• Echo Katolickie

Historia nauczycielką życia

Rozmowa z prof. Wojciechem Roszkowskim, historykiem, ekonomistą, profesorem nauk humanistycznych, autorem licealnego podręcznika do nowego przedmiotu historia i teraźniejszość.

Od roku szkolnego 2022/2023 w placówkach ponadpodstawowych pojawi się nowy przedmiot - historia i teraźniejszość, który zastąpi wiedzę o społeczeństwie. 

Trzeba otwarcie przyznać, że dotychczasowe nauczanie dwóch przedmiotów: historii i wiedzy o społeczeństwie w dużej mierze zawiodło. Historia była najczęściej doprowadzana do II wojny światowej, a na resztę brakowało czasu. Stąd wydarzenia okresu powojennego maturzyści poznawali wyrywkowo, niekompletnie, co stało się przyczyną ogromnych luk w zasobie wiadomości na ten temat. Z kolei wiedza o społeczeństwie była oderwana od wykładu historycznego, a przecież podstawowe pojęcia z tego zakresu występują czy kształtują się w czasie, większość z nich w historii najnowszej. Połączenie tych dwóch kwestii jest jak najbardziej naturalne i stąd pomysł nowego przedmiotu. Program oraz podręcznik mają łączyć te dwa obszary, by uczeń wiedział, jak rozumieć pewne pojęcia, np. czym jest państwo, system autorytarny i demokratyczny, faszyzm, nazizm. Bo dziś z pojęciami takimi, jak faszyzm czy nazizm, mamy do czynienia w niesłychanie zakłamanej formie. Słowem nazizm określa się zjawiska zupełnie nieprzystające do tego. Stąd potrzeba wyjaśnienia pewnych definicji, które pozwolą wyprostować manipulacje, jakich młodzi ludzie doświadczają w mediach czy kontaktach personalnych między sobą. Bo pokolenie nastolatków bardzo często uczy się od siebie nawzajem różnych stereotypów, klisz pojęciowych, nie mając tej wiedzy, którą powinni wynieść z nauki szkolnej.

Jaka idea przyświecała wprowadzeniu historii i teraźniejszości do szkół?

Mam ogromną prośbę do nauczycieli tego przedmiotu o zrozumienie naszych – ministerstwa, autorów programu i podręcznika – intencji. Chcemy, by młode pokolenie zaczęło lepiej rozumieć otaczającą je rzeczywistość. Bo tak naprawdę wszyscy narzekamy, że zasób wiedzy współczesnej młodzieży nie nadąża za gotowością wyrażania swojego zdania. Nastolatek – zapytany o coś – najczęściej będzie próbował wyrazić opinię, wiedząc bardzo mało. To po części efekt zmiany programowej z końca ubiegłego stulecia, kiedy kładziono nacisk na umiejętności, a nie na wiedzę. Oczywiście jedno bez drugiego nie rozwinie się. Nie można wykształcić umiejętności dyskusji w sposób sensowny, jeśli za tym nie idzie pewien zasób wiedzy. Dyskutowanie, łatwość przedstawiania swoich racji są ważne, natomiast dysputa bez dostatecznej ilości wiedzy jest erystyką, czyli sztuką prowadzenia sporów bez względu na prawdę, prowadzoną tylko po to, by przekonać przeciwnika w sensie czysto słownym.

Czy uczniowie klas I oraz II szkół średnich, bo w ich planie lekcji znajdzie się historia i teraźniejszość, są w odpowiednim wieku do zrozumienia pewnych kwestii, procesów? A może chodzi o przekazanie im wiedzy, którą zdobywają mimochodem z niezbyt rzetelnych źródeł, na jakie natrafiają w sieci czy multimediach?

To bardzo trudna oraz indywidualna kwestia, czy są w odpowiednim wieku. Z jednej strony tak, bo 15-, 16-latek jest w niektórych dziedzinach dosyć dojrzały. Młodzież wciąż korzysta ze smartfonów, przyswaja nowe informacje z telewizji, wymiany opinii, rzadziej z gazet. Intelektualnie młodzi ludzie są do tego przygotowani. Jednak pojawia się inny problem: odstręcza sposób przyjmowania, pobierania informacji. Kiedy widzę w komunikacji publicznej młodych ludzi, prawie zawsze podróżują z telefonem, ale zazwyczaj oglądają nieważne rzeczy, tzn. takie, które nie poszerzają ich wiedzy o życiu w społeczeństwie. Oni nie uczą się w ten sposób o otaczającej ich rzeczywistości, w której na co dzień żyją. Pojawia się pytanie: w jaki sposób nakłonić to pokolenie do czytania w ogóle, żeby było w stanie przeczytać dłuższy kawałek tekstu ze zrozumieniem. Bo problem dzisiejszej cywilizacji polega na tym, że duża część społeczeństwa słabo czyta, a jeszcze słabiej czyta ze zrozumieniem. Podręcznik do historii i teraźniejszości jest dość ambitny. Powodzenie tego przedmiotu będzie w dużej mierze zależało, na ile nauczyciele zechcą współpracować z tymi naszymi wysiłkami. Podręcznik ma skłonić młodzież do pobierania tych informacji, ale nie w takiej formie, która jest popularna w dzisiejszym pokoleniu, czyli chwytanie tylko nagłówków, haseł, memów. Liczymy na zagłębienie się w temacie, treści przekazu.

