• Opiekun

Nikifor fortepianu

Grzegorz przez 14 lat żył z błędnie zdiagnozowanym autyzmem w świecie ciszy, kiedy odzyskał słuch mógł spełnić marzenie – zagrać sonatę Beethovena.

Wiem, że tematem numer jeden obecnie stała się wojna na Ukrainie i ludzkie tragedie, które w tym kraju się rozgrywają i dobrze. Tam tysiące cierpiących ludzi, tu film o życiu jednego człowieka, ale każde życie jest ważne. Historię Grzegorza Płonki w kinach można oglądać od 4 marca i porusza serca. Chłopak przez błędne decyzje lekarzy i ich powielanie został zamknięty nie tylko w świecie ciszy, uznano go za kogoś, kto nie potrafi porozumiewać się z innymi ze względu na autyzm, kto nie może normalnie funkcjonować, uczyć się, po prostu żyć. A jest bardzo zdolnym muzykiem.

Świat z niepełnosprawnością

„Sonata” to pełnometrażowy debiut fabularny reżysera Bartosza Blaschke, który na 46. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni już zdobył Nagrodę Publiczności i nagrodę indywidualną dla Michała Sikorskiego za Profesjonalny Debiut Aktorski. Sikorski zagrał główną rolę. - „Sonata” opowiada prawdziwą historię wyjątkowego muzyka - Grzegorza Płonki z Murzasichla, którego miałem przyjemność poznać kilka lat temu. Na jego historię trafiłem w sposób przypadkowy, pracując nad scenariuszem do serialu fabularnego, który miał dotyczyć osób niepełnosprawnych. Podczas dokumentacji do tej produkcji, która finalnie nie powstała, trafiłem na nagranie, na którym Grzesiek gra „Sonatę księżycową”, tuż po tym, jak wygrał „Ślimakowe rytmy” (Międzynarodowy Festiwal Muzyczny Dzieci, Młodzieży i Dorosłych z Zaburzeniami Słuchu). Chłopak nie znał słów, więc nie mógł się komunikować, przekazywać prostych, podstawowych informacji. Kiedy usłyszałem, jak gra i kiedy poznałem jego nieprawdopodobną historię, podjąłem decyzję, by poświęcić kilka lat życia i odkryć przed widzami wielobarwny świat człowieka z niepełnosprawnością – podkreśla reżyser Bartosz Blaschke.

Oprócz Michała Sikorskiego w filmie wystąpili: Małgorzata Foremniak jako Małgorzata Płonka, Łukasz Simlat - Łukasz Płonka, Irena Melcer - Justyna, Jerzy Stuhr - prof. Henryk Skarżyński, Lech Dybik – Juras i inni. Dystrybucją kinową filmu zajęła się TVP. Mogłam go obejrzeć jeszcze przed premierą dzięki współpracy naszej redakcji z Kingą Polak-Gieroń z krakowskiego APG STUDIO. Ten film wzrusza, porusza i pokazuje, jak wiele „schodów” i sztywnych przepisów musi pokonać osoba, którą uznano za niepełnosprawną. A kiedy istnieje szansa na wyjście z tej sytuacji musi zaryzykować wszystko, by żyć i rozwijać swoje zdolności. Co bym zmieniła w filmie? Może jedno. Czasami uszy razi używane słownictwo. Wiem, że zapewne wyrażano w ten sposób skumulowane emocje, ale... Na szczęście tych momentów jest raczej niewiele i nie przysłaniają przesłania filmu, że nigdy nie trzeba tracić nadziei, nawet w najbardziej ekstremalnych chwilach życia. Grzegorz udowadnia, że nigdy nie jest za późno na życie.

Dwa punkty w skali Apgara

Obecnie Grzegorz Płonka nazywany jest nawet Beethovenem z Murzasichla czy Nikiforem fortepianu, ale kiedyś było zupełnie inaczej, błędna diagnoza spowodowała 14 bardzo trudnych lat życia. Jego historia zaczyna się w 1988 roku. Grzegorz był wcześniakiem z szeregiem wad wrodzonych, a jego rodzice podejrzewali również, że źle słyszy, ale lekarz to wykluczył. Po porodzie otrzymał tylko dwa punkty na 10 możliwych w skali Apgar. Jego nadwrażliwość na dotyk została określona jako objaw autyzmu i kolejne diagnozy mówiły tylko to samo. Kiedy miał 1,5 roku, zginęła jego mama, zdolna organistka i pianistka, która uczyła w szkole muzycznej. Pomoc w wychowywaniu chłopca zaoferowała matka chrzestna i potem matka adopcyjna Małgorzata Płonka. Ona i ojciec Grzegorza wspólnie walczyli o niego. Na co dzień mieszkali w górach w podhalańskiej wsi Murzasichle. I tak w wieku siedmiu lat Grzegorz trafił do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Zakopanem.

Dopiero gdy miał 14 lat stwierdzono u niego ciężki niedosłuch zmysłowo-nerwowy i wykluczono autyzm. „Gdyby w odpowiednim czasie prawidłowo postawiono diagnozę, mógłby uczyć się w zwykłej szkole. Dopiero w tym wieku dostał aparaty słuchowe i wreszcie zaczął uczyć się mówić. Okazało się wówczas, że mimo niedosłuchu ma doskonały słuch muzyczny. Pięć lat później prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach, wszczepił mu w uchu implant ślimakowy. - Wszczepienie implantu poskutkowało czymś, czego się nie spodziewałem – usłyszałem śpiew ptaków. I ciągle chciałem ich słuchać – wspomina Grzegorz. – Po założeniu implantu wszystko się zmieniło, wszystko było nowe. Zacząłem słuchać, bawić się dźwiękami i po prostu zakochałem się w muzyce. Dzięki implantowi mogę dziś usłyszeć całą orkiestrę, flety, wysokie dźwięki...” - czytam na portalu niepelnosprawni.pl.

Sonata Ludwiga

Ta historia nie miałaby takiego zakończenia, gdyby nie upór Grzegorza i jego rodziców, którzy szukali dla niego szkoły, by mógł się usamodzielnić. „Spotykało ich jednak niezrozumienie specyficznych potrzeb chłopca i jego prawa do indywidualnego nauczania. Grzegorz chciał też rozwijać talent muzyczny i rozpocząć systematyczną naukę gry na fortepianie. Tu znów trafił na bariery, ponieważ szkoły muzyczne nie chciały przyjąć ucznia z deficytami słuchu i mowy oraz lukami w wiedzy ogólnej. Samodzielnie nauczył się grać trudny utwór: I część „Sonaty Księżycowej” Beethovena” - czytam dalej na niepelnosprawni.pl. Grzegorz nauczył się sam grać sonatę Ludwiga van Beethovena, bo jak podkreśla w jednym z wywiadów, uzależnił się pozytywnie od muzyki i podobała mu się ta kompozycja. - Udowodniłem, że mogę. Nauczyłem się, przyjechałem, zagrałem. To było ogromne zaskoczenie – jak ja to zrobiłem? - mówił dalej.

Dopiero wtedy przyjęto go do szkoły muzycznej i zaczął występować przed publicznością. Został laureatem I Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego Dzieci, Młodzieży i Dorosłych z Zaburzeniami Słuchu „Ślimakowe Rytmy” w 2015 roku. Grzegorzowi udało się ukończyć szkołę muzyczną I stopnia. Potem chciał uczyć się dalej, ale system edukacyjny nie przewiduje nauki osoby niepełnosprawnej, która skończyła 24 lata, nieważne, że wcześniej nie było to możliwe ze względu na błędną diagnozę. Mógł to zrobić jedynie prywatnie i odpłatnie. On jednak się nie poddał – teraz komponuje własne utwory, występuje na koncertach i kręci filmy. Sam nauczył się strojenia pianin.

Dzięki wsparciu IFiPS – Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach Grzegorz jako podopieczny fundacji „Uwolnić talent”, założonej przez Łukasza Płonkę, by pomagać niepełnosprawnym, nagrał swoją płytę w 2019 roku. Utwory, które znalazły się na „Słyszę światło księżyca” w wykonaniu Płonki są zarówno innych kompozytorów, takich jak Beethoven, Debussy, Schumann, Satie, jak również jego własnymi kompozycjami, przez które pokazuje swoje widzenie świata, otoczenia i ludzi. Na marginesie dodam, że Grzegorz ma również drugą pasję, a jest nią informatyka i programy komputerowe. Interesuje się też fotografią i wciąż podkreśla, że „nigdy nie wolno poddawać się w walce o swój rozwój, edukację i marzenia”. Dlatego „Sonata” to film z ważnym przesłaniem.

 

Opiekun 5/2022

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama