Objawienia oczami Łucji

Portugalsko-amerykański film „Fatima”, który niedawno trafił do polskich kin, to opowieść inspirowana objawieniami fatimskimi, widziana oczami Łucji dos Santos

Portugalsko-amerykański film „Fatima”, który niedawno trafił do polskich kin, to opowieść inspirowana objawieniami fatimskimi, widziana oczami Łucji dos Santos. Powstał na podstawie jej wspomnień. Co naprawdę zobaczyła i usłyszała wizjonerka?

Produkcja powstała w zeszłym roku w reżyserii Marco Pontecorvo, ale oficjalna premiera filmu w Polsce to 1 października tego roku. Sporo napisano o objawieniach fatimskich, ale film podkreśla to, co dostrzegła mała Łucja i później po latach zrozumiała już jako siostra Maria Łucja od Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi w Zakonie Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel w klasztorze w Coimbrze. Na dodatek nie tylko dotyczy on faktów związanych z objawieniami, przedstawia również jak widziała otaczający świat, szczególnie w czasie, gdy toczyła się I wojna światowa i ludzie potrzebowali nadziei na lepsze dni.

Jezus chce posłużyć się tobą

Wydaje się, że w filmie „Fatima”, oczywiście po Maryi, to Łucja jest jego główną postacią, a dokładnie narratorem przybliżającym to, co się wydarzyło. Kim była i jest Łucja dos Santos? Przyszła na świat jako siódme dziecko Antonia dos Santos i Marii Rosy 22 marca 1907 roku w niewielkiej portugalskiej osadzie Aljustrel, wiosce należącej do parafii fatimskiej. Wtedy znajdowało się w niej ponad 30 domów. Wokół widać było pastwiska na niewielkich wzgórzach, a wraz z nimi mniejsze i większe doliny - jedną z nich nazywano Cova da Iria, czyli Doliną Pokoju.

Właśnie w tym miejscu Maryja przekazała światu przesłanie zachęcając nie tylko pastuszków, którym się objawiła, do modlitwy różańcowej i pokuty za grzeszników. Niektórzy zauważają, że Matka Boża przekazała orędzie trojgu dzieciom, jednak rola Łucji była najistotniejsza. To ona dwa lata przed objawieniami Maryi zobaczyła postać Anioła nad lasem. Nie było przy niej wtedy Hiacynty, ani jej brata Franciszka Marto. Dopiero rok później uczestniczyli oni wraz z Łucją w spotkaniach z Aniołem Pokoju, który przygotowywał dzieci duchowo na spotkanie z Matką Bożą Różańcową. Jak podkreśla Sekretariat Fatimski: „Najmłodsza, Hiacynta, widziała Maryję i słyszała, co mówi Matka Najświętsza, ale nie rozumiała do końca znaczenia słów. Franciszek tylko widział Matkę Bożą, ale jej nie słyszał; potem wypytywał kuzynkę i siostrę o to, co powiedziała Piękna Pani. Jedynie Łucja widziała, słyszała i rozumiała, więcej - rozmawiała z Maryją: zadawała pytania, odpowiadała w imieniu wszystkich, kierowała prośby. Bóg uczynił ją głównym powiernikiem orędzia - to ona relacjonowała ludziom treść kolejnych objawień”. Łucja otrzymała z nieba misję: „Jezus chce posłużyć się tobą, abym była bardziej znana i miłowana” — mówiła do niej Matka Boża i potem jeszcze dodała: „Chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca”.

Nie obrażajcie więcej Boga

Ostatecznie misja Łucji trwała aż 90 lat, wizjonerka zmarła 13 lutego 2005 roku w klasztorze w Coimbrze. Po Fatimie jeszcze kilka razy widziała Maryję i z nią rozmawiała. Zdążyła spisać swoje wspomnienia na polecenie, które przekazał jej ks. bp José Alves Correia da Silva. Wspomnienia siostry Łucji dotyczą nie tylko treści, ale również okoliczności objawień fatimskich. W tych dotyczących 13 października s. Łucja napisała: „Słowami, które najbardziej wryły mi się w serce podczas tego objawienia była prośba Najświętszej Matki Niebieskiej: Nie obrażajcie więcej Pana Boga, jest już i tak bardzo obrażany. Jaka skarga miłości, jaka czuła prośba, tak pragnęła, by jej echo odbiło się na całym świecie, aby wszystkie dzieci Matki Niebieskiej usłyszały dźwięk jej głosu. Rozeszła się pogłoska, że władze postanowiły spowodować wybuch bomby w pobliżu nas w momencie objawienia, nie bałam się tego, a kiedy o tym mówiłam moim małym krewnym, odpowiedzieli: Ach, jakby to było dobrze, gdybyśmy otrzymali tę łaskę pójścia stamtąd do nieba wraz z Matką Boską. Niemniej jednak moi rodzice przerazili się i po raz pierwszy chcieli nam towarzyszyć, mówiąc: Jeżeli nasza córka ma umrzeć, chcemy umrzeć u jej boku. Mój ojciec wziął mnie za rękę i zaprowadził na miejsce objawień. Ale od chwili objawienia nie zobaczyłam go więcej, aż dopiero wieczorem, gdy znalazłam się w gronie rodziny. (...) Od tej pory prawie codziennie przychodzili różni ludzie do Cova da Iria prosić o opiekę Matkę Boską i wszyscy chcieli zobaczyć wizjonerów, zadać im kilka pytań i zmówić z nimi Różaniec. Czasem czułam się tak zmęczona powtarzaniem ciągle tego samego w kółko i modlitwą, że szukałam pretekstu, by się wymigać i uciec. Ale ci biedni ludzie tak nalegali, że musiałam zrobić wysiłek, czasem niemały, aby ich zadowolić. Powtarzałam wtedy moją zwykłą modlitwę w głębi serca: Z miłości ku Tobie, Boże, na zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciw Niepokalanemu Sercu Maryi, za nawrócenie grzeszników i za Ojca Świętego”.

Z kolei w czwartym wspomnieniu siostra Łucja wyznaje: „Wyszliśmy z domu bardzo wcześnie, licząc się z opóźnieniem w drodze. Ludzie przyszli masami. Deszcz padał ulewny. (...) Gdyśmy przybyli do Cova da Iria koło skalnego dębu, pod wpływem wewnętrznego natchnienia prosiłam ludzi o zamknięcie parasoli, aby móc odmówić Różaniec. Niedługo potem zobaczyliśmy odblask światła, a następnie Naszą Panią nad dębem skalnym. „Czego Pani sobie ode mnie życzy?”. „Chcę ci powiedzieć, żeby zbudowano tu na moją cześć kaplicę. Jestem Matką Bożą Różańcową. Trzeba w dalszym ciągu odmawiać Różaniec. Wojna się skończy i żołnierze powrócą wkrótce do domu”. Ja miałam prosić Panią o wiele rzeczy. O uzdrowienie kilku chorych, o nawrócenie grzeszników itd”. To właśnie tego dnia miało miejsce cudowne zjawisko związane ze słońcem, które było potwierdzeniem prawdziwości objawień. Teraz na podstawie wspomnień Łucji powstał film „Fatima”.

Gratia Plena

Młodą Łucję zagrała w nim Stephanie Gil. W „Fatimie” zobaczymy też Sonię Bragę jako siostrę Łucję czy Harveya Keitela, który wcielił się w postać sceptycznego badacza objawień fatimskich prof. Nicholsa, przeprowadzającego wywiad z 82-letnią wizjonerką. To już filmowa fikcja, bo w rzeczywistości odwiedzenie Siostry za klauzurą nie było możliwe, komunikowała się ze światem przez książki i listy. Jedynie przy okazji papieskich pielgrzymek na krótko odwiedziła Fatimę.

Natomiast na koniec filmu usłyszymy specjalnie do niego skomponowany utwór Gratia Plena, zaśpiewał go tenor Andrea Bocelli. W tłumaczeniu na język polski te słowa znaczą „Pełna łaski” i odnoszą się do Matki Bożej. - Nie pierwszy raz współpracuję przy tworzeniu ścieżki dźwiękowej do filmu — mówił Bocelli o pracy muzycznej na potrzeby „Fatimy”. - Jednak ten projekt jest inny, ponieważ film jest bliski memu sercu i zawiera przesłanie, które zawsze starałem się przekazać moim śpiewem. Odwiedziłem to święte miejsce tylko raz, ale wywarło na mnie ogromne wrażenie, ponieważ znałem historię zdarzeń z Fatimą jeszcze z czasów dzieciństwa. Znowu się tam znalazłem tym razem śpiewając, co było dużym przeżyciem. Musimy zdać sobie sprawę, że Matka Boża przychodzi nam z pomocą. Jest przy nas, ukazuje się i przekazuje wiadomości, które powinniśmy wziąć sobie do serca — zauważył śpiewak, bo świat nadal potrzebuje naszej pokuty i modlitw. Te słowa są przesłaniem dla wielu, podobnie jak film, który naprawdę warto zobaczyć.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama