Dwie twarze Erasmusa [GN]

Studia za granicą ułatwiają poznanie obcych języków, innych kultur. Czasem jednak mogą się okazać...dziurą w edukacji

Dwie twarze Erasmusa [GN]

Katarzyna Jurzak z katowickiej ASP przez semestr studiowała w portugalskim Porto. Autor zdjęcia: Henryk Przondziono

Studia za granicą ułatwiają poznanie obcych języków, innych kultur. Czasem jednak mogą się okazać...dziurą w edukacji.

Na uczelniach trwa rekrutacja na stypendia w ramach programu Erasmus. Dzięki niemu coraz więcej polskich i zagranicznych studentów ma okazję poznać, jak studiuje się w innych krajach.

Marek Józefiak z Uniwersytetu Warszawskiego na IV rok prawa wyjechał do Niemiec na uniwersytet w Ratyzbonie. — Doszlifowałem niemiecki. Zapisałem się do grupy teatralnej dla obcokrajowców, chodziłem na bardziej urozmaicone niż u nas zajęcia sportowe — wylicza korzyści z wyjazdu. Podkreśla, że studia w Ratyzbonie to ważne doświadczenie życiowe. — Dały mi nową perspektywę spojrzenia na Niemców, poznania ich kultury — mówi. A że wśród stypendystów byli ludzie z całego świata, przy okazji pozwoliło mu to poznać inne nacje.

Katarzyna Jurzak z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach przez jeden semestr III roku studiowała w Porto w Portugalii. Studia w portugalskiej akademii były dla niej okresem... wytchnienia od intensywnych obowiązków. — Zajęcia toczyły się w leniwym rytmie — opowiada. — Razem z koleżanką doceniłyśmy poziom i wymagania naszej akademii. Bo, jak się okazuje, na wielu uczelniach studentów zagranicznych traktuje się ulgowo. — Miałem sporo czasu na zwiedzanie kraju i zabawę — mówi Marek Józefiak. Katarzyna Jurzak musiała sobie sama narzucić wymagania, bo obowiązki uczelniane były ograniczone do minimum. Okazuje się, że to od każdego uczestnika Erasmusa zależy, czy jego wyjazd nie okaże się dziurą w edukacji.

150 tysięcy rocznie

Program Erasmus powstał w 1987 roku, aby rozwijać między-narodową współpracę między uczelniami. Mogą w nim brać udział szkoły wyższe oraz instytuty naukowe prowadzące studia doktoranckie. Warunkiem udziału i ubiegania się o fundusze jest uzyskanie przez instytucję Karty Uczelni Erasmusa. Dziś w programie uczestniczy 90 proc. szkół wyższych z 27 krajów Unii Europejskiej, Islandii, Liechtensteinu, Norwegii oraz Turcji.

Od 2007 r. Erasmus stał się częścią programu „Uczenie się przez całe życie”. Jego najważniejszym celem jest podnoszenie jakości i atrakcyjności kształcenia oraz ułatwianie międzynarodowej wymiany w dziedzinie edukacji. Mogą z niego korzystać studenci i pracownicy naukowi. W pierwszym roku istnienia Erasmusa wzięło w nim udział 3244 europejskich studentów. Obecnie każdego roku z wyjazdów korzysta ponad 150 tys. stypendystów. Nasz kraj przystąpił do programu w roku akademickim 1998/1999. Od tego czasu wzięło w nim udział około 80 tys. studentów.

— Organizacją wymiany zajmuje się macierzysta uczelnia studenta — wyjaśnia Beata Skibińska, koordynator programów Erasmus Mundus i Tempus. — Na studia bądź praktykę zawodową kierowane są osoby, które wykazują się określoną średnią ocen, osiągnięciami naukowymi, aktywnością w życiu uczelnianym i znajomością języka wybranego kraju. Pobyt za granicą finansowany jest z budżetu Unii Europejskiej. — Stypendia mają uzupełnić środki, które uczestnicy wydają na utrzymanie w Polsce — mówi Skibińska. — Powracający podają w ankietach, że pokrywają one od 100 do 50 proc. kosztów ich pobytu.

Bywa zresztą różnie. Adam Zuch z Uniwersytetu Warszawskiego, który studiował jeden semestr na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie, z 350 euro otrzymywanego stypendium musiał prawie 200 wydać „z marszu” na bilet półroczny i obligatoryjne składki na organizacje studenckie.

80 procent zadowolonych

Jak informuje Beata Skibińska, największą popularnością wśród polskich studentów cieszą się Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy, Wielka Brytania.

Niektórzy chcą studiować na najlepiej wypadających w międzynarodowych rankingach uczelniach. — Uniwersytety bawarskie słyną z wysokiego poziomu w całych Niemczech, dlatego wybrałem ten w Ratyzbonie — opowiada Marek Józefiak. Ale i tak wymagania, które mu stawiano, były niższe niż na macierzystej uczelni. Tak jak w przypadku Katarzyny Jurzak z katowickiej ASP własna praca decydowała, że zaliczył rok za granicą i w kraju. João Belo z Porto w Portugalii, aktualnie przez semestr student katowickiej ASP, podkreśla jej wysoki poziom, dobre wyposażenie pracowni, dyspozycyjność nauczycieli, chętnych do pomocy studentom.

Okazuje się, że studia „na wymianę” mogą stać się dobrą wizytówką naszego kraju. Katarzyna Jurzak pamięta, że na początku dużą trudność sprawiało jej porozumiewanie się z profesorami, którzy znali tylko portugalski.

Język wykładowy to podstawowy problem przyjeżdżających do Polski. — Odsetek studentów z innych krajów, chcących u nas studiować, jest nadal nieduży — informuje Beata Skibińska. — Nasze uczelnie więcej wysyłają niż przyjmują. A to dlatego, że nie na wszystkich odbywają się zajęcia w języku angielskim, który umacnia swą pozycję jako język wymiany. Jednak na wielu polski i angielski funkcjonują równolegle. — Na naszej uczelni obcokrajowcy mogą chodzić na wykłady w języku angielskim także na psychologii — mówi Barbara Kożusznik, prorektor Uniwersytetu Śląskiego.

80 proc. studentów po powrocie deklaruje swoje zadowolenie z wyjazdu. Chwalą go za możliwość poznania innej kultury, naukę czy pracę w środowisku międzynarodowym, doskonalenie kompetencji językowych. Wielu uważa, że była to dla nich szkoła samodzielności i tolerancji. Poznają też system edukacyjny za granicą i nierzadko doceniają krajowy. — W Berlinie studenci protestują przeciwko nadmiarowi nauki — opowiada Adam Zuch. — Przedmioty, które wymagają dużego nakładu pracy, przynoszą mniej punktów. Żeby na prawie zaliczyć seminarium, niezbędna jest co najmniej 15-stronicowa praca pisemna, a w Polsce zwykle wystarczy jedna praca pisemna na rok. Taka orientacja na pewno przydaje się studentom — przyszłej elicie intelektualnej Europy. Pozwala na wybór przyszłego miejsca pracy, ale też doskonalenie systemu kształcenia we własnym kraju.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama