Przemówienie podczas spotkania ekumenicznego w Erewanie - Podróż do Armenii 24-26.06.2016
Wieczorem, po powrocie z Giumri, Papież Franciszek udał się na plac Republiki w Erewanie, gdzie odbyło się spotkanie ekumeniczne. Wzięło w nim udział kilkadziesiąt tysięcy Ormian; również prezydent Serż Sarkisjan z małżonką i władze państwowe.
Po modlitwie «Ojcze nasz» oraz odczytaniu po włosku
i ormiańsku fragmentów Listu św. Pawła do Rzymian i Ewangelii według św. Jana odśpiewano pieśni błagalne o pokój. Następnie Katolikos i Papież wygłosili przemówienia. Na zakończenie spotkania 12 dzieci w historycznych i ludowych strojach ormiańskich podchodziło parami do stojącej przed podium rzeźby, przedstawiającej Arkę Noego z gołębiem na dwóch szczytach góry Ararat, i z ozdobnych amfor wsypywało do niej ziemię, w której na znak pokoju posadzono krzew winorośli, a Papież i Katolikos go podlali. Poniżej zamieszczamy przemówienie Ojca Świętego.
Czcigodny i umiłowany Bracie, Najwyższy Patriarcho i Katolikosie Wszystkich Ormian, Panie Prezydencie, drodzy Bracia i Siostry! Niech Boże błogosławieństwo i pokój będą z wami wszystkimi!
Bardzo pragnąłem odwiedzić tę umiłowaną ziemię, wasz kraj, który jako pierwszy przyjął wiarę chrześcijańską. Jest dla mnie łaską, że znajduję się na tych wyżynach, na które spogląda góra Ararat, gdzie nawet cisza wydaje się do nas mówić; gdzie chaczkary — kamienne krzyże — opowiadają wyjątkową historię, przesiąkniętą mocną jak skała wiarą i ogromnym cierpieniem, historię obfitującą we wspaniałych świadków Ewangelii, których jesteście spadkobiercami. Przybyłem z Rzymu jako pielgrzym, aby spotkać się z wami i wyrazić wam uczucie, wypływające z głębi serca: jest to miłość waszego brata, jest to braterski uścisk całego Kościoła katolickiego, który was kocha i jest blisko was.
W minionych latach wizyty i spotkania między naszymi Kościołami, zawsze bardzo serdeczne i często pamiętne, dzięki Bogu stały się częstsze; Opatrzność sprawiła, że właśnie w dniu, kiedy wspomina się tutaj świętych apostołów Chrystusa, jesteśmy znowu razem, żeby umocnić jedność apostolską między nami. Jestem bardzo wdzięczny Bogu za «realną i głęboką jedność» między naszymi Kościołami (por. Jan Paweł II, przemówienie podczas spotkania ekumenicznego w Erewanie, 26 września 2001 r., n. 3: «L'Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 11-12/2001, s. 32.), a wam dziękuję za waszą wierność Ewangelii, często heroiczną, która jest nieocenionym darem dla wszystkich chrześcijan. Nasze spotkanie nie jest wymianą myśli, jest wymianą darów (por. tenże, enc. Ut unum sint, 28): zbieramy to, co Duch zasiał w nas, jako dar dla każdego (por. adhort. apost. Evangelii gaudium, 246). Podejmujemy z wielką radością liczne kroki na wspólnej drodze, już bardzo zaawansowanej, i naprawdę z ufnością wypatrujemy dnia, kiedy z Bożą pomocą zgromadzimy się przy ołtarzu ofiary Chrystusowej, w pełni komunii eucharystycznej. Jesteśmy pielgrzymami ku temu celowi, tak bardzo upragnionemu, i pielgrzymujemy razem, powierzając serce towarzyszowi drogi bez nieufności, bez uprzedzeń (por. tamże, 244).
Na tej drodze poprzedzają nas i nam towarzyszą liczni świadkowie, zwłaszcza wielu męczenników, którzy krwią przypieczętowali wspólną wiarę w Chrystusa: są naszymi gwiazdami na niebie, jaśniejącymi nad nami i wskazującymi drogę, która pozostaje nam do przemierzenia na ziemi, ku pełnej komunii. Wśród wielkich ojców chciałbym wspomnieć świętego katolikosa Nersesa Sznorhalego. Żywił on wielką i niezwykłą miłość do swego ludu i jego tradycji, a jednocześnie był otwarty na inne Kościoły, niestrudzenie dążył do jedności, pragnąc wypełniać wolę Chrystusa: aby wierzący «stanowili jedno» (J 17, 21). Jedność nie jest bowiem korzyścią strategiczną, o którą trzeba zabiegać w obustronnym interesie, ale tym, o co prosi nas Jezus i co mamy realizować z dobrą wolą i ze wszystkich sił, aby wywiązać się z naszej misji: konsekwentnie nieść światu Ewangelię.
Aby osiągnąć niezbędną jedność, nie wystarcza, według św. Nersesa, dobra wola kogoś w Kościele: konieczna jest modlitwa wszystkich. To wspaniale, że zgromadziliśmy się tutaj, żeby modlić się jedni za drugich, jedni z drugimi. Przybyłem dziś wieczór przede wszystkim, by prosić was o dar modlitwy. Ze swej strony zapewniam was, że ofiarowując na ołtarzu chleb i kielich, ofiaruję Panu Kościół Armenii i wasz umiłowany naród.
Św. Nerses dostrzegał potrzebę pogłębiania wzajemnej miłości, ponieważ tylko miłość może uzdrowić pamięć i zaleczyć rany z przeszłości: tylko miłość usuwa uprzedzenia i pozwala uznać, że otwarcie się na brata oczyszcza i udoskonala nasze przekonania. Zdaniem tego świętego katolikosa, w dążeniu do jedności zasadnicze jest naśladowanie stylu miłości Chrystusa, który «będąc bogatym» (2Kor 8, 9), «uniżył samego siebie» (Flp 2, 8). Jesteśmy wezwani, by idąc za Jego przykładem, zdobyć się na odwagę zrezygnowania ze sztywnych przekonań i własnych interesów w imię miłości, która się uniża i daje siebie, w imię miłości pokornej: jest ona świętym olejem życia chrześcijańskiego, cennym duchowym balsamem, który uzdrawia, umacnia i uświęca. «Nasze braki rekompensujmy zgodną miłością» — pisał św.Nerses (Lettere del signore Nerses Shnorhali, Catholicos degli Armeni, Wenecja 1873, 316), a nawet — dawał do zrozumienia — szczególną słodyczą miłości, która łagodzi twardość serc chrześcijan, którzy także nierzadko skoncentrowani są na sobie i na własnych sprawach. Nie wyrachowanie i korzyści, ale pokorna i wielkoduszna miłość przyciąga miłosierdzie Ojca, błogosławieństwo Chrystusa i obfitość Ducha Świętego. Modląc się i miłując gorąco czystym sercem jedni drugich (por. 1 P 1, 22), z pokorą i otwartością ducha przygotujmy się na przyjęcie Bożego daru jedności. Kontynuujmy naszą drogę z determinacją, a raczej biegnijmy ku pełnej komunii między nami!
«Pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję» (J 14, 27). Wysłuchaliśmy tych słów Ewangelii, które skłaniają nas do błagania Boga o ten pokój, którego świat z takim trudem poszukuje. Jakże wielkie są dziś przeszkody na drodze do pokoju i jakże tragiczne skutki wojny! Myślę o ludziach, którzy muszą porzucić wszystko, szczególnie na Bliskim Wschodzie, gdzie bardzo wielu naszych braci i sióstr cierpi przemoc i prześladowanie z powodu nienawiści i konfliktów, wciąż podsycanych przez plagę rozprzestrzeniania broni i handlu nią, przez pokusę uciekania się do siły i przez brak szacunku dla osoby ludzkiej, zwłaszcza dla słabych, biednych i tych, którzy chcieliby jedynie godnego życia.
Nie potrafię nie myśleć o straszliwych doświadczeniach, jakie przeżył wasz naród: minęło zaledwie sto lat od «wielkiego nieszczęścia», które na was spadło. Ta «straszliwa i szalona eksterminacja» (słowa wypowiedziane przed Mszą św. dla katolików obrządku ormiańskiego, 12 kwietnia 2015 r.: «L'Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 5/2015, s. 32.), ta tragiczna tajemnica nieprawości, której wasz naród doświadczył na własnym ciele, wyryta jest w pamięci i pali w sercu. Chcę podkreślić, że wasze cierpienia są naszymi, «są to przecież cierpienia członków mistycznego Ciała Chrystusa» (Jan Paweł II, List apostolski z okazji 1700. rocznicy chrztu narodu ormiańskiego, 2 lutego 2001 r., n.4: Dzieła zebrane, t. III, Kraków 2007 r.); pamiętanie o nich jest nie tylko stosowne, ale obowiązkowe: niech będą one zawsze przestrogą, aby świat nigdy więcej nie popadł w spiralę podobnych okrucieństw!
Pragnę jednocześnie przypomnieć z podziwem, że wiara chrześcijańska, «także w chwilach najbardziej tragicznych historii ormiańskiej, była siłą napędową, dającą początek odrodzeniu doświadczonego narodu» (tamże, 276). Ona jest waszą prawdziwą mocą, pozwalającą otworzyć się na tajemniczą i zbawczą drogę Paschy: spowodowane okrutną i bezsensowną nienawiścią rany, które pozostały otwarte, mogą niejako przypominać rany zmartwychwstałego Chrystusa, te rany Jemu zadane, które ma nadal odciśnięte na swoim ciele. Ukazał je jako chwalebne swoim uczniom w wieczór paschalny (por. J 20, 20): te straszliwe, bolesne rany, które cierpiał na krzyżu, przemienione przez miłość, stały się źródłem przebaczenia i pokoju. Podobnie nawet największy ból, przemieniony przez zbawczą moc krzyża, którego Ormianie są głosicielami i świadkami, może stać się zasiewem pokoju na przyszłość.
Pamięć, przeniknięta miłością, staje się w istocie zdolna wyruszać na nowe i zadziwiające drogi, gdzie intrygi nienawiści zamieniają się w projekty pojednania, gdzie można mieć nadzieję na lepszą przyszłość dla wszystkich, gdzie są «błogosławieni, którzy wprowadzają pokój» (Mt 5, 9). Dobrze będzie, jeżeli wszyscy zaangażują się w tworzenie podstaw przyszłości, która nie da się ogarnąć zwodniczej sile zemsty; przyszłości, w której niestrudzenie będzie się stwarzało warunki dla pokoju, takie jak: godna praca dla wszystkich, opieka nad najbardziej potrzebującymi i bezustanna walka z korupcją, która musi zostać wykorzeniona.
Drodzy młodzi, ta przyszłość należy do was, jednak musicie korzystać z wielkiej mądrości waszych ludzi starszych. Dążcie do tego, aby stawać się budowniczymi pokoju: nie notariuszami status quo, ale aktywnymi krzewicielami kultury spotkania i pojednania. Niech Bóg błogosławi waszą przyszłość i niech «pozwoli, aby została podjęta na nowo droga pojednania między narodem ormiańskim i tureckim, a pokój nastał również w Górskim Karabachu» (przesłanie do Ormian, 12 kwietnia 2015 r.).
W tym kontekście chciałbym na koniec przywołać innego wielkiego świadka i twórcę Chrystusowego pokoju, św. Grzegorza z Nareku, którego ogłosiłem doktorem Kościoła. Można by go nazwać również «doktorem pokoju». Tak napisał w swej niezwykłej Księdze, która dla mnie jest «duchową konstytucją narodu ormiańskiego»: «Pomnij [Panie,...] na wrogów moich, tych spośród stworzeń ludzkich: w dobrotliwości swojej zmiłuj się nad nimi, odpuść im ich winy (...). Tych, którzy mnie kąsają, nie wytracaj, jeno ich odmień. Zniszcz szkaradę zwyczajów ziemskich, zaszczep dobroć w nas wszystkich» (Księga śpiewów żałobliwych, 83, 1-2, Warszawa 1990 r.). Grzegorz z Nareku, «mający udział w ludzkiej słabości każdego» (tamże, 3, 2), utożsamiał się nawet ze słabymi i grzesznikami każdego czasu i miejsca, aby wstawiać się za nimi wszystkimi (por. tamże, 31, 3; 32, 1; 47, 2): stał się «posłańcem, ofiarowującym modlitwy świata» (tamże, 28, 2). Ta jego powszechna solidarność z ludzkością jest wielkim chrześcijańskim orędziem pokoju, żarliwym wołaniem błagalnym o miłosierdzie dla wszystkich. Oby Ormianie, obecni w wielu krajach, których pragnę z tego miejsca objąć po bratersku, byli zwiastunami tego pragnienia jedności. Cały świat potrzebuje tego waszego głoszenia, potrzebuje waszej obecności, potrzebuje waszego najczystszego świadectwa. Pokój wam!
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (7-8/2016) and Polish Bishops Conference