Rachunek sumienia kuszonego

Przemyślenia nad fragmentami Ewangelii o kuszeniu Jezusa (4)

"Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć" (Jk 1,13-15).

Prawo wzrostu jest bez wątpienia regułą powszechną. W ewangelicznych przypowieściach odnajdujemy porównanie dobra i zła do ziarna - a więc i tu obowiązuje prawo wzrostu. Kiełkuje i rośnie tak pszenica, jak i kąkol - tak dobro, jak i zło (Mt 13,24nn). Jezus opowiadając przypowieść o chwaście przestrzega, by nie pomylić go z pszenicą - bywają łudząco podobne do siebie. Zupełnie tak, jak zło przybierające postać dobra. Każda naturalna potrzeba i skłonność człowieka może wzrosnąć dobrem - może też, niestety, stać się złem. Równowaga w człowieku została zachwiana. To skutek tajemnicy grzechu pierworodnego. Dlatego każdy człowiek potrzebuje wewnętrznej kontroli, ciągłego sprawdzania, czy to, co w nim się rozwija, jest kiełkującym ziarnem pszenicy, czy też chwastu. Każdy musi czuwać, by potrzeba - obojętnie jaka: biologiczna, psychiczna lub duchowa - nie zamieniła się w pożądliwość. Gdy się zamieni, może być zbyt późno, by oprzeć się pokusie. A jeśli i wtedy braknie krytycznej samokontroli, rodzi się grzech. Powiada św. Jakub, że "grzech dojrzeje". Tak, grzech też podlega prawu rozwoju. I dobrze. Bo to znaczy, że nawet jeśli ktoś już popełnił zło, jeszcze nie wszystko stracone, jeszcze można przeciąć linię rozwoju zła, jeszcze można nie dopuścić, by dojrzało przynosząc człowiekowi duchową śmierć. Dlatego kuszony na różne sposoby człowiek ciągle musi dokonywać obrachunku swego sumienia. A chodzi nie tylko o bardziej czy mniej dokładne liczenie grzechów małych i wielkich przed spowiedzią. Chodzi o sięgnięcie głębi swego sumienia i bezlitosne sprawdzanie samego siebie. Przeżywamy czas trudnych pokus. Trudnych - bo życie już dawno przestało przypominać malownicze rozstaje polnych dróg. Coraz bardziej podobne jest do splątanego węzła autostrad, gdzie nie można się zatrzymać i spokojnie zastanowić, w którą stronę jechać. Przeto wybór coraz częściej staje się dziełem przypadku i ślepej gry wpływów, jakim podlegamy. Świadomi tego, musimy patrzeć nie tylko wstecz i dokonywać obrachunku tego, co było - ale musimy umieć przewidywać to, co będzie, a nawet i to, co być tylko może. O co pytać siebie? O sprawy najbardziej podstawowe: Czy nie zacieram różnic pomiędzy dobrem i złem? Czy nie godzę się na to w moim otoczeniu? Czy słabości nie usprawiedliwiam iluzją konieczności? Czy grzechu, choćby lekkiego, nie maskuję pozorami dobra? Czy nie ulegam pokusie, by zasady moralne naginać do okoliczności? Czy nie stępiłem swojej wrażliwości moralnej przez niefrasobliwe ocieranie się o zło? Czy tolerancja wobec przekonań innych ludzi nie stała się chowaniem głowy w piasek na widok zła? Czy w życiu prywatnym i społecznym kieruję się chrześcijańską hierarchią wartości? Czy może miejsce wartości zajęły już tylko doraźne zyski? Czy dokonując wyboru, pytam nie tylko o korzyści i pożytki, ale o dobro i zło? Czy podejmując decyzje patrzę także na dobro duchowe? Czy zachowałem w sobie poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne? Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi - powiada św. Jakub. Pokusa wyrasta w nas samych. Środowisko kuszonych i grzesznych ludzi ją potęguje. Ale jeśli kuszeni zachowają czujność, jeśli będą sprawdzać kierunek i bieg swego życia - dzięki łasce Boga pomnożonej tym wysiłkiem kuszeni okażą się niepokonani.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama