Akcja przesłania 400 ton mąki z Polski do głodujących w Tanzanii i na Madagaskarze powiodła się
- Ta pomoc jest z Polski? Jak to z Polski? - niedowierzali misjonarze w Afryce. A jednak! Czterysta ton polskiej mąki trafiło w styczniu do głodujących na Madagaskarze i w Tanzanii.
Pomogliśmy Afrykanom po raz pierwszy na tak dużą skalę. - Tamtejsi księża byli zdziwieni, bo Polska do niedawna sama odbierała pomoc - mówi ksiądz Zenon Ryzner z Caritas Archidiecezji Katowickiej. - Jeszcze większe zdziwienie wywołała informacja, że tak duży transport to dar tylko jednej archidiecezji, a nie całej Polski - wspomina.
Ta akcja to „dwa w jednym”: pomoc dla Afryki i dla polskich rolników - poprzez wykupienie nadwyżki polskiego zboża. Pomysł wyszedł od I programu TVP. Podjęła go archidiecezja katowicka. W zakładach zbożowych pod Koszalinem kupiła 400 ton mąki. Okazało się jednak, że do Górnoślązaków nie chce przyłączyć się żadna inna instytucja. Media cytowały nawet wypowiedzi osób, które wątpiły w to, że akcja się uda. Mówiono, że dieta mieszkańców Afryki jest oparta np. na ryżu, a nie na zbożach uprawianych w Europie. Dopiero kiedy akcję pochwalił Jan Paweł II podczas Mszy na krakowskich Błoniach, krytycy umilkli. - Te 400 ton mąki pszennej misjonarze przyjęli z ogromną wdzięcznością - wspomina ks. Ryzner. - Produkty pszenne są tam popularne, ale sporo kosztują. Należą do produktów luksusowych. Na Madagaskarze jest zwyczaj, że gdy ktoś jedzie do miasta, to przywozi rodzinie chleb jako prezent. Ludzie delektują się chlebem przy piciu kawy, jakby jedli najlepsze ciasto - mówi.
Transportowanie drogą wodną do Afryki trwało miesiąc. W styczniu mąka została rozładowana w afrykańskich portach. - Zanim dotrze do wszystkich adresatów, miną następne miesiące. Na Madagaskarze prawie nie ma dróg. Do niektórych osad można tylko dopłynąć łodzią. Większość ludzi z buszu nigdy nie widziała samochodu! - mówi ks. Ryzner.
Część mąki weźmie ojciec Adam, polski zakonnik ze zgromadzenia oblatów. - Ojciec Adam pracuje na Madagaskarze, w Marulambu, mieście okręgowym, czyli, można powiedzieć, wojewódzkim - mówi ks. Ryzner. - Ale będzie mógł przewieźć żywność dopiero za... dwa miesiące. Na razie nie da się przeprawić przez rzeki, bo w czasie ostatniej wojny zniszczono mosty. A promy nie kursują z powodu zbyt wysokiej wody - dodaje.
m.in. chłopców, których uczy w szkole zawodu stolarza. - Każdy z nich po skończeniu jego szkoły dostaje w prezencie młotek, hebel, cyrkiel, linijkę, metr i piłę do drewna. Otrzymują narzędzia, za pomocą których mogą, jeśli zechcą, zarobić na życie - opowiada ks. Ryzner.
Ojciec Adam dociera na razie do Marulambu małym samolotem. Ale może w nim zmieścić najwyżej 400 kg produktów. 40 ton polskiej mąki już trafiło do ojca Pedro, Słoweńca wychowanego w Argentynie. Ojciec Pedro jest na Madagaskarze szanowany prawie jak Matka Teresa z Kalkuty. W stolicy, Antananarywie, stworzył osiedle dla 15 tysięcy biedaków, którzy przedtem mieszkali na śmietnikach. - Ludzie ci tworzą dziś wspólnotę wzorowaną na życiu pierwszych chrześcijan. Zarabiają na życie pracą, łupią kamienie do utwardzania dróg - mówi ks. Ryzner.
Na Madagaskarze pracuje ponad 60 polskich misjonarzy. Pomogą oni w rozdzielaniu naszej żywności. Ustalili to w Afryce delegaci archidiecezji katowickiej: ks. Ryzner i ks. prof. Jan Górski. Odwiedzili oni Afrykę właśnie po to, by przekazać mąkę osobom godnym zaufania. Na tym kontynencie bowiem często się zdarza, że na pomocy humanitarnej próbują zrobić interes lokalni urzędnicy. W przeszłości niektóre afrykańskie rządy niszczyły nawet żywność z darów. Dlaczego? Żeby nie dostała się ona w ręce skłóconych z rządem plemion... Miliony ludzi zmarło wskutek tego z głodu.
Władze Tanzanii twierdzą, że w ich kraju wcale nie ma głodu. Innego zdania jest Kościół: aż w dwunastu diecezjach ludzie są permanentnie niedożywieni z powodu nieurodzaju. - Widziałem dzieci szukające jedzenia w śmietnikach. Do Tanzanii trafiła połowa naszego transportu, czyli 200 ton mąki. Przekazaliśmy ją tanzańskiej Caritas, bo to instytucja świetnie zorganizowana - mówi ks. Ryzner. - Nasza mąka ma trafić do obozów uchodźców z Ruandy i Burundi, do szpitali, do ośrodków dla niepełnosprawnych i do sierocińców. Sierot jest w Tanzanii mnóstwo, bo wielu rodziców młodo umiera na AIDS - dodaje.
Rozmowy o podziale darów w Tanzanii ułatwili delegatom z Katowic ojcowie salwatorianie. - Pomógł nam zwłaszcza nasz rodak spod Pszczyny, ojciec Gabriel - mówi ks. Ryzner.
Za pieniądze, które pozostały po opłaceniu transportu, archidiecezja katowicka kupiła na miejscu 3,5 tysiąca litrów oleju. - Nawet litr oleju to dla afrykańskiej rodziny wielka rzecz. Kiedy dostaną i mąkę, i olej, będą już mogli upiec np. placki i pączki - mówi ksiądz Ryzner. - Niestety, ta pomoc jest wciąż kroplą w morzu potrzeb - dodaje.
Akcję udało się przeprowadzić dzięki 450 tysiącom złotych, zebranych w ciągu jednej niedzieli w kościołach archidiecezji katowickiej. - Okazuje się, że choć jesteśmy biedni, potrafimy dzielić się z jeszcze biedniejszymi mówi ks. Ryzner. - Szlaki są już przetarte. Może następna akcja będzie miała szerszy zasięg - ma nadzieję ksiądz Mirosław Piesiur, ekonom archidiecezji katowickiej.
opr. mg/mg