O królu polskich rzek - łososiu
W górę niektórych polskich rzek właśnie płyną ogromne, srebrzyste ryby, długie nawet na 1,30 m. To łososie. W przeszłości zupełnie w Polsce wyginęły, ale teraz powoli wracają.
Okazuje się, że polskie rzeki powoli przestają przypominać swoim składem szambo. Na tyle się oczyściły, że łososie znów mają szansę przeżyć w ich wodach.
Łosoś to ryba, która odbywa w życiu fascynującą wędrówkę. Rodzi się w rzece i dorasta w niej. Mieszka w słodkiej wodzie rzeki przez rok, dwa lub trzy. Gdy osiąga taką długość, jak ludzka dłoń, porzuca jednak swoją rzekę i rusza w daleki świat — do morza.
W słonej wodzie łosoś nie pływa jednak aż do naturalnej śmierci. Kiedy dojrzeje płciowo, znów wpływa do rzeki. Bezbłędnie odszukuje ten sam potok, w którym spędził młodość. Być może kieruje się po drodze magnetyzmem ziemi? Może też wyczuwa ten jedyny smak swojej rzeki?
Po drodze ryba zmienia barwę ze srebrzystej na bardziej oliwkową. W rzece, w której przyszła na świat, samica łososia wygrzebuje dołki w żwirze i składa do nich około 26 tys. ziaren ikry. Samiec łososia je zapładnia. A potem te potężne ryby umierają.
Choć łososie są tak niezwykłymi wędrowcami, dramatycznie ich dzisiaj ubywa. I to na całym świecie. Między innymi dlatego, że ludzie niszczą ich tarliska, czyli miejsca, gdzie ta królewska ryba się rozmnaża. Polsce Ludowej udało się zniszczyć tarliska łososia doszczętnie.
A jeszcze dwieście lat temu rybacy łowili te smaczne ryby w ogromnej obfitości w Wiśle i Odrze. W XIX wieku jednak przemysł zaczął zatruwać rzeki różnym chemicznym świństwem. Liczba łososi spadła wtedy tak dramatycznie, że odbiło się to na gospodarce. Już w latach 70. XIX wieku próbowano po raz pierwszy ratować sytuację przez sztucznie zarybianie łososiami Wisły i Odry.
Niewiele to pomogło. Łosoś wymierał w kolejnych polskich rzekach. W małopolskiej Skawie ostatniego łososia widziano w 1952 roku. W latach 60. XX wieku łososie zniknęły ze środkowej i dolnej Wisły. Na początku lat 80. polskie łososie przychodziły na świat już tylko w ostatniej z rzek Pomorza, Drawie. Do czasu, kiedy w 1982 i 1983 roku ludzie przeprowadzili odmulenie zbiornika Elektrowni Kamienna na Drawie... Żwir, w którym dotąd składały ikrę łososie, zanieczyściła wtedy gruba warstwa mułu i piachu. Łososie tego nie przeżyły.
Te ogromne ryby wracają pod prąd w rodzinne rzeki z ogromną determinacją. W jeden dzień potrafią pokonać 40 kilometrów. Potężnie wybijają się i przeskakują ponad mniejszymi wodospadami. — Są jednak bezsilne przy zaporach, które piętrzą wodę na 20 i 30 metrów wysokości. A takimi zaporami zostały przegrodzone polskie rzeki — ubolewa profesor Ryszard Bartel z Instytutu Rybactwa Śródlądowego.
W 1968 roku powstała zapora z elektrownią wodną we Włocławku. I zupełnie odcięła rybom drogę w górę Wisły. Jest w niej przepławka, czyli specjalne przejście dla ryb, ale... nie działa. Ryby nie są w stanie jej przepłynąć. — To bzdura, że elektrownie wodne dają energię ekologiczną. One właśnie niszczą ekologię rzeki! W dodatku po wzniesieniu zapór upadły dochodowe spółdzielnie rybackie, pracę stracili rybacy i handlowcy. A budżet państwa rok w rok płaci dziś 5 mln złotych za zarybianie rzek łososiem i trocią. Kiedy na Zachodzie policzono te koszty, okazało się, że produkcja energii w elektrowniach wodnych jest też nieopłacalna — mówi prof. Bartel. Jego zdaniem, Polska powinna po prostu rozebrać wielkie zapory.
Mimo tych przeszkód naukowcy i przyrodnicy przywracają łososie polskim rzekom. Co roku wypuszczają malutkie łososie hodowlane do kolejnych rzek. To ryby, które pochodzą od dzikich łososi z Łotwy. Powrót łososia zaczął się w 1994 roku od Wieprzy w Darłowie na Pomorzu.
Sukces przyszedł już trzy lata później: w Wieprzy złowiono pierwszych 36 łososi, które wróciły z Bałtyku na tarło. Wkrótce sukces powtórzył się w rzekach Grabowej, Parsęcie, Redze, Drwęcy i Słupi. Wielkie łososie wpływają dziś w koryto Odry, dążąc na przykład ku rzece Gwdzie. — Największy ze złowionych dotąd naszych łososi miał 132 cm długości i ważył 20 kilo — mówi prof. Bartel. — Tego oznakowanego łososia wypuściliśmy w Drwęcy, a złowili go rybacy na Bałtyku — dodaje.
Wiosną tego roku naukowcy i przyrodnicy wpuścili 300 tys. maleńkich łososi do małych rzek Wiar i Wilsznia oraz do potoków Tarnawka i Kłopotnica w Małopolsce. Do okolicznych rzek łososie trafiają od trzech lat. Instytut Rybactwa Śródlądowego wraz z ekologiczną organizacją WWF zaczęły to robić w nadziei, że na zaporze we Włocławku będzie już dziś zbudowana nowa przepławka dla ryb. Ale gotowy projekt przepławki ugrzązł w biurokratycznych procedurach... Łososie niewiele wiedzą o biurokracji i w tym roku pierwsze z nich mogą bezskutecznie próbować powrotu do małopolskich rzek. Nie mają szans przebić się przez Włocławek, chyba że ludzie je odłowią i przeniosą powyżej tamy.
Właśnie w Małopolsce program powrotu łososia doznał przed kilku laty bolesnej porażki. Stało się to, gdy naukowcy wpuścili narybek łososia do rzeki Skawy. — I cały ten narybek zginął po dwóch tygodniach. Bo jakaś firma spuściła nocą ścieki — relacjonuje prof. Bartel. — Rzeki są dziś co prawda czystsze, ale głównym problemem są takie punktowe, skomasowane zrzuty ścieków. Wiele oczyszczalni jest zbyt małych i nocami, kiedy nie ma kontroli, dochodzi do takich sytuacji — dodaje.
Co jeszcze przeszkadza łososiom? — To, że zlikwidowaliśmy od 50 do 80 proc. miejsc, które nadawały się na tarliska łososi i innych wędrownych ryb. Powstanie samego tylko Zalewu Rożnowskiego zniszczyło 22 km tarlisk troci! — mówi prof. Bartel.
Według profesora, tarliska ryb na przykład na Podhalu są niszczone przez wybieranie żwiru z rzek. A także przez wycinanie krzewów przy brzegach. — Rzeki pozbawione miejsc zacienionych nagrzewają się w sposób nieprzytomny. Jechał pan ostatnio zakopianką koło Raby? Zrobiono z niej ideał melioranta, czyli rzekę-autostradę. Jej koryto ma teraz równą szerokość i równą głębokość. Gdzie w takich rzekach ryby mogą się skryć? Gdzie mają się rozmnażać? — denerwuje się.
Wiele krajów Zachodu dostrzega dziś, że zniszczyło swoje rzeki. Dlatego na przykład we Francji rzeki są dziś uwalniane z obłożonych betonem koryt. Przywraca się tam nawet zakola rzek, które przed laty melioranci wyprostowali. Na Zachodzie minęła też moda na przegradzanie rzek wielkimi zaporami. Takie zapory powstają dziś w mniej cywilizowanych państwach,
na przykładach w Chinach.
Polska powtarza pod tym względem stare błędy Zachodu. Dlatego naturalny wylęg łososi musi być na razie wspomagany przez zarybianie. Na szczęście rzeki są dziś o wiele bardziej czyste niż w czasie rządów komunistycznych. W wielu rzekach możesz więc już dziś spotkać wielką rybę, śpieszącą na tarlisko.
opr. mg/mg