Swobodny ubiór, który nosimy często latem, nie pasuje do kościoła - zanim wybierzemy się do świątyni, warto więc się odrobinę zastanowić, czy to na wesoło, czy poważnie
Lato jest dla wielu ludzi czasem wakacji i odpoczynku. Pogoda zachęca, by się pozbywać niepotrzebnych wierzchnich ubrań i chodzić wszędzie luźno i swobodnie ubranym tak, jak się chodzi na plażę czy na basen. Niestety praktyka ta dostaje się coraz częściej również do kościoła. Duszpasterze raz po raz w okresie letnim starają się przypominać o schludnym ubiorze w kościele. Robią to czasem na wesoło, czasem poważnie, wszystko w jednym celu: przypomnieć miejsce i cel naszej obecności w bliskości Boga.
W jednym z kościołów chicagowskich, w biuletynie można było znaleźć ogłoszenie następującej treści: „Po wielu konsultacjach, rada parafialna i duszpasterska doszły do wniosku, że nie będzie możliwa budowa krytego basenu w naszym kościele. W rezultacie, możemy z pewnością ogłosić, że ci, którzy przychodzą na Mszę św. ubrani jak na basen nie muszą już tego robić. Dodatkowo, będziemy podkręcać system chłodzenia tak, że nie trzeba będzie nawet nosić szortów, koszulek na ramiączkach i bez rękawków oraz klapek na Mszę”. Wielu parafian z początku było zdziwionych planami budowy basenu przez parafię, bowiem nikt o tym wcześniej nie wspominał, jednak szybko zaraz odkrywano ukrytą treść. Za przykładem tej parafii, dzięki trosce innych wrażliwych na tę sprawę ludzi, ogłoszenie rozpowszechniono drogą internetową do innych parafii. Na pewno funkcjonuje wiele podobnych form uwrażliwiania ludzi na ubiór i postawę ludzi w kościele. Ważniejsze są jednak racje rozumowe, teologiczno-kulturowe, które trzeba potraktować całkiem poważnie. Te czasami też padają z ambony lub w rozmowach z parafianami i one powinny stanowić główny trzon argumentacji za godnym i skromnym strojem w kościele.
Pierwszym argumentem teologicznym jest bycie w obecności kogoś bardzo wyjątkowego, bo samego Boga: Stwórcy i Pana, któremu przez odpowiedni, czysty i schludny ubiór oraz skromną postawę oddaje się cześć i szacunek. Wiemy, że ludzie kulturalni potrafią przychodzić na spektakle teatralne, operowe czy koncerty w garniturze i stroju galowym. Każdy inny strój jest odbierany jako wyraz braku odpowiedniej kultury, obyczaju, czy wychowania. Czasami dobrze jest porównać taką wizytę w kościele do spotkania z samym królem czy prezydentem. Na podobne spotkania nikt nie przyjdzie w klapkach plażowych, w krótkich spodenkach, nie mówiąc o wyzywających mini spódniczkach, odkrytych ramionach, czy głębokich dekoltach. Tym bardziej należy zachować szacunek wyrażony w odpowiednim ubiorze wobec potężnego i miłosiernego majestatu Boga. Pamiętamy, że dawniej każdy miał specjalny świąteczny strój przeznaczony tylko na niedzielną Msze świętą. Szkoda, że dziś zarzucono tę piękną tradycję. Następnym argumentem jest teologia stroju, ukrywającego po grzechu pierworodnym miejsca wstydliwe mogące przywoływać skojarzenie seksualne, przyczynę wielu pokus i upadków ludzi, już nie mówiąc o rozpraszaniu innych podczas liturgii. Stroje te dawały gwarancje zachowywania naturalnego wstydu chroniącego przeciw publicznej demoralizacji. To właśnie również te względy sprawiły, że księża, zakonnicy i zakonnice, zaczęli nosić sutanny, habity, a kobiety nawet welony, by ukryć niepotrzebne zaokrąglenia i wabiki mogące przywoływać grzeszne skojarzenie i niepotrzebne rozproszenia. Wielu ludzi przed Soborem Watykańskim II (1962-1965) nosiło również welony i skromne odpowiednie ubiory. Kontynuujmy tę piękną tradycję zachowując powagę miejsca i godność Osoby, z którą się spotykamy w kościele.
opr. mg/mg