora świata. Prawdziwy Władca świata przemówił, rozmawia z nami. I właśnie ten fakt sam w sobie jest odkupieniem, ponieważ wielkie cierpienie człowieka — tak wtedy, jak i dziś — związane jest właśnie z tym: czy poza ciszą wszechświata, poza chmurami historii jest Bóg, czy Go nie ma? A jeśli ten Bóg jest, czy On nas zna, czy interesuje się nami? Czy ten Bóg jest dobry i czy w tym świecie dobro ma moc, czy nie? To pytanie dzisiaj jest tak samo aktualne jak było w tamtym czasie. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie: Czy istnienie Boga wchodzi w rachubę, czy nie? Czy rzeczywiście jest, czy Go nie ma? Dlaczego nic nie mówi? «Ewangelia» oznacza, że Bóg przerwał milczenie, Bóg przemówił, Bóg istnieje. Ten właśnie fakt jest zbawieniem: Bóg nas zna, Bóg nas kocha, wszedł w historię. Jezus jest Jego Słowem, Bogiem z nami, Bogiem, który okazuje nam swoją miłość, który cierpi z nami aż do śmierci i zmartwychwstaje. To jest istota Ewangelii. Bóg przemówił, już nie jest wielkim nieznanym, lecz objawił się i to jest zbawieniem.
Przed nami stoi pytanie: Bóg przemówił, naprawdę przerwał wielkie milczenie, objawił się, ale w jaki sposób możemy przybliżyć tę rzeczywistość dzisiejszemu człowiekowi, żeby stała się zbawieniem? Sam fakt, że przemówił, jest zbawieniem, jest odkupieniem. Ale jak człowiek może się o tym dowiedzieć? Wydaje mi się, że to jest pytanie, a także wymóg, polecenie dla nas: odpowiedź możemy znaleźć, rozważając Hymn z modlitwy przedpołudniowej «Nunc, Sancte, nobis Spiritus». Pierwsza zwrotka mówi: «Dignare promptus ingeri nostro refusus, péctori», to znaczy modlimy się, aby przyszedł Duch Święty, aby był w nas i z nami. Innymi słowy: my nie możemy stworzyć Kościoła, możemy jedynie zapoznać innych z tym, co On uczynił. Kościół zaczyna się nie od naszego «działania», ale od «działania» i «mówienia» Boga. Apostołowie również nie powiedzieli po paru zgromadzeniach: teraz chcemy stworzyć Kościół, i jako zgromadzenie ustawodawcze napisaliby konstytucję. Nie — modlili się i na modlitwie czekali, ponieważ wiedzieli, że tylko Bóg może stworzyć swój Kościół, że Bóg jest pierwszym działającym: jeśli Bóg nie działa, nasze sprawy pozostają tylko naszymi i są niewystarczające. Tylko Bóg może zaświadczyć, że to On mówi i że On przemówił. Warunkiem narodzin Kościoła jest Pięćdziesiątnica: apostołowie mogą współdziałać z Bogiem, z Jego obecnością i uobecniać to, co On czyni, tylko dlatego, ponieważ On wcześniej zadziałał. Bóg przemówił, a to «przemówił» jest czasem dokonanym wiary, jest jednak zawsze również teraźniejszością: dokonanie Boga nie jest tylko przeszłością, ponieważ jest przeszłością prawdziwą, która zawiera w sobie zawsze teraźniejszość i przyszłość. Bóg przemówił oznacza, że «mówi». I jak w tamtym czasie tylko dzięki inicjatywie Boga mógł narodzić się Kościół, mogła być poznana Ewangelia, to, że Bóg przemówił i mówi, tak również dzisiaj tylko Bóg może zapoczątkować, my możemy tylko współdziałać, ale początek musi dać Bóg. Dlatego to, że każdy dzień naszego zgromadzenia rozpoczynamy modlitwą, nie jest czystą formalnością: to odzwierciedla samą rzeczywistość. Tylko uprzedniość Boga czyni możliwą naszą drogę, nasze współdziałanie, które zawsze pozostaje współdziałaniem, a nie naszą wyłączną decyzją. Dlatego zawsze trzeba pamiętać, że pierwsze słowo, prawdziwa inicjatywa, prawdziwe działanie pochodzi od Boga, i tylko wtedy, gdy włączamy się w tę Bożą inicjatywę, tylko gdy usilnie prosimy o tę Bożą inicjatywę, my również możemy stać się — z Nim i w Nim — ewangelizatorami. Bóg zawsze jest początkiem, i zawsze tylko On może sprawić Pięćdziesiątnicę, może utworzyć Kościół, może pokazać, że prawdziwie jest z nami. Ale z drugiej strony ten Bóg, który zawsze jest początkiem, chce także naszego zaangażowania, chce włączyć naszą działalność; tak więc działania są teandryczne, że tak powiem, działa Bóg, ale z włączeniem nas i naszego życia, całej naszej aktywności.
Nasza nowa ewangelizacja jest zatem zawsze współpracą z Bogiem, działaniem razem z Bogiem, opiera się na modlitwie i na Jego rzeczywistej obecności.
Opis tego naszego działania, rodzącego się z inicjatywy Boga, znajdujemy w drugiej zwrotce wspomnianego Hymnu: «Os, lingua, mens, sensus, vigor, confessionem personent, flammescat igne caritas, accendat ardor proximos». Tu w dwóch wersetach mamy dwa decydujące rzeczowniki: «confessio» w pierwszych linijkach, i «caritas» w dwóch następnych. «Confessio» i «caritas» jako dwa sposoby, w jakie Bóg nas włącza, każe nam działać z Nim, w Nim i dla ludzkości, dla Jego stworzenia: «confessio» i «caritas». I dodane są dwa czasowniki: w pierwszym przypadku «personent», a w drugim «caritas» objaśniane jest takimi słowami jak ogień, żar, rozpalać, płonąć.
Przyjrzyjmy się pierwszemu: «confessionem personent». Wiara zawiera treść: Bóg się komunikuje, a to Ja Boga objawia się realnie w postaci Jezusa i jest wyjaśniane w «confessione» (wyznaniu), które mówi nam o Jego dziewiczym poczęciu, narodzinach, męce, krzyżu, zmartwychwstaniu. To objawienie się Boga dokonuje się całkowicie w Osobie: Jezusie jako Słowie, z bardzo konkretną treścią, którą wyraża «confessio». Najważniejsze jest zatem to, aby zagłębić się w to «wyznanie», pozwolić, by nas przeniknęło, ażeby — jak mówi Hymn — «personent» w nas i poprzez nas. Warto w tym miejscu uczynić pewną uwagę filologiczną: w łacinie przedchrześcijańskiej «confessio» wyrażane było nie przez «confessio», lecz «professio» (profiteri), co oznacza przedstawienie rzeczywistości w sposób pozytywny. Natomiast słowo «confessio» odnosi się do sytuacji w trybunale, podczas procesu, kiedy ktoś otwiera się i wyznaje. Inaczej mówiąc, to słowo «confessione», które w łacinie chrześcijańskiej zastąpiło słowo «professio», zawiera w sobie element martyrologiczny, element dawania świadectwa wobec instancji wrogich wierze, dawanie świadectwa również w sytuacjach udręczenia i niebezpieczeństwa utraty życia. Częścią składową wyznania chrześcijańskiego jest zasadniczo gotowość na cierpienie: to wydaje mi się bardzo ważne. Istota «confessio» w naszym Credo wyraża zawsze także gotowość na mękę, cierpienie, co więcej, gotowość oddania życia. Właśnie to jest gwarancją wiarygodności: «confessio» nie jest czymś, co można lekko wypowiedzieć; «confessio» zakłada gotowość oddania mojego życia, zaakceptowania męki. To jest także sprawdzianem «confessio». Widzimy, że dla nas «confessio» nie jest tylko słowem, jest czymś więcej niż ból, czymś więcej niż śmierć. Ze względu na «confessio» naprawdę warto cierpieć, warto cierpieć aż do śmierci. Kto czyni to «confessio», pokazuje, że naprawdę to, co wyznaje, jest czymś więcej niż życie: jest samym życiem, skarbem, drogocenną i wydoskonaloną perłą. Właśnie w martyrologicznym wymiarze słowa «confessio» ukazuje się prawda: weryfikuje się ona tylko w odniesieniu do rzeczywistości, ze względu na którą warto cierpieć, która jest także mocniejsza niż śmierć, i wykazuje, że jest prawdą, którą mam w ręku, że jestem bezpieczniejszy, że «zachowuję» życie, ponieważ znajduję życie w tym wyznaniu.
A teraz zobaczmy, co ma przenikać to «wyznanie»: «Os, lingua, mens, sensus, vigor». Z Listu św.Pawła do Rzymian, rozdz. 10., dowiadujemy się, że «wyznanie» wypływa z serca i ust: ma być w głębi serca, ale musi być także publiczne; wiara noszona w sercu musi być głoszona: nie jest nigdy rzeczywistością pozostającą jedynie w sercu, ma być głoszona i rzeczywiście wyznawana wobec świata.
Tak więc z jednej strony musimy nauczyć się tego, aby «confessio» przenikało nasze serce. W ten sposób serce jest formowane, i w sercu można także znaleźć, wraz z wielką historią Kościoła, słowo i odwagę słowa, i słowo, które wskazuje naszą teraźniejszość, to «wyznanie», które jest ciągle jedno. «Mens» — «wyznanie» angażuje nie tylko serce i usta, ale także umysł; musi być rozumowe, i tak, jako rozumowe i pojęte intelektem, dociera do innych i pokazuje zawsze, że moja myśl jest rzeczywiście zakorzeniona w «wyznaniu». «Sensus» — «confessio» nie jest czysto abstrakcyjne i rozumowe, lecz musi przeniknąć również nasze zmysły. Św. Bernard z Clairvaux powiedział, że Bóg w swoim objawieniu, w historii zbawienia dał naszym zmysłom możliwość widzenia, dotykania i smakowania objawienia. Bóg nie jest już tylko rzeczywistością duchową: On wszedł w świat zmysłów, i nasze zmysły powinny być pełne tego smaku, tego piękna Słowa Bożego, które jest rzeczywistością. «Vigor» jest życiową siłą naszego bytu, a także mocą prawną rzeczywistości. Z całą naszą witalnością i mocą mamy być przeniknięci przez «confessio», które powinno rzeczywiście «personare»; cały nasz byt musi rozbrzmiewać Bożą melodią.
«Confessio» jest — że tak powiem — pierwszą kolumną, na której opiera się ewangelizacja, a drugą jest «caritas». «Confessio» nie jest czymś abstrakcyjnym, jest «caritas», jest miłością. Tylko wtedy jest rzeczywistym odblaskiem Bożej prawdy, która będąc prawdą, łączy się ściśle z miłością. Tekst opisuje tę miłość bardzo mocnymi słowami: jest ona żarem, płomieniem, rozpala innych. Nasza pasja musi wyrastać z wiary, musi przemienić się w ogień miłości. Jezus powiedział: «Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął». Orygenes przekazał nam słowa Pana: «Kto jest blisko Mnie, jest blisko ognia». Chrześcijanin nie może być letni. Apokalipsa mówi, że gdy chrześcijanin nie mówi «nie», ale bardzo letnie «tak», to grozi mu największe niebezpieczeństwo. Letniość dyskredytuje chrześcijanina. Wiara musi stać się w nas płomieniem miłości, płomieniem, który rzeczywiście rozpala moje życie, staje się wielką pasją mojego życia, i tak zapala bliźniego. Jest to sposób ewangelizacji: «Accéndat ardor proximos», aby prawda stała się we mnie miłością, a miłość rozpalała także innych jak ogień. Tylko dzięki rozpalaniu innych płomieniem naszej miłości szerzy się naprawdę ewangelizacja, obecność Ewangelii — która nie jest już tylko słowem, lecz rzeczywistością, którą się żyje.
Św. Łukasz opowiada, że w Pięćdziesiątnicy, w tym założeniu Kościoła przez Boga Duch Święty był ogniem, który przemienił świat, był ogniem w kształcie języka, to znaczy ogniem, który jest jednakże racjonalny, który jest duchem, który jest także rozumieniem; ogniem związanym z myślą, z «mens». I właśnie ten rozumny ogień, ta «sobria ebrietas» są cechą charakterystyczną chrześcijaństwa. Wiemy, że ogień pojawia się na początku kultury ludzkiej; ogień jest światłem, jest ciepłem, jest siłą przemieniającą. Kultura ludzka rozpoczyna się w tym momencie, w którym człowiek osiąga zdolność wzniecania ognia: ogniem może niszczyć, ale używając ognia może przemieniać, odnawiać. Ogień Boży jest ogniem przemieniającym, ogniem pasji — z pewnością — który także niszczy wiele w nas, który prowadzi do Boga, lecz przede wszystkim ogniem, który przemienia, odnawia i powoduje w człowieku nowość, staje się światłem w Bogu.
I tak oto na koniec możemy jedynie prosić Pana, aby «confessio» głęboko się w nas zakorzeniła i stała się ogniem, który rozpala innych; w ten sposób ogień Jego obecności, nowość Jego bycia z nami stają się naprawdę widzialne i są mocą teraźniejszości i przyszłości.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (11/2011) and Polish Bishops Conference