Na co został położony nacisk, jakie tematy są poruszane?

Podręcznik jest mieszanką pewnego konserwatywnego modelu dłuższej narracji, ale przetykanego formami edukacyjnymi, jak zdjęcie z podpisem, mapa, ale także coś zupełnie nowego, czyli kody QR. Przy pomocy aplikacji telefonicznej można obejrzeć filmik, zobaczyć dłuższy tekst czy posłuchać piosenki. To ma zastąpić tradycyjne materiały źródłowe, ale także „zaoszczędzić” miejsce w podręczniku. Kojarzą się one bowiem uczniom ze żmudną i bezsensowną pracą. Ale jeżeli pokażemy je w formie dźwiękowej, graficznej, zyskamy zainteresowanie młodego człowieka. W ogóle ogromnym atutem tej publikacji są ilustracje, często zupełnie unikatowe, oprawione doskonałymi podpisami. Próbowaliśmy połączyć tradycję z nowoczesnością. Przyświecała nam myśl, żeby dać jak najwięcej wiedzy do refleksji. Bo kiedy pod koniec lat 90 XX w. pracowałem z Anną Radziwiłł nad podręcznikami do historii, dawaliśmy wiedzę, ale nie stawialiśmy kropki nad i, w ten sposób zachęcając do dyskusji. I muszę przyznać, że ta formuła trochę zawiodła. Moim zdaniem te dyskusje stały się czasami bardzo powierzchowne, bo jeżeli nie wie się pewnych rzeczy, nie potrafi się zdefiniować danego zjawiska, trudno dyskutować. Teraz kładziemy większy nacisk na wiedzę, bo wtedy umiejętności przyjdą.

Taka reedukacja przydałaby się także dorosłym. Wielu z nich również nie ma wiedzy o pewnych wydarzeniach po II wojnie światowej, bo władza celowo sporo rzeczy chciała przemilczeć… Które wydarzenia ze współczesnej historii Polski były pomijane?

Zdecydowanie tak. Stąd apel i do nauczycieli, i do rodziców, by wsparli młodzież w tym procesie. Rodzicami dzisiejszych nastolatków są plus minus 40-latki, w których programie nauczania wiedza o historii najnowszej była fragmentaryczna. Czasami ze zdumieniem dowiadują się o pewnych kwestiach np. z filmów dokumentalnych, a przecież powinni znać to ze szkoły. Dlatego mam nadzieję, że nowy przedmiot i podręcznik zainteresują również rodziców.

Jak odpowie Pan na zarzuty, że ktoś chce pisać historię na nowo, bo takie pojawiały się przy ogłaszaniu wprowadzania nowego przedmiotu?

Stale słyszymy: zostawmy tę historię, żyjmy tu i teraz, a zdaniem wielu najlepiej nic nie wiedzieć. A przecież to historia jest fundamentem naszej wiedzy, tożsamości, wyborów - wszystkiego. Swoje decyzje opieramy na tym, co było, a nie na tym, co jest czy co będzie. Jesteśmy tym, co wynika z przeszłości - zarówno jako jednostka, jak i naród, kontynent itp. Dlatego wciąż trzeba uświadamiać, jak wielka jest waga wiedzy historycznej. Jeżeli młody człowiek tego nie zrozumie, będzie zawieszony w próżni, Nie dowie się, kim jest, czego chce.
Dobrym przykładem może być wojna na Ukrainie, która pokazuje, jak ważna jest znajomość przeszłości, by umieć wyciągać wnioski w przyszłości. Bo historia czasami przybiera bardzo niebezpieczne formy, wytwarza straszne zjawiska, ale nie musi wiązać się z odwetem, zemstą. Polacy pokazali, że potrafią wyciągać wnioski z przeszłości i zamiast rozpamiętywać krzywdy, które przecież miały miejsce, wyciągnęli do Ukraińców pomocną dłoń.

Dziękuję za rozmowę.

not. JAG
Echo Katolickie 23/2022

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama