Grabieżcy dzieciom

Działalność charytatywna jest czymś szlachetnym, ale może być też przykrywką dla niekompetencji, biurokracji czy grabieży

Grabieżcy dzieciom

Wydarzeniem towarzyskim tegorocznego karnawału był charytatywny Bal Dziennikarzy w auli Politechniki Warszawskiej. W każdym razie taką rangę usiłowały nadać mu media — nie tylko na tej zasadzie, według której każda pliszka swój ogonek chwali, ale przede wszystkim ze względu na ów charytatywny cel w postaci pomocy dla biednych dzieci. Dochód z balu — 300 tys. zł — zostanie przeznaczony właśnie na ten cel. Właściwie nie byłoby powodu, by o tym pisać, gdyby nie dwie okoliczności. Po pierwsze: mimo rozbudowania do monstrualnych rozmiarów biurokracji zajmującej się rozmaitymi formami pomocy socjalnej coraz większą jej część stanowi działalność charytatywna, w ten sposób wracająca do łask. Po drugie: w balu uczestniczyli ludzie, którzy przez pozostałe 364 dni w roku albo ograbiają biedne dzieci, albo wychwalają grabieżców.

Wyjaśnienie pierwszego paradoksu przynosi informacja o badaniach, jakie przeprowadził w USA prof. Walter Williams. Zajął się on trzydziestoletnim funkcjonowaniem serii programów socjalnych, wprowadzonych w 1965 r. przez prezydenta Lyndona Johnsona pod nazwą „Wielkie społeczeństwo”. Okazało się, że zaledwie 28 proc. środków wydatkowanych na te programy rzeczywiście trafiło do biednych, a właściwie do uznanych za biednych. 72 proc. środków przechwyciły administrujące tymi programami aparaty biurokratyczne, cały czas się rozrastające. Profesor Williams obliczył, że za pieniądze wydane w ten sposób można by wykupić majątek trwały 500 największych amerykańskich przedsiębiorstw i całą ziemię uprawną w USA! Nic więc dziwnego, że im większy rozwój państwowych programów socjalnych, tym więcej biednych i tym większa armia ich teoretycznych dobroczyńców, a tak naprawdę — pasożytów.

Wśród uczestników charytatywnego Balu Dziennikarzy było wielu czynnych i byłych polityków oraz dziennikarzy. Politycy przygotowują, a przynajmniej firmują rozwiązania powiększające rozmiary biedy, dziennikarze zaś albo produkują panegiryki wychwalające tego rodzaju działalność, albo przynajmniej utwierdzają swoich widzów, słuchaczy i czytelników w przekonaniu, że tak jest dobrze. W jaki sposób politycy powiększają rozmiary biedy? Systematycznie zwiększając pracownikom najemnym rozmiary konfiskaty wytwarzanego przez nich dochodu. W 1995 r. państwo polskie rodzinie pracowników najemnych zatrudnionych poza rolnictwem konfiskowało 83 proc. dochodu (w podatkach i przymusowych świadczeniach teoretycznie nie będących podatkami). Od tamtej pory sytuacja mogła się tylko pogorszyć, zwłaszcza po podniesieniu od 1 stycznia br. podatku VAT. Wprawdzie część tych skonfiskowanych dochodów państwo obywatelom zwraca w postaci tzw. konsumpcji zbiorowej, ale prof. Williams pokazał, jak to wygląda w Ameryce — a u nas na pewno jeszcze gorzej, bo nasza biurokracja jest chyba gorsza od amerykańskiej. Nie jest żadną tajemnicą, że lwia część tej biurokracji to członkowie zaplecza politycznego różnych partii, ulokowani na tych synekurach przez odwdzięczających się im polityków. Zatem zwiększające się obszary biedy przynajmniej częściowo są rezultatem spisku polityków i biurokratów przeciwko ograbianym obywatelom. Dlatego nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że w charytatywnym Balu Dziennikarzy uczestniczyli ludzie, którzy przez 364 dni w roku ograbiają biedne dzieci, zapuszczając dreny do kieszeni ich rodziców. A dziennikarze — no cóż: część z nich jest poprzebieranymi za dziennikarzy konfidentami tajnych służb, którzy wykonują zadania propagandowe na rzecz poszczególnych partii czy promowanych akurat polityków, inni są propagandystami wynajętymi przez poszczególne partie polityczne, inni propagują ograbianie dzieci ze względu na wyznawane przesądy ideologiczne, a jeszcze inni robią po prostu to, co im każą przełożeni. Bal charytatywny stanowi więc dla jego uczestników rodzaj jednorazowej kuracji nie tyle przeczyszczającej sumienia — bo jeśli człowiek już politykuje, to jego sumienie także — ile wzmacniającej wizerunek własny. A przy okazji coś tam kapnie również biednym dzieciom — niech im będzie na zdrowie!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama