Zaduszki oczami artystów

Pamięć o zmarłych może przyjmować różne formy, także artystyczne. Inna jest treść "dziadów", inna - zaduszek

Tuż po uroczystości Wszystkich Świętych wspominamy tych, którzy już odeszli i modlimy się za ich dusze, dlatego 2 listopada nazywano Dniem Zadusznym lub Zaduszkami. Mimo iż temat ten nie był popularny w sztuce, pojawia się zwłaszcza w malarstwie XIX i XX wieku.

Sztuka, ukazując Zaduszki, czyli Dzień Wszystkich Wiernych Zmarłych, sięga też do folkloru, a poprzez folklor nawet do przedchrześcijańskiej przeszłości, która wydaje się dodawać Zaduszkom smaku. Chrześcijanin przeżywa je jednak inaczej, modląc się za tych, którzy przeszli już „na drugą stronę”.

Odrobina folkloru

Każdy, kto czytał „Dziady” Adama Mickiewicza, pamięta Guślarza wzywającego w Dzień Zaduszny dusze zmarłych, a także ofiarowywaną im pomoc, by ulżyć duszom w cierpieniu. W tym obrzędzie zwanym dziadami znalazła swoje odzwierciedlenie wiara, że dusze kontaktujące się w Zaduszki z żywymi potrzebują pokarmu. Obrzęd obejmował przygotowanie posiłku dla zmarłych, zapewniającego ich przychylność i umożliwiającego im osiągnięcie spokoju.

Białe zawiniątko z przeznaczonym dla dusz pokarmem można dostrzec w rękach ukazanej w ludowym stroju dziewczyny na obrazie z 1897 roku, namalowanym przez czeskiego artystę Jožę Uprkę. Druga z dziewczyn czyta z dużej książki. Wielkością nie przypomina ona modlitewnika, a lektura wzbudza zadumę i zaciekawienie. Zaskakuje niechrześcijański „znicz”, widoczny między dziewczętami, które wyobrażone zostały w ludowych strojach; jest nim bowiem wydrążona dynia, w której płonie świeca. Odwiedziny odbywają się ponadto w nocy. Z pewnością nie mamy tutaj do czynienia z chrześcijańskimi Zaduszkami. Sam cmentarz, zwany do XVIII wieku żalnikiem, pełen jest świeżej zieleni i kwiatów, co dziwi na początku listopada. Owa roślinność i migoczące płomyki ognia zdają się nadawać żalnikowi radośniejszy charakter, zatem cmentarz nie jawi się już jako miejsce posępne. Najbardziej jednak o tym, że jest on nekropolią, czyli z języka greckiego „miastem umarłych”, świadczą krzyże widoczne w oddali, w ciemnościach nocy.

Sam natomiast obrzęd dziadów ukazuje chociażby anonimowy obraz z 1917 roku. Na obrazie tym, noszącym tytuł „Dziady na Białorusi”, w drewnianej chacie bogatej w święte obrazy, pojawiają się dusze dwóch mężczyzn, kobiety i dziecka, wezwane przez zgromadzonych przy stole, na którym pali się świeczka, dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Na utrudzonych gości oczekuje pokarm w postaci leżących na obrusie okrągłych bochenków chleba. Z pewnością też pewien element folkloru, ale i makabry, można dostrzec na obrazie młodopolskiego artysty Witolda Wojtkiewicza. „Zaduszki” tego malarza przerażają, ukazując odbywający się na cmentarzu, tuż nad grobem, taniec szkieletów i dusz. Można także dostrzec duszę młodej dziewczyny, którą owi tancerze wydają się zapraszać do pląsów. Ale nie tylko w ten sposób Wojciech Wojtkiewicz wyobrażał sobie Zaduszki. Jego grafika „Zaduszki na cmentarzu” z 1908 roku ukazuje pochylonego, modlącego się mężczyznę, w otoczeniu licznych, drewnianych krzyży, w tym jednego z zawieszonym na nim wieńcem, i w pobliżu cmentarnej figury przedstawiającej Matkę Bożą.

Motyw duszy widnieje również na obrazie „Zaduszki” Witolda Pruszkowskiego. To stanowiące część tryptyku dzieło, powstałe w 1888 roku, przedstawia duszę dziewczyny w białej szacie i w ozdobnej opasce, która przerażona sprawia wrażenie wycofującej się z nieznanego nam zresztą powodu. Unosi się ona nad swoim grobem, prawą ręką dotykając brzegu sukni, a lewą opierając na nagrobnym krzyżu. Na jej grobie pali się znicz, a za plecami znajduje się wysoki, żeliwny krzyż. Wyobrażony na obrazie Pruszkowskiego żalnik zanurza się w zapadającym mroku, zaniedbany, zarośnięty krzewami, z wierzbą, wywołując niepokój i smutek, a wydobywający się ze znicza płomień staje się wołaniem owej cierpiącej duszy o modlitwę.

W modlitwie i smutku

Najczęstszym tematem dzieł sztuki przedstawiających Zaduszki jest modlitwa połączona z odwiedzinami cmentarza. Ale nie chodzi o samą wizytę, bo przykładowo czeski artysta Jakub Schikaneder na obrazie „Dzień Zaduszny” z 1888 roku ukazał praską żebraczkę modlącą się przy cmentarnym murze za duszę zmarłej osoby, spoczywającej w widocznym za murem grobowcu. Zawieszony na osadzonej w nagrobnym pomniku latarni wieniec symbolizuje między innymi zmartwychwstanie, czyli triumf nad śmiercią, i - w związku z kulistym kształtem - wieczność. Jakub Schikaneder nawiązał w tym obrazie do znanej od średniowiecza tradycji, czyli do dawania żebrakom w Zaduszki jałmużny w zamian za modlitwę w intencji dusz osób zmarłych z rodziny ich dobroczyńców. Ponadto z jednej strony mamy tutaj do czynienia z wieńcem jako symbolem zmartwychwstania, a z drugiej z ogołoconym z liści drzewem, które symbolizuje najprawdopodobniej śmierć.

Odwiedziny grobu ukazał również w 1839 roku austriacki malarz Ferdynand Waldmüller. Wyobraził dwie damy w żałobnych, czarnych sukniach i czepcach, przypuszczalnie matkę z córką, z których pierwsza klęczy, rozmodlona, z chusteczką w rękach, a druga odczytuje modlitwę z książeczki do nabożeństwa. Grób, przy którym znajdują się obie kobiety, ozdobiony kwiatami i wieńcem, prezentuje się nader skromnie w porównaniu z widocznymi za nimi nagrobkami. Pogrążone w smutku, odziane w żałobne szaty kobiety, z wieńcami w rękach, ukazał przy mogile w 1859 roku także William-Adolf Bouguereau. Rodzimy artysta Michał Stańko na obrazie „Zaduszki czasu wojny” zaprezentował przy grobie, na którym płonie jedynie świeczka, modlącą się parę. Nad mogiłą chyli się krucyfiks ginący w drapieżczych gałęziach nagich drzew. W tle widzimy jasne mury cmentarza, a za nimi, pod wieczornym niebem, góry i las.

Udając się w Zaduszki na cmentarze, pamiętajmy, że najwspanialszym darem dla dusz nie są kosztowne nagrobki, wieńce, znicze, ale odmówiona w skupieniu modlitwa, bo to jej właśnie dusze potrzebują.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama