Przemówienie podczas spotkania z pielgrzymami niemieckimi w Auli Pawła VI, 25.04.2005
W poniedziałek 25 kwietnia Benedykt XVI przyjął na audiencji w Auli Pawła VI ponad 6 tys. pielgrzymów niemieckich, którzy uczestniczyli w inauguracji jego pontyfikatu. Byli obecni m.in. kardynałowie Joachim Meisner, arcybiskup Kolonii, i Friedrich Wetter, arcybiskup Monachium i Fryzyngi, ks. Georg Ratzinger, starszy brat Ojca Świętego, bp Josef Clemens, sekretarz Papieskiej Rady ds. Świeckich, oraz kilkunastu arcybiskupów i biskupów. Poniżej zamieszczamy tekst przemówienia papieskiego.
Drodzy Niemcy, moi rodacy!
Przede wszystkim muszę was przeprosić za spóźnienie. Niemcy słyną z punktualności. Widocznie nabrałem już włoskich cech. Miałem jednak spotkanie ekumeniczne z delegacjami ekumenicznymi z całego świata, ze wszystkich Kościołów i Wspólnot kościelnych, a także z przedstawicielami innych religii. Spotkanie to odbywało się w serdecznej atmosferze i potrwało trochę dłużej. Ale teraz gorąco was witam!
Z całego serca dziękuję za bardzo liczne wzruszające życzenia, słowa i wyrazy życzliwości i przyjaźni, które nadeszły do mnie ze wszystkich regionów Niemiec. Teraz, kiedy zacząłem pełnić posługę, o której nigdy nie myślałem i do której nie czułem się wcale stworzony, wszystko to dodaje mi sił i jest dla mnie wielką pomocą. Bóg wam zapłać! Kiedy przebieg głosowania zaczął wskazywać na to, że ten topór spadnie, że tak powiem, na moją głowę, zrobiło mi się nieswojo. Sądziłem bowiem, że wykonałem już dzieło mego życia i że dokończę moich dni w spokoju. Z głębokim przekonaniem powiedziałem Panu: nie rób mi tego, proszę! Masz osoby młodsze i lepsze ode mnie, które mogą podjąć to wielkie zadanie z większym zapałem i siłami. W tym momencie bardzo głęboko przemówiły do mnie słowa krótkiego listu od jednego ze współbraci z Kolegium Kardynalskiego. Przypomniał mi on, że wygłoszoną podczas Mszy św. za Jana Pawła II homilię oparłem na zaczerpniętych z Ewangelii słowach, które Pan skierował do Piotra nad jeziorem Genezaret: «pójdź za Mną!» Mówiłem wówczas, że Karol Wojtyła wciąż na nowo przyjmował od Pana to powołanie i zawsze na nowo musiał się wyrzekać wielu rzeczy i z prostotą odpowiadać: tak, pójdę za Tobą, nawet jeśli mnie prowadzisz tam, gdzie nie chciałem. Ów współbrat napisał: Jeśli Pan powie ci teraz: «pójdź za Mną», przypomnij sobie, czego nauczałeś w kazaniu. Nie odmawiaj! Bądź posłuszny, jak opisywany przez ciebie wielki Papież, który powrócił do domu Ojca. Te słowa bardzo głęboko zapadły mi w serce. Drogi Pańskie nie są wygodne, ale my przecież nie zostaliśmy stworzeni do wygód, lecz do wielkich rzeczy, do dobra.
W końcu nie pozostało mi nic innego, jak powiedzieć «tak». Pokładam ufność w Panu i w was, drodzy przyjaciele. Chrześcijanin nigdy nie jest sam, powiedziałem wczoraj w homilii. W ten sposób wyraziłem to wspaniałe doświadczenie, które było udziałem nas wszystkich w tych niezwykłych, minionych czterech tygodniach. Po śmierci Papieża pośród wielkiej żałoby objawił się żywy Kościół. Stało się jasne, że Kościół jest potęgą jedności, znakiem dla ludzkości. Wielkie sieci radiowe i telewizyjne, które przez dwadzieścia cztery godziny na dobę opowiadały o odejściu Papieża do domu Ojca, o bólu ludzi, o dziele wielkiego zmarłego Papieża, odpowiadały na potrzeby swych widzów i słuchaczy, które przeszły wszelkie oczekiwania. W osobie Papieża widzieli ojca, który dawał poczucie bezpieczeństwa i ufność, który wszystkich jakoś jednoczył. Zobaczyliśmy, że Kościół nie jest zamknięty w sobie i że nie istnieje tylko dla siebie, lecz że jest dla ludzi jasnym drogowskazem. Zobaczyliśmy, że Kościół wcale nie jest stary i bez życia. Przeciwnie, jest młody. A gdy patrzymy na młodzież, która gromadziła się wokół zmarłego Papieża, a tak naprawdę wokół Chrystusa, z którym Papież w pełni się utożsamiał, doznajemy równie wielkiej otuchy: to nieprawda, że młodzi myślą przede wszystkim o używaniu i przyjemności. To nieprawda, że są materialistami i egoistami. Przeciwnie, tak naprawdę młodzi chcą wielkich rzeczy. Chcą kresu niesprawiedliwości. Chcą kresu nierówności i pragną, by wszyscy mogli korzystać z dóbr ziemi. Chcą wolności dla uciemiężonych. Chcą wielkich rzeczy. Chcą rzeczy dobrych. I dlatego młodzi znowu są — wy jesteście — całkowicie otwarci na Chrystusa. Chrystus nie obiecał nam wygodnego życia. Kto szuka wygód, u Niego ich nie znajdzie, bo pomylił adres. On ukazuje nam jednak drogę do rzeczy wielkich, do dobra, do prawdziwego ludzkiego życia. Kiedy mówi o krzyżu, który mamy wziąć na ramiona, nie ma na myśli cierpiętnictwa czy ciasnego moralizowania. Chodzi o zryw miłości, który rodzi ona sama, nie szukając siebie, lecz otwierając człowieka na służbę prawdzie, sprawiedliwości, dobru. Chrystus ukazuje nam Boga, a tym samym prawdziwą wielkość człowieka.
Z wdzięcznością i radością patrzę na delegacje i pielgrzymów z mojej rodzinnej Bawarii. Już przy innych okazjach miałem sposobność wam powiedzieć, jak wielkie znaczenie ma dla mnie wasze wierne przywiązanie do mnie, które sięga czasów, kiedy wyjechałem z mojej ukochanej archidiecezji Monachium i Fryzyngi do Watykanu, odpowiadając na wezwanie mojego czcigodnego poprzednika Jana Pawła II, który ponad 23 lata temu mianował mnie prefektem Kongregacji Nauki Wiary. Przez te wszystkie lata zawsze miałem świadomość, że Bawaria i Rzym nie są odległe, i to nie tylko pod względem geograficznym. Bawaria i Rzym zawsze były dwoma ośrodkami, które łączyły owocne więzi. Z Rzymu za pośrednictwem kupców, urzędników i żołnierzy Ewangelia dotarła aż nad Dunaj i Lech. A w XVI i XVII w. — przeskakuję teraz wiele wydarzeń — Bawaria złożyła jedno z najpiękniejszych świadectw wierności Kościołowi katolickiemu. Potwierdzeniem tego jest bogata wymiana kulturowo-religijna między barokową Bawarią i stolicą Następcy Piotra. W czasach nowożytnych Bawaria dała Kościołowi powszechnemu bardzo lubianego świętego brata Konrada z Parzham, furtiana, z zakonu kapucynów.
Drodzy przyjaciele, nie dajmy się odwieść od tej wielkoduszności, od tego pielgrzymowania do Chrystusa. Z radością oczekuję na podróż do Kolonii, gdzie spotkają się młodzi z całego świata, czy raczej: gdzie młodzież świata spotka się z Chrystusem. Idźmy razem, w jedności. Ufam, że mi pomożecie. Bądźcie dla mnie wyrozumiali, jeśli — jak każdy człowiek — będę popełniał błędy, albo też jeśli coś z tego, co Papież musi powiedzieć czy zrobić zgodnie ze swym sumieniem lub sumieniem Kościoła, będzie dla was niezrozumiałe. Proszę was o zaufanie. Jeśli zachowamy jedność, znajdziemy właściwą drogę. I módlmy się do Maryi, Matki Pana, aby dała nam odczuć swą miłość Niewiasty i Matki, dzięki której możemy zrozumieć do głębi całą tajemnicę Chrystusa. Niech Pan wam wszystkim błogosławi!
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (6/2005) and Polish Bishops Conference